Wspomnienia. Uśmiechnęła się do kilku, które od razu doszły do głosu, jak tylko Iris dotknęła ramienia Rodrigueza. Ostatnie wydarzenie, w których oboje odegrali swoją rolę, sprzyjało refleksjom, a także nakłaniało do sentymentalnego obejrzenia się za siebie, aczkolwiek były i takie, które choć nosiła w sobie za żadne skarby nie chcąc się ich pozbyć, z uwagi na nowe okoliczności, decyzje, jakie podjęli, a także ogólnie rzecz ujmując nową rzeczywistości, lepiej, aby pozostały w przeszłości.
Kłamałaby jednak, twierdząc z uporem maniaka, iż nie miała w sobie pragnień powrotu do wtedy, kiedy wszystko było prostsze, a przysłowiowy miesiąc miodowy wydawał się nie mieć końca. I tak by rzeczywiście mogło być, realizując scenariusz rodem z baśniowych opowieści o szczęśliwych zakończeniach, gdyby nie kilka właśnie gdyby.
Gdyby nie jego zobowiązania, kontakty, o zerwanie których nie miała śmiało prosić, domyślając się, iż te zbyt mocno wsiąknęły w tożsamość Rodrigueza, gdyby jej rola na Cytadeli, stanowisko, z którego nie zamierzała rezygnować tu i teraz. Związki wymagały kompromisów, w ich przypadku to ktoś musiał coś poświęcić. O wartości, która później mogłaby być ciężarem nie do udźwignięcia.
Zamrugała, odrywając spojrzenie od dość sielskiego krajobrazu Prezydium. Tę część stacji odbudowano niemalże od razu, można było więc ulec złudzeniu, że tak naprawdę do niczego nie doszło. Czy tak właśnie nie byłoby lepiej?
Uśmiechnęła się do Diega, mężczyzna musiał doskonale wiedzieć, że nigdzie nie było mu spieszno, a przedłużony pobyt na Cytadeli do nie końca oznaczałby okupywanie apartamentu w najdroższym hotelu. Podobnie jak fakt, iż Iris, choć podzielała jego myśli, niekoniecznie podzieliłaby się z nim nimi otwarcie.
- Tobie? - parsknęła, na moment zatrzymując się w progu. Obejrzała się na mężczyznę, mrużąc oczy.
- Masz, a przynajmniej wtedy miałeś tresowanego sokoła. Podejrzewam, że sprowadzenie dzikiego kota, który chodziłby w obróżce z dzwoneczkiem nie kosztowałby Cię wiele zachodu, a Twojemu dziwactwu wcale by się nikt nie dziwił... - gestem dopowiedziała to, co cisnęło się jej na usta, po czym chichocząc zniknęła w środku sklepu z zabawkami oraz pamiątkami. Wybrała jeden, hologramowy brelok przedstawiający jezioro i Wieżę Cytadeli, po czym podsunęła go mężczyźnie pod nos, zasłaniając miniatury plaffy - flaffy, które wydawał się oglądać.
- Ile razy byłeś na Cytadeli, hm? Założę się, że nawet przez myśl Ci nie przeszło, aby przywieźć stąd brelok. Dlatego będzie idealny. A jak powiesz, kim jesteś i nagrasz im do mikrofonu reklamę, pewnie dostaniesz nawet rabat - podjęła decyzję za mężczyznę, kierując go następnie w stronę kasy lekkim, tyle że nie koniecznie podlegającym dyskusji pchnięciem.
- W drodze na lotnisko, należy zatrzymać się w kawiarni. Ostatnio widzimy się wyłącznie przelotem -a nie tak powinno to wyglądać.