Przejście burzy oznaczało też przejście zagrożenia. Spodziewali się zmasowanego ataku - zasadzki w tych idealnych do dokonania jej warunkach. Zamiast tego zastali dwójkę gówniarzy wysłanych na zwiady, mało umiejętnie. Przyprawili ją niebezpośrednio o chwilę grozy, to prawda. Wciąż miała wrażenie, że w jej hełmie coś chrobocze. Łapała się na tym, że czuje coś dziwnego przy łydce i jej wzrok od razu przenosił się ku ziemi, oczekując wypełzających z niej robali. Niebezpieczeństwo mogło minąć, ale długo nie zapomni tego, co stało się w środku burzy, gdy obok nich upadły dziwne, metalowe urządzenia wabiące faunę Kralli do nowej zdobyczy.
- Burza przeszła. Idziemy do was, za pozwoleniem - zameldowała, uruchamiając swój komunikator i porozumiewając się z resztą, głównie Nomadem. Słysząc odpowiedź z jego strony, spojrzała na stojącą obok kobietę by upewnić się, że w tej kwestii się zgadzają, po czym ruszyła z powrotem w piasek.
Gdy wilgoć znikała, planeta wydawała się przeistaczać w zupełnie inną. Nawet grunt zachowywał się w inny sposób. Teraz chodziło się po nim ciężej, w miarę, gdy nagła suchość sprawiała, że woda wyparowywała z ziemi, tak jak parowała z załamań między ceramicznymi płytkami ich pancerzy.
Stanęła koło reszty oddziału, słuchając Javerta z uwagą. Wydawał się instruować zwiadowców wrogiego obozu jak dzieci, których był opiekunem. Ciężko było się temu dziwić - jeden statek, nawet tak wielki, to zamknięte grono. Mógł równie dobrze ich znać, albo pamiętać z czasów, gdy mieli po kilka lat, a nie latali po pustyni szpiegując dla kogokolwiek, kto ich posyłał.
Solberg był opcją z plusami i minusami. Mógł stać się ciężarem w razie walki, ale więcej widziała argumentów za wzięciem go niż przeciw. Wiedział od nich więcej od Kralli, mógł znać członków drugiej grupy, wiedzieć z kim warto rozmawiać, a kogo lepiej zignorować. Kiedyś też musiał żyć na pancerniku, znać jego układ, lokalizację. Nie był wartością dodatnią w kwestii bojowej, ale był by dobrym przewodnikiem. Decyzja nie należała jednak do niej, więc w milczeniu czekała na dalszy rozwój wydarzeń, gotowa do wymarszu w każdej chwili. Jak daleko musieli iść skoro dwójka dzieciaków się tutaj dostała? W pełnym rynsztunku i tak będzie ciężej. Już tęskniła za oparami wilgotnych chmur, nawet jeśli relatywnie nie robiły jej różnicy w tym, co miała teraz na sobie. Pancerz próbował jak mógł zachować optymalne temperatury, ale zawsze lepiej przystosowany był do znoszenia zimna niż ciepła.