Przez chwilę w ogóle nie skupiał się na lecącym gdzieś w tle nagraniu. Ot zwykły log. Równie dobrze mogli to być piraci czy inne gówno. Naukowcy? Też możliwe. Asari latały po całym wszechświecie w poszukiwaniu chuj wie czego, tak jakby dzięki ich badaniom mogły zbawić cały świat. Oprócz ruchania się po kątach na jakiś szemranych stacjach i klubach starały się całkiem mocno stworzyć tą aurę respektu dla swojej rasy. Zresztą gdyby żył po tysiąc lat to też pewnie po jakiś czasie próbowałby wszystkiego aby zabić jakoś czas życia.
Miał już coś powiedzieć do Javerta. Odpowiedzieć mu na pytanie czy cokolwiek rozumie gdy nagle dotarło do niego, że są w dupie. I to nie byle jakiej dupie.
- Kiedy asari się tutaj rozbiły?
Spytał nagle dość szorstko Javerta. Chyba skończył się czas na miłe rozmowy, a wkroczyli w moment, kiedy Julius musiał sobie przypomnieć jak to było w wojsku. Te czterdzieści lat temu.
Jeśli to nagranie przedstawiało rozmowę pieprzonych wojskowych to niedługo czekało ich tutaj lądowanie oddziałów tych niebieskich srak. Wtedy już nici z ewakuacji, ratunku czy kurwa czegokolwiek. Będą mieć tak bardzo przesrane, że nawet nie potrafił sobie tego wyobrazić. Musiał powiadomić dowództwo na wypadek gdyby po drodze spotkali niszczyciel asari w drodze na tą planetę. Do tego nie wiedział czy jakiekolwiek informacje dotarły do ich floty.
- Teraz mi mówisz o burzy i zwierzętach? Kurwa.
Świetnie. Najlepiej dowiedzieć się wszystkiego na koniec. Jeśli wsparcie dotrze tutaj nawet na czas to utknie na czas tej pieprzonej burzy. Wystawią im statek jak cel na strzelnicy. Tylko, że w ten trafi nawet dziecko bez pieprzonych rąk bo to zasrana pustynia. Jedyne co zrobią to tylko zaryzykują życie wszystkich pilotów i załogi.
- Cain zajmij się tym ja musze powiadomić górę.
Odsunął się od nich kolejny raz przekazując wszystko czego się dowiedział. Od Asari zaczynając na burzy kończąc. Jak zawsze nic nie mogło pójść gładko. Wszystko musiało się zjebać. Do tego zaraz przed przylotem statków ratunkowych.