Saraya przyglądała się jeszcze czerwonowłosej przez chwilę, zastanawiając się chyba nad tym co może, a czego nie powinna powiedzieć, ostatecznie postanawiając milczeć. Wydawała się niezadowolona, choć trudno było się domyślić, czy powodem tego jest zachowanie jej przełożonej, czy wręcz przeciwnie, fakt, że nie udało się spełnić jej oczekiwań. Bo przecież się nie dało - co do tego zgodni byli wszyscy poza samą zainteresowaną. Dowództwo nie posyłało ich na statek, oni sami dobrowolnie też nie pisali się na abordaż, więc ostatecznie skończyło się na kontynuowaniu poprzedniego planu.
W końcu statkiem gwałtownie szarpnęło. Pilot aktywowała systemy i mało delikatnie natychmiastowo wyrwała w kierunku planety, zataczając łuk, który miał ochronić ich przed ewentualnym wykryciem w ciągu najbliższych kilkunastu sekund. W kabinie zapaliły się światła, a chwilę później również kontrolki informujące ich o aktywowaniu sztucznej grawitacji i wytworzeniu atmosfery. Mimo to ani Dinh, ani Shukin nie kwapili się do pozbywania się hełmów.
Okręt zbieraczy został jednak na swoim miejscu. Alexander nad ramieniem Sarayi wyjrzał przez przedni wizjer, przyglądając się gigantycznej, przypominającej skalną formację sylwetce statku wroga, ale ten nie ruszył się z miejsca. Wyjątkowo dla odmiany nie rzucił żadnego pseudo zabawnego komentarza, choć jasne było nad czym się zastanawia - czy to Dinh manewrowała na tyle skutecznie, by uniknąć wykrycia, czy to działania Rebecki były tak skuteczne.
Może gdyby czerwonowłosa się odezwała i przyznała do tego co robi, nie miałby co do tego wątpliwości. Ale skoro milczała, tylko ona sama wiedziała, że udało się jej wbić w systemy nazwane przez Inę
podróżą i przełączyć coś, co automatycznie wywołało dziesiątki alarmów po drugiej stronie. To było wszystko, co zdążyła zobaczyć. Wyglądało na to, że faktycznie unieruchomiła okręt, choć na jak długo - mogła tylko zgadywać. Zanim w ogóle spróbowała się tego dowiedzieć, jej omni-klucz błysnął dziesiątką ostrzeżeń i samoczynnie się dezaktywował. Może zadziałało któreś z jej zabezpieczeń, a może po prostu nastąpiło przeciążenie, bo nie był to sprzęt o wystarczająco dużej mocy obliczeniowej do takich działań.
-
Nikt nie odpowiada z kolonii - odezwała się Saraya.
-
Vasiliev mówił, że przestała odpowiadać, więc nie spodziewałbym się cudu - mruknął pod nosem Alexander. -
Pewnie wybili tam wszystkich.
-
Może nie. Może ktoś zdążył się ukryć.
-
Podziwiam twój optymizm, słońce.
Kobieta rzuciła mu przez ramię lodowate spojrzenie, będące chyba odpowiedzią na to, jak ją nazwał, ale nic nie powiedziała, wyraźnie nie mając nastroju na przekomarzanie się. Glob planety zbliżał się ku nim szybko, a systemy Tremoille informowały o odpowiednich miejscach na lądowanie. Nie było ich zbyt wiele. Dinh wybrała jedno możliwie najbliżej kolonii, choć nie bezpośrednio w jej środku. Wciąż zachowywała względną ostrożność.
-
Zaraz będziemy lądować. Gotowi?