Ice jak zwykle wstał ostatni. Obudzić mógł go jedynie nalot i bombardowanie Stuleyage przez przymierze. Ziewnął i leniwie zwlókł się z łóżka po czym ruszył do stołówki jedynie w bawełnianych bokserkach firmy cottonworld. Mesa jak zwykle o tej porze była już pusta poza Hydem przy garach.
- Kapitan Ibaka cię szukał - Mruknął nieśmiało Volus.
- Jak kocha to poczeka ... dawaj żer - Odrzekł kroganin.
Teoretycznie "protokół" nakazuje wydawanie posiłków wszystkim o tej samej godzinie jednak kroganin za "ochronę" Volusa miał specjalne przywileje u niego.
- Jak zwykle twoja ulubiona owsianka, tylko dla ciebie. - Odrzekł grzecznie Hyde niosąc michę owsianki.
- Dzięki ... - Mruknął kroganin - Ktoś ci może dokuczał ? - odrzekł na odchodne kroganin
- Troszeczkę Sicker jak zwykle - szepnął cichutko volus
Korth bez słowa wziął michę i usiadł przy jednym ze stolików. Już miał wkładać łyżkę do paszczy kiedy przypomniał sobie o toalecie. Zebrał ślinę i przepłukał nią jamę ustną po czym charknął na podłogę.
*Vorcha posprząta* pomyślał po czym zabrał się za jedzenie. Kiedy skończył od razu ruszył do zbrojowni, w końcu kapitan by go nie wzywał gdyby nie było "interesu". Na nieszczęście do Sickera spotkał go po drodze. Kiedy przechodził obok niego błyskawicznie wyrwał mu miotłę z rąk i przyłożył mu ją do szyi.
- Co ci mówiłem o Volusie ty bezwartościowa kupo gówna - Powiedział spokojnie kroganin
- Prszszeghghgh- Próbował wykrztusić coś z siebie Vorcha siłując się z duszącą go miotłą.
- Jeszcze raz a wsadzę ci tą miotłę w dupę i uwierz mi, że Ibaka cię nie ochroni - Odrzekł kroganin po czym puścił ucisk bo widział, że Sicker traci powoli przytomność.
Kilka chwil po incydencie był już w swojej zbrojowni i zakładał pancerz. Umocował swoją wierną Katanę na plecach i ruszył szukać kapitana. Znalazł go na mostku tak jak się spodziewał
- Co jest szefie, komu dziś mam rozwalić łeb? - Zapytał bez ogródek kroganin.