W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Hades Gamma -> Klensal

12 mar 2014, o 13:49

Wspinali się w milczeniu cały czas w górę przez kolejne rzędy pomieszczeń zdewastowanej fregaty. Vergull zdawał sobie sprawę, że opuszczenie okrętu było teraz priorytetem, choć zastanawiał się nad dalszymi działaniami. Dopiero po jakimś czasie dwaj turianie dotarli do korytarza, który posiadał drugie wyjście ze statku. Ku ich zaskoczeniu, było otwarte. Kapitan wspiął się po ściance korytarza, docierając do otworu wyjścia. Wychylił się lekko, a strumień zimnego powietrza zaczął uderzać w jego hełm i wizjer, przedstawiając mu śnieżno-lodowatą bryłę. Dookoła wraku znajdowały się lodowate kły, które powstały po uderzeniu Lone-Rangera w górę. Nic więc dziwnego, że dostanie się na drugą bezpieczną stronę pasu górskiego będzie wymagało wspinaczki i pokonania prawdopodobnie niestabilnej powłoki. Miał teraz do wyboru, podróż na wprost, czy też zawrócić i poszukać innego wyjścia przez jaskinię. Jego konsternacja nie trwała długo. Już zdecydował, a tlen kończył się w zastraszającym tempie choć nie zdawali sobie z tego sprawy. Kapitan, schował się z powrotem do środka, odwracając się do przyjaciela i odpowiadając
- Idziemy dalej do góry. Musimy dotrzeć do zbrojowni, bądź magazynu maszynowni i znaleźć jakieś narzędzia. Stworzymy własne rakiety śnieżne i wydostaniemy się stąd - odpowiedziawszy, ruszył dalej do góry, mijając wyrwę w statku co było kiedyś drugim wyjściem. Kersan westchnął, ale nic nie odpowiadając, ruszył za swoim mentorem. Vallokius rzecz jasna zdawał sobie sprawę z tego, że jaskinia mogła posiadać wiele odnóg i prędzej by się w niej zgubili niż odnaleźli drogę powrotną. Nawet precyzyjny sprzęt Huntera nie mógł określić bezpośredniej drogi. To byłoby za łatwe. Jedynym właśnie rozwiązaniem był marsz przez śnieżne tereny i licząc, że tlenu wystarczy im na tyle by dotrzeć na bezpieczne miejsce ewakuacji. Oczywiście pierwszym zadaniem było skonstruowanie własnych prowizorycznych ząbkowanych rakiet korzystając z części poszyć okrętu i różnych kablów. Może przy odrobinie szczęścia znajdą owe potrzebne rzeczy w miejscach do których zmierzają? Należało się o tym przekonać, gdyż nawet bez odpowiedniego ekwipunku mogli co najwyżej z blach zrobić deski do serfowania. A to akurat nie było im póki co potrzebne.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]
Zeervus Haazheel
Awatar użytkownika
Posty: 104
Rejestracja: 14 wrz 2013, o 16:08
Miano: Zeervus Xanthus Haazheel
Wiek: 25
Klasa: Żołnierz
Rasa: Turianin
Zawód: Porucznik 60. Dywizji Desantowej
Postać główna: Zeervus Haazheel
Status: Weteran Bitwy o Cytadelę, Jego rodzina służy w wojsku od Wojny Zjednoczeniowej
Kredyty: 5.680

Re: Hades Gamma -> Klensal

14 mar 2014, o 20:13

I w końcu po długiej batalii mały robal został pokonany. Co prawda żołnierz utracił przy tym trochę zdrowia i musiał się przysmażyć, jednak ostateczny efekt był zadowalający. Oczywiście po misji będzie musiał iść pod nóż do medyka. Ten na pewno znał bowiem sposoby na połatanie nierozważnych żołdaków. Misja powoli wydawała się kończyć. Porucznik miał już cały odpowiedni sprzęt, przy czym musiał go jedynie doczłapać do miejsca, gdzie czekała na niego drużyna. I tak za długo zabawił bez nich, ale pomoc już nadchodziła i uwięzieni żołnierze kapitana Vallokiusa niedługo mieli zostać wyciągnięci. Ale czy tak miało się stać?

Jak zwykle los potrafił wszystko skomplikować. Kiedy proces transportu sprzętu wspinaczkowego był przeprowadzany zgodnie z planem niewidoczne siły fizyki dały o sobie znać. Ciężka skrzynia z ratunkiem dla uwięzionych na niższej półce zaczęła się powoli staczać na dół. Gdyby teraz Zeervus tak bezwiednie ją puścił, ta najpewniej spadłaby na głowę ludziom, którym raczej pędził na pomoc. Ta jednak nie miała polegać na "uwolnieniu ich z tego padołu łez" i umożliwieniu spotkania się z duchami przodków.

- Uważajcie ! Ta cholerna skrzynia mi się zsuwa ! - krzyknął przez komunikator, aby ostrzec swoich towarzyszy czekających na jego pomoc. Porucznik następnie włączył skok adrenaliny i dopiero wtedy podjął czynności mające na celu nie zranienie nikogo postronnego. Adrenalina mogłaby mu kupić trochę więcej czasu na podjęcie zdecydowanych działań. Tak na marginesie to pierwszy raz pracował w takich trudnych warunkach. Invictus był może odludziem, ale planetą dość suchą i pustynną. Ponadto zwykle natomiast szturmował statki kosmiczne, a nie włóczył się po lodowych pustkowiach. No cóż, co cię nie zabije to cię wzmocni... o ile przy tym nie uszkodzi się innych.

Skrzynia się na szczęście dopiero rozpędzała, dlatego też Zeervus starał się przesunąć ją do lodowej ściany i docisnąć ją do niej, aby miała większy opór i jakieś tarcie. Jeżeli samo to nie dało pożądanego rezultatu, Haazheel postarał się przesunąć przed skrzynię, paść na kolana i docisnąć je do ziemi. To przynajmniej powinno dać jeszcze większe pole do oporu niż samo przyciskanie do ściany. Ostatecznie Porucznik miał zamiar otworzyć skrzynię, dorwać dwa czekany, aby wbić je następnie w powierzchnię jaskini. Starał się tak rozłożyć ręce i ustawić ciało, aby skrzynia znajdowała się mniej więcej pomiędzy jego rękami, albo na wysokości torsu. Osobiście miał nadzieję, że czekany znajdą opór i się wbiją w ewentualną szczelinę. Ostatecznie zawsze mógł sobie połamać parę kości wpadając razem ze skrzynią na jakiś lodowy stalagtyt lub stalagmit. Może naturalna konstrukcja była na tyle wytrzymała, aby wytrzymać ciężar żołnierza i sprzętu. Na razie liczyło się wyhamowanie, dopiero potem zamierzał zastanawiać się jak dojść z tym wszystkim do końca ścieżki.
ObrazekObrazek
Qeirana Aecterus
Awatar użytkownika
Posty: 187
Rejestracja: 9 cze 2013, o 18:25
Miano: Qeirana Aecterus
Wiek: 32
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianka
Zawód: Dyplomatka
Kredyty: 19.930

Re: Hades Gamma -> Klensal

15 mar 2014, o 20:27

Niewyobrażalne teraz było pewnie nie tylko dla samej kobiety, ale również i dla innych turian poczucie ulgi gdy ten mały robaczek, ta maleńka zaraza, która mogła bezpośrednio zagrażać życiu dyplomatki postanowiła opuścić swoje małe lokum, które znajdowało się między jej łopatkami i poczłapało gdzieś z dala od niej. Gdyby tylko mogła to zapewne dałaby upust i to całkiem spory swoim emocjom, które byłyby bardzo pozytywne w tym momencie. Skakałaby z radości i wykonywałaby gesty mające świadczyć o zwycięstwie czy nawet o małej wygranej albo po prostu zamachałaby rękami na znak, że wcześniej zamierzony cel własnie stał się rzeczywistością.
Qeirana nigdy nie pisała się na tego typu misje i szczerze nigdy nie sądziła, że na jakiejkolwiek się znajdzie. Ponadto oczywiście wszystko wyglądało dla niej zupełnie inaczej niż sobie mogłaby to wyobrażać. W przypadku każdej misji, o której czytała czy słyszała miała jakieś swoje wyobrażenie jak to mogło wyglądać, co mogło się tam przydarzyć i jak szybko takowe wojskowe aktywności mogły zostać zrealizowane. W tym przypadku plan dla niej był prosty. Znajdują statek, zabierają co trzeba i wracają. Planeta była pokryta śniegiem i było przeraźliwie zimno. Dla niej, osoby mało wykształconej w kwestii biologii i budowy organizmów zwierzęcych w innych klimatach niż na Palaven, swoistym małym szokiem było wpierw zobaczenie, że tu faktycznie jest coś w stanie przeżyć i na dodatek dobrze sobie radzić. W momencie, gdy stworzonka zaczęły ją atakować i się wgryzać wpierw w jej zbroję, a potem między łopatki turianka zrozumiała jak mało wie co się dzieje na tego typu misjach. W większości przypadków było tak jak opisała i jak było w raportach czy opowiadaniach. Często doliczano niedobitków czy złoczyńców jednak rzadko kiedy mówiono o małych stworzonkach, które z chęcią komukolwiek wgryzłyby się w tyłek.
Z jej przemyśleń wpierw wyrwał ją głos Zeervusa, który usłyszała przez komunikator. Pierwsze jej słowa zaraz po tym jak jej mózg przeanalizował dostarczone mu informacje byłyby nieco mało grzeczne i zapewne wypowiedzenie ich głośno w żaden sposób nie przystoi kobiecie jej pokroju i profesji. Na szczęście pierwsze co pomyślała aby zrobić to odsunąć się z potencjalnej trajektorii zjazdu tej skrzyni toteż Qeirana przesunęła się od najbliżej ściany jak się dało, ale nie opierała się w żaden sposób aby jej nie zacząć podtapiać. Najgorszym teraz pomysłem byłoby własnie doprowadzić do delikatnego roztopienia lodu w jaskini i żeby jeszcze ten skubaniec gdzieś się rozerwał i spadł komuś na głowę lub co gorsza przygniótł czy wysłał turiankę tam na dół do jej towarzyszy. Lepiej jest i szybciej w końcu wyciągać dwójkę mężczyzn, którzy otrząsnęli się po upadku niż jeszcze dodatkową osobę, która nie wiadomo czy by się nie połamała albo nie zemdlała gdzieś na dole stając się dodatkowym balastem, który trzeba ewakuować na dodatek wnosząc to dodatkowe pokłady sił, gdyż sama nie byłaby sobie poradzić z racji stanu nieprzytomnego albo połamanego z dodatkowym szokiem przy okazji.
Qeirana w pewnej chwili zobaczyła jakiś ruch, który ulokowany był na wysokości przejścia do statku. Nie wiedziała kto to i nie słyszała też ani by Vergull albo jego towarzysz mieli wracać tą drogą. Nie słyszała też żeby w ogóle jeszcze wracali. Jej oddech nieco przyśpieszył, ale mimo wszystko turianka starała się zostać spokojna, opanowana i wyglądać bardziej profesjonalnie niż zwykle, gdy jest na strzelnicy i patroszy pociskami nieżywy, nie ruszajacy wpierw się cel. Dodatkowo zazwyczaj ma lepsze oświetlenie i nie musi bawić się noktowizorem tak jak teraz.
Kobieta powoli uniosła dłoń aby włączyć swój komunikator po czym nie za głośno, ale w miarę zrozumiale skontaktowała się wpierw z chłopakami siedzącymi na dole. Zanim jednak się odezwała unormowała swój oddech.
-Quril, Demril? Możemy mieć jeszcze jeden problem oprócz saneczkarstwa na skrzyni, które właśnie praktykuje Zeervus. Zarejestrowałam własnie ruch w przejściu do statku, którym szedł kapitan Vallokius.
Szybka wiadomość i treściwa. Póki co więcej nie mogła im powiedzieć bo nie widziała. Szybko jednak postanowiła zweryfikować czy zbliżająca się istota nie jest przypadkiem kapitanem co było mało prawdopodobne bo zapewne sam Vergull wcześniej poinformowałby grupę o tym jednak nie szkodziło póki co zapytać. Podłączyła zatem teraz komunikator pod Vallokiusa.
-Kapitanie? Tu Aecterus. Zarejestrowałam ruch od strony przejścia, przez które przechodziliście. Chce się upewnić czy to wy, bo jeśli nie to czeka nas najprawdopodobniej mała zabawa.
Znów szybka wiadomość cichszym głosem i gdy tylko przekazała obie dłoń kobiety znów powędrowała w stronę jej broni. Nie wiedziała co to, ale jeśli było jej wrogie to długo raczej nie pożyje.
ObrazekObrazek

Patriotyzm nie jest krótkotrwałym wybuchem uczucia, lecz cichym i niewzruszonym oddaniem przez całe życie.

~~~

Oficjalnie | Prywatnie
Pancerz

~~~

Theme
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12235
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hades Gamma -> Klensal

16 mar 2014, o 21:30

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: Hades Gamma -> Klensal

19 mar 2014, o 14:46

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=HWTEG46wesw[/youtube] Wspinaczka w górę statku ciągnęła się dłużej niż Vergull mógł się spodziewać. To nie był zwykły spacer, a walka o każdy pokonany metr. Powyginane struktury poszycia, dziury, oraz oderwane konstrukcje tylko utrudniały wspinaczkę. Raz o mało kapitan nie spadł w dół, kiedy chwycił się niestabilnej półki. Coś co kiedyś było ścianą korytarza. Trzask oderwanego metalu potoczył się przez cały wrak, a jego ręka wyślizgnęła się. Niczym na zjeżdżalni zaczął opadać i gdyby nie szybko interwencja Kersana, źle by się to skończyło. Kapitan spojrzał jak metalowe konstrukcje opadły z impetem gdzieś w otchłań. Podniósł powoli głowę do góry, wpatrując się w swojego oficera. Choć przez wizjer nie było tego widać, uśmiechał się. Wiedział, że kapitan nie lubił jak ktoś mu pomagał bezpośrednio. Cieszył się, że być może dzięki temu incydentowi da do zrozumienia swojemu przełożonemu, iż trzeba zawsze liczyć na czyjąś pomoc. Kapitan popatrzył na niego przez chwilę nic nie odpowiadając. Trzymając się jego ręki, zacisnął rękawicę, a drugą ręką chwycił się jego ramienia. Kersan natychmiastowo wciągnął turianina by mógł ponownie złapać się którejś półki. Westchnąwszy dowódca, usłyszał komunikat od Qeirany. Dość niewyraźny, ale dobrze słyszalny - Nie...to nie my...jesteśmy dalej...na wraku - odpowiedział dalej wzdychając i ponownie wspinając się dalej, aż w końcu docierając do magazynu i jej maszynowni. Na szczęście nie była ona doszczętnie zniszczona. Magazyn po części był sprawny. No może nie licząc powywracanych do góry nogami całego sprzętu i innych regałów i półek. Pomieszczenia były puste. Widać Inżynierowie zdążyli dotrzeć do kapsuły ratunkowej, albo zginęli wessani w próżnie podczas ucieczki. Nie mniej, dwaj turianie szybko rozejrzeli się za odpowiednim sprzętem, który mógł im pomóc w stworzeniu prowizorycznych rakiet śnieżnych. Kersan zaczął szukać odpowiednich materiałów, potrzebnych do stworzenia takowych rzeczy. Liczne cienkie elastyczne listwy, które były długie i powyginane. Następnie liczne kable, elementy wiązań butów inżynieryjnych i druty, które przy utwardzeniu z listwami, mogły się równo trzymać. Główną rzeczą było ustabilizowanie punktu balansu, gdzie należało stworzyć warstwę na buty. Należało je tak przyczepić by idąc, punkt przechylał się, a nie wchodził do śniegu za każdym razem kiedy się wykonywało ruch. Na sam koniec, należało stworzyć powierzchnie na but, gdzie był właśnie środek balansu, który był przeczepiony o przód wystającego dzioba listwy, zaginającego tym samym go. Do wykonania takich czynności można było użyć zwykłych giętkich gałęzi, ale musieli sobie jakoś poradzić. Vergull zajął się szukaniem odpowiednich narzędzi, które mogły im pomóc do stworzenia prowizorycznych rakiet. Spawarka, gwoździarka i tego typu podobne narzędzia, mogące utrwalić metalowe konstrukcje. Znalezienie ich potrwało trochę. Jednak zrobienie już rakiet, zajęło znacznie dłużej czasu. Koniec końców, po długiej wspólnej pracy, udało im się zrobić rakiety. Teraz należało się stąd wydostać. Toteż wrócili się na dół. Do wyrwy fregaty, która była niegdyś drugim wyjściem. Stamtąd też, opuścili Lone Rangera, lądując na twardej i nierównej powierzchni wgłębienia. Rakiety śnieżne póki co nie nakładali, gdyż nie były im póki co potrzebne. Mając przyczepione na zaczepach zamiast broni, ruszyli przed siebie do powstałych ostrych kłów po rozbiciu statku. Nim Vallokius ruszył za towarzyszem, ostatni raz odwrócił się, spoglądając przez chwilę na zdewastowaną dumę turiańską. Popatrzył na nią czując złość i smutek i odwrócił się, podążając za Kersanem. Dzięki sprzętowi wspinaczkowemu, wydostali się z krateru. Było ciężko, przez ciągły śnieży sztorm, który trząsł nimi na prawo i lewo. Musieli mocno trzymać się zaczepów by nie spaść. Ich ciężka wędrówka zaowocowała pustą białą przestrzenią, przykrytą wiecznym śniegiem.
- Hunter...wyznaczam...punkt ewakuacyjny... - odparł przez komunikator w hełmie turianin. Trasa szykowała się być długa. Tutaj dopiero wykorzystali swój nowo nabyty sprzęt. Przyczepili swoje pasy linami by się nie zgubić w tej wichurze by ruszyć w dalszą podróż przed siebie. Szli bardzo długi czas, aż tlen był na wyczerpaniu. Pierwszy padł Kersan na kolana. Kapitan widząc to, podszedł do niego i wykorzystał butlę z tlenem, dając mu praktycznie 80% jej zawartości. Sobie zostawił resztę. Czuł, że był senny, ale zmagał się z tą sytuacją na tyle ile był w stanie. Zachowywał spokój i wdychał mniejszą ilość powietrza, co sprawiło osłabienie organizmu. W końcu dotarli do miejsca przeznaczenia. Vallokius padł na ziemię. Kersan zabluźnił wzywając duchy. Wyjął pistolet z flarą, wystrzeliwując ją w powietrze by dać sygnał Hunterowi na odebranie turian - Trzymaj się kapitanie! - krzyknął do Vergulla. Tamten zaś ostatkiem sił spojrzał na przyjaciela, słysząc i widząc również nadlatującego Huntera. Był szczęśliwy, że udało mu się ocalić członków załogi. A przynajmniej tak sobie wmówił nim ogarnęła go ciemność.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]
Zeervus Haazheel
Awatar użytkownika
Posty: 104
Rejestracja: 14 wrz 2013, o 16:08
Miano: Zeervus Xanthus Haazheel
Wiek: 25
Klasa: Żołnierz
Rasa: Turianin
Zawód: Porucznik 60. Dywizji Desantowej
Postać główna: Zeervus Haazheel
Status: Weteran Bitwy o Cytadelę, Jego rodzina służy w wojsku od Wojny Zjednoczeniowej
Kredyty: 5.680

Re: Hades Gamma -> Klensal

27 mar 2014, o 21:05

Zeervus myślał, że cały plan spali na panewce i ratowanie kogokolwiek będzie niepotrzebne. Brakowało jeszcze tego, aby stracił ludzi na misji i to ze swojej głupoty. Na szczęście jednak w tej piekielnej, lodowej jaskini znalazła się przynajmniej jedna kolumna, która zamortyzowała zarówno porucznika jak i skrzynię. Odbyło się to z głośniejszym hukiem i prawdopodobnie obiciem pleców. Oddychał swobodnie, więc żadne żebro mu nie połamało. Tylko jeszcze tego by brakowało, aby Qeirana, Desan i Quril musieliby go ciągać do Huntera. A nawet jeśli to jego duma i tak by mu na to nie pozwoliła. W konsekwencji tego typu amortyzacji skrzynia wjechała mu na stopy i wydawało mu się, że chyba pękła mu jakaś kość w palcach u prawej stopy, albo przynajmniej w wyniku posiadania pancerza wybił mu się palec. Jednakże turianin jest silny, nie płacze i walczy w partyzantce, dlatego też należało powiedzieć w sumie „no trudno”. Przynajmniej żaden z członków jego drużyny nie ucierpiał od spadającej „niespodzianki” z góry. Porucznik zmniejszył temperaturę w miejscu, gdzie czuł ból, aby go uśmierzyć na czas ewakuacji. Ostatecznie, gdy Haazheel zebrał trochę energii i uznał, że może dalej pociągnąć skrzynię, „syn Invictusa” ruszył do wyjścia na skarpę, gdzie czekała panna Aecterus, a niżej uwięzieni byli Quril i Desan. Tym razem wszystko poszło bez komplikacji. Żadnych poślizgnięć i żadnych robali, które chciałyby go jeszcze podskubać. Po krótkiej chwili od zderzenia z lodową kolumną, żołnierz w końcu doczłapał się ze sprzętem i nie czekając zaczął wszystko przygotowywać.
W tym czasie Qeirana jedyne co mogła zrobić to czekać aż Zeervus sam albo z obstawą kapitana Vallokiusa i jego kompana pojawią się tutaj aby pomóc jej wyciągnąć Qurila i Desana. Ta cała akcja dla niej ciągnęła się prawie jak wieczność w szczególności widząc jak towarzysze tam na dole czekają na ratunek. Nie była żołnierzem to fakt, ale każde dziecko wychowane na Palaven musi być przygotowane do chwycenia za broń i działania w wojsku planety. Widok Zeervusa wraz z całym sprzętem był dla niej w końcu jakimś pozytywem po tak długim czasie.
- Dobra… wyciągnijmy ich i wracajmy na Huntera – powiedział do Qeirany z uśmiechem, choć plecy rwały go jak diabli. Najchętniej teraz położyłby się na czymś wygodnym i oddałby się w ręce medyka, aby go pozszywał. Po krótkiej chwili, wraz z pomocą swojej znajomej dyplomatki, turianie wyciągnęli liny i umocowania. Kiedy panna Aecterus przygotowywała osprzęt mający pomóc uwięzionym żołnierzom, porucznik wbijał w lód uchwyty, które miały utrzymać ciężar żołnierzy. Wszystko poszło w najlepszym porządku i po dłuższej chwili Quril i Desan wrócili na odpowiedni poziom. Porucznik zarządził chwilowy odpoczynek, po czym sam zabrał się za pakowanie sprzętu. Kiedy już posprzątał po wspinaczce, Haazheel odparł przez komunikator – Dobra, idziemy do wyjścia. Hunter! Przygotujcie się do ewakuacji przed jaskinią za 30 minut. Wyciągnęliśmy Desana i Qurila – niezwłocznie po jego komunikacie odezwał się oficer pokładowy – Zrozumieliśmy Poruczniku, ale będziecie musieli poczekać. Kapitan wyznaczył punkt ewakuacyjny, najpierw odbierzemy jego, a potem was. Bez odbioru. – słysząc to Zeervus poruszył żuwaczkami i westchnął jedynie, każąc swoim ludziom iść dalej. Taki komunikat raczej nie był niepokojący jednakże miał dziwne wrażenie, że musiało pójść coś nie tak. A może to tylko jego czarnowidztwo? Na razie jednak nie było to ważne.
Porucznik przebijając się przez jaskinię razem z drużyną i ekwipunkiem milczał. Z jednej strony miał już powoli dość tej misji i miał ochotę walnąć się na jakimś łóżku. Z drugiej strony czuł te niemiłosierne pieczenie na plecach i ból w palcach u nogi, które coraz bardziej mu dokuczały. Przejście obyło się bez żadnych niespodzianek. Zgodnie z zaleceniami Desana, drużyna szła z wyłączonymi latarkami i włączonymi noktowizorami. Widać miotacz ognia nie przydał się, tak jak wcześniej to zakładał. Pewnie Quril, Desan i Qeirana rozmawiali coś między sobą, ale Haazheel nie zwracał na to większej uwagi niż powinien. Raczej nie miał nastroju do rozmowy. Trochę przy tym kulał, jednakże starał się dotrzymywać drużynie kroku.
Sama Qeirana rozmawiała faktycznie z turianami jednak była to raczej wymiana pytań i odpowiedzi między całą trójką. Ot ciekawska pani dyplomatka starała się dowiedzieć nieco więcej o tym jak Hunter sobie radzi na misjach i też bardzo ciekawiły ją historie załogi Vallokiusa. Dodatkowo taka rozmowa miała nieco rozluźnić atmosferę jak i umilić czas wyjścia z jaskini.
W końcu jednak grupa dotarła do wyjścia z jaskini. Nie minęło 10 minut jak nagle pojawił się Hunter. Grupa mogła w końcu zabrać się do środka, co niezwłocznie uczyniła. Będąc już w środku statku, Zeervus odetchnął z ulgą i odparł.
- Dobra robota drużyno. Spisaliście się na medal, a zwłaszcza Desan, który uratował nam wszystkim tyłki. Jestem szczególnie zadowolony z ciebie Qeirano. Nieźle sobie poradziłaś… jak na cywila. – uśmiechnął się żartobliwie i pozwolił sobie na przyjacielskie trącenie ją ramieniem. Kobieta zaś dla żartu skrzyżowała rece i odchyliła się lekko do tyłu na znak bardzo dużej pewności siebie chociaż wewnątrz wiedziała, że jeśli chciałaby kiedykolwiek znów gdzieś polecieć z tą bandą to musi wcześniej "nieco" potrenować. Po chwili jednak Zeervus dodał - Najpierw dekontaminacja, potem odłożymy broń i pancerze. Na końcu udamy się do medyka na Hunterze. Tak mówię informacyjnie, jakby ktoś nie znał wojskowych procedur. – tu ponownie kiwnął na swoją znajomą dyplomatkę. Pewnie zasłużył sobie na ciętą ripostę lub kuksańca w łeb, ale jedynie, na co miał ochotę to odpoczynek. Ostatecznie stało się wszystko z procedurą, najpierw dekontaminacja, potem odstawili broń do schowka. W końcu rozeszli się do swoich kajut, a Zeervus po zdjęciu swojego podziurawionego pancerza udał się do medyka i chyba raczej miał więcej szczęścia niż kapitan Vallokius, ale tego dopiero mieli się wszyscy dowiedzieć.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12235
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hades Gamma -> Klensal

7 kwie 2014, o 20:36

Ostatecznie wszystkim turianom udało się dostać bezpiecznie z powrotem na statek z mniejszymi lub większymi uszkodzeniami. Oględziny wraku wykazały, że część załogi Lone Rangera została wystrzelona w kapsułach ratunkowych. Po zdaniu raportu przez Vergulla na Klensal przyleciały posiłki, ale niestety za późno. Jak się okazało, na pokładzie turiańskiego statku znajdowała się kobieta związana ze światem przestępczym o dużej zdolności biotycznej. Misja miała być zachowana w tajemnicy, żeby nie udało się ewentualne przejęcie więźniarki w czasie lotu do więzienia. Piratom udało się jednak namierzyć Lone Rangera i dokonać szybkiej akcji. Zmusili pilota do lądowania na zimowej planecie z uszkodzonym silnikiem, co doprowadziło do katastrofy. Kapitan wraz z kilkoma załogantami i przetrzymywaną kobietą uszli z życiem w kapsułach ratunkowych. Wylądowali w pobliżu opuszczonej kopalni, gdzie zostali ponownie namierzeni przez piratów. Reszta walki odbyła się właśnie tam. Wszyscy turianie zginęli w walce. Przetrzymywana kobieta zbiegła.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: Hades Gamma -> Klensal

11 kwie 2014, o 13:33

Kiedy Hunter podleciał i zabrał dwóch turian, którzy przeszli przez wichurę i śnieg niebezpieczny lodowiec, Vergull stracił przytomność. Oczywiście z typowego niedotlenienia, ale już ten sam fakt był wyjątkowy niebezpieczny. Brawura jakiej podjął się kapitan była w sumie sama w sobie niebezpieczna. Postanowił zaryzykować i postawił wszystko na jedną kartę. Na okręcie, szybko zabrano go do pomieszczenia medycznego, gdzie tam podłączono go do aparatury tlenowej i innych podtrzymującej przy życiu. Zbrojmistrz nic więcej nie mógł zrobić w tym momencie. Co prawda wyratowana kapitana w ostatniej chwili, ale to Quril był medykiem pokładowym. Póki jego nie było, życie Vallokiusa wciąż wisiało na włosku. Nie mniej, po zabezpieczeniu dwóch turian, okręt skierował się do wyznaczonej pozycji, gdzie przebył Zeervus i reszta drużyny. Ich ekstrakcja odbyła się równie szybko co pozostałych. Następnie przeprowadzono rozmowę, gdzie to Demril przejął dowództwo z powodu niedysponowania Vallokiusa. Zdał raport, a resztę przekazano siłom specjalnym. Hunter opuścił Klensel, udając się w podróż do przekaźnika masy. Na razie jednak należało przemyśleć wszystko i zaplanować dalsze poczynania. Wszakże misja ta była zaledwie jedną z wielu jakie wypełniał oddział zwiadowczy. Ich prawdziwy cel leżał zupełnie gdzie indziej. Illum. Kolonia asari i miejsce przebywania przywódczyni zamachu na Prymarchę. To tam należało się udać. Kiedy wszyscy przesiadywali w centrum dowodzenia, dyskutując i naradzając się co dalej, do pomieszczenia wszedł Quril.
Weteran, obrzucił go poważnym spojrzeniem. Nie przypuszczał, że w takim momencie przyjdzie mu się mierzyć z dowodzeniem. Oczywiście był na to przygotowany, ale przeszłość tego osobnika była mroczna i niepewna. Jak typowy każdy turianin w tym wieku, zostawał albo dowódcą to większych jednostek, albo kimś ważniejszym na Palavenie. Ten oto jednak dalej służył w jednostce jako typowy żołnierz.
- Dojdzie do siebie? - spytał od razu, przechodząc do rzeczy. Nie zamierzał zagłębiać się w nurty medyczne. Oczekiwał prostej i zwięzłej odpowiedzi od medyka. Nie trzeba było długo na nią czekać. Okazało się, iż kapitan żyje, ale musi odpoczywać. Zatem to Desanowi przypadnie obowiązek dowodzenia do czasu aż Vergull wyzdrowieje. Turianin usiadł na fotelu dowodzącym, kładąc swe masywne stalowe ramiona na bocznych ramach fotela, a sam opierając się wygodnie plecami o siedzisko. Zastanawiał się. Analizował sytuacje jak przystało. Większość milczała, wpatrując się w niego i oczekując odpowiedzi. Ostatecznie poprosił Kersana, gdzie przez większość czasu zajęli się poufną rozmową. Reszta drużyny zajęła się swoimi obowiązkami czy odpoczynkiem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]

Wróć do „Galaktyka”