IRIS, ALEXANDER, CHARLES x2
Dostarczone mundury nie były ani dokładnie dopasowane, ani wygodne. W najgorszej sytuacji był Striker - jego egzemplarz był co najmniej o numer za mały i jeśli mężczyzna nie robił zbyt głębokich wdechów ani nie próbował skłonów, wyglądał na nim jako-tako. Opinający go w kilku miejscach, lekko cisnący pod pachami i z nieco przykrótkimi rękawami nie był szczególnie komfortowy, Charles zdawał sobie także sprawę z faktu, że jeśli nie będzie trzymał się z tyłu, a strażnicy przyjrzą mu się uważnie, jego uniform może wzbudzić lekkie zaciekawienie. Na szczęście miał za kim się chować - pozostała trójka wyglądała nieco bardziej reprezentatywnie. Zhu zlustrował ich szybkim spojrzeniem i uśmiechnął się do Iris.
- Wyglądasz jakbyś urodziła się do noszenia munduru. Nie myślałaś o zmianie profesji? Mógłbym cię wkręcić do naszej jednostki.
Wszystkie elementy wyposażenia niepasujące według Zhu do standardowego wizerunku policjanta wylądowały w walizce. Chińczyk przez chwilę zastanawiał się i cmokał nad ich bronią - ale zważywszy, że poza Huraganem Iris wszyscy mieli broń krótką, w ostateczności machnął na to ręką nakazując im schować ją przed wzrokiem ciekawskich i skinąwszy dłonią na pozostałych ruszył do wyjścia. Wychodząc z centrum handlowego skierowali się wprost ku budynkowi przekaźnika. Jasno oświetlony, z przeszklonym, obszernym lobby w którym nawet jeszcze z odległości widać było kręcące się nieliczne osoby - pracownicy, być może interesanci bądź klienci załatwiający swoje sprawy.
- Plan jest trochę naciągany, może trzeba będzie improwizować - nie zwalniając kroku odezwał się Zhu - Gdy wejdziemy do środka starajcie się nie rozglądać ani nie zachowywać jak turyści. Możecie udawać że wszystko wam zwisa i tylko czekacie na zakończenie pracy jeśli chcecie, ale bez przeginania. Zapowiem nas ochronie i powiem, że idziemy do kancelarii adwokackiej na minus pierwszym poziomie żeby odebrać dokumenty dotyczące ich klienta zatrzymanego przez nas. Przy odrobinie szczęścia nie będą robić kłopotów, mogą co najwyżej stękać, że jest nas aż czwórka. Jeśli tak będzie, rozdzielamy się - dwie osoby idą do wind, dwie zostają i odwracają uwagę. Na wszelki wypadek wybierzcie składy obu grup. Gdy będziemy w windzie, będziemy działać zależnie od rozwoju sytuacji. Pasuje, czy macie lepsze pomysły?
Automatyczne, przeszklone drzwi otworzyły się przed nimi chwilę później i cała czwórka weszła do środka, wystukując rytm ich kroków na wyłożonej syntetycznym marmurem posadzce. Pomieszczenie było dość przestronne, częściowo zamienione w “poczekalnię”, gdzie klienci lub interesanci mogli spocząć na sofach i fotelach w oczekiwaniu na przyjęcie i załatwienie swoich spraw. Drzwi trzech wind widoczne były w głębi lobby, obok nich znajdowała się długa lista tabliczek z nazwami firm rezydujących w budynku, numerem piętra i pokoju, ale drogę do nich zagradzało szerokie biurko recepcji. Centralne miejsce za biurkiem zajmowała szeroko uśmiechnięta typowym, zawodowo uprzejmym grymasem dziewczyna udzielająca w tym momencie jakichś instrukcji starszemu, elegancko ubranemu jegomościowi, po jej obu stronach znajdowali się umundurowani ochroniarze, ze znudzeniem wpatrujący się w ekrany terminali monitoringu. Obaj słysząc kroki wchodzących “policjantów” jak na komendę podnieśli wzrok i z budzącym się zaciekawieniem obserwowali, jak ci podchodzą do ich stanowiska. Kilka osób znajdujących się w lobby obrzuciło nowoprzybyłych zaciekawionym spojrzeniem, parę przyglądało się wręcz ze zdziwieniem, ale jak na razie nikt nie okazywał wrogości ani niechęci.
Zhu zatrzymał się przy biurku czekając, aż recepcjonistka wytłumaczy starszemu panu w jaki sposób dostać się w interesujące go miejsce w budynku, zerknął na ochroniarzy i westchnął lekko założywszy ręce na piersiach. Sprawiał wrażenie zmęczonego, na jego twarzy pojawił się wyraz rezygnacji. Gdy dziewczyna w końcu odwróciła się do nich, wyjął swoją odznakę i pokazał jej.
- Sierżant Zhu, policja, do kancelarii Shultzman & Rozenthal. Mamy dostarczyć do podpisu protokół przesłuchania i odebrać dokumenty ich aresztowanego klienta.
MARSHAL, REBECCA, STEVEN
- Wyluzuj, słonko - Keamy wyszczerzył w uśmiechu zęby do Dagan - Jak dla mnie możemy iść razem, a po drodze nawet wstąpić na drinka do baru. Klient płaci - klient wymaga. Chodziło mi tylko o to, że im mniejsza ekipa tym łatwiej zostać niezauważonym, ale wasza sprawa, możemy iść nawet całą trójką - wciąż uśmiechnięty, uniósł dłonie w obronnym geście - Tylko nie miejcie potem do mnie pretensji jak coś się spieprzy. I sugeruję iść póki jest jeszcze ciemno, bo jak wzejdzie słońce to będziemy widoczni jak wrzód na czole.
Plany budynku wyświetlone przez Rebeccę pozwalały zidentyfikować najbardziej ich interesujące pomieszczenia - biuro ochrony z monitorami kamer, siedzibę zarządcy budynku i grupę pomieszczeń pracowników IT i lokalnych adminów. Plany były dość szczegółowe i umożliwiały prześledzenie instalacji energetycznej i wentylacyjnej, zaznaczone były nawet wielkości pomieszczeń i szyby wind, co mogło ułatwić wybór zarówno optymalnej trasy wejścia do budynku, jak i odnalezienie miejsca, z którego mogliby dokonać włamania do sieci by shakować któreś z kont z wysokim poziomem dostępu. Gdy kobieta analizowała piętro po piętrze strukturę konstrukcji szukając dogodnej drogi, Keamy podszedł do niej i zajrzał przez ramię.
- Możemy wejść na dwa sposoby. Albo oficjalnie, przez główne wejście, ale wtedy musimy coś zrobić z ochroną. Możemy także spróbować drogą pożarową i techniczną - wskazał na coś palcem - Z tyłu są drabinki prowadzące na dach. Pewnie dla techników, żeby mogli tam szybko wleźć i dobrać się do anten i nadajników. Jeśli uda nam się tam dostać, możemy wejść do budynku od góry i spróbować się przemknąć. O ile nas monitoring nie dorwie. - wyprostował się i odwrócił do Marshalla - To jak będzie, panie kierowniku? Czekam na rozkazy. Jeśli mamy iść razem, chciałbym usłyszeć wasze sugestie. I jak powiedziałem - proponuję zagęszczać ruchy.
Wyświetl wiadomość pozafabularną