- To nie dron - zaprotestowała na słowa Matta, kręcąc głową. Co jak co, ale na dronach, sondach i innych takich się znała. Rozumiała, dlaczego Tarczansky stawiał właśnie na jakieś mobilne urządzenie skanujące - było to coś, co można było sobie łatwo wyobrazić, w przeciwieństwie do... cóż, innego czegoś, mającego na przykład w dziwny sposób skanować całą planetę na raz. Teraz jednak sytuacja nie była tak prosta. Pod żadnym, kurwa, względem.
Myślała intensywnie. To jedyne, co zwykle jej wychodziło, nawet w sytuacjach krytycznych.
- To raczej nie nasz rdzeń - stwierdziła z wahaniem, przeanalizowawszy zaistniałą sytuację oraz to, co mówiono im wcześniej, uzasadniając konieczność tej misji. Oddziały znikały tu z pola widzenia, tak? Gubili tu ludzi, tak? Czyli nie byli pierwsi, a skoro tak, to raczej mało prawdopodobne, że wszystkie statki się tu tak po prostu psują. To raczej... Cóż, na ten moment Dagan skłaniała się ku wersji, że ktoś robi to celowo. Ściąga statki, znika ludzi. Po co? A to, akurat, było bardzo dobre pytanie - póki co bez odpowiedzi.
Odetchnęła powoli. Jasnym było, że nie mogą tak po prostu tu stać i czekać. W ten sposób żadne problemy się nie rozwiążą - co najwyżej powstaną nowe, a tego by raczej nie chcieli. Rebecca nie chciała na pewno.
- Przede wszystkim, żeby te gówna zadziałały - mruknęła w odpowiedzi na pytanie Iris, nie zamierzała jednak na tym poprzestać. Nic niewnoszące marudzenie też nie rozwiąże problemów, nie? - Może, gdybyśmy znaleźli jakieś awaryjne źródło zasilania... - zaczęła, jednak bez przekonania. Podświadomie wiedziała, że nie o to chodzi. To raczej nie była kwestia energii - gdyby tylko o to chodziło, nie padłoby im wszystko na raz. Oczywiście, istniała też możliwość, że ktoś potraktował im jakimś odpowiednio skutecznym impulsem smażącym wszystkie instalacje, które napotka na swej drodze, ale...
Skrzywiła się. Za długo ale, gdyby, jeśli, być może. Za dużo wariantów i wątpliwości.
- Coś tu działa - stwierdziła wreszcie to, czego była na sto procent pewna. Ta dziwna wiązka i piski nie brały się znikąd, nie? - Jest tu jakieś miejsce, gdzie sprzęty nie odpierdalają maniany. Warto byłoby je sprawdzić - nie musiała dodawać, że i tak niewiele więcej mieli do roboty, nie?
Na pytanie o zdatność wody do picia odetchnęła cicho.
- Sprawdzić na ten moment raczej nie możemy, ale na pokładzie... - Ruchem głowy wskazała nieszczęsny wrak. - Powinny być jakieś tabletki uzdatniające. - Statek w założeniu mógł nie być planowany na podobnie ekstremalne wyprawy, natomiast podstawowy zestaw przetrwania powinien znajdować się na wszystkim, co pływało, latało czy jeździło i mogło rozbić się w niesprzyjających okolicznościach. Podstawowy zestaw bandaży, jakiś kubek, może palnik i właśnie wspomniane tabletki uzdatniające wodę - to wszystko powinno gdzieś tam być. A skoro tak... - Pójdę poszukać - rzuciła krótko, w kolejnej chwili kierując się z powrotem w kierunku wraku. Konkretne zadanie do wykonania pozwoli jej uspokoić myśli.
Nie zdążyła jednak oddalić się zbytnio, gdy kadłub zaczął drżeć, a potem... Sapnęła cicho, gdy zwierzyna przegalopowała obok, oparskała ich - i pozostawiła za sobą wyraźne ślady wilgoci. No tak. Dlaczego mieliby zakładać, że na tej planecie nic nie żyje? To nadal jakiś ekosystem. Coś musiało tu wyewoluować.
- To może być nasza kolacja - stwierdziła, nieczuła na słowa Iris, w kolejnej chwili wzdychając cicho. - Teraz poszukam tych tabsów - rzuciła ponownie, tym razem odwracając się i podciągając do wraku zanim znów coś zatrzymałoby ją na zewnątrz.
Nie zamierzała wędrować po szczątkach nie wiadomo ile. Teoretycznie zestaw przetrwania powinien znajdować się gdzieś w kokpicie, nieopodal pilota - tak by ten mógł się do niego w miarę łatwo i szybko dostać, bez biegania na drugi koniec statku i grzebania po szafkach. Skupiona na odnalezieniu odpowiedniej paczuszki, Rebecca swoim zwyczajem nie pomijała jednak niczego. Gdyby pozostało tu coś, co aktualnie mogłoby im się przydać, a co wcześniej przeoczyli - choćby na przykład zwykły, niezależny od elektroniki nóż? - nie zamierzała tego ominąć ponownie.
Ścieżka przetarta przez zwierzynę była obiecująca, ale nie mogli nią podążyć od tak, zupełnie nieprzygotowani.