Stratis Krein
Awatar użytkownika
Posty: 1
Rejestracja: 3 cze 2012, o 23:51
Wiek: 21
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Żołnierz
Kredyty: 15.000

Stratis Krein

4 cze 2012, o 00:30


Miano: Stratis Krein
Wiek:
Rasa: Ludzkość
Płeć: Mężczyzna
Specjalizacja: Szturmowiec
Przynależność: SOC
Zawód: Wojaczka!

Aparycja: Wygląd i ubiór zwyczajowy: Jakże wyglądać może obiekt pożądania wielu kobiet? Z pewnością całkowicie odmiennie od reszty społeczeństwa. Krein włosy ma koloru czarnego, są one wściekle postrzępione co wprowadza pewnego rodzaju nieład twórczy. Tors zawsze okryty jest białą koszulką na ramiączkach, a co ważne, nieco potarganą tak by klatka piersiowa była w sposób oczywisty eksponowana. Mimo wszystko Krein nie jest górą mięsa, jego sylwetka to okaz doskonałości męskiej rzeźby. Na myśli mam tutaj idealnie dobrane proporcje wagi co do wzrostu, a wszystko ubite i wyrzeźbione latami wojaczki i ciężkich ćwiczeń. Od pasa w dół Takeda przyodziany jest w czarne, materialne spodnie. Praktycznie zawsze są one ubrudzone jakimś smarem czy innego rodzaju specyfikiem. Twarz Stratisa jest lekko blada, ale zmienia się to gdy nadchodzi czas walki czy innych ważnych w jego życiu zdarzeń. Gdyby spojrzeć to na pierwszy rzut oka Stratis Krein wygląda jak osiemnastolatek wchodzący dopiero co w dorosły świat. Mimo tego iż jest wojownikiem niemal od najmłodszych lat swojego życia, to nie widać na jego ciele żadnych śladów walki, wielu mówi, że jest to spowodowane tym iż nigdy jeszcze nie dał się zranić swojemu przeciwnikowi.
Ubiór zawodowy ( : D): Stratis Krein jak każdy szanujący się żołnierz przymierza nosi pancerz o szaro czerwonym zabarwieniu. Każdy element pancerza idealnie przylega i pasuje do reszty co wygląda jak pełna i uszczelniona zbroja. Hełm ma metaliczny odcień, a wizjer wygląda jak nieco nagięta litera Y o czerwonym zabarwieniu szkła. Pod zbroją Stratis nosi specjalny czarny kombinezon odporny na ogień co wiele razy pozwoliło mu uniknąć paskudnych oparzeń ciała. Biodra okala skórzany pas gdzie znajdują się podstawowe bronie, ampułki z mediżelem czy inne niespodzianki, które Statis Krein lubi aplikować swoim ofiarą.

Osobowość: Stratis Krein to typ twardego skurwysyna, który za nic ma obowiązujące zakazy i nakazy. Sam sobie wyznacza granice i jednocześnie próbuje je pokonywać by dążyć w całym swoim fachu do perfekcji. Mężczyzna wychowywał się wśród żołnierzy zatem doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak trudnym rzemiosłem jest wojaczka. W całej tej otoczce, która sprawia wrażenie jakoby Krein był postacią niedostępną, można znaleźć luki wyraźnie pokazujące, że nie unika kontaktów. Mężczyzna uwielbia żartować i wylewać swoje ogromne pokłady poczucia humoru zarażając wszystkich dookoła śmiechem. Prócz tego jest uważnym słuchaczem bo doświadczenie już parę razy pokazało, że to co się usłyszy można później wykorzystać, nie ważne czy ktoś zdradził Ci to po głębokim kieliszku w kantynie, czy po prostu drogą szczerych wyznań. Mimo wszystko ze Stratisem nie należy, a wręcz nie można negocjować podczas gdy ten wykonuje zadanie, potrafi kroczyć do wyznaczonego celu choć by po trupach. Czasami żołnierz wpada w pewnego rodzaju załamania nastrojów co może przynieść różne skutki. Czasami mężczyzna potrafi zbesztać i zrównać z ziemią najbliższe mu osoby, po czym przez kilka dni przeprasza je i sam się przeklina. Innym zaś razem może zamykać się godzinami w pokoju nie odzywając się zupełnie do nikogo. Przebywając w takiej samotni Krein zazwyczaj ćwiczy kontrolę pewnej (jak on to nazywa) umiejętności, która wśród jemu podobnych jest raczej ewenementem. Stratis nie ma rodziny, a co za tym idzie nigdy sam szczerze nie kochał. Rodzina, która go wychowała nigdy nie była dla niego kimś na tyle bliskim by otwarcie obdarzyć ich uczuciem to też mężczyzna nie bardzo wie jak podchodzić do tego typu spraw. Często widząc olśniewającą nieznajomą chciał by spróbować szczęścia, ale nie wie nawet od czego zacząć. Gdyby ktoś przyłapał Kreina w takiej sytuacji, ciężko było by stwierdzić, że ten mężczyzna jest bezwzględnym żołnierzem. Raczej można by powiedzieć, że jest zagubionym chłopakiem szukającym miłości w całej galaktyce, jak ona długa i szeroka. Jak na nieszczęście Stratisa, jest on obiektem westchnień wielu jednostek płci przeciwnej. Jego nieprzeciętna uroda mogła by być już istną legendą gdyby tylko mężczyzna bardziej rozwinął swoje umiejętności uwodzenia.


Historia:

Kolonia MX-4 -> Początek


-Ogień zaporowy na prawą flankę, Krein i Zolt ruszacie na mój znak. – głos dowódcy operacji niósł się po polu walki podnosząc morale niemal każdego żołnierza, który brał udział w operacji. W zasadzie nie wiedzieli czemu dowódcy tak bardzo zależało na jej spopieleniu. Nie mniej królowie wojaczki już dobrze wiedzieli jak się o to zatroszczyć. Ibris Krein i Tark Zolt ruszyli gdy tylko dostali znak, ogień zaporowy stosowany przez ich ziomków dał czas by sprawnie przemieścili się z polowego centrum dowodzenia do małego skupiska domów kilkadziesiąt metrów dalej. Krein przywarł do jednego z nich plecami i ustawił swojego patroszyciela pionowo. Chwilę później zjawił się przy nim Zolt zezując na prawo i lewo czy aby na pewno są bezpieczni.
-Szlak… wieśniaki, ale jakoś dobrze uzbrojeni. Śmierdzi mi to na odległość. – mruknął niepocieszony Dreel wciąż zezując nerwowo na prawo i lewo. Ibris spojrzał na niego z wyrzutem i grzmotnął pięścią w jego pancerz.
-Weź się w garść stary… i zacznij w końcu nosić kubeł bo kiedyś odstrzelą ci ten twój pusty łeb. Bierzesz lewą stronę, a ja prawą. Załatwmy to na tyle szybko żeby potem nie lamentować nad tym kogo ustrzeliliśmy. – Zolt spojrzał nieco nieprzytomnym wzrokiem na swojego kamrata i pokręcił przez chwilę głową z niedowierzaniem.
-Poważnie chcesz ich wszystkich odstrzelić? Przecież to wioska , ludzie pozamykali się w środku, są bezbronni. Nie możemy ich od tak zabić. – Ibris Krein wzruszył jedynie ramionami i odchylił się nieco w prawą stronę, by zobaczyć czy ma czystą drogę.
-Rozkazy to rozkazy Zolt. My jako żołnierze SOC musimy je wykonać. Dalej, ruszamy! – nie patrząc na reakcję kamrata mężczyzna wystartował przed siebie i kryjąc się z kolejnymi lukami rozpoczął ostrzał. Widać nie wszyscy zdołali się schronić w domach. Niektórzy zbierali jeszcze dobytek swojego życia biegając nerwowo między uliczkami. Krein nie czekał, nacisnął spust i ustrzelił pierwszą kobietę. Na oko mogła mieć ze 30 lat, upadła na ziemię upuszczając kosz, który niosła w ręce. Dalej była już tylko rutyna, kolejne strzały kładły na ziemię bogu winnych mieszkańców.
-*Parszywy z ciebie skurwiel…* – pomyślał Krein zaciskając na chwilę powieki.

***


Kilkadziesiąt minut później było już po wszystkim. Ibris i Tark rozmawiali z dowódcą pośród wymordowanego miasteczka wskazując mu obszary, które zdołali już przeszukać. Zbierali wszystko co mogło im się przydać, nie mieli jakoś specjalnie wysokiego budżetu planetarnego, więc trzeba było sobie radzić. Pozostało jeszcze kilka budynków do przeszukania, więc robotę tę dowódca nakazał dokończyć Kreinowi i Zoltowi. Mężczyźni nie protestowali, ruszyli przed siebie rozmawiając o całej akcji już na trzeźwo. W pewnym momencie, z drzwi jednego z domów doszedł ich płacz. Zdecydowanie należał on do małego dziecka, które wręcz zanosiło się ze strachu. Zolt, który wyzbył się już wszelkich skrupułów wyważył drzwi prostym kopnięciem i wpadł do środka. Krein wszedł tuż za nim i usłyszał, jak jego kompan oddaje dwa strzały. Mimo wszystko płacz dziecka nie ucichł. Na podłodze leżeli kobieta i mężczyzna, musieli być rodzicami malca, a oprawcą został Dreel… parszywe życie.
-Popatrz Krein co teraz zrobię. Mówiłeś, że muszę się wziąć w garść i się wziąłem. Sprzątnę tego malca tak jak sprzątnąłem jego rodziców i innych mieszkańców tej planetki. – Zolt przeładował baterię i wymierzył w malca. Dziecko przestało płakać, patrzyło teraz szklistymi oczyma na Kreina jak gdyby chciało mu coś przekazać. Żołnierz zamyślił się na chwilę, a później już coś w nim pękło. Odsunął lufę karabinu Dreel i podszedł do malca, po czym wziął go na ręce.
-Oszalałeś Krein!? Mieliśmy zlikwidować wszystkich, nie weźmiesz go ze sobą, mam zamiar wykonać zadanie. Ty wymiękasz, ty, który tyle prawił mi o naszym zawodzie! – Dreel krzyczał już niezwykle głośno, Ibris odłożył malca na miejsce i pogładził jego główkę.
-Niektóre rzeczy nigdy nie zostały by nam wybaczone, to właśnie dlatego zabieram malca ze sobą, zostanie moim synem, będzie jednym z nas. – Dreel nie wytrzymał, prychnął tylko i rzucił się na Kreina chcąc go uderzyć kolbą karabinu. Ibris zwinnie zanurkował i wyjął zza pasa nóż, który gładko przejechał po szyi Zolta. Trysnęła krewi mężczyzna upuścił swoją modliszkę charcząc i śliniąc się. Zaraz potem w konwulsjach upadł z szeroko otwartymi oczyma.
-A mówiłem ci ty stary kretynie, że któregoś dnia odbije ci się to twoje ignorowanie kubła. Nadszedł ten dzień… – mruknął żołnierz i znów wziął malca na ręce.
-Chodź mały, lecimy do domu, na Zimię. – chłopczyk spojrzał poważnie na mężczyznę i uniósł zaciśniętą pięść do góry (chodź mogło być to dziełem przypadku).
-Bu! Bu! – zawyrokował dzielnie.

Ziemia, nieco później


Mały chłopczyk o kruczoczarnych włosach biegł zawzięcie po szczerym polu. Przed nim biegła inna postać wysokiego mężczyzny o ostrych rysach twarzy. Nie zwracał on uwagi na próby spowolnienia tempa czy prośby o zrobienie krótkiego postoju.
-Ojcze! Tylko chwilkę, proszę! Nie mam już siły! – krzyczał chłopczyk potykając się o własne nogi, ale mimo to biegł, nie śmiał się zatrzymać bez pozwolenia. Mężczyzna biegnący przed nim pozostał niewzruszony, przyspieszył tempa zmuszając syna do jeszcze większego wysiłku co dla tak młodego i niewydajnego organizmu mogło się skończyć tragicznie.
-Ja już nie mam siły, muszę się zatrzymać! Proszę! – krzyknął Stratis łapiąc oddech jak tylko mógł. Ojciec obrócił twarz i nie zaprzestając biegu warknął.
-Zamknij się. To co mówisz to kawał bzdur! Oczywiście, że możesz biec. Masz siłę, tylko wmawiasz sobie co innego i dlatego jesteś słaby, to powód, który sprawia, że nie możesz utrzymać tempa. Musisz sobie wmówić, że potrafisz. Zobaczysz, że zadziała. – Stratis spojrzał na swojego ojca z wyrzutem, ale nie odezwał się. Uwaga uraziła młodego ziemianian do tego stopnia, że sam przyspieszył tempa i mimo, że czuł potężne kłucie w klatce piersiowej, to nie zwolnił już do samego końca. Był młodym żołnierzem, a to do czegoś zobowiązywało. Ojciec szkolił go już od roku, być może było to zbyt wcześnie nawet jak na kogoś wychowanego w takich warunkach, ale widocznie musiał upatrywać w tym jakiś cel. Oboje dotarli do domu dwie godziny później. Ojciec był zmęczony, ale Stratis wiedział, że nie pokaże tego po sobie. Przeszli do obszernego pomieszczenia składowego, a ojciec rzucił mu sporej wielkości nóż.
-Dalej, atakuj. Przypomnij sobie wszystkie podstawy jakich cię nauczyłem. Jeśli dobrze ci pójdzie, kupimy trochę słodyczy w stolicy. – Stratis złapał ostrze nieco pewniej i zamachnął się na ojca. Ten jedynie odsunął się w bok, a malec runął na ziemię. Podniósł się jednak szybko i pchnął w okolicę brzucha. Ibris odskoczył i zbił ostrze malca w dół. Malec nie wypuścił go z rąk, wręcz przeciwnie zanurkował pod nogi ojca i ciął zbroję w okolicach kostki tak, że poleciało kilka iskier. Ibris Krein zamrugał zdezorientowany, a zaraz potem uśmiechnął się szeroko.
-Widzę, że wykorzystujesz swoje gabaryty do niecnych zagrywek Strati. Nie będę cię już dzisiaj męczył, chodź kupimy parę smakołyków. – Stratis jednak nie odłożył noża, schował go za swój mały pas i chwycił ojca za rękę. Wiedział już kim chce być w przyszłości i nawet jeśli nie darzył ojca i matki miłością, to wiedział, że będzie taki jak oni.

Ziemia -> Nielegalne walki młodocianych


Stratis Krein stał na ciasnej arenie. W ręce miał tylko nóż, a jego ciało okalały płytki ze wzmocnionej stali. Patrzył w oczy swojemu przeciwnikowi, mógł mieć ze 12 lat, więc tylko rok starszy od niego. Dziecięce bitwy na arenach cieszyły się niezwykłą popularnością, a dla samych dzieci były zaszczytem bo mogły one pokazać jak dobrze wyszkolili ich ojcowie. Ibris, tata chłopaka stał tuż przy arenie i uśmiechał się szeroko. Wiedział, że syn nie musi mu udowadniać nic więcej, mierzył się teraz o prawo walki w finale z ubiegłorocznym triumfatorem. Zaszedł już niezwykle daleko, ale chciał więcej i przede wszystkim wiedział, że może więcej. Zapaliło się zielone światło i obaj ruszyli na siebie. Stratis zanurkował pod poprzeczny cios wyprowadzony przez przeciwnika i grzmotnął go pięścią pod żebro. Oponent stęknął, ale zdołał uskoczyć przed drugim ciosem, który mógł by już być śmiertelny gdyby ostrze dotarło do celu. Widownia zawyła z zachwytu i nagrodziła Kreina brawami. Chłopak nie zamierzał czekać, zrobił wypad do przodu i pchnął krótkim ostrzem na klatkę piersiową, przeciwnik odchylił się w tył ile mógł, a wtedy Stratis przykucnął i podciął mu nogę. Chłopak zwalił się na ziemię, a Krein wbił nóż w okolicę pachwiny. Widownia znów wzniosła wiwat na część młodziana, ale ten nie reagował na takie zachęty. Był zbyt wyrachowany mimo swego wieku by ulec emocją. Oddalił się i pozwolił wstać przeciwnikowi. Widać było, ze z raną nie może się już tak sprawnie poruszać, ale mimo to zaatakował kilka razy. Krein sprawnie uniknął tych ciosów i zamarkował kopnięcie, po czym wyprowadził cios pięścią w twarz. Oponent nie zdążył się wyratować i po uderzeniu upadł na ziemię tracąc przytomność, tym samym chłopak został zwycięzcą. Powolnym krokiem zszedł do pomieszczeń medycznych, gdzie jedynie odkaził skórę. Ibris czekał już na niego.
-Chłopcze, dziś pokazałeś, że jesteś wspaniałym wojownikiem w tak młodym wieku. Jestem z ciebie dumny, nie wiedziałem, że aż tak się rozwiniesz przez te wszystkie lata. Mimo wszystko podjąłem decyzję, że nie będziesz walczył w finale. – chłopak drgnął lekko, nie spodziewał się takiej decyzji ojca. Mimo wszystko nie sprzeciwił się, kiwnął jedynie głową i odpowiedział.
-Jak sobie życzysz ojcze, to twoja decyzja. Ja zrobiłem wszystko co chciałem, nic nie musze udowadniać. – Ibris uśmiechnął się i poklepał chłopaka po ramieniu.
-Chodź, mam dla ciebie jeszcze pewną niespodziankę. – gdy wyszli z terenów Areny na ulicach Keldabe panował duży ruch. Mimo to chłopak od razu dostrzegł swój prezent, niedaleko stała jego matka, a zaraz obok kompletny pancerz o niebieskim zabarwieniu. Podarowanie mu przez ojca czegoś takiego oznaczało, że ten akceptuje go jako pełnoprawnego członka sił zbrojnych. Chłopak spojrzał na ojca i matkę, a później pobiegł by ubrać się w swój pancerz. Ibris zaśmiał się i teatralnie nagrodził go oklaskami.
-No no Strati! Teraz wyglądasz na 2 lata starszego! Pancerz pasuje do ciebie jak do nikogo innego, będziesz wielkim wojownikiem, jestem tego pewien! – Stratis też to wiedział, zawsze coś pomagało mu podczas walki… pewnie to szczęście, zawsze podpowiadało mu w stresowych sytuacjach co powinien zrobić.
-Dziękuje ojcze.


Stacja Orbitalna Zion


Grupa uderzeniowa Mandalorian wdarła się bezpardonowo do centrum dowodzenia systemami zbrojeniowymi Ziona. Na czele grupy kroczyły dwie postacie, jedna w czerwono szarym pancerzu, a druga w zielono czarnym. Zaraz za nimi weszła reszta grupy. Na oko było ich może dziesięciu. Ochrona stacji otworzyła natychmiastowo ogień, ale żołnierze SOC byli na to przygotowani. Mężczyzna zielono czarnej zbroi wskazał kierunek.
-Stratis, zajmij się systemami uzbrojenia. Im mniej wieżyczek będzie nam zawracało głowę tym lepiej. My zatrzymamy tu tych natrętnych sukinsynów. – Stratis kiwnął głową i rzucił się do przeciwległego wejścia. Wtaczając się wykonał przewrót w przód i niemal natychmiast ustrzelił dwóch ochroniarzy, którzy nawet nie zdołali zareagować. Trzymając nisko głowę nastolatek dopadł konsoli i zaczął wstukiwać odpowiednie kody obejścia systemu. Zaraz potem zdjął hełm i podpiął mikroobwód. Po chwili stacja nie miała dla niego żadnych tajemnic, sprawnie dezaktywował wieżyczki bojowe i usłyszał bojowe nawoływania jego ojca „Dalej, ruszamy!”. Wiedział już, że zrobił co miał do zrobienia. Założył swój hełm i schował cały sprzęt biegnąc z powrotem do drzwi. Ruszył za resztą swoich ziomków strzelając niemal jak by był w transie. Nie patrzył specjalnie na to, czy ci do których strzela mają w ogóle broń. Nie mogli zostawić zbyt wielu świadków, to zawsze działało na ich niekorzyść.
-Jak zawsze, dowództwo nie dało nam zbyt wielu wskazówek. Podobno zakwaterowali go gdzieś we wschodnim bloku, to teoretycznie ten korytarz w prawo, ale wszystkie cele są otwarte, zatem istnieje obawa, że nam zwiał. – mimo iż mieli hełmy, to Stratis wiedział, że jego ojciec się denerwuje bo słyszał jego przyspieszony oddech w komunikatorze. Chłopak wychylił się zza ściany i spojrzał na otwarte cele. Coś podpowiadało mu, że ich cel nadal tam siedzi, tylko próbuje ich zmylić. Cały ten bałagan mógł być jego sprawką.
-Idę tato, na wszelki wypadek sprawdzę czy wszystko tam jest ładnie wysprzątane. – Ibris chciał zatrzymać syna, ale ten zrobił już pierwszy krok. I wtedy pojawiło się to dziwne uczucie strachu, chłopak odwrócił się i spostrzegł jak białe smugi światła kładą na ziemię jednego z członków ich oddziału. Wszyscy Mando rozpierzchnęli się na boki i otoczyli snajpera. Mężczyzna miał białe włosy do ramion spięte w kitkę, na oko mógł mieć 40 lat i wyglądał na kogoś, kto od dawna mieszkał wśród marginesu społecznego. Stał teraz ze zmodyfikowaną czarną wdową i mierzył spojrzeniem resztę.
-Proszę proszę… SOC tutaj? Dużo wam musieli zapłacić, że zdecydowaliście się podjąć próbę zlikwidowania mnie.
-A może po prostu nikt ze standardowych służb nie potrafił tego dokonać? My potrafimy, zapewniam cię. – mruknął Ibris i przeładował baterię. Snajper szarpnął z pomocą biotyki dwoje żołnierzy i rzucił nimi w stronę reszty grupy. Kilkoro wpadło na siebie z impetem i polecieli ogłuszeni na stalowe ściany. Stratis nie czekał, zareagował instynktownie. Rzucił się w stronę oponenta i grzmotnął go kolbą karabinu w żebra. Obaj potoczyli się po posadzce i spadli z balkonowej nadbudówki poziom niżej. Krein grzmotnął o posadzkę, ale pancerz zdołał przyjąć obrażenia na siebie. Przeciwnik potrząsnął głową i podniósł się, ale chłopak nie zamierzał dać mu czasu na odnalezienie się w sytuacji. Strzelił serią laserowych błyskawic w przeciwnika. Ten uniknął ich zgrabnie i zaczął biec po ścianie w jego stronę wykorzystując pole efektu masy. Krein strzelał, ale wiedział, że przyjdzie moment w którym będzie musiał przeładować baterię, wtedy też będzie praktycznie bezbronny. Chłopak odrzucił broń na bok i wyciągnął z otworu na plecach krótkie ostrze. Było ono wykonane z tytanu, zatem nadawało się do walki w zwarciu. Problem jednak leżał w tym, że chłopak nie był rozgrzany i ciężko będzie mu nadążyć za poczynaniami przeciwnika. Białowłosy uśmiechnął się kpiąco i ciął z góry swoim ostrzem przypominającym katane, Stratis zblokował cios i inteligentnie przetoczył się za plecy przeciwnika. Snajper jednak widać znał tę sztuczkę i od razu cofnął ostrze tnąc na wskroś. Zaskoczony Krein cudem obrócił swoje ostrze i zablokował cios odskakując nieco dalej. Ostrze nie ważyło praktycznie nic, natomiast broń z tytanu owszem, i to całkiem sporo. Nie był w stanie tak szybko obracać swoim orężem jak oponent, musiał coś wymyślić. Wspomagając się biotyką przeciwnik jednym susem znalazł się przy Stratisie i wykonał dwa cięcia na krzyż. Krein nie wiedział jak zdołał ich uniknąć, to musiało być to jego wrodzone szczęście o którym krążyły już legendy. Snajper odskoczył na chwilę i przyjrzał się chłopcu z niedowierzaniem w oczach.
-Ty… nie, to jest… – moment zawahania musiał zostać wykorzystany. Chłopak cisnął stronę oponenta nożem, a zaraz potem rozbił w pół dystansu do niego bombę dymną. Usłyszał jak snajper krztusi się i próbuje wydostać z dymu. Młody żołnierz przestawił swój komunikator na zewnętrzny i postanowił porozmawiać z oprawcą.
-To nic osobistego, po prostu potrzebujemy kasy, a że nikt nie potrafił sobie z tobą poradzić… cóż, oto jesteśmy. Zabiłeś jednego z moich pobratymców, a tego się nie przebacza. Jeśli nie ja, to ktoś inny z naszej grupy by cię zlikwidował. – snajper wciąż kasłał w chmurze białego dymu, słychać było jego urywane strzępki słów.
-Nie, ty nic nie rozumiesz! Posłuchaj, jesteś…! – Ale Stratis nie słuchał. Chwycił za swoje widmo, przeładował baterię i zalazł chmurę dymu gradem strzałów. Usłyszał przeraźliwy krzyk i głuchy łomot świadczący o tym, ze ciało upadło na posadzkę. Gdy już dym opadł, ciało białowłosego leżało bez życia na posadzce. Krein przeszukał go i zabrał wszelkie dokumenty i pieniądze. Ojciec i jego ziomkowie stali klaszcząc i składając mu gratulację, poczuł się dziwnie, jak kilka lat wcześniej na arenie.
-Powiedziałem ci kiedyś synu, że będziesz wielkim wojownikiem… – rzekł Ibris Krein patrząc na syna z podziwem.
-Też to wiedziałem ojcze, od zawsze. No dobra, a teraz jak to mówią ci z zewnętrznego pierścienia… kasy do kieszeni i na balkon zieleni. – cała grupa zaśmiała się zabierając ciało pokonanego ze sobą.

Cytadela - Jakiś czas później


Stratis Krein siedział w jednej z kantyn popijając trunek, którego nazwy nawet nie kojarzył. Czekał tutaj na swojego zleceniodawcę, który podobno miał dla niego całkiem ciekawą ofertę. Cóż, forsa liczyły się dla niego bardziej niż cokolwiek inne, w końcu nie wyżył by bez nich. Dawno też nie odwiedzał swojego ojca, odkąd w wieku 18 lat postanowił zostać zawodowym żołnierzem i najemnikiem. Postanowił, że kiedyś będzie trzeba przelecieć się na kolonię, miejsce w którym spędził niemal całe swoje życie, ale to mogło poczekać. Do jego stolika dosiadł się mężczyzna ubrany w czarną koszulę. Spojrzał mu prosto w oczy i uśmiechnął się przebiegle.
-A więc jesteś żołnierzem SOC…
-Najlepszym. – skwitował twardo mężczyzna i przeszli do interesów.

Ekwipunek: M-92 Modliszka
Środek transportu: Standardowy frachtowiec gwiezdny przydzielony Stratisowi przez SOC jako mobilna jednostka do zadań indywidualnych. Jest to stary model, o czerwonym zabarwieniu ze śladową ilością uzbrojenia.
Dodatkowe informacje: Ambicją Kreina jest zostanie widmem.
Mist
Awatar użytkownika
Posty: 404
Rejestracja: 30 kwie 2012, o 14:39
Miano: Vanessa Chorisso
Wiek: 29
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Widmo
Kredyty: 34.900
Medals:

Re: Stratis Krein

4 cze 2012, o 07:18

O matko. Dłuższa ta karta nie mogła być? :P

To teraz od początku.
Proszę, nie twórz postaci idealnych. Superprzystojny, niepokonany, niezwykły... cud natury normalnie.

A teraz do konkretów:
SOC to Służby Ochrony Cytadeli, coś na wzór policji która pilnuje porządku na Cytadeli. To nie jest wojsko, które wojuje z wieśniakami na Ziemi. Poza tym, do czasu ataku Suwerena i Gethów, mieli dość restrykcyjną metodę rekrutacji i nie decydowali się na na zatrudnianie ludzi. A już na pewno nie pojawiają się na Ziemi. Tu masz ładnie opisane: http://cytadela.eu/soc/index.php?option ... Itemid=195

Naprawdę warto zaglądać do leksykonu, żeby nie robić takich błędów merytorycznych.
Moim zdaniem Twoja postać bardziej pasuje do najemnika, ew. jakiegoś oddziału Przymierza, chociaż oni raczej nie zbierają się i nie strzelają do wieśniaków.

Po drugie, wstaw avatar i wiek postaci.
Twarz Stratisa jest lekko blada, ale zmienia się to gdy nadchodzi czas walki czy innych ważnych w jego życiu zdarzeń.
Jak się zmienia? Opala wtedy? Nabiera barwy? To niezrozumiałe.
Przebywając w takiej samotni Krein zazwyczaj ćwiczy kontrolę pewnej (jak on to nazywa) umiejętności, która wśród jemu podobnych jest raczej ewenementem.
O jakiej umiejętności mówisz?

Poza tym, wrzuć tekst do worda albo coś, bo straszną masę błędów narobiłeś.

Jak to
ObrazekObrazek ||Theme: >>:<<||+|-
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Stratis Krein

4 cze 2012, o 09:50

Przyznaję się bez bicia, że historii nie przeczytałam, bo nie mam czasu, ale to co mnie uderzyło, to właśnie perfekcyjność. Nie lubię tego, sama staram się nadać swoim postaciom wady, bo wtedy są ciekawsze. Ale kurczę, no przecież są mężczyźni, którzy mogą uchodzić za idealnych: dla jednych to Johnny Depp, dla innych Brad Pitt. Są jakieś uniwersalne cechy uznawane za atrakcyjne, no i zdarza się, że ktoś ma je wszystkie ;D
Druga sprawa, to, że nawet jeżeli zostałby ten SOC, to chyba nie da się tam ustalać własnych zasad i być "młodym gniewnym" - przecież to między innymi nie pasowało Garrusowi.
I trzecia sprawa, Adam Jensen (<3) nie wygląda na 18-latka :D To facet z cyfrowych krwi i kości.
Pzdr
Revax Lysaver
Awatar użytkownika
Posty: 121
Rejestracja: 10 maja 2012, o 19:17
Wiek: 34
Klasa: Strażnik
Rasa: Turianin
Zawód: Technik
Kredyty: 21.000

Re: Stratis Krein

4 cze 2012, o 11:35

//Uwaga: poniższy post zawiera sarkazm, ironię, dopiekania i śladowe ilości orzechów arachidowych.
Ode mnie trzy grosze, oprócz tego, co poprzednicy wyhaczyli:

"jak każdy szanujący się żołnierz przymierza nosi pancerz o szaro czerwonym zabarwieniu"
Jak każdy szanujący się żołnierz Przymierza (tak, to się pisze z dużej, jeśli się nie mylę)? Pancerz może tak, ale szaro-czerwony? Pancerze Przymierza są niebiesko-białe. Taki mały duperel, ale zwrócił moją uwagę. Jakby się porzuciło 'jak każdy szanujący...' byłoby ok. Ale tu akurat wzoruję się na ME3, gdzie takie pancerze były pokazane.

Kolejne: pachnie mi tu trochę marysuizmem. I munchkinizmem

Czytam dalej i WRRRRÓĆ
"Grupa uderzeniowa Mandalorian wdarła się bezpardonowo do centrum dowodzenia"
"Grupa uderzeniowa Mandalorian"
"Mandalorian"
...Że co proszę? Mandalorianie. W moim Mass Effect. Uh, czy ja muszę komentować?

Ja rozumiem, że chce się zrobić postać w czymś dobrą, ale jeśli ma być dobra WE WSZYSTKIM to coś nietentego. Piękny, megawaleczny, doskonały we wszystkim, na dodatek o złotym sercu i absolutnie bezwzględny, ratujący dzieci z opresji po wymordowaniu ich całej wioski i rodziców. Ujmujące. Chwilka, otrę tylko łzę wzruszenia. Jakim cudem ten człowiek nie został jeszcze Widmem, no jakim?! Pani radna Fel, pani się wstydzi, takie klejnoty przegapiać!
W następnym odcinku 'Workowych przydupień': O myśliwcu, który jest idealny we wszystkim. Dziękuję, dobranoc.
David „Farciarz” Collins
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 118
Rejestracja: 3 cze 2012, o 15:44
Wiek: 28
Rasa: człowiek
Zawód: reporter
Kredyty: 19.050

Re: Stratis Krein

4 cze 2012, o 19:44

http://www.mglawicamocy.pl/viewtopic.php?f=132&t=920

Kolega chyba nie zdołał porządnie przekopiować swojej postaci z uniwersum StarWars ;) A to, że kompletnie się nie napracował nad tą kartą, to inna kwestia.
ObrazekObrazek
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Stratis Krein

16 cze 2012, o 13:01

Gracz nadal zainteresowany kartą?
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Stratis Krein

17 cze 2012, o 13:20

Na 2.0 była podobna sytuacja - karta została wklejona i gracza już nikt nie widział. Zabawne. Zamykam.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Wróć do „Podania odrzucone”