STRIKER & ISHA
Przednia część panelu udała się podważyć i zdjąć bez zbytnich przeszkód i Isha mogła przystąpić do analizy zerwanych połączeń i próby ich naprawienia. Szczęśliwym zrządzeniem losu - a może zgodnie z regulacjami Przymierza obowiązującymi przy budowaniu tego typu placówek? - wszystkie pojedyncze przewody zbiorczego kabla były oblane różnokolorową izolacją, która pomogła domorosłej pani mechanik w rozwiązaniu łamigłówki. Zrywając końcówki izolacji - nawet zębami, jeśli plastikowa otoczka była bardziej oporna - odsłoniła plątaninę miedzianych przewodów na wystarczającej długości, by móc prowizorycznie podłączyć je w odpowiednich miejscach i zewrzeć zniszczone układy. Mimo rozglądania się na boki i wypatrywania zagrożenia, które mogłoby przeszkodzić jej w pracy nic takiego się nie stało. W przewodach wentylacyjnych nie chował się żaden potwór ani przeciwnik - a jeśli nawet, to był na tyle nieśmiały, że nie zechciał przystąpić do konfrontacji z asari i jej ludzkim towarzyszem.
Kątem oka rozglądając się wokół i jednocześnie nasłuchując, czy “delikatne” pukanie Strikera przyniesie jakikolwiek efekt, ani ona, ani Charles nie doczekali się jednak żadnej podpowiedzi. Nikt nie odpowiedział nawet podobnym stukaniem w stalową płytę, nie było słychać także żadnego głosu odpowiadającego na wezwanie mężczyzny. Znów to samo, czego doświadczyli dotychczas - martwa cisza i brak jakichkolwiek oznak życia wokół. Nie docierał już nawet do nich szum turbiny reaktora geotermalnego - te dźwięki zostały już dawno zagłuszone licznymi zakrętami korytarza, którym tu przyszli.
Gdy Isha przytknęła ostatni z wyrwanych kabli do odpowiadającego resztkami kolorowej izolacji styku, cały panel sypnął fajerwerkiem iskier sprawiając, że oboje cofnęli się o krok by nie zostać porażonym - ale prowizoryczna naprawa jak się okazało zadziałała. Kontrolka drzwi zmieniła barwę na zieloną, a mechanizm zaszumiał dźwiękiem wzbudzanych siłowników, gdy płyta drgnęła, przesunęła się o jakieś pół metra i gwałtownie zatrzymał. “Naprawiony” przez Ishę panel sypnął jeszcze raz iskrami, wokół rozszedł się smród palonego plastiku i ozonu, a płyta drzwi zatrzymała się, nieruchomiejąc - nawet świecąca wcześniej kontrolka zamka zgasła zupełnie. Na szczęście otwór był wystarczająco szeroki, by mogli zajrzeć a nawet wślizgnąć się pojedynczo do pomieszczenia warsztatu.
Ostrożnie wszedłszy do środka, przygotowani na napotkanie kolejnych problemów, nie napotkali jednak żadnego śladu bytności ani potencjalnych przeciwników, ani załogi stacji - z jednym małym wyjątkiem.
W przeciwieństwie do warsztatu urządzeń mechanicznych do którego dotarł zespół Karajeva, Skaxa i Fulvinii, w odwiedzonym przez Strikera i Ishę królowała elektronika. Tu także panował czerwony półmrok oświetlenia awaryjnego, ale nawet w nim było widać, że stoły były czyste, oddzielone od siebie przepierzeniami i z niewielkimi wyciągami umieszczonymi nad nimi, zaopatrzone w precyzyjne lutownice i zgrzewarki, z zapasem podzespołów i półproduktów elektronicznych umieszczonych na przejrzystych półkach pod jedną ze ścian. Przy jednym ze stołów w głębi pomieszczenia świeciła się mała, punktowa lampka a jej blask padał na stół roboczy na którym spoczywał sporych rozmiarów, drukowany obwód w trakcie naprawy, o czym mogły świadczyć rozłożone wokół narzędzia - lutownica, odsysarka, pęsety i niewielkie narzędzia precyzyjne - oraz kilka układów scalonych wciąż wpiętych w piankowe poduszki i przygotowane do montażu. Wszystko to jednak, cała praca i niedokończona naprawa skąpana była w rozbryzgu i kałuży krwi, zaś na krześle przy stanowisku wciąż siedział człowiek - a właściwie na pierwszy rzut oka można było poznać, że zwłoki człowieka. Oparty rękoma i twarzą na stole, najwidoczniej do końca nie był świadomy stającego za jego plecami anioła śmierci, gdy został zabity strzałem w tył głowy w trakcie pracy. Szybkie przeszukanie zwłok ujawniło identyfikator i kartę dostępu na nazwisko Gabriel LaRue, a sprawdzając w swojej prywatnej bazie danych Striker łatwo powiązał nazwisko ze zdjęciem i funkcją jaką sprawował na stacji. Szef obsługi technicznej projektu Strzała.
KARAJEV, SKAX & FULVINIA
Przez chwilę wnętrze pomieszczenia wypełniał huk wystrzałów. Wieżyczka z sobie tylko znanych powodów skoncentrowała ogień na Karajevie, którego tarcze zawyły przeciążone, gdy kolejne serie pocisków niemal wyzerowały ich stan. Wspólnymi siłami jednak, prowadząc atak z trzech stron, uszkodzili urządzenie na tyle, że gdy Viktor strzelił w nie rzezią, maszyna zamarła w bezruchu, otoczona delikatnym dymem spalonej elektroniki. Przez chwilę jeszcze pozostali za swoimi prowizorycznymi osłonami, jakby spodziewając się, że to jeszcze nie koniec i że za chwilę działko znów ożyje plując w nich pociskami, ale nic takiego się nie stało.
W pomieszczeniu zapadła cisza - jedynie Fulvinii przez chwilę zdawało się, że coś usłyszała zza drzwi w północnej ścianie korytarza - kroki? Ciche uderzenie metalu o metal? Powoli wychodząc ze swoich kryjówek, mogli się raz jeszcze - tym razem dokładniej - rozejrzeć po wnętrzu. Ku zmartwieniu Skaxa nie było tu żadnych terminali, do których mógłby się podpiąć, jedynie stanowiska naprawcze i stoły warsztatowe wyposażone w przeróżny osprzęt - jedne puste, pokryte plamami jakiegoś oleju czy hydraulicznego płynu, inne z wciąż znajdującymi się w uchwytach, naprawianymi urządzeniami, było nawet stanowisko naprawy broni i pancerzy - charakterystyczne płyty ceramitu używanego przy budowie pancerzy umieszczone na ściennym stojaku, kilka części do broni i leżące obok narzędzia i pakiety omni-żelu nie pozostawiały wątpliwości co do przeznaczenia tego stanowiska.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDeadline: Wtorek, 8.02.2022, EOD