https://i.imgur.com/U8vAAlk.png[/imgw]
Lamourette's Kiss
Mistrz Gry: Hawk
Gracze: Iris Fel, Diego Rodriguez
“Perhaps the wolf wasn't quite so dangerous as he pretended. Unfortunately, there was only one way to find out for sure——give him a little rope and see if he hung himself.
And pray that he didn't tie her up with it instead.”
― Sabrina Jeffries
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Powrót do codzienności po ataku na Cytadelę nie był prosty. Każdego dnia liczyli straty. Polityków, którzy nie pojawiali się w swoich domach ani gabinetach, ludność cywilną zaplątaną w wydarzenia Prezydium, a nawet trupy obsługi i pracowników niższego szczebla, które wciąż odnajdywano w różnych zakamarkach Wieży. W korytarzach serwisowych, którymi próbowali uciec, schowkach, w których chcieli przeczekać armagedon, a nawet na klatkach schodowych, na których zgniotła ich siła parcia nadciągającego tłumu.
Długo czasu minęło nim Iris wypuszczono ze szpitala. Jej rany były dotkliwe, ale dzięki szybciej i fachowej pomocy, jaką otrzymała w stacji medycznej niedaleko centrum wydarzeń, szybko podnosiła się na równe nogi. Jeszcze gdy tkwiła zablokowana w szpitalnym łóżku, non stop nagabywali ją współpracownicy, dostarczając aktualizacji statusu napraw, odpowiedzi na jej pytania i, cóż, jeszcze większej ilości własnych.
Minął niespełna tydzień nim weszła o własnych siłach do swojego gabinetu. Choć lekarze sugerowali, by wzięła co najmniej miesiąc wolnego, wiedziała, że nie jest to dla niej opcją. Teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej Cytadela potrzebowała kierunku - silnej, żelaznej ręki, która naprowadziłaby stację na odpowiedni kierunek, ukrócając niepokoje społeczne odbijające się echem w reszcie galaktyki. Pozycja rządu była osłabiona. Pokazali, jak jeden człowiek był w stanie dokonać tego, co wcześniej udało się jedynie armii gethów przewodzonej przez ogromnego Żniwiarza.
Nie mogła pozwolić, by ktokolwiek inny skorzystał z tego momentu słabości.
Pozostali radni również dochodzili do siebie. Jedni bardziej, inni mniej poszkodowani tym, co się stało, wrócili do własnych obowiązków z poczucia obowiązku, ignorując lekarskie zalecenia. Fel jako jedyna wyszła z tej sytuacji z niejakim plusem - jej nagranie z szklanego pomieszczenia obiegło echem extranet, umacniając jej pozycję w rządzie i, niejako, wybielając ją z potencjalnej winy Radnych, odpowiedzialnych za potężne zaniedbania w bezpieczeństwie stacji.
Choć jej gabinet znajdował się na piętrze, które ucierpiało najmocniej, po obrażeniach nie było żadnego śladu. Pomieszczenia zostało sprzątnięte, odnowione, a biurko w połowie przykryte było świeżymi kwiatami. Każdy bukiet zawierał małą notkę
"Wracaj do zdrowia!" podpisaną przez wysyłającego. Żadne z nich nie były od kogoś, kto byłby jej bliski - podarunki były zaledwie dyplomatycznym gestem jej współpracowników, czymś, co wypadało zrobić, nawet jeśli notki dołączone do nich były szczere.
Czegoś brakowało gdy wchodziła do środka. Zorientowała się, że choć pomieszczenie było w stanie nienaruszonym, w środku panował chłód. Biurko stojące przed wejściem do gabinetu było puste. Jej ostatni asystent, uzdolniony chłopak, nie siedział po drugiej stronie, przejmując jej wiadomości i odpisując na kondolencje. Nie on również zadbał o to, by wystrój pomieszczenia był taki, jak sobie zawsze tego życzyła. Tak właściwie, jak teraz o tym pomyślała, wchodząc do środka, to nie widziała go odkąd obudziła się w szpitalnym łóżku.
W lawinie tysiąca wiadomości, których nikt nie przefiltrował, odnalazła listę strat personelu pracującego na tym poziomie, w której odnalazła nazwisko swojego asystenta. Być może był jej bliski, a może był tylko twarzą w tłumie pomocników - Kevin dbał o to, by mogła skupić się na priorytetach, zbywając wszystkich niepotrzebnych polityków domagających się jej uwagi. Teraz, gdy tylko usiadła w biurku, jej komunikator nie przestawał dzwonić, póki nie wyłączyła go całkiem.
Drzwi rozsunęły się niecałą godzinę później, gdy Iris usiłow
ała odgrzebać się z zaległości wywołanych jej nagłym chorobowym. W przejściu stanęła obca jej kobieta. Dziewczyna wyglądała na młodą. Ubrana była elegancko, jednak nie miała na sobie żadnego oficjalnego uniformu, dzięki któremu mogłaby rozpoznać jej przynależność. Rozejrzała się po pustym pokoju i uniosła dłoń, lekko pukając w framugę drzwi, choć obie wiedziały, że to niczego nie zmieniało.
-
Witaj, Radno - przywitała się, przestępując przez próg i wchodząc do środka - nie na tyle, by wpraszać się w niekulturalny sposób, ale wystarczająco, by nie stać w progu. -
Nazywam się Anya Basset. Wysłał mnie tutaj ambasador Udina.
Nazwisko mignęło we wspomnieniach Fel. Basset była jedną z asystentek Udiny, o której nie wiedziała zbyt wiele. Delegował ją do trudnych lub delikatnych zadań i miała reputację osoby, która znała wszystkie jego sekrety, a która przy okazji sama była jednym, wielkim sekretem. Dziewczyna z pewnością była doświadczona, a w towarzystwie samej radnej zachowywała spokój.
-
Uznał, że przyda się pani pomoc nim wybrany zostanie zastępca Kevina - dodała, splatając dłonie ze sobą za plecami. -
Cytadela nadal jest sparaliżowana przez problemy z bezpieczeństwem. Zatrudnienie kogoś spoza Wieży może potrwać, gdy każdy jest pod lupą.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąPoczątek Diego jest gdzie indziej i zostanie odkryty po sesji.