4 lut 2013, o 18:36
Szofer towarzyszył jej jeszcze przez dłuższy czas, zanim postanowiła go odstawić w bliżej nieokreślonym punkcie kosmosu. To, że pozbawionym powietrza i grawitacji, to już inna sprawa. Chłopak miał pecha, ale Tifa nie mogła pozwolić sobie na przekazanie o niej informacji komukolwiek. I gdy jego dryfujące w bezruchu ciało oddalało się od niej, drellka zmierzała ku Cytadeli. Mogło być to uznane za działanie samobójcze, ale najciemniej jest pod latarnią, czyż nie? Zresztą, jeśli ktokolwiek próbowałby przeszkodzić Tifie w spotkaniu z jej siostrą, marny czekałby go koniec. A i lepiej, by na miejscu czekała właśnie Verna, a nie jakiś głupek liczący, że zaprowadzi ją z powrotem pod opiekę Handlarza Cieni. Koniec końców, wylądowała w części przeznaczonej dla transportowców. Kontrola może i się dłużyła, ale miała pewność, że nikt nie wypatrzy jej w tłumie.
I tak oto, odziana wyjątkowo w przewiewny płaszczyk z kapturem, pod którym to skrywało się jej obcisłe wdzianko, ruszyła do Okręgu Zekera. Stąpała wyjątkowo lekko, przekradając się między tłumami odwiedzających. Była niczym powiew wiatru przemykający niepostrzeżenie między gałęziami drzew. Skryty w półmroku bar okazał się być bardzo dobrym miejscem na spotkanie. Do środka dostała się tuż za plecami rosłego turianina, który idealnie zasłonił jej drobne ciałko przez wzrokiem ciekawskich. Odczekawszy chwilę, odłączyła się płynnie od swojego użytecznego kamuflażu i skierowała się w stronę baru, w miejsce gdzie było najtłoczniej. Zamówiwszy pierwsze lepsze szczyny, zaczęła dyskretnie rozglądać się po pomieszczeniu do momentu, w którym serce zabiło jej mocniej. Szlag trafił wyuczone techniki panowania nad oddechem i tętnem. Niech ją diabli i wszystkie demony kosmosu porwą, jeśli ciałko, które namierzyła, nie należało do jej siostry. Musiała przyznać, że dziwnie było po tylu latach ponownie spoglądać na swoje lustrzane odbicie. Tak czy inaczej, trzeba było zacząć działać. Nie ruszyła bezpośrednio w jej stronę. Postanowiła opanować parkiet dla roztańczonej części sali, okręcając sobie wokół palca pierwszego lepszego i znośnie wyglądającego bywalca baru. Upewniła się, że będzie dobrze widoczna dla swojej siostrzyczki. Czekała zatem na jej ruch. Nie zamierzała ryzykować.