Daro'ner zerknął na chwilę na Emilię, ale wiedziała po jego postawie, że nie będzie zainteresowany tym, co miała mu do zaoferowania. Coś w jego zachowaniu względem Sheeli było nietypowego, co powoli zdawało się inne niż sam fakt jego odmiennej rasy i dziwnych zwyczajów.
- Innari nie jest moim statkiem. Robię to wszystko dla dobra Wędrownej Floty i nie zamierzam przerywać, bo ktoś nie traktuje mnie z szacunkiem, na jaki myślę, że zasługuję - odrzekł cięto, jakby Emilia wdepnęła w pewną minę wokół jego osoby, aktywując jego wcześniej skryte pokłady irytacji, ale i wstydu. - Ktoś musi.
Vincenzo przyglądał im się jedno po drugim, cierpliwie czekając, aż wystosują swoją odpowiedź - kierując propozycję do trójki, nie oczekiwał w końcu, że wszyscy wyrażą szczęście i radość z jego mało wysublimowanego planu. Dopiero gdy Thescia jako trzecia odrzuciła jeg plan, westchnął z żalem, który z daleka mógł nawet wydawać się prawdziwy - gdyby nie to, że nic w tym mężczyźnie nie wydawało się prawdziwe.
- Myślicie, że skoro niby-Sheela was wychujała, to jak wysokie są wasze szanse na uzyskanie od niej kasy, którą wam obiecała? - spytał wprost, rozkładając ręce na boki. Daro drgnął lekko na wspomnienie imienia swojej siostry, ale posłusznie nie odzywał się, gdy Artonis dobijał targu - nawet, jeśli ten był już przegrany.
- Ja obiecuję wam kasę i wolność, tu i teraz. Czym, przepraszam, różni się wasze zabicie tych siedmiu ludzi za możliwe pieniądze - wskazał na swoich ochroniarzy i Daro'nera, który uniósł karabin w górę w reakcji na jego słowa. - Od zabicia tylko trójki za pewne? Tym, że tamtą trójkę znacie już dwie godziny, więc jesteście praktycznie rodziną?
Pokręcił głową z zażenowaniem i cofnął się o krok, chowając dłonie za plecami. Dwójka ochroniarzy odłączyła się od szyku, podchodząc bliżej niego - nie w chęci zaatakowania ich, ale w chęci obrony swojego przywódcy.
- Z jakiej gliny robią najemników w dzisiejszych czasach? - westchnął do Daro, który, nie mogąc nawet wiedzieć z doświadczenia, o co może mu chodzić, wzruszył lekko ramionami. - Kiedyś to było, Daro. Teraz wychowanie jak z Przymierza.
Odsunął się, a ochroniarze natychmiast zasłonili jego sylwetkę, na wypadek, gdyby ktoś chciał go zaatakować. Podszedł do promu, który stał tuż obok i wsunął się do jego wnętrza. Stając w progu odwrócił się jeszcze do nich, na pożegnanie.
- Widzę, że się nie dogadamy. W takim razie powodzenia, koledzy! - machnął im ręką, w szczególności zerkając na Thescię. - Jak przeżyjesz, możesz zawsze odwiedzić mnie na Omedze, złotko. Pokażę ci moją nową flotę.
Posłał jej buziaka, nim zniknął we wnętrzu promu wraz z dwójką ludzi, a drzwi za nimi zamknęły się natychmiast. Pozostała czwórka ustawiła się w formacji razem z Daro, który westchnął przeciągle, wracając do nich spojrzeniem gdy prom szykował się do odlotu. Wnętrze hangaru rozbłysło czerwonym światłem, ostrzegając o założeniu hełmów i rychłym otwarciu się wrót. Buty magnetyczne ochroniarzy szczęknęły lekko, blokując ich pozycję na ziemi.
- Nie chcę tego robić. Nie jestem mordercą - powiedział Daro'Ner, choć jego głos przesycony był fałszem. - Ale nie mogę was wypuścić z tymi informacjami na zewnątrz. Po prostu nie mogę.
Wyświetl uwagę Mistrza Gry