Siadając do stołu obok doktor Maketarii, skupiona była tylko na niej, na ich pacjentach, przypadłości dzieci i na tym, z czym do niej przyszła. Bezlitosnymi danymi, oddającymi fakty i obrazującymi kolejny zgon.
Poznała Maksa. Jego strata, zabolała osobiście.
Rozwiała jednak myśli wyrywające się do wewnętrznego gdybania. Było za wcześnie, aby dociekać, co zrobiły źle. Równie dobrze, mogło się okazało, że tak naprawdę nic. Zawinił czynnik losowy. To się zdarzało, pacjenci, nawet zdrowi, dobrze rokujący, dochodzący po siebie po rehabilitacji, czasami opadali z sił, tracili wypracowane efekty, wracały ich choroby, pojawiały się inne. Także te śmiertelne. Była lekarzem. Obcowała ze śmiercią, ścierała się z nią. Teraz, gdy musiała wyrwać jej aż szóstkę dzieci, czuła się niczym w dance macabre.
Przesunęła palcem po datapadzie, wracając do wcześniejszych notek stwierdzających zgon.
- Być może, mamy pewną prawidłowość - stwierdziła, podnosząc wzrok na asari.
- Przyczyna śmierci była zawsze ta sama, prawda? Musimy porównać wyniki poprzednich zgonów i sprawdzić, po jakim czasie dochodziło do pierwszej zapaści. Która z kolei była tą śmiertelność. Może mamy wzór, który pozwoliłby nam oszacować, ile mamy jeszcze czasu dla innych dzieci... - była ostrożna stawianiu hipotez. Dopóki tej nie potwierdzi, nie stanie się absolutnie pewna, nie wyrywała się, aby przekształcić ją w tezę.
Mimo iż bardzo potrzebowały gruntu, na których powstanie coś pewnego. Dającego im nadzieję, że się uda.
Szukając w spojrzeniu Aleeny aprobaty, wyświetliła dane o bliźniakach. Nie zagłębiła się jednak w ich karty, historię medyczną. Do dziesiątej, miały wciąż niespełna cztery godziny. Zdąży je przestudiować przy drugiej kawie, tymczasem...
- Chodźmy - stwierdziła nagle, wstając. Czas zaczynał coraz bardziej namacalnie grać na ich niekorzyść, jeżeli mogły zyskać choć kilka cennych godzin, należało po nie sięgnąć. Resztę, obgadać będą mogły w drodze do windy i dalej - idąc do kliniki. Iris zebrała datapady, ze stoiskiem pod pachą, skierowała się na korytarz, gdzie zmuszona była zaczekać, aż dołączy do niej doktor Maketarii.
- Dysponujemy sprzętem, aby otworzyć mu czaszkę? - spytała, łapiąc wzrok asari. Musiały wykonać sekcje. Być może sięgnąć do innych ciał. Potrzebowały odpowiedzi, dużej, interaktywnej tablicy, po której poruszać się będą od nitki do kłębka. Brakowało jej własnego omni-klucza, skanów zestrojonych z tym, jak pracowała. Na czym bazowała. Trudno. Najwyżej założy rękawiczki, a Aleena zajmie się obsługą komputera.
Straciły o jednego pacjenta za dużo.
Ciekawe, kim byli jego rodzice. Czy już wiedzą.