-
Dużo wysiłku jak na kozła ofiarnego. No i zresztą, musiał cię jakoś znaleźć. Jakoś wątpię, byś był po prostu tak kurewskim farciarzem - wyraziła swoje "wątpliwości", milcząc jeszcze chwilę po tym. Może sekundę po wypowiedzeniu tego, kiwnęła jeszcze głową, jakby potwierdzając, że po głębszej analizie, dalej tak myśli. Jej zaciekawienie zdawało się być czysto zawodowe, ale jak to już bywało z tą kobietą, chuj tam z nią wiedział.
Coś w tym mogło w sumie być - jasne, może kozioł ofiarny faktycznie był wymagany, ale na pewno dało się to zrobić łatwiej, niż poprzez wrabianie kogoś, z Brix nie miał
chyba żadnych koneksji. Z drugiej strony, Krogańska logika była inna, niż ta normalna.
-
Nic nie pobierałam, bo nie było czasu, ale widziałam schemat - odrzekła od razu, gdy padło pytanie, którego chyba oczekiwała. Patrząc po tonie, pluła sobie w brodę za to, że nie zgarnęła takich planów. -
Jest jedno istotne tylne wyjście, mogę iść się tam zasadzić, a wy przysiądziecie z przodu. Albo możemy przybrać dowolną inną konfigurację, jak tam sobie wolicie. - mówiła w liczbie mnogiej, bo na linii był jeszcze Curio, choć ten akurat nie mógł mówić. Mógł za to czasem pisać, co skrzętnie wykorzystywał, przekazując im informację, która była dosyć kluczowa.
Gdy MacBeth i Mar'adi podnieśli się, gotowi, by zmienić faktycznie pozycję, Krogul zupełnie przypadkowo, może "fartownie", a może właśnie na odwrót, zerknął poza lożę, w kierunku jednej z klatek. Poza nieimponującą walką człowieka przeciwko bestii, ujrzał też coś jeszcze - sylwetkę w oknie widokowym. Sylwetkę z karabinem, ewidentnie z ochrony. Analizującą
go wzrokiem. I zaraz potem podnoszącą dłoń i odpalającą omniklucz. Chyba nie trzeba sobie było więcej dopowiadać - jego fart się wyczerpał.
Zauważywszy sytuację, Vasia wypowiedziała tylko jeden, celny komentarz -
Kurwa.
W międzyczasie, Crassus Curio toczył dziwnie spokojny żywot, patrząc na jego sytuację. Jasne, był wśród wrogów, był dość łatwy do wykrycia, gdyby tylko kamuflaż mu się spieprzył, oraz ryzykował regularnie wysyłanie wiadomości.
Ale! Był też na tyle ukryty, że póki co nic takiego się nie wydarzyło. Podsłuchiwał więc dialogu, który obrał dosyć...nudny ton. To jest, nie było konkretów, a jedynie pierdolenie - Lazar wygrażał się w imieniu szefa, że odetnie stimy, a jego rozmówca oskarżał go o bycie niepoważnym, przechodząc nawet w pół-krzyk, mówiąc, że Gladius ma istotniejsze sprawy na głowie, niż szukanie jakiegoś losowego Kroganina. Rozmowa zaczęła w pewnym momencie się zapętlać, i już miało zapowiadać się na to, że nie dojdzie tu do niczego produktywnego, kiedy nagle...
-
Co? Jak to go znalazłeś? Nie, nie "chyba", tylko czy znalazłeś, czy nie? - zdanie to, wypowiedziane w słuchawkę, wzbudziło niemałe poruszenie w loży. Curio widział, jak kilka osób od razu przechodzi w nieco bardziej aktywne i bojowe pozycje, a sam Lazar wstaje ze swojego krzesła, na którym, nomen omen, za dużo nie posiedział. Mężczyzna szybko zerknął na Słowianina -
Znaleźli go. Loża Czarnych Szponów, numer 2331. Kurdo, zaprowadź ich. Upewnij się, że nie zrobią tu burdelu. - rozkazał jednemu ze "swoich" ludzi, gdy Lazar szczerze się zaśmiał. Crassus widział, jak Rosjanin zbliża się lekko do rozmówcy i klepie go po policzku w geście uniwersalnej dominacji.
-
Widzisz? Wiedziałem, że się dogadamy. Jak wszystko pójdzie dobrze, to już jutro będziemy rozmawiać o stimach. - prychnął, po czym obrócił się i wyszedł z loży wraz z małą armią składającą się z czterech innych osób, prowadzonych jeszcze przez jednego ochroniarza - a więc łącznie była szóstka.
Minęli Crassusa - nie dostrzegli go. Nie wiedzieli, że mieli istnego ducha za plecami.
Vasia i Krogul wiedzieli zaś, że zaraz znajdą się w tarapatach i muszą
coś zrobić. Mar'adi mogła zniknąć w kamuflażu, a MacBeth mógł liczyć na to, że zniknie gdzieś w tłumie, ale co, jeśli nie zdążą? Czy może dojść tu do strzelaniny, pośród aren, barów i innych atrakcji?
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDedlajn: 30.04 EOD