Horyzont jest typową kolonią dla układu Terminusa, posiadającą znikome walory turystyczne, ale przyciągające widokiem na szybki zarobek. Można tu swobodnie oddychać i zaopatrzona jest w słodką wodę. Przyciąga awanturników i wiele męt pochodzących z Przymierza.
LOKALIZACJA: [Morze Cieni > Iera]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Układ Iera]Przestrzeń wokół Horyzontu

3 kwie 2023, o 20:11

Układ Iera składem i nawet wyglądem przypomina nieco układ-matkę Przymierza Układów, z Horyzontem na czele. Gwiazda układu jest niemal taka sama, jak w Układzie Słonecznym, zaś wokół niej krążą cztery planety – Wyprawa, Perspektywa, Horyzont i Strażnik. Wyjątkowo w Ierze nie można znaleźć stacji paliw będącej znanym widokiem dla miejsc z przekaźnikami masy.
W normalnych okolicznościach wokół Horyzontu i okolicy zawsze znajdzie się albo orbitujący okręt albo zmierzający do bądź z przekaźnika. Ze względu na położenie w Trawersie brak tutaj oficjalnych jednostek Przymierza, łatwiej natomiast o prywatne i najemnicze statki kursujące w różnych kierunkach.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Układ Iera]Przestrzeń wokół Horyzontu

3 kwie 2023, o 20:18

Wyświetl wiadomość pozafabularną Dwadzieścia ciągnących się godzin w końcu minęło, gdy któryś z przechadzających się najemników rzucił, że niedługo wyskakują przy Horyzoncie. Tori, Anthony i Luna mogli zebrać się ponownie w mesie, z której był najlepszy dostępny dla nich widok na układ oraz gdzie ogólnie mieli się spotkać ponownie z Jedore. Tam, siedząc bądź stojąc, byli świadkami wyjścia z tunelu Przekaźnika. Z początku wszystko wyglądało w porządku, chociaż gdzieś z tyłu głowy każde z nich miało wrażenie, że coś jest nie tak. Patrząc na przestrzeń kosmiczną, która powoli obracała się wraz z fregatą, widzieli niepokojącą pustkę. Nie ustępowała ona przez kolejne minuty, w których wpatrywali się w czerń, ani nawet, gdy w oddali zamajaczyła jedna z planet układu Iera, czy ichniejsza gwiazda tak bardzo przypominająca ziemskie Słońce.
W kosmosie zawsze jest cisza, ale teraz jakby była ona bardziej namacalna. Natrętne, niemiłe uczucie grozy objawiające się w uniesionych włoskach u ludzi i ciarkach u asari wzrastało wraz z ostrożnie lecącą Gwiazdą. Gdzieś w międzyczasie zobaczyli, że pomimo umiejscowienia boi komunikacyjnych, ich omni-klucze de facto nie miały połączenia z extranetem, podobnie zresztą do terminala, gdzie leciał któryś z kolei film akcji z Blasto. Zrozumieli także w końcu, dlaczego Iera wydawało im się być tak... ciche. Układ Horyzontu był zwyczajnie pusty. Dosłownie, brakowało w nim zgiełku komunikacyjnego, który przeważnie był widoczny w każdym systemie przekaźnikowym. Zawsze gdzieś kręcił się jakiś statek, czy nawet transportowiec, ale tym razem nie było tutaj nikogo.
Jakby wszyscy stąd uciekli.
Obrazek Po jakimś czasie ujrzeli w końcu zbliżający się leniwie zarys Horyzontu, planety docelowej. Im jednak bliżej, tym bardziej widoczna była... konstrukcja, dziwny statek na orbicie planety. Wokół nie było niczego innego, jakby każdy środek transportu wyparował przez tajemnicze promieniowanie. Komunikacja poza światem także była zerowa, jakby wszystkie boje zostały zniszczone bądź coś zagłuszało dostęp do informacji... i kontaktu ze światem zewnętrznym. Złota Gwiazda w tym czasie nieco zwalniała, lekko zbaczając z bezpośredniego kursu na Horyzont i nieco go okrążając, dzięki czemu towarzystwo mogło dłużej podziwiać niesamowitą konstrukcję statku. Ten wyglądem przypominał odrobinę Cytadelę przez swoje długie ramiona, na tym jednak podobieństwa się kończyły. Większość bowiem wykonana była z organicznego materiału, nie wliczając kilku zewnętrznych elementów podtrzymujących. Im bardziej w centrum widoku się znajdował, tym wyraźniej widzieli, jak kolosalny był – i że powoli wkraczał w atmosferę Horyzontu, ewidentnie planując lądowanie.
Z oglądania tego porażającego spektaklu wyrwała ich Jedore, która wkroczyła do mesy zdecydowanym krokiem, lekko nachmurzona i zaniepokojona, ale nadal pewna siebie. I swego. Stanęła po drugiej stronie stolika i razem z nimi kilka sekund wpatrywała się w obniżający swój lot statek-potwór.
Musimy nieco zmodyfikować nasze plany — powiedziała, opierając dłonie na stole i zwracając na siebie uwagę. Sekundę ubierała w słowa rzecz, którą miała zamiar zaraz powiedzieć. — Wygląda na to, że kolonia będzie atakowana przez trzeciego zawodnika, którego ktoś z was wykrakał. Patrząc na statek oraz pogłoski, informacje o podobnych atakach w koloniach Trawersu, do tego fakt, że wraz z wyjściem z tunelu straciliśmy łączność ze wszystkimi, mamy do czynienia z tymi mitycznymi Zbieraczami. Tam na dole jest kolonia ludzka, za którą niedługo się pewnie zabiorą, jak za inne planety. — Kobieta wyprostowała się, patrząc na każdego z nich po kolei i oceniając ich od stóp do głów, łącznie z ich mimiką, mową ciała i ogólnym zachowaniem.
Kwota, którą pierwotnie wam zaoferowaliśmy, jest całkiem spora, prawda? Wasze pensje pewnie też nie są zbyt wysokie, bo inaczej siedzielibyście w domach. Wiem też, że w tym momencie stwierdzicie, że to szaleństwo, ale spójrzcie tylko za okno – ten statek leci powoli. Zanim wyląduje, zanim zacznie swoje żniwa, minie jeszcze trochę czasu. Kloto umiejscowione jest na absolutnych obrzeżach kolonii, z jednej strony skitrane w wysokich górach, z drugiej strony otoczone wodą, więc jest i będzie tam jeszcze dłuższą chwilę bezpiecznie, nie wspominając o tym, że na pewno mają zabezpieczenia. Nasza fregata jest natomiast szybka i cicha, z łatwością ominiemy nie dość, że główne siedliska ludzkie, to statek Zbieraczy. W ten sposób załatwimy to, po co tutaj przybyliśmy i jeszcze pewnie zgarniemy na pokład tylu ludzi, ilu tylko damy radę — na końcu Jedore wyprostowała się, mówiąc twardym głosem: — Podwajam waszą stawkę ze względu na podwyższone ryzyko.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Układ Iera]Przestrzeń wokół Horyzontu

4 kwie 2023, o 05:00

Co by nie mówić Lunie pomysł wstąpienia do jakiejś większej organizacji chodził po głowie już od dłuższego czasu, by nie musieć przede wszystkim samej martwić się o zlecenia, a co za tym idzie po prostu swoje utrzymanie. Co więcej, bycie członkiem jakiejś rozpoznawalnej organizacji od razu sprawiało, że było się w oczach innych bardziej wiarygodnym. Nawet jeżeli taki stan rzeczy Lunie się średnio podobał, ponieważ jej umiejętności nie zmieniały się w zależności od tego czy nosi barwy jakiejś organizacji czy też nie, to nie mogła zmienić sposobu w jaki wszyscy naokoło myślą. Ważne też było, że Słońca nie mają kija w tyłku, od tego bowiem Luna próbowała uciekać całe życie, w armii się nie odnalazła, a jednak można też awansować za dobrze wykonywane zadania. I na tym Meksykanka chciała się skupiać.
A jeśli chodzi o kryminalną działalność, cóż Lunie nie przeszkadzało moczenie stópek poza granicami prawa. No dobra, kolan również. Nie była na tyle głupia i nierozważna, żeby w ogóle mieć wszystkie zasady gdzieś, bo wtedy pewnie przystąpiłaby do piratów. Ale naginanie prawa mniej lub bardziej dla własnych zysków, czemu nie? Z drugiej strony kiedy jesteś tak dużą organizacją, to ciężko ci cokolwiek udowodnić prawda? No i na koniec niewątpliwym plusem było to, że nie trzeba było liczyć na cud, kiedy potrzebowało się ewakuacji skądś. Jak chociażby pieprzone Gellix, które chyba scementowało znajomość z Tori raz a dobrze.
-Gracias. Doceniam, naprawdę.- taka była prawda, jeżeli Tori pomoże jej wypaść dobrze, będzie ja to wdzięczna. Roześmiała się lekko na kolejne słowa.
-Wszystko ma swoje plusy i minusy. Ale obiecuję, że będziesz pierwsza do której się odezwę w sprawię imprezy na Omedze. powiedziała Luna i puściła do Asari oko. Jak na razie była w naprawdę dobrym humorze. Nawet podarowała Tori jeden ze swoich lizaków o smaku coli, którymi zazwyczaj nie dzieli się z nikim. Prawdziwy gest przyjaźni ze strony Luny.
Pokiwała głową na informacje o relacjach SST i Słońc. Taka odpowiedź całkiem się jej podobała. Słońca, które potrafią robić interesy z każdą ze stron, bo nikomu nie wypowiedziały otwartej i jednoznacznej wojny. Luna chyba samą siebie widziała w takiej właśnie pozycji w obecnym konflikcie.
-W porządku. odparła w odpowiedzi na swoje pytanie i pokiwała głową. Przynajmniej z informacji, któe posiadają wszystko wygląda dobrze. Nie oznacza to jednak, że tak na pewno będzie jednak punkt wyjściowy nie jest zły.
Lekko się uśmiechnęła słysząc co Jedore mówi do Anthony'ego. Facet może rzeczywiście jest zawstydzony faktem, że trzy laski wokół niego potrafią lepiej od niego skopać dupę czy coś.
Resztę czasu Luna spędziła na pogawędce z Tori, partyjkach w karty z najemnikami, nie odmówiła też kolejki czy dwóch. W końcu jak wszystko pójdzie dobrze, będzie jedną z nich. Niestety wszystko wskazywało na to, że spokojny czas właśnie się skończył i zakończyły się problemy, których początkiem była cisza wokół Horyzontu. Cisza, która nie po raz pierwszy zwiastowała coś złego, tak się zaczynała jej przygoda z plagą i quariańskimi dramatami rodzinnymi.
-Kontynuujmy więc zejście do Kloto, tym razem spodziewając się problemów. Osiągniemy to po co tu przybyliśmy i jeszcze wyciągniemy trochę osób. jak dla Luny nie było problemu by kontynuować. Wiedziała też, że Tori raczej spodoba się podejście Jedore do kwestii ewakuacji. Nie pozostało nic innego jak tylko zrobić prawdopodobnie ostatni przegląd sprzętu i upewnić się, że wszystko działa jak należy. Dla niej była to bardzo ważna misja i nie miała zamiaru tego spieprzyć. Podwojenie stawki też zawsze dobrze działało na morale, prawda?
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 417
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Układ Iera]Przestrzeń wokół Horyzontu

5 kwie 2023, o 12:06

W kącikach jej ust pojawił się cień uśmiechu gdy usłyszała opis wzajemnej relacji Słońc i SST. I nie był to bynajmniej wesoły uśmiech, bo stwierdzenie o “czasami zbieżnych” interesach natychmiast połączyła ze wspomnieniami z tak niedawnych zdarzeń w pobliżu Mindoir i jej własnych - w punkcie ewakuacji Baldr. Z jednej strony słowa Jedore mogły być uspokajające - znaczyły, że ewentualnie napotkane siły SST na sam ich widok nie odpalą ciężkiego uzbrojenia i nie ruszą do ataku, z drugiej zaś - że tak naprawdę Tori może spodziewać się różnych rozkazów, nie zawsze idących w parze z jej własnymi przekonaniami i ideałami. Roztrząsanie “za i przeciw” odłożyła jednak na razie na bok, została w końcu zatrudniona jako jajogłowy ekspert (powiedzmy) przy jak się wydawało legalnej transakcji.

Co do samego zaś przedmiotu tej transakcji, mogła się tylko domyślać z czym będą mieli do czynienia. Modyfikacje genetyczne? Terapie genowe różnego rodzaju stawały się może nie popularne, ale coraz częściej się o nich mówiło. Rekombinacje genetyczne, celowe mutacje czy próby transferów ksenogenetycznych nie były czymś, co Tori jako lekarz mogła pochwalać, ale słyszała już o przypadkach ich wykorzystania czy pracach badawczych na ten temat. Dokumentacja, którą mieli zbadać i przejąć mogła być fragmentem jakichś albo nie do końca legalnych, albo wyjątkowo ciekawych badań, a sam fakt, że zainteresowała się nimi organizacja de facto najemników oznaczał, że albo docenili wagę odkrycia i chcieli na tym zarobić odsprzedając technologię dalej, albo wykorzystać na własne potrzeby. Słowa Jedore - a właściwie ogólniki, którymi odpowiadała na pytania Tori - wydawały się potwierdzać przemyślenia Tori. Najemniczka nie zamierzała się wdawać w szczegóły, choć asari miała wrażenie, że blondynka wiedziała dużo więcej niż mogła - bądź chciała? - im powiedzieć, tym bardziej, że nie mówiąc tego otwarcie sugerowała coś podobnego. Celowo, czy nie, Jedore mogła się jednak również domyślać, że sama analiza dokumentacji rzuci nieco więcej światła na cel bądź wyniki kupowanych badań, zatem utrzymywanie maksymalnie ścisłej tajemnicy czy wręcz szerzenie dezinformacji nie byłoby najlepszym rozwiązaniem.

- Okay, nie będę wnikać - skinęła głową potwierdzając, że takie wyjaśnienie na razie wystarczy - Płacicie i wymagacie, rozumiem. - Trochę blef z jej strony, ale uznała, że jako wynajęta osoba tak właśnie powinna postąpić. Była ciekawa danych, była ciekawa przeznaczenia opisanych w nich procedur, była również ciekawa w jaki sposób mogą być potencjalnie użyte. Transakcja może była legalna, ale czy był takim jej przedmiot? Ocena moralności jego stosowania była oddzielnym tematem i z pewnością Tori jeszcze do niego wróci, gdy będzie ku temu okazja.

Nie była co prawda pewna czy krzątająca się po mesie kobieta zauważyła to skinięcie i czy usłyszała jej odpowiedź - zakończone sukcesem poszukiwanie źródła “skażenia” powietrza zdawały się zajmować ją w zupełności, a gdy po chwili niedojedzone zwłoki jakiejś ryby wylądowały w koszu, Tori tylko ściągnęła lekko brwi. Jeżeli znajdujące się w lodówce resztki były zauważalne (a raczej wyczuwalne), wrzucenie ich do pojemnika na odpadki i zostawienie w temperaturze pokojowej zdecydowanie nie poprawi sytuacji.

Kolejne słowa odwróciły jednak jej uwagę od morskich stworzeń i ich aromatów, a skierowały ją na praktycznie milczącego dotychczas Whittakera. Obrzuciła go spojrzeniem i ponownie uśmiechnęła się lekko - Naukowcy nie muszą być osobami bardzo towarzyskimi i elokwentnymi w wypowiedziach słownych - odpowiedziała Jedore, przypatrując się jednak z delikatnym rozbawieniem reakcji Anthonyego - Często mają swój zamknięty świat, a publikacje naukowe są ich formą komunikacji. Mam jednak nadzieję, doktorze Whittaker, że uda nam się podczas podróży zamienić ze sobą kilka słów - dokończyła, kierując wypowiedź już do mężczyzny.

Wyjście kobiety z mesy oznaczało zakończenie “odprawy” i pozostali sami. Tori sprawdziwszy zawartość lodówki znalazła kilka pakietów z jakimiś gotowymi posiłkami i zaproponowawszy je również pozostałym, wsadziła wybrane dla siebie opakowanie do mikrofalówki, już po chwili “rozkoszując się” kartonowym smakiem posiłku, którego składników nawet trudno było się domyślić. Posiłek był jednak sycący, a to wystarczyło - zgodnie ze słowami ich dowódcy mieli jeszcze sporo czasu do wylądowania na Horyzoncie, a nie miała zamiaru tutaj głodować. A skoro nie znajdowali się na pięciogwiazdkowym statku wycieczkowym, na jakość posiłku nawet nie powinna narzekać. Nie pozostali sami zbyt długo - byli na tyle nietypowymi pasażerami, że osoby z załogi “Gwiazdy” zaglądały do nich by się przywitać, zagadać, czy wręcz z lepszym lub gorszym skutkiem udając, że goście ich całkowicie nie obchodzą przygotować sobie posiłek lub kubek kawy. Tori nie stroniła od small talków i rozmóweczek, rozsyłając uśmiechy na prawo i lewo i zagadując nie tylko swoich towarzyszy, ale i załogę najemników. Razem z Luną i z przygodnymi rozmówcami snuła niezobowiązujące wspominki, wypytywała, odpowiadała, śmiała się z żartów, raz czy dwa dała się namówić na kolejkę czegoś mocniejszego, co niemal wypaliło jej kubki smakowe - przyzwyczajona raczej do lepszych trunków nie grymasiła, choć czuła, że podany jej płyn nadaje się równie dobrze do masowego morderstwa komórek mózgu jak i do czyszczenia nagaru z dysz silników “Gwiazdy”. Hazardu odmawiała, wierna swoim zasadom, choć z zainteresowaniem przyglądała się grze, jednak gdy w pewnym momencie pojawił się terminal z serią filmów o Blasto i popcorn, jej centrum uwagi przeniosło się na podziwianie ekranowych sukcesów hanarskiego Widmo. Wciąż świeże wspomnienia z areny na Illium dodawały filmom pikanterii wywołując wybuchy śmiechu Tori w szczególnie absurdalnych momentach fabuły.



Zanim ich podróż zakończyła się w układzie Iera, zdążyła się także przespać. Harmider na statku nie przeszkadzał jej aż tak bardzo, doświadczenie z dyżurów na Huercie miało tą zaletę, że sen zawsze starała się wykorzystywać jak najbardziej efektywnie, dlatego wstała może nie wypoczęta i zrelaksowana, ale wyspana wystarczająco by móc dalej funkcjonować. Szybki prysznic zmył z niej resztki senności, a gdy wychodziła z niego zawinięta w ręcznik, z rozmowy mijających ją mężczyzn zrozumiała, że dolecieli na miejsce. Szybko ubrała się znów w swoje cywilne ciuchy i wróciła do mesy witając się z pozostałymi i zajmując miejsce przy oknie.

Spodziewała się widoku żyjącej kolonii - w końcu z tego, co dowiedziała się przed startem Horyzont był dynamicznie rozwijającym się ośrodkiem rolniczym, dlatego w systemie powinien był panować wzmożony ruch - transport z i na planetę, statki z nowymi kolonistami, prywatne transportowce czy jednostki - tym czasem nie dostrzegła nic, co było zdecydowanie dziwne. Aktywowała swój omni-klucz próbując wywołać nieco więcej szczegółów na temat kolonii e extranecie, ale ze zdziwieniem odkryła, że komunikacja z siecią zdechła i żadne z jej zapytań nie doczekało się odpowiedzi. Ze zmarszczonymi brwiami spojrzała na Lunę, wskazując swój omni - Czy tylko ja mam problem z łącznością, czy...? - przerwała, widząc zdziwiony wzrok meksykanki wbity w to samo okno, przy którym sama stała. Odwróciła głowę i wpatrzyła się w obraz zbliżającej się planety - Co to na wszystkie demony może być? - wyrwało jej się ciche (i raczej retoryczne) pytanie, gdy dostrzegła zdecydowanie nietypową sylwetkę czegoś, co mogło być ogromnym statkiem. Tori nigdy nie interesowała się konstrukcjami okrętów i statków - zarówno pasażerskich, jak i wojskowych, ale widziała ich już wystarczająco, by zdawać sobie sprawę, że większość ras miała swój “styl” budowy kosmicznych jednostek. Ludzie budowali statki praktyczne i funkcjonalne. Turianie - latające fortece, silnie uzbrojone i opancerzone. Salariańskie statki były zwinne i szybkie. Okręty asari łączyły w sobie wszystkie te cechy, a poza tym były po prostu piękne i bardzo charakterystyczne.

Ten, który obserwowała teraz w oddali nie przypominał niczego, co do tej pory widziała. Był niepokojąco obcy, odmienny od każdej innej konstrukcji, wydając się raczej być naturalnym, kosmicznym tworem jedynie usprawnionym technologicznie, niż czymś zbudowanym ręką istot organicznych. I szykował się do wejścia w atmosferę planety będącej również ich celem. Głos Jedore za jej plecami nie zdołał w pełni odwrócić jej uwagi. Słuchała najemniczki, wciąż wpatrzona w okno i obserwując tajemniczą jednostkę.

- To są zbieracze? - powoli odwróciła się od okna, gdy najemniczka zakończyła przemowę. O samych zbieraczach słyszała jedynie parę na poły realistycznych opowieści i doniesień bazujących raczej na domysłach i przypuszczeniach, niż faktach - Jesteś pewna? To trochę zmienia założenia całej misji, nieprawdaż? Ile osób możemy ewakuować ze sobą z planety? Czy możecie wysłać jakąś... sondę, boję komunikacyjną czy cokolwiek przez Przekaźnik? Można spróbować zawiadomić Przymierze, na pewno będą wam wdzięczni za szybką informację. Albo większą liczbę statków Słońc, pomoc zaatakowanej kolonii z pewnością moglibyście przekuć w świetny PR i pokazać się z dobrej strony - zerknęła na Lunę, skinięciem głowy kwitując jej wypowiedź. Luna już chyba znała Tori na tyle by wiedzieć, że pomoc innym była zawsze jednym z jej priorytetów, co niestety nie zawsze było akceptowane w kręgach najemników - Co jeszcze możemy zrobić? Może damy radę przynajmniej na jakiś czas powstrzymać napastników, do czasu przybycia posiłków?

Spojrzała jeszcze raz w okno, zastanawiając się intensywnie - Podwójna stawka jest miłym gestem - odezwała się w końcu - Ale jedno jest pewne. Musimy przygotować się na zagrożenie. To już nie jest proste zlecenie “wejdź i wyjdź”, może się okazać, że trzeba będzie bronić skóry swojej i ocalałych. Ilu ludzi pójdzie z nami? Wciąż obstajesz tylko przy naszej czwórce? Większy skład przyspieszy ewakuację, a to możecie użyć jako argument przy renegocjacji ceny za dokumentację - miała nadzieję, że ten argument przemówi do najemniczki, umożliwiając połączenie ich zadania z misją przynajmniej częściowo ratunkową - I jeszcze jedno - odwróciła się do Jedore - Na dole nie będziemy mieli wystarczająco dużo czasu by przestudiować dane. Powinniśmy to zrobić dopiero po powrocie. Wpadamy tam, bierzemy informacje, ewakuujemy kogo się da i wracamy zanim zbieracze nas zauważą.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Anthony Whittaker
Awatar użytkownika
Posty: 104
Rejestracja: 23 lis 2019, o 21:18
Miano: Dr Anthony Whittaker
Wiek: 47
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista ds. biotechnologii w ExoGeni
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 15.645

Re: [Układ Iera]Przestrzeń wokół Horyzontu

7 kwie 2023, o 21:11

Anthony naprawde chciał puścić mimo uszu komentarz Jedore. Głównie dlatego, że nie miał bladego pojęcia co może jej odpowiedzieć. No i faktycznie, zawstydził się, ale nie samą obecnością kobiet, a tym, że właśnie nie miał ani nic wartościowego do powiedzenia, ani żadnych chęci, żeby mówić cokolwiek. Nie czuł się z tym komfortowo, bo zwykle to on był tym rozgadanym. Spośród wszystkich osób, akurat jemu musieli przypiąć łatkę typowego jajogłowego. Później chciał kąśliwie rzucić „Nie, nic nie mówię, bo po prostu robię swoje”, ale gdy ten tekst przyszedł mu do głowy, było za późno na ripostę. Porównywalne uczucie, jak gdy pod prysznicem przychodzą fenomenalne teksty do użycia w kłótniach, które miały miejsce już dawno temu. Mało przyjemne.

No i się stało, na samym początku – im mniej chciał być jajogłowym, tym bardziej nim był. Jak zawsze.

- Mniej więcej tak to właśnie wygląda w części przypadków, panno Te’eria. Wada czy nie, tak po prostu czasem jest. Ale nie tylko naukowcy tacy są – odpowiedział asari - ja akurat dzisiaj trochę tak – uśmiechnął się speszony. Mówił co mu przyniesie ślina na język, bo w istocie nie za bardzo chciał mówić cokolwiek, ale zaimponował sam sobie na ułamek sekundy. Wybrnął całkiem nieźle, autoriposta i dystans do siebie chyba zawsze choć trochę rozładowują niezręczną uwagę poświęconą Anthonemu i obracają w humor. Jak na jego obecny stan ducha był naprawdę pod wrażeniem tego co powiedział. Cieżko stwierdzić, czy faktycznie wybrnął z podśmiechujek z twarzą, ale powiedział coś co nie było jakoś szczególnie głupie, a jednocześnie zachował w miarę kulturę osobistą i nie wyszedł na buca.

To jak się jednak czuł to inna kwestia. Był wyjątkowo nie w sosie, cała akcja mu się nie podobała i wyjątkowo – wbrew temu jaki bywał zwykle – nie chciał udawać że jest okej. To, że i tak znowu to robił to inna kwestia. Motyw przewodni życia Whittakera, czyli "udawaj, że jest dobrze, aż w końcu naprawdę będzie dobrze" wciąż się sprawdzał, z tym że jednak wierzył, że ten bardziej depresyjny etap życia raczej był już za nim.
Jedore z kolei z jakiegoś powodu wydawała mu się trochę przygłupia. Nie dlatego, że nie była tak wykształcona jak on czy cokolwiek podobnego – zwyczajnie nie ufał jej kompetencjom. Nie potrafił wskazać przyczyny i trochę czuł się źle, że tak pochopnie ją ocenia, ale jednak wydawała mu się zarozumiałą idiotką, przez którą mogą zginąć. Mimo tego, że w zasadzie nie zrobiła jeszcze nic, co mogłoby sprawić że miałby o niej takie mniemanie. Ale jednak, nie mógł odpędzić od siebie tej myśli.

Gdy odeszła, jeden z najemników zaproponował mu grę w makao. W normalnych warunkach Whittaker chętnie przystałby na propozycję i zaprosiłby jeszcze więcej towarzyszy do gry. Tym razem jednak odmówił marudnym tonem i odszedł. Nie odpowiadało mu ani miejsce, ani towarzystwo, ani okoliczności. Może z tą asari mógłby się dogadać, ale reszta statku raczej nie była typem osobowości, w którym się lubował. W związku z tym zamiast się integrować, położył się na wolnej koi i odpalił datapad na którym zaczął przeglądać artykuły naukowe. Był sfrustrowany, bo chciał się jakoś przygotować, ale przez to, że nie wiedział (i nie mógł się dowiedzieć) o jakie badania konkretnie chodzi, nie do końca wiedział czego szukać żeby mieć coś pożytecznego do czytania przez te godziny podróży. Zirytowanie z każdym skokiem przez przekaźniki wzrastało, bo zrywało mu połączenie ekstranetowe a z perspektywy Anthonego nieprzyzwyczajonego do podróży międzygwiezdnych, „rzucało tym gruchotem jakby miał się rozpaść”. Po dwóch godzinach czytania prac, które ledwie były ze sobą powiązane tematycznie i nawet go nie interesowały, darował sobie i poszedł spać.

Spał długo, na jego standardy – bardzo długo. Z reguły nie wysypiał się, by móc pracować dłużej, a tutaj – 16 godzin snu, przerywane tylko przez turbulencje po to, by zasnąć spowrotem to stan niemal jak śpiączka. I to nawet pomimo stresu i rozmów dookoła. Anthony byłby bardzo jak zaskoczony samym faktem, że jego organizm pamięta jeszcze jak się śpi ale nawet w tych krótkich przebudzeniach spowodowanych turbulencjami nie zdawał sobie sprawy że śpi już tak długo. Dobrze dla niego – raz, że odpocznie, a dwa – śpiąc, nie musiał z nikim gadać.

Gdy przebudził się po kolejnym skoku sięgnął znów po datapad i kontynuował przeglądanie artykułów naukowych. Próbował przynajmniej, bo okazało się, że nie ma połączenia z bazą danych Cytadeli. Jak się szybko okazało – nie miał połączenia z absolutnie niczym. Niemal jakby w całym systemie nie było w ogóle boi komunikacyjnej. Nawigator pewnie coś schrzanił przy wychodzeniu z tunelu i zapomniał przełączyć punkty dostępu albo coś. Odłożył datapad rozczarowany i leżał jeszcze z dobrą chwilę wpatrując się w sufit. Wówczas usłyszał zza rogu, że są już w pobliżu Horyzontu, zerwał się na równe nogi i dołączył do patrzących przez okno mesy kobiet.

- U mnie też lipa… – zdążył odpowiedzieć na pytanie Tori, po czym niemal jednocześnie, wraz z nią poczuł jak włosy stają mu dęba. Widząc statek był tak samo zdezorientowany jak towarzyszki, z tym, że jemu ten statek przypominał skałę, którą ktoś postanowił poruszyć i wykorzystać do latania, a może i uzbroić.
Gdy tylko weszła Jedore i otworzyła usta, Whittaker poczuł, jak gotuje mu się w żyłach krew.
- Mówisz o micie praktycznie bezzasadnie, a brzmisz na bardzo pewną swoich słów – Anthony powstrzymywał się, żeby nie wybuchnąć. Cały ten tygiel niepewności w końcu wykipi, pytanie jak długo Whittaker utrzyma na nim przykrywkę. A tupet Jedore udającej, że wszystko wie i nad wszystkim panuje choćby skały srały wnerwiał go niemiłosiernie i utrudniał próby bycia opanowanym
- Zwolnij trochę Tori. Na razie jesteśmy tutaj sami. A w takim razie priorytetem nadal pozostają dane – tu przerwał i spojrzał na Jedore - jak mniemam...? – wtem wrócił wzrokiem na Tori – wszyscy chcemy pomóc, ale musimy się liczyć z tym, że możemy nie dać rady uratować wszystkich. Ale zgadzam się z nią - zwrócił się znów do Jedore - może nie starczyć czasu na analizę na miejscu.
ObrazekObrazek

DANE TELEMETRYCZJE I SPECYFIKACJA PROCESORA BOJOWEGO:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 417
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Układ Iera]Przestrzeń wokół Horyzontu

8 kwie 2023, o 10:27

Tak jak i “Gwiazda”, tajemniczy statek nieubłaganie zbliżał się do planety, najwyraźniej przygotowując się do wejścia w atmosferę. Jeżeli byli to faktycznie zbieracze, co mogło, choć nie musiało być prawdą, ich intencje pozostawały równie tajemnicze co potwierdzenie faktu istnienia ich samych. Dlaczego tutaj byli? I dlaczego wszystko wskazywało na to, że faktycznie chcą zaatakować kolonię? Wpatrując się w odległy, ale zdecydowanie ogromnych rozmiarów kształt Tori starała się przeanalizować możliwe scenariusze i dopasować je do posiadanej, choć szczątkowej zaledwie wiedzy. Po co przybyli? Czy zakładany przez Jedore atak na kolonię faktycznie był jedyną słuszną opcją?

- Mit czy nie mit ale faktem jest, że takiej konstrukcji statku w życiu nie widziałam ani nie słyszałam żeby ktoś coś takiego zbudował - wtrąciła po stwierdzeniu Anthonyego. Jego komentarz był raczej skierowany do dowodzącej nimi najemniczki, ale postanowiła tak czy inaczej dorzucić swoje trzy grosze - A gdyby tak się stało to trudno byłoby ukryć takiego kolosa i to o tak dziwacznej konstrukcji. Brak aktywnej komunikacji w systemie świadczy albo o ogromnej awarii, w co raczej trudno uwierzyć bo wątpię by po pierwsze nikt nie próbował jakichś kanałów awaryjnych albo naprawić problem, poza tym Horyzont by wezwał pomoc chociażby wysyłając sondę na drugą stronę przekaźnika masy. Informacje o zniknięciach ludzkich kolonii pojawiają się już od jakiegoś czasu. Może i to nie są zbieracze, bo trudno mi uwierzyć, żeby w dzisiejszych czasach istniał jeszcze jakiś nieopisany i nieskatalogowany inteligentny gatunek z którym nie ma kontaktu, ale jedno jest pewne - ktokolwiek to jest, raczej nie ma przyjaznych zamiarów. Więc może to i mit, ale zagrożenie jest realne i musimy być gotowi jeśli wciąż chcecie lądować? - odwróciła się od okna i pytająco spojrzała na Jedore, licząc na potwierdzenie lub odwołanie decyzji. - Mówisz tak, jakbyś miała o nich więcej informacji niż ja. Jeśli tak jest, możesz się nimi podzielić? Jeśli to faktycznie te tajemnicze stworzenia, musimy wiedzieć co możemy spotkać na dole. A pytam o większy niż czteroosobowy oddział - palcem zakreśliła w powietrzu kółko, wskazując na ich czwórkę - Bo jeśli nie wiemy z czym mamy do czynienia, nie wiemy też czego oczekiwać.

Zerknęła na Lunę. Nie łączyła ich przyjaźń, a przynajmniej jeszcze nie. Kto wie, może właśnie ta misja ostatecznie zmieni ich wzajemne relacje? Jak do tej pory spotkały się kilka razy, pracowały wspólnie, pomagały sobie nawzajem wydostać się z różnych tarapatów. To zbliża i w tej chwili meksykanka była osobą, którą Tori darzyła większym zaufaniem niż pozostałych. Dodatkowo, wcześniej obiecała jej pomoc w tym zadaniu, swoistym “wpisowym” do Słońc, a nie zwykła rzucać słów na wiatr. Jeśli Luna będzie chciała zejść na powierzchnię, Tori podąży tam wraz z nią i zrobi co w jej mocy by pomóc. I zapewne liczyłaby na to samo będąc na miejscu Luny. Skinęła jej głową chcąc w ten niewerbalny sposób dać znać, że kobieta może na nią liczyć, a asari nie ma zamiaru się wycofać, po czym odwróciła się do Anthonyego, słysząc zdanie adresowane do niej samej.

- Doktorze Whittaker - odezwała się do niego stanowczo, mrużąc lekko oczy i unosząc brew. Nie skomentowała zwracania się do niej po imieniu - przyzwyczaiła się już do tego obracając się w kręgach najemników, ale nie zamierzała złamać swojej zasady zaufania i szacunku. Whittakera znała od zaledwie kilku godzin i zamieniła z nim zaledwie dwa zdania, nie zdążyła sobie zatem wyrobić o nim opinii. Dodatkowo, stwierdzenie, że dane są najważniejsze stawiał go niemal na równi z przeciętnym najemnikiem. "Cel jest najważniejszy, wszystko inne jest opcją, a kredyty dyktują warunki". Do Jedore również zwracała się na “ty”, ale tutaj pojawiała się kwestia szacunku, którego nie czuła. Kobieta była najemniczką - i to najemniczką firmy gotowej do współpracy z SST, albo nawet już współpracującej. Doświadczenia z Baldr ugruntowały opinię Tori na temat SST i osób korzystających na wywołanym przez nich konflikcie, a Jedore i jej organizacja należała właśnie do tej drugiej grupy. Z Luną była inna sprawa - ramię w ramię stawały przeciwko niebezpieczeństwu i jeśli nawet Tori nie pochwalała chęci meksykanki do przynależenia do szemranej organizacji, szanowała Lunę jako osobę i ufała jej. - Priorytet jest zawsze jeden - bezpieczeństwo. Cokolwiek nie zrobimy, musimy o tym pamiętać. Jeśli to są zbieracze i jeśli faktycznie atakują kolonię, to mamy obowiązek dostarczyć potwierdzenie czegoś, co dotychczas było mitem i pogłoską, na Cytadelę i do samej Rady. Jestem pewna, że Radna Fel będzie tymi informacjami zainteresowana, w końcu to ludzka kolonia. Lądując na planecie musimy zapewnić bezpieczeństwo nie tylko sobie samym, ale również kolonistom, przynajmniej tym, których możemy ochronić albo zapewnić ewakuację, choć na ochronę raczej nie liczę widząc wielkość tego czegoś. Ilu napastników może się tu zmieścić? Tysiące? Setki tysięcy? Dane nie są priorytetem, to tylko kredyty. Jest pan naukowcem, gdyby to pan był na dole, wolałby żeby oddział ratunkowy ochraniał pana, czy wyniki pańskiej pracy, które może pan zawsze odtworzyć?

Wzrok Tori przesunął się na Jedore i odezwała się po chwili raz jeszcze - Podwójna, poczwórna, czy dziesięciokrotna stawka, to bez znaczenia, jak wspomniałam wcześniej, to tylko miły gest i dodatek. Jeśli będę stała przed wyborem ratowania ludzi lub danych, wybiorę pierwszą opcję, dlatego jeśli naprawdę zależy ci na plikach, proponuję wylądować jak najszybciej żeby uniknąć spotkania z kimkolwiek kto jest na tym statku. I nie jest ważne, czy to są zbieracze, voluscy komandosi czy proteanie.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Anthony Whittaker
Awatar użytkownika
Posty: 104
Rejestracja: 23 lis 2019, o 21:18
Miano: Dr Anthony Whittaker
Wiek: 47
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista ds. biotechnologii w ExoGeni
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 15.645

Re: [Układ Iera]Przestrzeń wokół Horyzontu

8 kwie 2023, o 11:52

- Wybaczy Pani – poprawił się Whittaker – ale nie jesteśmy wrogami i nimi być nie musimy - rzekł spokojniejszym już, delikatniejszym głosem - A właśnie dlatego, że priorytetem jest bezpieczeństwo, w pierwszej kolejności musimy zadbać o własne. Nie powiedziałem, że mamy tych ludzi zostawić na pastwę losu, ale że musimy się liczyć z ewentualnością, że nie wszystkich się uda nam uratować, z wielu różnych względów. Pomóżmy im, ale nie zapominajmy, po co tu jesteśmy. A gdybym ja był na dole – dodał po chwili przerwy - wolałbym, żeby oddział ratunkowy osłaniał mnie podczas gdy ja chroniłbym wyniki. Z tego właśnie powodu jako naukowiec też mam broń – bo oddział ratunkowy nie zawsze może nadążyć.
Te’eria miała częściową rację, zarówno w stosunku do ewakuacji jak i do niego. Był naukowcem, ale miał dość stagnacji w laboratorium i podlizywania się profesorom w nadziei o pozytywne rozpatrywanie wniosków o granty. A pieniędzy z bycia naukowcem wiele nie ma. Darował sobie mówienie tego na głos, ale faktycznie właśnie z tego powodu tutaj był – bo zarabiał psie pieniądze i zaczynało go to frustrować. Miała rację – zależało mu na kredytach, zależało mu też na samych danych z czystej naukowej ciekawości. Wcześniej przez długi czas za bardzo zależało mu na ludziach i źle to się na nim odbijało, więc trochę przetasował priorytety. Nie mniej, wciąż chciał pomóc, nie był aż tak bezwzględny jak Te'erii się pewnie wydawało.
ObrazekObrazek

DANE TELEMETRYCZJE I SPECYFIKACJA PROCESORA BOJOWEGO:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Układ Iera]Przestrzeń wokół Horyzontu

8 kwie 2023, o 13:06

Zbieracze. Ich obecność, całkiem prawdopodobna na ten moment, choć oczywiście nie potwierdzona na 100% nie świadczyła o niczym dobrym. Ani dla nich samych, ani dla mieszkańców kolonii.
-U mnie też brak jakiejkolwiek łączności. stwierdziła Luna, po sprawdzeniu, przełykając kęs kartonowego posiłku, ostatni zresztą kęs, bo Luna dość długo dłubała przy posiłku, którego smak nie zachęcał do konsumpcji. Ahh jak jej teraz brakowało tacos z Mexico City.
Trzeba przyznać, że pewna niezręczność czy też skrępowanie największego naukowca na pokładzie niezwykle Lunę bawiło.
-A pomyśleć, że miałam ochotę na naukowca o słonecznym usposobieniu. może najemniczka się myliła, ale miała nieodparte wrażenie, że mężczyzna ma się za po części lepszego niż reszta znajdujących się tutaj osób, tylko dlatego, że ma głowę napchaną teoretyczną wiedzą.
Nie wdała się w dyskusję na temat możliwości statku zbieraczy, nie mieli odpowiednich danych jak dla niej by wypowiadać jakieś wiążące stwierdzenia na ten temat. A jeżeli czegoś nie wiedzieli, to jeszcze nie znaczyło, że to nie może istnieć lub całkiem dobrze funkcjonować. Tori mogła sobie chyba darować ostatnią uwagę do Jedore, ale Luna zostawiła to bez reakcji.
Meksykanka odwzajemniła spojrzenie Asari. Mimo tego, że bywały momenty, że się całkowicie nie zgadzały, to chyba trzeba powiedzieć, że niebieska kobieta wzbudziła sympatię i nić porozumienia w Lunie. Do tego, nie miała żadnych obaw ani wątpliwości co do bycia częścią drużyny wspólnie z Tori. Wiedziała, że może na niej polegać, że nie zrobi niczego głupiego, będzie walczyć ramię w ramię do końca. Jakby kto zapytał Lunę, to odpowiedziałaby, że w trakcie tej misji istnieją spore szanse na to, by przyjaźń między nimi się narodziła, a umocniona zostanie obiecaną wspólną szaloną imprezą na Omedze. Z wdzięcznością skinęła głową, uśmiechając się szczerze i szerzej niż zazwyczaj na to co chciała jej przekazać Tori. Udowodniła już raczej w przeszłości, że nie wycofuje się w krytycznym momencie, nie uzurpuje sobie też dowodzenia grupą. Poklepała swój ciężki pistolet, Akolitę. -Coraz bardziej ufam Asari, mam nadzieję, że się nie zawiodę. powiedziała i puściła do Tori oko.
Chcąc uniknąć spierania się Asari i Anthony'ego bez końca odparła
-Postaramy się uratować i wyniki badań i ludzi. A co się stanie na dole to zobaczymy, być może będziemy musieli improwizować. Nie zapominajmy, że nasza czwórka, plus reszta tutaj to i tak zapewne nieporównywalnie mniej niż ilość zbieraczy. Sama chciała spełnić misję dla Słońc jaką było zdobycie danych. Jednak skoro sama Jedore wspomniała o ewekuacji ludzi, to i na tym trzeba było się w miarę możliwości skupić.
-Cóż, mam szczerą nadzieję, że tą podwojoną kwotę będę w stanie wydać. Inaczej faktycznie na niewiele mi się przyda. Mimo wszystko jednak nie ma chyba na co czekać, wypadałoby zejść na dół najszybciej jak to możliwe.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Układ Iera]Przestrzeń wokół Horyzontu

8 kwie 2023, o 19:22

Wyświetl wiadomość pozafabularną W mesie, gdzie był widok na opadający powoli statek-gigant, rozgorzała w tym momencie dosyć gorąca dyskusja, do której Jedore chwilowo się nie wtrącała, co jakiś czas tylko unosząc brwi na coś, co w jej głowie mogło być gorszym pomysłem. Kobieta wpatrywała się w orbitę planety, sama intensywnie się zastanawiając nad czymś, jak gdyby już teraz planowała ich podejście. Słysząc, że Luna bez szemrania zgadza się na kontynuację misji, kiwnęła jej z aprobatą głową, dopiero przyjmując chłodną mimikę na zawiłą dyskusję pomiędzy "jajogłowymi" w tym pomieszczeniu. W ogólnym rozrachunku, nie licząc drobnych sprzeczek dotyczących podejścia do tego zadania, kobieta wyciągnęła potrzebne zgody i odsunęła się kawałek, słuchając pytań jednym uchem, drugim przesyłając informację, by fregata znalazła dobry punkt wejścia w atmosferę i przeskanowała okolicę w poszukiwaniu jeszcze lepszego, bezpiecznego lądowiska i być może podpięcia się do jakiś systemów na powierzchni. Dopiero po tym wróciła do rozmawiającej trójki, przywracając w pamięci pytania i kwestie, które chciała poruszyć.
Zanim zaczniecie mnie oskarżać o mitomaństwo, uspokójcie dupy i posłuchajcie, co mam do powiedzenia, dobra? Ostatnie kilka lat parę ludzkich kolonii zaczęło znikać z radarów. Nie było żadnego wezwania o pomoc, a jak ktoś przybywał do układu, to były pustki w miastach, brak krwi, kolonia duch, na pewno o tym słyszeliście. Takie cuda działy się przez ostatnie lata, ale nikt nie jest idealny i czasami prześlizgiwały się jakieś drobne informacje o tych tajemniczych najeźdźcach. Ostatnio parę znajomych najemników z pierwszej ręki opowiadało mi o nich po tym, jak przeżyli spotkanie z nimi na jakiejś kolonii, więc łącząc wszystkie poszlaki tutaj z poprzednimi przypadkami i informacjami, które zyskałam właściwie przypadkiem, nietrudno jest wydedukować, co mamy przed oczami, prawda? — Pytanie było retoryczne i Jedore ponownie nie dała wtrącić się nikomu, uznając najwyraźniej, że nagadali się już wystarczająco, gdy ona koordynowała dalsze kroki z pilotem. "Gwiazda" zaś zgodnie z poleceniami zaczęła lecieć ostrożnie, w bezpiecznej odległości od opadającego statku, więc chwilowo zniknął im on z oczu.
Zresztą przypominam wam też, że nie jesteśmy byle jaką grupą najemniczą i mamy swoje dojścia w filtrowaniu plotek. I potwierdziliśmy pewne informacje o tym, że kilka lat temu pojawiły się "nieskatagalowane" istoty na Omedze i próbowały dobić targu na paru ludzkich niewolników. Więc doskonale wiem o czym mówię i nie rzucałabym słowami na wiatr, gdybym nie była pewna tego, co widzę — ostatnie zdanie kobieta rzuciła już bardziej do Tori, która poddawała w wątpliwość fakt, że istnieje jeszcze rasa, której nikt nie zdołał odkryć i spisać. — Podobno przypominają nieco wielkie robale, potrafią latać i posługują się połowicznie organiczną technologią. Więcej niestety nie wiem i sama raczej będę niemile zaskoczona na powierzchni, jeśli dojdzie do spotkania z nimi.
Na krótką chwilę krajobraz za oknem lekko się zmienił, gdy fregata zaczęła zmieniać nieco kurs i Horyzont pozostał za przysłowiowym rogiem. Łatwo było w tym momencie złapać się na tym, że gdy tylko oczy czegoś nie widzą, to brak i wiary we własne zmysły, pomimo dosyć oczywistego dowodu.
Co do waszych pomysłów zebrania większej ilości obrońców, zastanówcie się - ile godzin potrzeba, aby przesłać sondę, która zwróci informację do reszty układów o ataku, ile potrwa natychmiastowa mobilizacja, ile przelot do nas? Obawiam się, że jesteśmy świadkami upadku kolejnej kolonii. Horyzont nie jest ich pierwszym rodeo, a to oznacza, że akcje czyszczenia tych kolonii, cokolwiek by z nimi nie zrobili, muszą być dosyć płynne. Możemy więc zrobić, co możemy, czyli wykonać naszą pierwotną misję i przy okazji uratować paru pracowników. Zabierzemy ilu możemy, kilkunastu jeszcze się u nas zmieści, ale jak Anthony zauważył wcześniej – tak, dane nadal są naszym priorytetem i nie, nie uda nam się uratować wszystkich choćbyśmy nie wiem co zrobili. Nie musicie ich studiować na miejscu, ale przybyliśmy po nie tutaj i jeśli jest na to szansa, to zamierzamy z nimi stąd odlecieć. W waszym geście jest to, czy zabierzecie ze sobą też dowody dla Przymierza, Radnych, czy innych pierdolników, które wcześniej i tak nie miały oporów, żeby mieć w dupie tę kolonię — ponownie zerkając na Tori, Jedore zrobiła wymowną minę, podważając jej słowa o tym, że dane nie są tutaj priorytetem, a poza tym powinni jak najszybciej powiadomić kogo tylko mogą. Powiedziała jeszcze jedno do Te'erii: — Szanuję twoją twardą postawę i kręgosłup moralny, jednak to nadal jest mój statek i moi ludzie. Jeśli jest szansa na ratunek naukowców, to oczywiście to zrobimy, ale jeżeli okaże się, że pracowników placówki jest za dużo na nasz pojazd, to nie zdziw się, jeżeli wybierzemy tych najbardziej cennych. Pliki przecież zawsze można odtworzyć, jeżeli ma się ludzi nad nimi pracujących. Także wydaje mi się, że w ogólnym rozrachunku nasz cel jest taki sam. — Minę miała nieprzejednaną i jasnym było, że będąc raczej w mniejszości góry się nie przeniesie. Tori nie była w swoim otoczeniu i chcąc nie chcąc musiała się odrobinę przystosować.
W jednym Anthony ma nawiasem mówiąc rację; jak mówiłam Horyzont jest już przekreślony, więc przede wszystkim dbajmy o własne bezpieczeństwo. To nie będzie nic, do czego się przyzwyczailiście, tak samo moi ludzie nigdy czegoś takiego prawdopodobnie nie widzieli... w sumie dążę do tego, że wszyscy tutaj zrozumiemy, jak w pewnym momencie instynkt przetrwania weźmie górę. A weźmie, w to chyba żadne z nas nie wątpi — Jedore odezwała się właściwie już przez ramię, wychodząc chwilowo z mesy i zostawiając grupę samą ze sobą i swoimi myślami. Jakieś dziesięć minut później, gdy okręt zbliżał się do wejścia w atmosferę, a potężny statek Zbieraczy był już na znacznie niższej wysokości, Jedore poinformowała ich przez interkom, aby przygotowali się w miarę szybko, ubrali pancerze i sprawdzili broń, po czym przyszli do kokpitu.
Zrobiwszy to, zastali najemniczkę Słońc w swoim pełnym pancerzu, z bronią na plecach i hełmem przytwierdzonym do boku. Włosy związała w kitkę, a wpatrując się w ekran przy stanowisku pilotów, paliła papierosa. Widząc ich, skinęła ręką, by podeszli bliżej i wskazała monitor. — Udało nam się złapać obraz jakiejś kamery sprzed kilku minut. Jakość pozostawia wiele do życzenia, ale musimy się streszczać — jedna z kamer przemysłowych uchwyciła opadający powoli statek Zbieraczy, z którego trzewi powoli wylewała się ciemna chmura; nie było tego wiele, ale wystarczająco, by zrozumieć, że coś zaczynało się tam dziać. — Sygnał jest z części głównej kolonii, próbowaliśmy też wywołać Kloto, ale bezskutecznie. Możliwe, że zakłócenia komunikacyjne nie działają na taki zasięg, przynajmniej miejmy taką nadzieję. Z przyjemniejszych rzeczy, sama placówka, jak mówiłam już wcześniej, jest mocno na uboczu kolonii, więc podejrzewam, że główne miasta kupią nam trochę czasu. Patrząc też po mapie satelitarnej, mamy właściwie dwie możliwości lądowania. Kloto jest zlokalizowane na zboczu góry, więc technicznie najszybciej będzie wylądować bezpośrednio przed ich placówką. Problemem może być tutaj tylko to, że takie podejście może ściągnąć czyjąś niechcianą uwagę, czy to przez wysoką lokalizację, czy ewentualnie... jeśli coś tam już się stało — wskazując na wyświetloną na szybko mapę, wszyscy zobaczyli widok na placówkę od góry, kilka połączonych ze sobą budynków tulących się do nasypu skalnego. Nie tak daleko była zatoka, która zamieniała się w morze. Jedore wskazała na ten obszar.
Możemy też rozpocząć nieco bezpieczniej, ale kosztem potrzeby nadrobienia drogi. Wylądowalibyśmy wtedy u podnóży góry, czekałaby nas krótka wędrówka. Skały mogą tam być śliskie, nikt nas raczej nie zauważy, z powietrza czy placówki, jeśli nisko wylądujemy, ale będziecie musieli mocniej uważać, gdzie stawiacie nogi. Decyzję zostawiam wam — wskazując na trójkę, zgasiła niedopałek i zerknęła na wchodzącą do środka dwójkę Słońc także w pełnym ubiorze.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Anthony Whittaker
Awatar użytkownika
Posty: 104
Rejestracja: 23 lis 2019, o 21:18
Miano: Dr Anthony Whittaker
Wiek: 47
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista ds. biotechnologii w ExoGeni
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 15.645

Re: [Układ Iera]Przestrzeń wokół Horyzontu

8 kwie 2023, o 21:14

Anthony był zadowolony w duchu z aprobaty Jedore. Nie chciał obrazić Te’erii, ale nie są armią, która może stawić czoła najeźdzcom, a czterema pokrakami z karabinami, z czego połowa to naukowcy. Tu niekoniecznie chodziło o to, co powinni zrobić, a o to, co są w stanie zrobić. Nie zmieniło to jednak tego, że wciąż nie ufał Jedore i uważał, że jej ego może ich zgubić. Miał tym bardziej nadzieję, że jego ego znajduje się na właściwym poziomie, bo nawet on sam uważał momentami, że miewa z tym problemy.
- Wybacz, nie chciałem wyjść na dupka - powiedział do Te’erii niezręcznie, zakładając rękawicę na lewą rękę. Jego przeprosiny były szczere i starał się, by tak właśnie zabrzmiały – Może zaczniemy od nowa? Jesteśmy zespołem i powinniśmy móc na sobie polegać – dodał, podając jej prawą rękę na pojednanie. Na tej nie miał rękawicy.
- Jeśli mogę mieć coś do powiedzenia w kwestii wyboru, myślę, że ta druga opcja brzmi lepiej. Jeśli będziemy stąpać ostrożnie, dostaniemy się bezpiecznie na miejsce. A z kolei nic nam po łatwym dostępie, jeśli zostaniemy wykryci i zestrzeleni w powietrzu.
ObrazekObrazek

DANE TELEMETRYCZJE I SPECYFIKACJA PROCESORA BOJOWEGO:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Układ Iera]Przestrzeń wokół Horyzontu

9 kwie 2023, o 05:45

W końcu po to tutaj Luna była. W zwykłych sytuacjach nie lubiła odpuszczać misji, na których była, robiła co mogła by doprowadzać je do końca, obojętnie w jakim gównie by się nie znalazła. A ta konkretna misja była dla Luny ważniejsza niż pozostałe, nie miała więc zamiaru oponować i stanowić jakiegoś wielkiego problemu. Wręcz przeciwnie. Dlatego przyjęła informacje bez zmrużenia okiem. Tym bardziej, że Jedore najprawdopodbniej również udawała się z nimi, nie miała więc chyba powodu by ukrywać posiadane informacje o zagrożeniach. Co innego gdyby mówiła do nich z jakiegoś odległego biurowca, siedząc w ciepłym krześle. Wtedy mogłaby powiedzieć im wszystko, a zaufanie Luny byłoby dużo bardziej ograniczone, niż w porównaniu do kogoś, kto będzie dzielił los z nimi. Poza tym, co zresztą sama Jedore nawet wypowiedziała na głos, Błękitne Słońca na pewno miały dostęp do większej ilości informacji niż przeciętni najemnicy. Reszta to oczywiście wyciąganie wniosków. Luna nie widziała, przynajmniej na tą chwilę sensownego powodu, dla którego kobieta miałaby zatajać informację bądź ich zdradzać. Co innego gdyby była Quarianką, ich Meksykanka miała na pewno dosyć na pewien czas.
-Wielkie robale. Doprawdy urocze. spotkanie ze zbieraczami będzie naprawdę zabawne. Nie przepadała za robalami, im większe tym gorsze. A wiadomo było, że prędzej czy później się na nich natkną, bo liczenie, że wszystko pójdzie gładko było nie tyle naiwnością co czystym szaleństwem. A tak, wiadomo, że będą strzelać do dużych robali.
Szczerze mówiąc Luna zgadzała się tutaj z Jedore, owszem można poinformować innych, jednak tacy jak Przymierze więcej gadali niż robili, wcześniej mieli tą kolonię gdzieś, w końcu nikogo z Przymierza tutaj nie widać jak okiem sięgnąć. A po uzyskaniu nawet informacji o tym co się dzieje lub działo Meksykanka była pewna, że raporty utkną gdzieś w biurokratycznej machinie i zanim uzyska się jakąś reakcję robale zaatakują znowu, kolejne miejsce, które do tej pory każdy miał w dupie.
Tuż po wyjściu Jedore, Luna sprawdziła swój pancerz i tarcze jak i nowo zakupioną broń. Westchnęła, przeczesała dłonią swoje zaplecione w warkoczyki włosy, przetarła oczy i swoje wytatuowane na różowo policzki. Jeszcze z takimi robalami nie miała do czynienia, więc stres na pewno był większy. Zdążyła rozpakowac lizaka i wsadzić do ust, kiedy rozległ sie głos Jedore.
-Wygląda na to, że nasza fiesta się zaczyna.- rzuciła kolejny raz Tori wdzięczne za jej wcześniejsze słowa spojrzenie. Potem wsłuchała się w to co mówiła blondynka i jaki mieli wybór.
-Jak dla mnie to jedy co wiemy na pewno, to fakt, że mamy coraz mniej czasu. Żadne z nas nie jest też raczej zaprawione we wspinaczkach górskich. Nie znamy też tych gór. Jeżeli stracimy tam za dużo czasu, to może być za póżno na to, żeby uratować kogokolwiek stamtąd, tak samo zresztą jak cudo, po które przyjechaliśmy wymknie nam się z rąk. Ale jak chcecie, możecie mnie przegłosować.- prezentowała zupełnie inne stanowisko niż Anthony, wyglądało więc na to, że wszystko jest w rękach Tori. Jeżeli pójdą dłuższą drogą, to nadejdzie moment, w którym Luna powie - "a nie mówiłam".
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 417
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Układ Iera]Przestrzeń wokół Horyzontu

9 kwie 2023, o 13:16

Stało się to, co musiało się prędzej czy później stać. Tori spędziła wśród najemników już wystarczająco dużo czasu by wiedzieć, że jej priorytety i sposób myślenia generalnie dość mocno odstają od zdania ogółu ludzi w tej branży, a przez to, że ona sama nie umie trzymać języka za zębami, nie zdobywa sobie ani przychylności ani dobrej marki wśród tych, z którymi przychodzi jej pracować. Tak było i tym razem i mogła się tego spodziewać. Jej argumenty były obalane bez nawet cienia dyskusji ani brania ich pod uwagę, na zasadzie “Nie bo nie” - bo za dużo czasu, bo po co, bo ile to zajmie. Może nie były to idealne pomysły, może miały wady, ale zamiast je doprecyzować i udoskonalić, po prostu lądowały w koszu na błędne decyzje - w sumie nie pierwszy raz i zapewne nie ostatni. I w sumie nie dziwiła się, że Jedore forsowała własny plan i nie zamierzała go zmienić - dowodziła tutaj i myślała jak typowy najemnik, czyli zadaniowo. Luna miała swój priorytet w postaci misji zakończonej sukcesem i to też było oczywiste, a dodatkowo była najemnikiem z krwi i kości. Chociaż w jej przypadku Tori w pełni akceptowała jej stanowisko - może nie do końca popierała, ale szanowała obrany kurs.

Inna sprawa miała się z Whittakerem - niby naukowiec, a jednak prezentowana przez niego postawa nie miała w sobie wiele z humanizmu, a właśnie koncentrowała się na zadaniowości i pragmatyzmie. Nie miała najmniejszego zamiaru z nim walczyć czy się kłócić, jak sam zasugerował - to było jego własne zdanie i być może dzięki takiej a nie innej postawie dotarł właśnie tutaj. I nie znała go jeszcze na tyle, by uznać jego zachowanie za oczywiste i naturalne, czy wręcz na pozerstwo i próbę pokazania się. Jego gest pojednania w swoim kierunku skwitowała skinięciem głowy. Nie sądziła, że naukowiec odbierze jej słowa jako werbalny atak - ani nie znała jeszcze jego motywów, ani on nie znał jej, zatem trudno było ocenić wzajemne sposoby i reguły działania.

- Jak do tej pory chyba nie traktowałam pana jak wroga, doktorze - skinęła głową Whittakerowi, patrząc na niego uważnie - A jeśli tak, to nie miałam takich intencji. I tak, zgadzam się z panem. Tworzymy zespół, obecnie tylko przedstawiamy pomysły i stanowiska. I będziemy współpracować, więc dopóki z premedytacją nie strzeli mi pan w plecy, z mojej strony wrogości nie musi się pan spodziewać - krótki uśmiech przemknął po jej twarzy, gdy uścisnęła jego dłoń i uznając sprawę za zamkniętą odwróciła się do Luny, podziwiając prezentowany jej pistolet. Kolejny uśmiech, który pojawił się na jej twarzy był zdecydowanie bardziej szczery - No patrzcie państwo - wciąż uśmiechnięta, skinęła z szacunkiem głową na widok Akolity - Broń skonstruowana przez asari dla asari, dopiero po jakimś czasie trafiła na rynek. Potrafi nieźle dać się przeciwnikom we znaki. Miałam taki gdy byliśmy w Baldr. To ten co go chcieli, dranie, licytować, pamiętasz? - puściła oko do meksykanki wiedząc, że ta pamięta stosunkowo niedawne wydarzenia.

Wysłuchała Jedore, szczególnie fragmentu wypowiedzi poświęconemu zbieraczom. Wciąż nie mieli całkowitej pewności co do tożsamości agresorów, ale skoro wszystko wskazywało właśnie na tą tajemniczą rasę, w tej chwili potrzebowali wszelkich informacji które mogły się przydać albo które mogli wykorzystać na własną korzyść gdy - i jeśli - dojdzie do starcia. Latające robale posługujące się niestandardowym uzbrojeniem. Idealna kombinacja elementów, które mogą zaskoczyć. Również ich metody działania były tajemnicze, czyszczenie całych kolonii bez pozostawiania śladów czy zwłok mogło wskazywać na masowe porwania, ale w jakim celu i gdzie w takim razie byli ci wszyscy już porwani koloniści? Poza tym w jaki sposób odłowić wszystkich mieszkańców nie wywołując w nich agresji i obrony, szczególnie, że trudno było nie zauważyć takiego gigantycznego statku lądującego w pobliżu? Gaz? Neurotoksyna?

- Nie szkodzi wysłać meldunku poza układ tak czy siak - odwróciła się ponownie w kierunku okna, ale obcego statku nie było już widać. Zaczynali zagłębiać się w atmosferę, a statek zbieraczy - czy ktokolwiek był na jego pokładzie - zniknął za krzywizną planety - Bo nie wątpię, że jesteście... jesteśmy - poprawiła się szybko zerkając ponownie na kobietę - Przygotowani na ewentualne starcie i nie zamierzamy spędzać na dole więcej czasu niż to konieczne, ale zawsze istnieje ryzyko, że... - zawiesiła głos. Jedore i pozostali z pewnością zdają sobie sprawę z faktu, że praca najemnika zawsze wiąże się z ryzykiem porażki. Nieważne jak dobrze się przygotujesz, zawsze możesz nie uwzględnić jakiegoś scenariusza, przeciwnicy będą mieli przewagę liczebną albo coś po prostu pójdzie nie tak. Obecna sytuacja nie była inna - mogli tylko domyślać się, czy zbieracze ich dostrzegą, jak szybko zareagują i jakich użyją środków - Jeśli nie wrócimy, posiadane przez nas informacje mogą zostać wykorzystane przez innych, a następna zaatakowana kolonia może być przygotowana do obrony. Ale masz rację, to ty tu rządzisz i podejmujesz decyzje. Ja tylko podaję pomysły i propozycje.

Dyskusja zakończyła się, gdy Jedore wyszła z mesy, a im pozostało tylko przygotować się do lądowania. Tori otworzyła swoją torbę i po raz ostatni zrobiła szybki przegląd swojego wyposażenia, a chwilę później wraz z naręczem elementów pancerza zniknęła w pobliskiej łazience. Przebrana, wróciła akurat na czas by usłyszeć komunikat Jedore i wezwanie do kokpitu. - No to przygotujmy się na tańce - odpowiedziała Lunie i ruszyła do swojej torby, by dokończyć przygotowania. Przypięła do zaczepów pistolet, w ładownicy na udzie umieściła zapasowe pochłaniacze ciepła i sprawdziła, czy pakiety żeli są na miejscu, pakiet złożonego mecha przyczepiła na plecowych zaczepach magnetycznych, po czym z hełmem w dłoni ruszyła za pozostałymi.

- Czym może być ta chmura? Jakiś gaz, usypiający czy paraliżujący pewnie, bo wątpię, by po prostu wszystkich mordowali i zabierali ciała żeby się nimi najeść czy coś? W ten sposób raczej chcą oszołomić kolonistów i zdusić ewentualny opór - odwróciła wzrok od nagrania obserwując Jedore - Mówiłaś, że kolonie po tych atakach zostają puste i bez śladów walki? To chyba już mamy wyjaśnienie, ale doktor Whittaker mógłby powiedzieć coś więcej na ten temat - zerknęła przelotnie na mężczyznę - Chociaż jeśli chcieliby użyć broni chemicznej na taką skalę żeby obezwładnić całą kolonię musieliby użyć tysiące litrów gazu, a każda zmiana wiatru wprowadzałaby ryzyko niepowodzenia.

- Zestrzelenie w powietrzu to jedno, choć będziemy korzystali z efektu zaskoczenia, więc mogłoby się nam udać - chwilę później skomentowała słowa Whittakera, przyglądając się ze zmarszczonymi brwiami mapie, po czym skinęła głową w kierunku Luny - Ale jeżeli nas dostrzegą, będziemy mieli na głowie stado przeciwników zanim postawimy stopę w kompleksie. I nie opędzimy się od nich przez cały ten czas, bo jest raczej pewne, że jeśli nawet uda się wyeliminować jedną falę, ci wezwą posiłki. Zamiast wejść, zabrać dane i ludzi i wyjść, będziemy się przebijać przez przeciwników, stracimy jeszcze więcej czasu niż to warte, ściągniemy na siebie zbyt dużą uwagę i będziemy mieli problemy ze startem. I wtedy nas mogą zestrzelić - szybkie spojrzenie na Anthony'ego miało mu uświadomić, że przyjęła jego argument i nie negowała pomysłu - Według mnie, jeśli mamy zyskać na czasie i mieć szansę na dostanie się tam bez ściągania uwagi, powinniśmy zaryzykować i podejść pod osłoną skał, od zatoki - sięgnęła dłonią w kierunku mapy i wskazała proponowaną przez siebie ścieżkę - Faktycznie, nie znamy ani tych gór ani nie wiemy co nas po drodze może spotkać, ale jeśli dzięki temu kupimy sobie względny spokój i odrobinę czasu, myślę, że warto zaryzykować, a jeśli stwierdzimy, że podejście od tej strony jest niemożliwe, wtedy zawsze możemy skorzystać z planu "A". Niemniej, jeśli się uda, zabierzemy wszystkich i wszystko co konieczne - wciąż obstawała przy swoim i nawet teraz wykorzystała sytuację by ocalałych ustawić na pierwszym miejscu - A gdy będziemy gotowi do ewakuacji, wezwiemy prom by odebrał nas spod głównej bramy, co może przyspieszyć ucieczkę. Nawet, jeśli ruszą za nami w pościg, my do tego czasu możemy być już w połowie drogi na orbitę.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Układ Iera]Przestrzeń wokół Horyzontu

10 kwie 2023, o 04:00

Taka była prawda, Luna miała podwójną motywację by sprawić, żeby ta misja była udana. Poza zwykłą finansową, była jeszcze bardziej osobista motywacja, coś co mogło zaważyć na jej przyszłości. Uważała w związku z tym, że największym błędem z ich strony była strata czasu. A czy i kiedy ich wykryją to nie wiedział nikt z tutaj obecnych.
Whittaker najwyraźniej był dużo mniej empatycznym człowiekiem niż Tori, kimś dla kogo liczyły się bardziej dane i liczby niż człowiek. Czyżby archetyp bezdusznego naukowca? Coś Lunie mówiło, że prędzej czy później zaczną się ze sobą ścierać, mężczyzna nie miał bowiem pojęcia jak ważne dla Tori jest ratowanie innych osób. Niemniej, co zresztą sama Asari wyartykułowała, to nie szukała ona niepotrzebnie konfliktu rzucając złośliwe komentarze, co było dosyć odświeżającym podejściem do świata.
-No cóż, technologia Asari podbija rynek postanowiłam więc spróbować. Ahh tak, licytacja pomiędzy niezwykle bystrymi piratami. Ciężko zapomnieć. Ale skoro używałaś tego samego modelu i Cię nie zawiódł, to uznam to, za odpowiednio dobrą rekomendację. odpowiedziała uśmiechem. Wyglądało na to, że dokonała wtedy w sklepie całkiem dobrego wyboru. Jak już ma wydawać olbrzymie sumy, to niech przynajmniej będą to kredyty dobrze spożytkowane. A i swoją drogą, siedzenie w jednej celi, nawet jeżeli jest to cela piratów, niewątpliwie zbliża ludzi.
Rozwodzenie się nad metodami działania robali, kiedy nie wiedzieli nic na ten temat nie miało sensu. Tak jak jej zdaniem informowanie teraz Przymierza miało średni sens, bo zanim zdążą cokolwiek zrobić, zanim podejmą jakąkolwiek decyzję to będzie za późno dla wszystkich. No, ale niech informują jak chcą.
-Tańce i kolejki czegoś mocniejszego. wiedziała już, że Tori raczej unika hazardu więc nawet tego nie proponowała. Dalej, to Luna oparła się o ścianę i słuchała dalszego przebiegu rozmowy. Szczerze mówiąc była odrobinę zaskoczona wyborem Tori, wydawało się jej, że jeśli chodzi o ratunek ludzi, to będzie jej zależało na czasie. Wzruszyła jednak ramionami.
-Jak już mam umrzeć to wolałabym z bronią w ręku, szczególnie, że kupiłam nową, niż potykając się o kamień i spadając w przepaść. Ale w porządku, jak tam zginę na górze, to jako Santa Muerte będę was nawiedzać przez kolejne 200 lat. kłócić się nie miała zamiaru, bo zabrało by to tylko czas i możliwe, że zrobiło złe wrażenie na Jedore.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Układ Iera]Przestrzeń wokół Horyzontu

13 kwie 2023, o 19:53

[h3]Zagrożenie[/h3]
A>33>B>66>C
1 - Tori 2 - Anthony 3 - Luna 4 - Jedore
0

[h3]Wykrycie[/h3]
50% szans
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Układ Iera]Przestrzeń wokół Horyzontu

14 kwie 2023, o 00:14

Wyświetl wiadomość pozafabularną Kamera przemysłowa, jak to bywało, nie miała jakości teleskopu i uchwycona tam, wylewająca się ze statku Zbieraczy chmura była nie do zidentyfikowania. Nie było więc wiadomo, czy miało to jakiś związek ze znikaniem całych kolonii, czy było czymś innym, jeszcze bardziej nikczemnym. Niezbyt pocieszającym było tutaj to, że odkrycie prawdy wiązało się z postawieniem stopy w kolonii, zaś to było nieuniknione. Pozostało im więc się raczej modlić, że czymkolwiek to było, nie dotrze na peryferia, wdzierając się pod ich pancerze, robiąc... nie wiadomo nawet co. Jeszcze.
Wysłaliśmy poza system sondę zawierającą informacje, Tori — Jedore odezwała się jeszcze w międzyczasie, gdy spoglądali na ekran, za którym majaczył Horyzont. — Wątpię, że ktoś zdąży na czas, ale jeśli weźmiemy pod uwagę najgorszą możliwość z najgorszych, ktoś będzie wiedział. — Jeszcze wcześniej kobieta lekko zignorowała sugestię asari, jednak nawet profesjonalna najemniczka, którą była, musiała przejmować się tym, co działo się wokół.
Zdziwiłabym się, gdyby cywile chcieli szturmować lądowisko na pałę — dodała, gdy tylko wszyscy wyrazili swoje zdanie, uśmiechając się nawet lekko. — Wskoczymy od boku, spróbujemy przelecieć od otwartego morza, w międzyczasie przeskanujemy okolicę, więc przy odrobinie szczęścia płynnie przelecimy bokiem. Za chwilę wejdziemy w przestrzeń planety, więc bądźcie gotowi. Na wszystko. — Odprawiając całą piątkę przy sobie, Jedore została w kokpicie, siadając obok pilota. W tym czasie Anthony, Tori i Luna mogli przypiąć się pasami, gdy fregata weszła w atmosferę i delikatne trzęsienie zaczęło poruszać wszystkimi ścianami. Najemnicy nie odzywali się, z zaciętymi minami spoglądając tylko co jakiś czas na siebie.
Niedługo później weszła do środka Jedore, sama będąc już w pełni przygotowana do wyjścia. Chciała chyba coś powiedzieć, ale znikąd okrętem szarpnęło zdecydowanie zbyt mocno, zaś cały świat nagle wywrócił się wszystkim do góry nogami i to całkiem dosłownie, gdy fregata najwyraźniej zaczęła manewrować. Jedore, która dopiero weszła i trzymała się tylko ściany zdążyła zakląć, gdy straciła równowagę, uderzając głową o wystający element pomieszczenia. Tori miała odrobinę lepiej – odrobinę, bowiem pasy, którymi się przypięła w razie właśnie takiej sytuacji, okazały się być felerne i asari wyleciała z nich, zderzając się boleśnie z blondynką. Chwilę po tym fregata ustatkowała swój lot, a fucząca Jedore oparła się o ścianę, łapiąc za inne pasy i wycierając krew z oczu.
Co się tam kurwa stało?! — warknęła po dobrej chwili dochodzenia do siebie do interkomu, pozwalając pilotowi odpowiedzieć na głośnikach.
Strzelili do nas, lepsze turbulencje niż dostanie jebanym laserem po silnikach. Lecimy teraz nisko, chyba ich zgubiliśmy, więc za niedługo powinniśmy...
Zajebiście — mruknęła najemniczka, wyłączając głośniki w połowie zdania i kręcąc głową. Zerknęła po wszystkich, wygładzając zaraz twarz. Ostrożnie odpięła się i przeszła do drzwi. — Idę to szybko opatrzeć, a wy załóżcie hełmy. Taka ogólna sugestia na przyszłość.

Wróć do „Horyzont”