Kiedy Wang i Song wkroczyli usłyszeli znowu jak Striker lekko się śmieje. Miał już odpowiadać coś Zane’owi ale zamiast tego machnął ręka. Okazywało się powoli że ich elfi przyjaciel jednak nie miał potencjału jak mu się wydawało. Do tego traktował go jak dzieciaka w tym interesie. Życie poza radarem nie było łatwe i czasem wymagało “sprzątania” po sobie, ale jak zabiłeś wszystkich którzy na ciebie polowali to było całkiem przyjemnie.
- Czyli niezręcznie. A, i dziękuje za potwierdzenie, że trzeba się ewakuować i na własną rękę sprawdzić Pana Steigera.
Pokręcił głową. Odbił się od blatu i spróbował wyprostować. Usadowił jointa w ustach. Z nosa poleciała większa chmura dymu. Mogli też usłyszeć jak nuci sobie coś pod nosem. W końcu jego wzrok przeniósł na ich niespodziewanego gościa.
- Jeśli któreś z was tknie moją koleżankę po fachu to wam nawet cała armia chińska nie pomoże. - Uśmiechnął się do kobiety. Nie zamierzał jej robić żadnej krzywdy. Już i tak miała wystarczająco przejebane tym, że musi być pośrodku tego syfu. - Mógłbyś ją poprosić, żeby zebrała z kuchni jakieś ostry przyprawy i środki czyszczące? Nie podoba mi się jak Zane na mnie patrzy.
Ostatnie zdanie było groźbą. Jakby nie patrzeć był w swoim otoczeniu. Wiedział jak zrobić ludziom krzywdę, ale tylko na tyle by zaczęli gadać. Zane nie musiał być wyjątkiem. Przechadzając się po pomieszczeniu rzucał różnymi przedmiotami w Zane’a lub jego odbicia. Kiedy jednak udało mu się znaleźć plastikowy mały pojemniczek to zabrał go ze sobą. Starając się potem ukryć go w kieszeni marynarki.
- Dobrze, że przyszłaś Song, masz jeszcze jakieś dramatyczne pytania do naszego kolegi?
Parsknął śmiechem. Powoli wychodziło na to, że Striker się naprawdę dobrze bawił w tej całej sytuacji. Ewentualnie mogłyby to być narkotyki. Trudno powiedzieć.
- Interesująca propozycja Zane. Biorąc pod uwagę, że ostatnim razem jak wziąłeś na siebie obowiązek negocjacji... - Starałsię powstrzymać śmiech ale jego głos był rozbawiony. - To oberwałeś trucizną i straciłeś cały swój oddział. Powstanie na bazie twoich działań specjalny moduł treningowy “Jak uniknąć pierdolone fiasko operacyjne”.
Śmiał się dalej kręcąc po kuchni w poszukiwaniu tych samych rzeczy, o które poprosił Wanga. Szafka po szafce. Mógł tutaj znaleźć naprawdę sporo rzeczy do samoobrony czy nawet zabicia kogoś. Może mieli dużą mąkę. Mąka była łatwopalna. Szybki ładunek wybuchowy od ręki. A jeszcze jak znajdzie gaz do ręcznych palników to już w ogóle wygrana.
Spojrzał na Song, która szukała w nim i Wangu odpowiedzi.
- Co? - Rozłożył ręce i starał się zrobić taką samą minę jak ona. - Chujek wezwał już wsparcie i pewnie jest w drodze więc marnuje nasz czas. Najlepiej byłoby połamać mu nogi i łapy, zrobić prowizoryczny ładunek wybuchowy z jego ciała żeby wyczyścić resztę, która przyjdzie oglądać jego rozpuszczający się od trucizny zewłok.
Odpowiedział już poirytowany jej brakiem doświadczenia w dowodzeniu. Drze ryja, jest niezdecydowana, walczy sama ze sobą. On nie był od tego by prowadzić ich za rączke podczas tej operacji bo zrobił się pierwszy lepszy syf. Syf był zawsze. To była jedna z niewielu lekcji, które wyniósł z tej roboty.
- Chcesz odtrutkę? To zapraszam. - Poklepał się marynarkę. - Może jak w końcu przestaniesz się zachowywać jak książe tajnych operacji to dojdziemy do porozumienia w którym nie wysrasz własnych organów. - Zaciągnął się po raz kolejny. Wyciągnął jointa z ust i wyciągnął go w stronę Zane’a. - Do tego pewnie czytałeś moje akta, nie jestem lojalny wobec nikogo. Jestem dzieckiem korporacyjnych najemników. To tylko praca jeśli chodzi o mnie, a najchętniej założyłbym w niej związki zawodowe.
Uśmiechnął się i oparł się znowu o blat, ale już w innym miejscu kuchni. Dalej od wejściowych drzwi. Dla bezpieczeństwa.
- Fajka pokoju?
@Mistrz Gry