Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

20 lut 2024, o 11:49

Asari nie dała po sobie poznać, jeśli tylko dostrzegła jakieś zmiany w mimice Fel. Informacja o mężczyźnie, który uwolnił ją z okowów asteroidy, wstrząsnęła kobietą nie mniej, jak samo spojrzenie w oczy pilotce po tak długim czasie myślenia, że ta już długo była martwa. Cała ta sytuacja była chaotyczna i ciężka, ale jednocześnie prezentowała sobą coś nowego, coś niebezpiecznego - ziarenko nadziei, że tak, jak znalazła się pilotka, tak znajdą się inni. Może nie wszyscy, ale choćby część.
- N-nie wiem. Nie widziałam nikogo innego - przyznała, unosząc dłoń w górę by potrzeć obolałą skroń. - Tylko jego.
Fel nie miała jak się tam znaleźć - wtedy, w tamtym czasie i w tamtym miejscu, by widzieć jej oczami tę sytuację. Miała do dyspozycji jedynie ograniczone pole widzenia skrzywdzonej Pesary, która, prawdopodobnie jak każdy skazany na ciężkie prace więzień, nie dbała o to kto dokładnie przychodził jej z pomocą, lub dlaczego - dbała tylko o to, by się stamtąd wydostać.
By przeżyć.
- Proszę, niech ktoś to zrobi - szepnęła, gdy myśl o reszcie załogi znów przyniosła łzy do jej oczu. Lecz gdy tylko Iris zaczęła proponować swą pomoc, pytać, kobieta pokręciła gwałtownie głową. Pilotka zawsze była skromna. Miała swoje przyzwyczajenia, nawet drobne dziwactwa, ale nigdy nie narzekała na niewygody gdy działali w polu. - Chciałabym tylko bezpieczeństwa, radno Fel.
Ze świstem wciągnęła powietrze nosem, jakby sama myśl o tym, że mogłaby wrócić na tamtą asteroidę sprawiała, że wszystko w jej organizmie się buntowało.
- Nie wiem... nie wiem gdzie mam iść. Wszystkie rzeczy miałam na Venus - westchnęła cicho. - Ja... ja sobie poradzę. Ale boję się iść do hotelu. Boję się, że ktoś znowu coś...
Clarissa odbiła się lekko od ściany, przypominając o swojej obecności. Wcześniej niemal idealnie stopiona z otoczeniem, teraz machnęła, by zwrócić uwagę Fel i wybawić ją z tej opresji.
- Możemy wynająć jej małe mieszkanie w Prezydium z wysoką ochroną - zaproponowała szeptem, nie chcąc, by Pesara ją usłyszała. - Póki nie dojdzie do siebie i nie zdecyduje, czy chce wrócić do załogi, czy odejść.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

20 lut 2024, o 13:05

Kiedy słuchała pilotki odezwał się w jej głowie głos, który uparcie twierdził, że to wszystko to tylko prowokacja Sojuszu, ich kolejny ruch ma szachownicy, próba zbawienia ciem do ognia, lecz rozochocona nadzieja, nie chciała go słuchać. Jeżeli ktoś przeżył, nadal był w niewoli, musiała mu pomóc. Była im to winna. Żadne, racjonalne argumenty, w tym konkretnym momencie nie były w stanie przebić się przez mur złożonej obietnicy przed samą sobą.
Odzyska swoją załogę. A przynajmniej tych, którzy pozostawili przy życiu.
Później swój statek. Wydrze go z rąk mężczyzny, a jego samego ciśnie w biotyczną otchłań bez drzwi powrotnych.
Już wcześniej rozważała, czy Anya była dla Sojuszu choć minimalnie cenna, jeżeli wziąć pod uwagę, że pracowała jako jej asystentka, jednakże obawiała się, czy ktoś w ogóle pytał, bądź zastanawiała się do kogo strzelał jak tylko wtargnęli na statek. Teraz, słysząc relacje Pasery, znów zaczynała się łudzić, że przestanie wymieniać choć cześć imion, kiedy wyrzuty sumienia kazały jej pokutować za stratę, której była prowodyrka.
Podniosła spojrzenie, ponad hologramem asari dostrzegając ruch Clarissy i wyłapując jej sugestie.
- Wykluczone. Żadnego hotelu. Jesteś członkiem mojej załogi, Pasero - odparła, nie dając asari szans, aby zaprotestować, bądź ponownie wyrzucić z siebie monolog, iż niepotrzebnie się kłopocze. Bynajmniej. Gdyby mogła, zrobiłaby o wiele więcej, niestety dzieli ich co najmniej jeden przekaźnik masy oraz dwudziestogodzinna podróż
- Moja asystentka wynajmie dla Ciebie mieszkanie w Prezydium, a ambasada przydzieli ochronę. Chce, abyś się czuła bezpieczna, mogła odetchnąć i na spokojnie zastanowić się, czy chcesz wrócić do obowiązków, czy wolisz zrezygnować. Nie spiesz się z odpowiedzią. Dostaniesz ode mnie tyle czasu, ile potrzebujesz - popatrzyła się uważnie na pilotkę, ufając, że nie będzie musiała jej prosić.

@Mistrz Gry
Ostatnio zmieniony 24 lut 2024, o 13:07 przez Iris Fel, łącznie zmieniany 1 raz.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

24 lut 2024, o 11:54

Clarissa natychmiast zaczęła poszukiwania odpowiedniego miejsca dla pilotki - takiego, w którym czułaby się bezpieczna i mogła zregenerować po traumatycznych wydarzeniach ostatnich tygodni. Pasera odetchnęła lekko, wyraźnie zaskoczona troską, którą otoczyła ją Fel - nie dlatego, by spodziewała się po radnej czegoś gorszego, ale przez sposób, w jaki została powitana na Cytadeli przez służby bezpieczeństwa.
- Bardzo dziękuję, radno Fel - pochyliła głowę z wdzięcznością. Odrobina ulgi zagościła w jej twarzy, gdy została zapewniona, że nie czeka jej samotne zmaganie się z konsekwencjami Ilos. - Nie ma pani pojęcia, ile to dla mnie znaczy.
Następne słowa Iris sprawiły jednak, że kobieta zawahała się lekko. Zmieszanie przemknęło po jej twarzy, jakby wcześniej nawet nie zastanawiała się nad tym, że może zrezygnować ze służby dla radnej. Gdy ta możliwość pojawiła się na stole, kobieta zawahała się przed odpowiedzią, nie chcąc niczego deklarować, ale możliwość ta ją zaskoczyła.
- Dziękuję - powtórzyła, nie wiedząc, co jeszcze może powiedzieć.
Gdy połączenie między nimi zostało zakończone, asystentka wysunęła się z rogu pomieszczenia, z omni-kluczem gotowym do dalszej pracy. Spojrzała na Fel pytająco, nie wiedząc, jak te rewelacje wpłynęły na jej plany.
- Przygotuję propozycją mieszkaniową dla pilot Pesary. Czy mam przekazać ambasadorowi Udinie prośbę o przydzielenie jej ochrony? - spytała, decydując się na ten wierzchołek góry lodowej rzeczy, które miały teraz do zrobienia.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

24 lut 2024, o 13:21

Lekki uśmiech na moment rozjaśnił jej zmęczoną twarz. To i tak niewiele, chciała zrobić dużo więcej, lecz na już, teraz miała ograniczone możliwości. Zapewnienie bezpiecznego azylu, towarzystwa kogoś zaufanego, kto współpracował z załogą Venus z ramienia Ambasady, danie czasu i trzymanie wścibskich ludzi Radnej Irissy za drzwiami wymagało od Fel - wa także Clarrisy - nieco nagimnastykowania się, aby wydać odpowiednie polecenia oraz znaleźć podwykonawców z ziemskiej orbity. Wsparcie Udiny było w tym wszystkim nieoceniona, nie mniej i tak znalazły się wyrzuty sumienia, które wytykały jej w myślach, że to ona powinna być w Prezydium i bezpośrednio wszystkiego doglądać.
Zdusiła je, podobnie jak pokusę, aby spojrzeć kątem oka na koordynaty zapisane na kartce papieru.
- Poproszę Ambasadora Udinę, aby umożliwił nam rozmowę, jak tylko będziesz jej potrzebować, bądź chciała po prostu ze mną porozmawiać. Obiecuje, że jak tylko wrócę na Cytadele, pomówimy twarzą w twarz. Tymczasem, myśl o sobie, Pestro - z obietnicą, że pilotka nie była z tym sama, zakończyła połączenie. Jeszcze chwilę wpatrywała się w przestrzeń, gdzie komunikator wyświetlał jej hologram. Zamrugała, z ociąganiem odwracając się do Clarissy. Potrzeba zostania w swetrze domysłów, niematerialnej, gdzie wydawało się jej, że czuje woń bergamotki, była silna, lecz dochodzący do niej z drugiego końca pokoju głos kobiety skutecznie przyciągał uciekające myśli i zakotwiczał je w rzeczywistości.
W tym, co było, a nie co mogłoby być.
- Tak. Zrób to proszę. Udinie podziękuje osobiście za umożliwienie tego spotkania... Clarisso? Co o Tym wszystkim myślisz? - zapytała wprost, gestem wskazując na współrzędne. Była już przez nią zaangażowana w sprawę, jednakże nie w sposób bezpośredni. Duval miała to trzeźwe spojrzenie na sytuacje, które Fel z oczywistych względów brakowało. Nie potrafiła się zdystansować z dwóch, oczywistych powodów - to była jej załoga. Jej ludzie. A wiadomość nadał Daharis we własnej osobie. Ten sam, który powracał do niej w snach, który prześladował ją w raportach zapisanych w chmurze. Jakby nie mógł się od niej odczepić. Spojrzała więc na swoją asystentkę, rozdarta, czy wolałaby usłyszeć od niej poważny głos rozsądku, czy jednak zapewnienie, że nie powinna zwlekać, a niezwłocznie organizować ratunek dla uwięzionych w Systemach Terminusa załogantów Venus.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

28 lut 2024, o 19:36

Zapewnienia Fel trafiały do jej pilotki. Choć nie mogła uśmierzyć jej bólu, mogła zapewnić jej bezpieczeństwo - teraz, gdy wydawało się stanowić towar deficytowy. Powrót na Cytadelę był zarówno szokiem dla pilotki, jak i dla innych Radnych oraz służb ochrony stacji, które musiały nie spuszczać kobiety z oka.
Gdy tylko asari zniknęła z komunikatora Fel, po kilku sekundach kobieta otrzymała potwierdzenie od ambasadora Udiny, który zobowiązał się zapewnić kobiecie to, co obiecała jej radna. Nie robił tego jednak chętnie - pomimo wiadomości tekstowej, niemal wyczuwała jego kąśliwe podejście do wykonywania obowiązków, które według niego były poniżej godności.
Clarissa przestąpiła z nogi na nogę. Oderwała wzrok od omni-klucza, wyraźnie obracając w głowie słowa Fel oraz te, którymi chciałaby się z nią podzielić. Szczerość była dla Iris ważna, ale ta kwestia budziła też inne emocje, przez co asystentka z uwagą dobierała każde słowo.
- Cieszy mnie szczęśliwy powrót pilot Thesaris - odpowiedziała dyplomatycznie. Wygasiła urządzenie, nie chcąc, by radna pomyślała, że nie poświęca jej w tej chwili całej uwagi. - Aczkolwiek muszę przyznać, że jest niespodziewany. Sprawdziłam lokalizację, którą nam podała. Nie znajdują się tam żadne, znane nam obiekty, planety czy stacje kosmiczne. Jest to środek, cóż, niczego.
Zerknęła na urządzenie, które, mimo wygaszenia, non stop pikało kolejnymi informacjami.
- Ale uważam, że powinien zostać sprawdzony przez oddział uderzeniowy, który sprosta wyzwaniom i potencjalnej zasadzce.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

29 lut 2024, o 06:35

Jak nikt inny rozumiała potrzebę znalezienia poczucia bezpieczeństwa. I choć powinna z uwagi na.lojalnoac, rozsądek przekonał ją, że to jeszcze nie czas i nie miejsce, aby wyznać, że to nie było takie łatwe oraz oczywiste. Sama wciąż szukała, niekiedy obsesyjnie, a innym razem zrezygnowana, bez przekonania.
Zignorowała ukryty przekaz w wiadomości od mężczyzny. Wystosowała do niego prośbę, a do ambasady polecenie. Nie narzucała, czyimi rękoma miałyby być one wykonane, oczekiwała wyłącznie efektu. Jeżeli za te prośbę Udina zamierzam sobie słono policzyć, była gotowa zapłacić i przepchnąć przez Radę ustawę, która wskaże. Nie musiała go o tym dodatkowo zapewniać. Współpracowali zbyt długo, aby oczywistości wymagały wytłuszczenia.
Zapytała Clarisse z oczywistego powodu - nie chciała usłyszeć tego, co w analitycznej ocenie kobiety powinna teraz powiedzieć, bądź musiała. Oczekiwała szczerości. Także tej niewygodnej, nie pasujacej.
- Chciałabym wierzyć, że może za tym stać wdzięczny za ratunek ich dzieci żołnierz Sojuszu, ale po tym, co widzialismy i jak się zaprezentowali dotąd światu, brzmi to jak oksymoron - były rzeczy, którymi jeszcze nie była gotowa, aby dzielić się z kimkolwiek. I choć jej słowa błądziły na granicy prawdy, a kłamstwo, zgrabnie utrzymały się na grząski gruncie. Wiedziała, że koordynaty są od Daharisa. Nie miała jednak pojęcia w jakim celu i jakim cudem przekazuje jej lokalizacje. Chciała wierzyć, że nie stoi za tym nic ponad dobrocią serca, a na miejscu nie będzie czekać na gości pluton śmierci.
Już teraz była pełna wątpliwości. Gdyby więc wysłała kogoś na śmierć, byłby to gwóźdź do tlacej się jeszcze nadziei podsycanej wspomnieniem zapachu bergamotki i dotyku, gdy bez wahania porwał ja na cmentarzysku w ramiona, nie dowierzając, że skoczy jak zadeklarowała.
- Słuszna uwaga. Jesteśmy w stanie wysłać tam oddział bez dodatkowej autoryzacji i tłumaczenia się pozostalym Radnym przed? - spojrzała uważnie na asystentkę, dając jej cichez niewypowiedziane na głos przyzwolenie, aby do znalezienia właściwych nazwisk użyła wszelkich zasobów, które tylko mogła jej dać.
- To ten moment, kiedy najchętniej otworzyłabym wino i pozwoliła sobie na zdystansowania się od usłyszanych wieści, obawiam się jednak, że porucznik Ashford oraz lekarze nie zrozumieliby, dlaczego się upijam i nie stawiłam o umówionej porze, wiedząc, że treningi i badania są o regularne - westchnęła teatralnie, po czym wstała, kierując się do ekspresu. - Herbaty? - zaproponowała, a słowo to wydawało się trzaskać w jej ustach jak ziarenka piasku w zębach.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

2 mar 2024, o 15:19

Cokolwiek czekało na nich po drugiej stronie koordynat zapamiętanych przez Pesarę, upłyną dni, nim ktokolwiek zdąży do tego punktu dotrzeć. Clarissa wydawała się zdawać z tego sprawę - sięgając do omni-klucza, studiowała mapę, patrząc na najbliższe Przekaźniki i drogę, którą musieli pokonać by dotrzeć do Systemów Terminusa - nie mówiąc już o tym, jak trudne mogło to być zważywszy na wzmożony ruch wewnątrz układów wywołany wojną.
- Sojusz nie słynie z aktów dobrej woli - mruknęła w odpowiedzi, zgadzając się z tym, co również rozumiała Fel. - Z pewnością mają jakiś ukryty cel w tym wszystkim. To może być pułapka.
Samo pojawienie się pilotki Venus wzbudziło ogromne emocje zarówno w Służbach Ochrony Cytadeli, jak i w radnych, przeczulonych na wszelkie akty terroryzmu. Po tym, jak miesiąc temu zaatakowano samą Wieżę Cytadeli, stało się jasnym, że nawet stolica nie była bezpieczna. Rygor bezpieczeństwa zwiększył się wielokrotnie od tamtego czasu i teraz z trudem można było przemknąć do wnętrza stolicy.
- W teorii, tak. Może pomóc nam w tym Przymierze, lub mogę wynająć niezależnych kontraktorów - odpowiedziała z wahaniem. Od pierwszych słów, Iris widziała, że dostrzega wiele problemów takiego rozwiązania. - Ale co wtedy zrobimy z ludźmi, jeśli ich tam znajdziemy? Nie przedostaną się na Cytadelę niezauważeni. Nie odkąd wybuchła wojna. Gdzie ich skierować?

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

2 mar 2024, o 22:43

Zdawała sobie z tego sprawę. Z zagrożenia, zarówno dla załogi, która wyślę z zadaniem dotarcia pod wskazane koordynaty, a także jak łatwo można byłoby to przekuć w działania wojenne, które następnie Sojusz potraktuje jako zaproszenie do kontrofensywy. Możliwe, że to był ten haczek. Pułapka zastawiona niekoniecznie na pośredników, tylko na nią. Czy byłaby gotowa mieć na sumieniu życie tysięcy, zmiażdżone przez terrorystów dla garstki osób z jej załogi domniemanie wciąż żywych?
Wybiegała myślami daleko i tylko spokój mógł ją teraz uratować. Nim gdybanie, wypuściłoby się zdecydowanie za daleko od trzeźwego myślenia. Nie chciała podejmować jakiejkolwiek decyzji tu i teraz. Badała swoje możliwości, upewniała się za pośrednictwem Duval co byłaby w stanie wskórać. Co mogła i co powinna teraz zrobić. Nie obarczała sumienia swojej asystentki odpowiedzialnością, potrzebowała suchych faktów. Rozwiązań a, b oraz c, a także d, jeżeli tylko takie istniało, a wraz z nimi konsekwencji.
Potrzeby serca mocno ścierały się z rozsądkiem. Iris Fel decydowałaby się bez wahania. Radna Fel z kolei musiała studzić emocje, nie działać pochopnie. Wewnętrzny konflikt rozdzierał ją na pół.
- To może być wszystko - przyznała więc na głos, a ciężar jej ciała spoczywający na lewej nodze zdecydowanie bardziej przygniótł ją do podłoża. Potrząsnęła głową, jakby wyrwała się ze strzępków myśli, które podobnie do nich pracowało gorączkowo oraz w popłochu. Podeszła do stołu, odsunęła jedne krzesło i wskazała na nie zapraszającym gestem, po czym sama usiadła po przeciwnej stronie.
- Teoretycznie, koordynaty miały zostać przekazane mi, nie było jednak powiedziane, że nie mogę o nich powiedzieć Radzie. Zastanówmy się, Sojusz oczekiwałby mojego ruchu, tego, że do końca będę milczeć jak zaklęta, czy że wciągnę w tę grę całą Radę? Rozumiesz? - popatrzyła na Clarrise, dając jej przestrzeń na komentarz.
- Najemnicy pracują dla tego, kto da więcej. Jeżeli już, powierzyłabym tę zadanie żołnierzom Przymierza. Lojalnym, aby w najgorszym scenariuszu, wyparli się jakichkolwiek powiązań z nami - była brutalnie szczera, ale obie zdawały sobie sprawę, że ta gra miała wysoką stawkę. Wszystko, albo nic. Ratują kogoś, bądź sami stają się ofiarą Sojuszu. Bezszelestnie zabębniła palcami o blat, nie spuszczała oka z kobiety, pozwalając, aby ta nawet przerywała jej na każdym kroku.
- Jedyne miejsce, które wydaje się sensowne, to tutaj. Na księżyc. Wystarczająco blisko Ziemi, aby kogoś, kogo faktycznie uda się uratować, od razu otoczyć opieką Przymierza i rzetelnie przesłuchać. Ci ludzie, nawet, jeżeli przeżyli piekło, mogą mieć informacje ważne dla tego konfliktu - najprawdopodobniej, optymistycznie patrząc w przyszłość, byłaby już na Cytadeli. Daleko od Luny, jednakże wciąż mając tutaj sporo władzy, aby o pojawieniu się kolejnych, wyzwolonych załogantów, najpierw powiedzieć Radzie, a następnie sprowadzać ich na stacje.
Nie narażając niepotrzebnie nikogo na Cytadeli.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

4 mar 2024, o 17:37

Clarissa przytaknęła na znak, że rozumie, ale jednocześnie nie miała odpowiedzi na to trudne zagadnienie przedstawione przez Fel. Miała jeszcze mniejszą świadomość tego, co do końca działo się na Korlusie i jak powiązana z Sojuszem była radna. Poznały się po tym wszystkim - po tym, gdy Anya zwolniła miejsce asystentki dla niej, znikając wraz z całą resztą załogi Fel. To, czego oczekiwał od niej teraz Sojusz, pozostawało jedną z tysiąca niewiadomych.
- Skoordynuję działania z Przymierzem. Zrobimy to z ich pomocą - zgodziła się, rezygnując z możliwości wynajmowania najemników. Fundusze radnej pozwalały na zapewnienie sobie czyjejś lojalności, ale gdy w grę wchodziło SST o równie pokaźnych budżetach, nic nie było w pełni wiadome. - I.L.R.C. jest mały, oraz wynajęty wyłącznie na potrzeby ośrodka i pani leczenia. Mogą nie zgodzić się na przyjęcie takiej ilości ludzi, jeśli choćby połowa załogi Venus przeżyła. Ale być może jest inne, równie dyskretne miejsce na Lunie.
Personel medyczny z ośrodka pracował na okrągło by utrzymać jej nietypowy stan w ryzach. Dobroć Shaw miała swoje granice i choć Fel posiadała tu prywatny, dyskretny azyl, to jego utrzymanie w bezpieczeństwie oznaczało wtajemniczanie w to minimalnej ilości osób. Przymierze miało jednak wiele innych możliwości, o których mogła porozmawiać z admiralicją w ramach odstępstwa.
- Skorzystam z tej herbaty - zasugerowała, uśmiechając się lekko. Obie wiedziały, że czekało je mnóstwo pracy.
Informacje przekazane przez Paserę pobudzały do działania, ale szybko okazało się, że wpływy, pieniądze i status Radnej nie potrafiły przyśpieszyć tego, czego przyśpieszyć się nie dało. Wystosowanie prośby o podjęcie działań bojowych przez Przymierze zajęło cały dzień biurokratycznej mordęgi. Załoga Venus nie była częścią Przymierza, a, jak jeden generał kąśliwie zauważył gdy tkwiła z nim na słuchawce, Przymierze nie było bandą cyngli, którą mogła wynająć na swoje usługi. Pomimo swojego statusu, pomimo zasług w Przymierzu, Iris napotykała kolejne ściany. Część osób odmawiała jej w sposób dyplomatyczny, w słowach innych chowała się agresja. W stanie galaktycznej wojny, wysłanie choćby jednego oddziału na terytorium Systemów Terminusa na życzenie Radnej, wydawało się znacznie bardziej niemożliwe, niż zaledwie kilka miesięcy temu.
Po całym dniu pociągania za sznurki i wyłudzania przysług, niespodziewanie przyszło do niej potwierdzenie. Admirał Konstantin Stovorei autoryzował posłanie jednej fregaty z oddziałem bojowym na pokładzie do wysłanych przez nią koordynatów. Tym samym przesłał jej swoje pozdrowienia, przeprosił za opóźnienie i wyznaczył nowy termin spotkania - za równo siedem dni, w jej ośrodku na Lunie.
Trzeci tydzień spędzony w I.L.R.C. obfitował w nowości jak i przestoje. Jej umiejętności w sali treningowej zdawały się rosnąć gwałtownie, skokowo. Tworzone przez nią portale były małe, niestabilne z początku, by z każdym dniem rosnąć i utrzymywać się nieco dłużej. Czasem nadal docierała do zdradzieckiego dna swojej mocy, która za wszelką cenę usiłowała wydostać się na zewnątrz, ale nie powtórzyła już incydentu z jej pierwszego treningu. Każdy dzień zaczynała od przebieżki w pancerzu, z której wracała do ośrodka na prysznic i śniadanie. Rundy badań były różne - czasem trwały wyłącznie godzinę, czasem zajmowały jej większość dnia. W drugiej połowie musiała dzielić czas na treningi i swoje obowiązki w zawodzie, których nadal miała mnóstwo i nikt nie oferował jej dni wolnych przez jej nieobecność na Cytadeli.
W kwestii jej zdrowia nastąpił impas. Nie pogarszało się, ani nie polepszało, co kadra medyczna w Ilercu jednoznacznie uznała za zwycięstwo. Chłód stał się jej towarzyszem, zaszyty tak głęboko w jej kościach, że żaden ze swetrów nie potrafił jej ogrzać. Nocne koszmary wypełniały jej noce, nie dając ani chwili wytchnienia. Widziała w nich Cicero, widziała kosmos i pustkę ponad chłodnym jeziorem, a każda pobudka wiązała się z dziwnym uczuciem, jakby nie tylko widziała te miejsca, ale na chwilę się z nich znalazła. Liczba leków, którą zażywała każdego dnia, ograniczyła się do połowy tego, co było wcześniej, ale nadal musiała pamiętać o twardych tabletkach, zażywanych codziennie rano i wieczorem. Z tego, co powiedział jej Ashford, wiedziała, że część z nich ograniczała również jej możliwości biotyczne, co działało na plus - łatwiej było jej nauczyć się panowania nad nimi gdy miała do czynienia z małym ogniskiem, a nie szalejącym pożarem.
Drugiego dnia wysłano fregatę SSV Rocquencourt w stronę Przekaźnika Masy. Statek potrzebował aż kilku dni na dotarcie na miejsce, wypełniając jej dni nerwowym oczekiwaniem. Trzeciego dnia dostała informację od swojej pilotki z podziękowaniami za zorganizowany dla niej nocleg, jak i obstawę. Pesara była bezpieczna w hotelu w Prezydium, a jej ochroniarze mieli na nią uważne oko - poinformowali Iris, że asari nie ruszyła się na razie z miejsca. Czwartego dnia zdjęto urządzenie monitorujące pracę jej serca i pozwolono jej na jedną filiżankę kawy dziennie, z umiarem. Piątego udało jej się stworzyć portal, przez który śmiało przeszedł Ashford - mógł pomieścić już człowieka i był aktywny całe sześć minut, nim utraciła koncentrację i rozmył się w powietrzu.
Kończył się szósty dzień. Miała świadomość tego, że Rocquencourt zgodnie z planem dotarł już na miejsce, ale nie miała żadnych informacji o powodzeniu ich operacji. Jutro w Ilercu miał pojawić się admirał Stovorei, którego będzie mogła zapytać o to bezpośrednio. Tymczasem, czekał ją jeszcze wieczorny wyjazd w teren.
Ashford nie powiedział jej, gdzie mają jechać gdy poprzedniego dnia ustalił z nią szczegóły spotkania. Zgodnie z jego prośbą, o dwudziestej siódmego dnia od telefonu Pesary stawiła się w garażu ubrana w ten sam pancerz, w którym każdego dnia wychodziła z nim na zewnątrz. Porucznik powitał ją uśmiechem, puszczając przodem do wnętrza garażu.
- Mam nadzieję, że nie wyrywam radnej z jej wieczornych obowiązków - rzucił, pół żartem, pół serio, kierując ich do znajomego pojazdu. Doba w Prezydium była krótsza niż Ziemska, przyjęta w ośrodku, przez co wielokrotnie Fel musiała pracować nocną porą, zmuszona do dostosowania się do reszty Radnych. Dziś jednak zakończyła swoje sprawunki znacznie wcześniej, pozostawiając wolny wieczór na to, co zaplanował James - cokolwiek by to nie było. - Panie przodem - dodał, zwyczajowo otwierając drzwi do pojazdu przed nią i zapraszając ją gestem do środka.
W pojeździe tkwiła tylko jedna, zamknięta skrzynka. Nic nie wskazywało więc na to, by jechali na jakąś operację, czy też przewozili gdzieś zasoby. Poza nimi, w środku nie było nic.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

4 mar 2024, o 18:48

Były rzeczy, o które mogła - i chciała - martwić się później. Jak choćby rozmieszczenie uratowanych z Systemu Terminusa załogantów Venus. Być może doktor Shaw, bądź Ashford, wskażą jej odpowiednie miejsce w metropolii na Księżycu. W ostateczności, mogli oni znaleźć się na jej nowym statku. Obecna załoga była liczna, obsadzono każde, kluczowe dla funkcjonowania jednostki stanowisko, jednakże nie na tyle, aby zajmować każdy kąt i przestrzeń.
Najpierw jednak musiała zapewnić im ratunek. Zaparzyła więc herbatę, a następnie usiadła przy stole z Duval, aby raz jeszcze, krok po kroku, prześledzić ich możliwości.
Tej nocy miała wrażenie, że niewiele spała. Promieniowanie Czerenkowa odbijało się w rozłożonych na blatach datapadach, zerwała się z łózka na pięć minut przed budzikiem z poczuciem, że zaraz wypadnie jej jedno urządzenie z ręki. Nie potrafiła określić, o której dokładnie pożegnała się z Clarissą i czy od razu, jak stała, padła na łóżko, czy jeszcze kręciła się po pokoju, przeglądała dane, kombinowała, aby ostatecznie ostatnim obrazem przed zamknięciem oczu było nagranie z kamer pokazujace Cassiana na Mindoirze.
Osobiście rozmawiała z admirałami. Przedstawiała swoją sprawę każdemu po kolei. Nie poddawała się, kiedy pierwszy, drugi, piąty odmówił i nie zawsze nawet miał na tyle przyzwoitości, aby wysłuchać ją do końca. Rozumiała ich, oni jednak nie do końca potrafili zrozumieć ją. Łatwo zapominało się o zasługach, kiedy mogli zasłaniać się działaniami wojennymi. Momentami odbijała się od ściany, musząc gryźć się w policzki, aby tłumić frustracje i nie pozwolić, aby jej maska widoczna przez komunikator nadpękła. Pomiędzy kolejnymi rozmowami, odbywała treningi i badania. Nie poddawała się jednak. Miała w sobie wiele uporu i złości, którą dla swojej załogi gotowa była przekuć w mało grzeczne, a już na pewno nie eleganckie, personale wycieczki z przypomnieniem komu i co są winni.
Ostatecznie, przysługi okazały się zbędne. Pomoc nadeszła z niespodziewanej strony, od admirała, co do którego ostatnich działań Rada miała spore zastrzeżenia. Wyciągnął do niej rękę, choć miała rozmówić się z nim i przedstawić niezadowolenie pozostałych Radnych na temat jego odważnych ruchów. Wahała się wyłącznie przez moment. Drugiej szansy mogła nie dostać, a z czysto też praktycznych względów, zasłonięcie swoich pobudek Konstantinem Stovorei było teraz wręcz banalnie łatwe. Odpisała mężczyźnie na wiadomość w sposób formalny, zapraszając w skromne progi ośrodka za równo siedem dni.
W nocy, kiedy fregata przekraczała Przekaźnik Masy, jak nigdy wcześniej miała wielką ochotę otworzyć butelkę wina i przesiedzieć całą noc w obserwatorium. Tak się jednak nie stało. Jej grafik pękał w szwach, od treningów, do gabinetów zabiegowych, część leków zażywała w biegu, z ulgą więc przyjęła wiadomość, kiedy zmodyfikowano dawki i w końcu pozwolono jej na filiżankę kawy. Pierwszą, oficjalną, wypiła razem z Ashfordem jednocześnie świętując swoje małe zwycięstwo. Przeraził ją nie na żarty, kiedy bezceremonialnie wparował do stworzonego przez nią portalu. Na szczęście, wyszedł stamtąd cały i zdrowy, kawałek za jej plecami. Nie wiedziała, czy ma większą ochotę chwycić go i potrząsnąć nim pożądanie, czy zwyczajnie w świecie objąć.
Rada nie zwalniała tempa, podobnie jak porucznik. Była na każdym treningu, na każdym posiedzeniu. Wieczorami, nadrabiała sprawy prywatne, filtrowała wiadomości już wcześniej przesiane przez Duval, ogarniała ważniejsze wydarzenia w ambasadzie ludzkości, których nie mogła zrzucić na barki Udiny. Wyczekiwała kolejnych wiadomości od pilotki, podobnie jak raportów od jej ochrony. Choć miała z tyłu głowy, że na kontakt z SSV Rocquencourt ze względów bezpieczeństwa, przynajmniej dopóki nie opuszczą przestrzeni Terminusa, nie miała co liczyć, nerwowo odświeżała swój komunikator, a nadzieja nie dawała się zdusić.
Zrobiła wszystko, co było w jej ograniczonej mocy. Niczego nie mogła sobie zarzucić.
Zdążyła wziąć szybki prysznic i przebrać się w standardowy pancerz. Ashford czekał na nią na korytarzu, kiedy szli, jeszcze dwukrotnie sprawdziła omni-klucz. Nic. Cisza. A to przecież nie musiało oznaczać, iż wieści były złe.
- Nie. Wręcz przeciwnie. Po całym dniu, z przyjemnością się przewietrzę - rzuciła lekkim tonem, jakby faktycznie zabierał ją na przejażdżkę, a jego plany nie były częścią dobrze przemyślanego treningu. Zajęł miejsce pasażera, automatycznie sięgając po pas i rozglądając się po wnętrzu Mako.
- Chcę wiedzieć, co masz w skrzynce? Bo chyba wieziemy coś, a nie kogoś, prawda? - spojrzała na niego uważnie, kiedy siadał obok niej i uruchamiał silniki.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

4 mar 2024, o 19:20

Gdyby byli na Ziemi, pora ich wyjazdu z garażu byłaby bardziej odczuwalna. Na Księżycu o każdej godzinie patrząc w niebo widziało się jedynie czarny atłas pełen gwiazd - chyba, że przebywało się w Couloir City, które oferowało zadaszenie w postaci imitującej pory dnia kopuły. Gdy znaleźli się w pojeździe, a wrota hangarowe uniosły się w górę ukazując im znajomy widok na szarą powierzchnię Księżyca i mrok nieboskłonu, równie dobrze mogła być szósta rano.
- Ktoś mógłby mieć problem ze zmieszczeniem się do środka - zauważył, zerkając przez ramię na skrzynię, o której mówiła. Choć była pokaźnych rozmiarów, w pancerzu nawet i ona miałaby problem z wciśnięciem się do środka w jakiejś nieludzkiej pozycji, której daleko było do wygodnej. Obrócił głowę, mrugając do niej łobuzersko. - Musiałby być poćwiartowany.
Pojazd wypruł na znajomą jej już drogę w pylistym podłożu. Wysoko nad ich głowami zawieszona była Ziemia - część globu przykryta była w gęstej, szarej warstwie smogu, co pokazało jej, że Ziemia musiała być zwrócona ku nim Ameryką Północną. Szarość na swój sposób urzeczywistniała planetę, która często błękitem oceanów i zielenią kontynentów odstawała od powierzchni Księżyca tak, jak wklejona na niebo, sztuczna wizualizacja.
- To... spotkanie towarzyskie - odchrząknął po dziesięciu minutach drogi, zmieszany, jakby nie wiedział do końca, czy wywnioskowała to już sama, czy też przygotowana była na trening. Oboje mieli na sobie pancerze i choć nie słyszała nic o zadaniu wyznaczonym im odgórnie, Ashford niejednokrotnie zabierał ją na zewnątrz w celach dydaktycznych. Nigdy jednak o takiej porze. - Nie będę już męczyć cię o takiej porze. Obiecałem sobie pierwszego dnia, że coś ci pokażę.
Z początku nie wiedziała o co może mu chodzić. Księżyc wyglądał tak samo z grubsza wszędzie poza wielkimi osadami. Stacje badawcze sporadycznie odbijały światło Słońca i zwracały na siebie jej uwagę, ale poza tym, przemierzali ten sam, znajomy, szary teren co zawsze.
Aż wreszcie to zobaczyła.
Niepozorna strefa obserwacyjna wyznaczona pośrodku niczego. Otoczone korowodem miejsce było odcięte barierą, uniemożliwiającą Ashfordowi wjechanie do środka. Zamiast tego, zatrzymał się przy wejściu do małego, białego budynku, który wyglądał na stary i zapomniany. Miał trzy metry wysokości i jedną parę drzwi prowadzącą do środka.
- Kiedyś to miejsce roiło się od turystów - westchnął, gasząc silnik i otwierając drzwi, z wyraźnym zamiarem wyjścia na zewnątrz. - Ale teraz jest pamiątką równie archaiczną dla mieszkańców, jak piramidy.
Gdy wyszła na zewnątrz i stanęła przed wejściem do modułu, dostrzegła staromodną plakietkę zawieszoną nad wejściem - nawet nie holograficzną. Muzeum Pierwszego Lądowania na Księżycu.
Ashford za jej plecami otworzył bagażnik i zaczął majstrować przy skrzynce.
- Teoretycznie, teraz to teren zamknięty - dodał niewinnie, choć sama mogła się tego domyślić. - Ale mam zapasowe klucze.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

4 mar 2024, o 20:04

Nie był to pierwszy raz, kiedy wychodziła poza teren ośrodka, a mimo to czarny atłas przeszyty drobnymi, migoczącymi punktami, na tle których odznaczała się ziemski glob, przykuwał jej oczy oraz niezmiennie budził zachwyt. Być może, była to kwestia czasu, miejsca, a także towarzystwa, lecz nie podzieliła się z mężczyzną swoimi spostrzeżeniami. Nie chciała, aby ten obrósł w piórka, skoro minęło dopiero piętnaście minut ich wspólnej podróży.
Złapała się kokpitu, Mako przecinał nierówności, bujając nimi na lewo i na prawo.
- Słysząc Twój ton głosu, mogę założyć, że niekoniecznie byłby to problem - cmoknęła, postanawiając iść za ciosem i raz jeszcze, przesunąć minimalnie granice, ciągnąć, a nie odpuszczając, kiedy jedno z nich zapędzało się w gierkach słownych, jakby znali się dobrych, kilka lat, a nie od niespełna dwóch tygodni. James był osobą, z która spędzała większość swojej doby w ośrodku. Nawet z żadnych z lekarzy, nie miała tan intensywnej i zażyłej relacji. Na moment, raptem kilka uderzeń serca, jej oczy spojrzały ponad ramię mężczyzny na Ziemie. Wydawała się ponura, a także jeszcze bardziej odległa. Naszła Iris myśl, iż w jakiś bliżej nieokreślony, dość irracjonalny sposób, dopasowuje się do jej nastroju, wyjątkowo mglistego, odkąd minął czas lotu dla fregaty, a w eterze było cicho jak makiem zasiał.
Zamrugała, sens jego słów trafił do niej szybko i bezbłędnie. Iris poprawiła się w fotelu, nagle czując nieodpartą chęć, aby poluzować trzymający ją w żelaznym uścisku pas bezpieczeństwa.
- Mogłeś uprzedzić mnie, że to randka, James - odparła miękko, zwracając twarz ku niemu.
- Założyłabym coś bardziej odpowiedniego. Może nawet sukienkę - dodała pół żartem, pół serio. Oboje doskonale zdawali sobie sprawy, iż nie było możliwe wyjść poza ośrodek, na atmosferę Księżyca, bez choćby maski tlenowej. Obserwując jego reakcje, przede wszystkim mimikę w lustrze, uśmiechała się pod nosem nad wyraz zadowolona z siebie. Wystarczyło jednak, że wspomniał o miejscu i swoim życzeniu, a uśmiech dosięgnął do jej oczu.
- Naprawdę? Co jest tak... ważnego? Ciekawego? Innego? - dopytywała, zarzucając Ashforda pytaniami, w morzu których nie kwapiła się do dorzucenia też koła ratunkowego. Musiał walczyć, aby utrzymać się na powierzchni i nie zepsuć do końca niespodzianki. Wpatrywała się w horyzont, komentując głośno, jak bardzo niczego nie widzi i czy aby przypadkiem sobie z niej nie drwi. Z rozpędu, w pierwszej chwili przeoczyła także stary, na pewno opuszczony budynek...
Zaraz. Chwileczkę. Budynek pośrodku skalistego pustkowia. Wyprostowała się.
- Jesteśmy na miejscu? - odpięła pas, zanim zdążył odpowiedzieć i wysiadła szybciej, nim podszedł do drzwi, aby jej je przytrzymać. Zadarła wysoko głowę, wymijając mężczyznę i przyglądając się konstrukcji nadgryzionej przez ząb czasu. Napisy wydawały się starte, lecz odczytała nazwę muzeum bez większego problemu. Pisnęła z radości, chwytając Ashforda za ramię.
- Mają tu... wystawę? I makiety? Może puszczają seans z lądowania na księżycu w starych, kinowych krzesłach? Albo chociaż atrapę rakiety, do której można wejść i w niej usiąść? - puściła go, nagle zafascynowana prawdziwą, starą kłódką, na którą zamknięte były drzwi, podobnie jak w ośrodku pozbawione oprogramowania. Starła kawałek kurzu z muru, aby odsłonić to, co zostało z bladego malunku jakiegoś najprawdopodobniej astronauty. Obejrzała się na Jamesa, prychając.
- Oczywiście. Akurat dzisiaj znalazł się w Twoich rękach. Co za wygodny zbieg okoliczności - wyciągnęła rękę po skrzynie, jeżeli potrzebował pomocy w przytrzymaniu jej, kiedy majstrować będzie przy zamku.
- Kiedy byłeś tu po raz ostatni? - zapytała tuż obok niego niego, z zainteresowaniem obserwując z bliska, jak mechanizm za mechanizmem poddają się jednemu, niepozornemu kluczowi.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

4 mar 2024, o 21:53

Niewinne słowa towarzyszącej mu blondynki sprawiły, że porucznik drgnął, jakby zwykłe, prozaiczne słowo poraziło go niczym wpadający przez szybę pojazdu piorun. Choć podszyte rozbawieniem, wprawiły mężczyznę w jeszcze większe zmieszanie, co nie zdarzało się często. Ashford z reguły sprawiał wrażenie człowieka odbierającego wszystko lekko i bez przywiązywania do tego większej wagi, nawet jeśli rzeczywistość była inna.
- To nie jest... - zaczął gwałtownie i dopiero gdy zerknął na siedzącą obok kobietę, dostrzegłszy rozbawienie w jej oczach pokręcił głową, rozumiejąc, że dał się podpuścić. - W sukience byłoby ci zdecydowanie za zimno. Polecam kombinezony robotnicze.
Gdyby czekała ich czterdziestominutowa podróż do Couloir City, z pewnością udałoby jej się wyszarpać nieco odpowiedzi z postawionego przed ostrzałem Jamesa. Jako, że ta trwała tylko dwadzieścia, mężczyzna zniósł pytania wystrzeliwane z prędkością pocisków opuszczających komorę karabinu szturmowego i nie dał po sobie poznać jakie dokładnie miał plany.
Z jego ust wydarło się parsknięcie śmiechem w reakcji na jej piśnięcie i ekscytację starym, opuszczonym miejscem, którego lata popularności musiały skończyć się rok temu, gdy loty na Lunę stały się powszechne, a stare osiągnięcia ludzkości - mało interesujące.
- Chciałabyś usiąść w rakiecie? - powtórzył z rozbawieniem, wyplątując się z jej ramienia tylko po to, by sięgnąć do schowanej w bagażniku skrzyni. - Czy ty wiesz, jakie one były wielkie?
Budynek był stosunkowo mały na tle ogromnej przestrzeni, jaką oferował Księżyc, ale gdy stała pod nim, górował nad nią jak moloch. Nie był wielkości Ilercu, może stanowiłby jego połowę, ale, choć stary, nadal mógł skrywać ciekawe wnętrze.
Gdy tylko kobieta podeszła by pomóc mu w majstrowaniu przy skrzyni, odtrącił lekko jej dłoń.
- Bez podglądania! - Chwycił za jej ramiona i obrócił ją w stronę drzwi, tyłem do bagażnika, samemu wyjmując zawartość skrzynki. - Oczywiście, że czystym przypadkiem posiadam klucz. Wątpisz w moje dobre intencje?
Bagażnik pojazdu zatrzasnął się bezgłośnie w pozbawionym atmosfery środowisku. Mężczyzna uśmiechnął się, podchodząc do drzwi. W jednej dłoni trzymał to, co było schowane w skrzyni - torbę, wyglądającą na termiczną. Omni-kluczem połączył się z panelem z drzwiami, majstrując przy nich chwilę, po której te otworzyły się z sykiem.
- Wczoraj - oznajmił, zapraszając ją gestem do wnętrza małej śluzy. - Musiałem włączyć systemy podtrzymywania życia. Cyrklowały powietrze całą noc.
Drzwi zamknęły się za nimi. Śluza była duża, przystosowana do dekontaminacji całej grupy zwiedzających. Proces potrwał tylko chwilę i pomimo lekko przestarzałego wyglądu, drzwi otworzyły się przed nimi same.
Wyszli na długi korytarz, który biegł kilka metrów do przodu i kończył się przejściem dalej. Na ścianach zawieszone były zdjęcia w holograficznych ramach. Ogromne, powiększone i odrestaurowane, pochodziły z zupełnie innej epoki. Pod każdym z nich tkwiła tabliczka objaśniająca to, co działo się na zdjęciu. Wielki napis na samej górze wieścił Ludzki podbój Księżyca.
- To oś czasu - wyjaśnił, wskazując na drobne łączenia między zdjęciami. Po ich lewej stronie od wejścia zaczynały się fotografie, kończąc na prawej ścianie. - Od pierwszej wysłanej tu sondy, aż po założenie miasta.
Holograficzne ramy były nieco starszą wersją tego, co znała, ale gdy podeszła do jednej z nich zauważyła, że reagowały na dotyk. Każde zdjęcie mogło być wyświetlane w dwóch wersjach - w oryginalnej czerni i bieli z wszystkimi przepaleniami kliszy i niedoskonałościami, oraz pokolorowane i odrestaurowane.
Ashford zatrzymał się w połowie lewej ściany, nie ruszając od razu do kolejnej pary drzwi. Zdejmując hełm z głowy, postawił na chwilę torbę na ziemi. Przeczesał opancerzoną dłonią włosy i uśmiechnął się do blondynki, wskazując jedno ze zdjęć.
- Poznajesz?
Na fotografii tkwił ośrodek teraz znany jako I.L.R.C. Rozpoznała jego znajomą fasadę, choć znacznie mniejszą. Zachował się oryginalny trzon budynku, ale brakowało kilku dobudowanych doń segmentów, jak sala treningowa czy obserwatorium na szczycie. Data u dołu informowała, że zbudowany został w roku 2050.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

4 mar 2024, o 23:02

Palec wymierzony oskarżycielko w mężczyznę drgnął, a Iris prychnęła donośnie.
- Prędzej zobaczysz mnie nago, niż w tym za dużym, wypchanym worku - zadeklarowała głośno i wyraźnie. Były pewne granice. Mogła codziennie biegać w pełnym opancerzeniu, ale przejście korytarzem ośrodka, bądź po jego bezpośredniej okolicy w tym, co Ashford nazwał kombinezonie roboczym nigdy nie nastąpi. Ani teraz, ani za kolejne, kilkadziesiąt lat, kimkolwiek by wtedy nie była.
Pozwoliła mu zinterpretować swoje słowa, a także wyraz twarzy w sposób absolutnie dowolny, jednocześnie, ten jeden raz, za maską doświadczonego polityka ukrywając własne emocje, to, czy chciałaby, aby Ashford odbierał ich dzisiejszy, wspólny wieczór jako randkę. Z czasem, co ciekawe nie tak wydłużonym, przestała się przy nim pilnować na każdym kroku, pozwalając sobie na swobodę, która nie mogła jej towarzyszyć na co dzień, choćby na Cytadeli, czy nawet na statku, gdzie miała obok siebie wyłącznie swoją własną załogę. Przyszło naturalnie i Iris nie dociekała, co, albo kto za tym stał, obawiając się, że przesadna atencja wszystko zniszczy.
Wysiadła w pośpiechu, niecierpliwie przebierając nogami. Zdecydowanie zbyt długo grzebał przy bagażniku, dlatego też zainteresowała się tym, co wyciąga i za wszelką cenę stara się przed nią ukryć. Nie pamiętała, kiedy ktoś inny, ostatnio, sprawił jej szczerą oraz bezinteresowną niespodziankę.
- Tak - odparła, nie widząc nic dziwnego w realizacji dziecięcych marzeń skoro te niespodziewanie znalazły się na wyciągnięcie ręki.
- Co z Twoją wyobraźnią, James? To oczywiste, że pełnoprawnego modelu nie postawili gdzieś tam, w środku, ale makieta, taka w rozmiarach dla dzieci? Jest nadzieja. Nie odbieraj mi jej - zagroziła mężczyźnie, kręcąc nosem, jeżeli nie przekonały ją słowa, pokładała wiarę w groźnej i poważnej minie.
Parsknęła śmiechem, kiedy obrócił ją przodem do drzwi, w ostatniej chwili chowając to, co było tak cennego, a przez to kusiło jeszcze bardziej, aby chociaż na ułamek sekundy, rzucił okiem do środka torby. Być może domyślał się, co chodzi jej po głowie, tym bardziej, że na jego ostrzeżenie, Iris wyłączne zachichotała.
- Absolutnie. Przecież już nie raz mi udowodniłeś, że nie masz w głowie głupich pomysłów, prawda? Jak choćby pakowanie rąk w międzywymiarowe wrota, hm? - łatwo przyszło jej naśladować ton mężczyzny, kiedy ten otwierał drzwi i upierał się, aby być przy tym samodzielny. Podniosła ręce w poddańczym geście, skoro tak, nawet nie przytrzymała mu ciężkich drzwi, aby zmieścił się w nich z pakunkiem pod pachą.
Przeszła obok niego, dumnie zadzierając głowę. Budynek wydawał się na nich czekać. Każdy proces trwał chwilę, dosłownie, niczego nie musiał budzić do życia, dwukrotnie sprawdzać przed uruchomieniem. Rzuciła mu przelotne spojrzenie, nim nie obróciła się przodem do kierunku zwiedzania, podczas kiedy ostatnia wiązka musnęła jej kombinezon. Przeszła przez śluzę, nagle cofając się w czasie. Spojrzała na pierwsze, wiszące najbliżej niej fotografie w cyfrowych ramkach. Powierzchnia księżyca, na której wylądowała sonda, wydawała się dziwnie znajoma. Machnęła ręką, aby nadać zdjęciu kolor. Z uśmiechem przeszła do kolejnej fotografii. Przy trzeciej stwierdziła, że wygodniej patrzyłoby się na odbitki z klisz własnymi oczyma, nie zaś przez wizjer hełmu, dlatego też z nie mała ulgą zdjęcia go i dopiero podeszła do Jamesa. - Władze miasta zadały sobie trudu, aby zgromadzić tutaj te wszystkie archiwalne fotografie, czy stoi za tym ktoś prywatny?
Stanęła obok, patrząc się na zdjęcia miejsca zarazem znajomego i dziwnie obcego. Ośrodek musiał z założenia służyć innym celom, niż szkoleniu furii. Zresztą, w tamtych latach biotyka była jeszcze czymś nowym, z czym do końca nie wiedziano jak się obchodzić.
- Przypomnij mi, ile miałeś lat w dwutysięcznym pięćdziesiątym roku? - posłała mu niewinny uśmiech, lekko przekrzywiając głowę w stronę ramienia po stronie której stał przy niej.
- Niesamowite. Wygląda tak realnie. Jest tutaj gdzieś na zdjęciu pierwszy skład ośrodka, czy to dane zbyt poufne, aby wisiały w muzeum? - zwróciła się do Jamesa, o ile odpowiedzi nie znalazły się same w kolejnym rzędzie.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

8 mar 2024, o 18:13

Księżyc nie sprawiał wrażenia przyjaznego środowiska. Wulkaniczne podłoże przecięte kraterami wypełnionymi czarną, zestaloną magmą, odcięte na tle czarnego atłasu nieba były tak obce od znajomego, Ziemskiego świata jak tylko mogły być. Tak cienka atmosfera, że równie dobrze mogłoby jej nie być, nie oferowała powietrza, którym można było zaczerpnąć świeżego oddechu. A jednak w tym nieprzyjaznym im świecie, w ich rozmowie i ruchach czaiła się swoboda, której być nie powinno.
- Ja? Głupie pomysły? - cmoknął, gdy otwierali drzwi do środka. - Musiałaś mnie z kimś pomylić.
Wnętrze korytarza pomimo nieaktywności muzeum było schludne i zadbane. Minimalistyczny wystrój przenosił całą uwagę obserwatora na oś czasu rozłożoną na jego ścianach, wraz z wielkimi odbitkami historycznych fotografii.
- Wydaje mi się, że to muzeum jest starsze niż samo Couloir - odrzucił, wodząc wzrokiem po fotografii, na której się zatrzymała. - Zamknięto je w zeszłym roku ponieważ miało przejść renowację. Zanim do tego doszło, zmieniła się władza a biurokratyczny burdel ciągnie się do dziś. Mają wznowić pracę w przyszłym miesiącu, więc to ostatnia chwila, żeby mieć to miejsce dla siebie.
Jej kąśliwa uwaga spotkała się z cichym parsknięciem śmiechem. Oderwał wzrok od zdjęcia, wodząc spojrzeniem po jej profilu gdy z jej głowy zniknął już hełm. Powietrze w środku było czyste, przefiltrowane i niewiele różniło się od tego w ośrodku.
- Jestem zdziwiony, że to zdjęcie w ogóle tu wisi - uśmiechnął się krzywo, komentując znajomą fasadę budynku. - Teraz to wszystko jest ściśle tajne.
Gdy zaczytała się w teksty pod fotografiami, na kilka uderzeń serca pozwolił jej chłonąć te elementy historii, samemu podchodząc do drzwi prowadzących dalej. Gdy dołączyła do niego, uśmiechnął się konspiracyjnie.
- Nie jest to kaseta twojego ojca, ale... - westchnął ostentacyjnie, uchylając przed nią drzwi.
Korytarz z fotografiami prowadził do dużego pomieszczenia na planie koła. Deptak obserwacyjny tworzył korytarz w kształcie zamkniętego pierścienia, którego zewnętrzna ściana przykryta była wieloma fotografiami, wewnętrzna zaś była przeszklona. Przeszklony pierścień otaczał wycinek powierzchni Księżyca, który z daleka nie wydawał się spektakularny - póki nie dostrzegła wetkniętą w kawałek wulkanicznej ziemi, Amerykańskiej flagi.
Miejsce pierwszego wylądowania przez ludzi na Księżycu było tutaj - otoczone deptakiem obserwacyjnym, teoretycznie było częścią muzeum, w którym się znajdowali, choć szklana ściana umożliwiała wyłącznie patrzenie. Nie było możliwości wyjścia na zewnątrz, ale korytarz umożliwiał obejście tego miejsca wokoło. Na jego suficie wymalowane były drobne punkciki gwiazd.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

8 mar 2024, o 19:36

Wspinała się na palce, aby lepiej i z bliska przyjrzeć się fotografiom, ciekawa detali, które uchwycił aparat. Autentyczne wycinki, przedstawiające skrawek świata z czasów, na które były datowane, układały się w spójną historię, a tą Fel chciała poznać z rożnych perspektyw. Nie spieszyła się. Nie przeszkadzał jej tez uważny wzrok mężczyzny, który towarzyszył jej, odkąd zatrzymała się przy zdjęciu ośrodka.
W momencie, w którym się tego absolutnie nie mógł spodziewać, pewny, że właśnie próbuje rozszyfrować twarze z okrągłej sali w ratuszu, podniosła wzrok, a kiedy ich oczy się ze sobą spotkały, posłała Ashfordowi lekki uśmiech. Z podobną nonszalancją, wyminęła mężczyznę, wciskając się za niego, gdyż stał tak, że swoimi plecami zasłaniał jedno ze zdjęć świeżo otwartego portu komunikacyjnego, skąd regularnie miały kursować statki na Ziemię.
- Bądźmy szczery. Wygląda jak jedna z wielu placówek Przymierza. Oglądając fotografie, raczej przejdziesz obok niej obojętny i niekoniecznie skojarzysz, że ten rozbudowany kompleks, do którego nawet nie zbliżyć się bez odpowiednich uprawnień, to właśnie ośrodek sprzed stu lat - podsumowała, kątem oka szukając potwierdzenia, bądź zwątpienia w spojrzeniu Ashforda.
Wolnym krokiem, zbliżyła się do ostatnich, współczesnych ujęć Couloir City, tym czasem przechodząc całą oś czasu. Nie zorientowała się, kiedy ten znalazł się tak blisko drzwi i - o ile w ogóle - majstrował przy nich, bądź przy tym, co znajdowało się po drugiej stronie.
- Dokąd teraz? Zgodne z kierunkiem zwiedzania? - wskazała na symbol na ścianie, zatrzymując się przed mężczyzną i ostentacyjnie, wychylając się wspiąwszy się na palce zza jego ramienia, jakby po cichu licząc, że uda się jej dojrzeć to, co chował jeszcze przed nią.
- ... Ale? - pociągnęła za nim, lecz nie dała mu skończyć.
Prześlizgnęła się pod ręką, którą przytrzymał otwarte drzwi, przechodząc do przeszklonego korytarza, który biegł w tylko jednym kierunku. Zadarła głowę, od razu zauważając sufit, który imitował rozgwieżdżone niebo. Niby szła po posadce, ale w pewnym momencie, poczuła pod butami chrzęszczący piach. Przyspieszyła, będąc coraz bliżej zamkniętej pod kopułą, amerykańskiej flagi. Symbol powiewał dumnie, przynajmniej w oczach jej wyobraźni. Zwolniła kroku, chcąc się dłużej nacieszyć faktem, że stąpała prawie po tej samej ziemi, po której szedł pierwszy człowiek, który wylądował na Księżycu.
- Powinni tutaj puszczać z głośników amerykański hymn, albo po prostu nagranie, które zapisało się z komunikatami Armstronga - mruknęła pod nosem, zbliżając się do szyby. Oparła o nią dłoń, flaga była blisko i być może oboje zdawali sobie sprawę, że choć oddzielała ich od nich gruba szyba, teoretycznie, ani dla niego, ani już dla niej, nie była to przeszkoda nie do pokonania. Wyskakiwał z dachu w sali treningowej w ośrodku, dlaczego więc nie mógłby wyjść obok słupa i zapozować jak Neil?
- Niesamowite. To faktycznie to miejsce, ten skrawek? - pośrodku niczego, na księżycowej, wulkanicznej skale. Pasowało idealnie.
- Myślę, że gdyby Armstrong dwieście lat temu zobaczył nasze dzisiejsze pancerze, wyśmiałby je i uznał, że nie przetrwają w atmosferze. Gdy rury i tuby, łączenia z pracującymi na plecach filtrami i systemami podtrzymującymi życie?

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

9 mar 2024, o 15:56

Mały kawałek ludzkiej historii tkwił zamknięty za przeszkloną ścianą. Podchodząc bliżej, Fel dostrzegła, że nie znajdował się wewnątrz muzeum, a bardziej muzeum go otaczało - wysoko w górze nad nim połyskiwało gwieździste niebo, prawdziwe, nie takie jak to wymalowane na suficie wszędzie indziej. Zupełnie jakby znaleźli się we wnętrzu pączka z dziurką, otaczającego ten skrawek Księżycowej ziemi - zupełnie zwykłej, gdyby nie niepozorna, wetknięta w nią flaga.
- Gdzieś tutaj są fragmenty audiowizualne, jeśli masz ochotę na odrobinę amerykańskiego patriotyzmu - wskazał na pierścień korytarza. Przez przeszkloną szybę widziała jego naprzeciwległy koniec. Na ścianach tkwiły fotografie i panele, część z nich prawdopodobnie dalej działała, choć nie było tu na codzień nikogo, kto mógłby je docenić. - To jeden mały krok dla człowieka...
Gdy stanęli przy samej szybie, wysoko w górze widzieli nawet skrawek Ziemi. Mężczyzna odłożył torbę na ziemię, wybierając ten skrawek podłogi jako dobre miejsce na zatrzymanie się na dłużej.
- Dokładnie ten - uśmiechnął się, sięgając do zaczepów rękawic by uwolnić z pancerza dłonie. - I ta sama, pokryta jakimś woskiem flaga.
Z tak bliska widziała zmarszczki na jej powierzchni. Na Ziemi prawdopodobnie po upływie tylu lat nie zostałoby z niej nic a nic, a jednak tutaj, w warunkach praktycznie zerowej atmosfery, zabezpieczona jakimś preparatem flaga tkwiła dumnie i tylko z bliska widać było upływ lat, które odcisnęły na niej swoje piętno.
- Możesz uwierzyć, że minęło tylko dwieście lat? - pokręcił głową, z wolnymi dłońmi zabierając się do wypakowania zawartości torby podczas gdy ona chłonęła otoczenie.
W muzeum nie było nikogo innego. Tak blisko szyby, znajdowali się może trzy, cztery kroki od tak monumentalnego świadectwa ludzkich osiągnięć, a jednak w pustym gmachu byli jego jedynymi świadkami. Mogli zachować swobodę.
Torba okazała się izolacyjna. Z jej wnętrza mężczyzna wydobył dwa, charakterystyczne opakowania, które rozpoznała natychmiast - pochodziły z małej knajpki, w której jedli tydzień temu w Couloir City. Opakowanie było szczelne i zabezpieczone, przez co mogła być pewna, że wnętrze nadal było gorące.
- Nie jest to stołówka w ośrodku, ale... - parsknął, kładąc oba opakowania przed nimi i sięgając znów do torby, z którego wnętrza wydobył zamkniętą butelkę białego wina. - Lepszego miejsca na piknik w okolicy nie znalazłem.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

9 mar 2024, o 22:30

- Niesamowite - powtórzyła, z nosem niemalże wklejony w szybę. Wspięła się na palce, aby upewnić, czy aby na pewno niebo, które było nad fragmentem otoczonej, księżycowej skały, było prawdziwe. Wszystko wskazywało na to, iż naprawdę mieli nad głowami otwartą, kosmiczną przestrzeń, a nie projekcje stworzoną na potrzeby oddania klimatu. Szukając spojrzeniem Ziemi, zrozumiała, dlaczego Ashford nonszalancko nie zaprosił ich pod flagę, tylko rozsiadał się tutaj. W korytarzu. Niewygodnie piłoby się kawę, mając na głowie hełm i pełen pancerz.
Nie pamiętała szczegółów z filmu nagranego na taśmie, ale gdzieś z tyłu głowy, wracał do niej dźwięk, pojedyncze słowa, kiedy trafiła na nią wśród rzeczy ojca, była tak abstrakcyjna i inna od widów puszczanych w domu, iż obejrzała całe nagranie kilka razy pod rząd, napawając się białym krukiem. Później, naturalną koleją rzeczy, taśma popadła w zapomnienie, lecz teraz, kiedy stała tak blisko historycznego miejsca, iż wystarczyłoby wyciągnąć przed siebie rękę, najpierw rzecz jasna omijając grubą, szklaną ścianę, odtwarzała znajome fragmenty. Słowa, wyrecytowane przez Ashforda, usłyszała głosem Armstronga. Obejrzała się przez ramię, kręcąc głową z rozbawieniem.
- Tylko, bądź . Jestem ciekawa, czy za kolejne dwieście lat, postęp będzie tak bardzo spektakularny, jak zadział się od roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego dziewiątego? Po nas, raczej nie pozostanie żadna wbita flaga w skale... - dodała ciszej, bardziej pod nosem oraz do siebie niż w eter. Poszła w ślady Ashforda, odpięła najpierw jedną rękawice, po chwili następną. Wciąż stała z twarzą zwróconą w stronę flagi, miejsce na swój sposób przyciągało jej wzrok. Było magnetyczne, trochę jak z innego czasu oraz przestrzeni. Ponieważ sama ostatnio czuła się jak nieco zagubiony elektron, co noc budzony wizją szatkujących kosmos promieni Czerenkowa, pod amerykańską flagą, bądź bardziej w miejscu lądowania, czuła dziwny spokój.
Słysząc ciche szelesty, odkleiła się od szyby i zrobiła kilka kroków ku mężczyźnie. Rzuciła okiem na wypakowywane torby, które dotąd wiózł poza zasięgiem jej wzroku, rozpoznała logo niemalże od razu i nie mogła się do niego szeroko nie uśmiechnąć.
- Kiedy i jak to wszystko zaplanowałeś? Czy to aby różowe latte? - zapytała, siadając na posadce jak gdyby nigdy nic naprzeciwko Jamesa. Podciągnęła pod brodę kolana, wyciągając do niego ręce, aby przyjąć jeden z tekturowych kubków, bądź kieliszek wina, albo nawet i całą butelkę, jeżeli dysponował wyłącznie taką postacią wina. W tym miejscu, absolutnie nie przeszkadzało jej wspólne picie z gwinta.
- Wierz mi, bądź nie, ale czuje się nieco onieśmielona. Nikt nigdy nie zaprosił mnie na piknik i absolutnie nie zrobił tego na Księżycu. Dosłownie - gestem, wskazała na skrawek skały za ich plecami. Patrzyła na Ashforda, a uśmiech dosięgał jej oczu. Już wcześniej rozmawiali swobodnie, zarówno podczas treningów, kiedy zostawali tylko we dwoje, jak i w trakcie krótkiej wycieczki do metropolii, nie mniej teraz, zdecydowanie opuściła gardę jeszcze bardziej. Był w końcu dwudziesty wiek, nie istniała żadna Rada i zobowiązania wobec Cytadeli, czy całej ludzkości.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

9 mar 2024, o 23:42

Ich małemu piknikowi daleko było do standardowego - nie mieli pod sobą trawy, na której mogliby usiąść czy kocyka, który miałby ochronić ich przed ubrudzeniem na zielono ubrań. Zamiast błękitu nieba czy soczystych kolorów słońca, mieli przed sobą odcienie szarości Księżycowej sceny zamkniętej w butelce. A jednak, był pewien majestat związany z tym skrawkiem ziemi za szklaną ścianą - choć była to tylko kupka wulkanicznego piachu z wbitą weń flagą, człowiek dostrzegał wagę historyczną z nim związaną.
- Z pani władzą i możliwościami, radno Fel, może pani spokojnie poprosić kogoś o zamrożenie i przeczekać do następnego tysiąclecia - westchnął głośno, jakby w podziwie nad pozycją, którą piastowała - a która od wielu dni nie stanowiła już żadnej bariery pomiędzy nimi. - Kto wie, może wpakują cię na jakiś wieloletni statek do innej galaktyki? Zwiedzisz wszechświat, a my wszyscy zestarzejemy się i umrzemy.
Zaśmiał się pod nosem, wydobywając z wnętrza torby resztę akcesoriów. Do opakowań z żywnością dołączyły sztućce, serwetki, a obok butelki stanęły nawet dwa, plastikowe kieliszki. Było to prowizoryczne - ale mniej prowizoryczne niż picie prosto z gwinta.
- Niestety, nie odważyłem się tam wrócić po tym bagnie w kubku, które dla mnie zamówiłaś - odrzucił, zręcznie wymijając jej pierwsze pytanie. Jego omni-klucz rozjarzył się, tworząc cienki kształt korkociągu, który wbił w korek butelki z ostrożnością. Korek chwilę później wyskoczył na zewnątrz, a mężczyzna rozlał napój do obu plastikowych naczyń, podając jej jedno. - Następnym razem.
Kilka minut minęło, odkąd oboje zasiedli na ziemi. Wyczulone na ruch światła korytarza przygasiły się nieco, uważając, że przechodnie już zniknęli. W półmroku, wymalowane na suficie gwiazdy jarzyły się lekko, lecz większość światła wpadała przez przeszkloną szybę.
- Jestem pewien, że zapraszano cię na inne okoliczności w znacznie ciekawszych miejscach - rzucił, pół żartem, pół serio, wyciągając ku niej swój kieliszek z winem. Naczynia stuknęły o siebie, a płyn zafalował w środku.
Wino było półwytrawne, smakowało znajomo - na butelce świecił się półksiężyc i stosunkowo nowy rok produkcji, który pokazał jej, że było lokalne - wyprodukowano je tu, na Lunie.
- Wziąłem ci to, co zamówiliśmy wtedy - dodał, wskazując na zapakowane pudełka. W ich wnętrzu czekał gorący posiłek przypominający domowe kulinaria. Choć w ośrodku nie karmili źle, jedzenie było skromne w swoim urozmaiceniu i nie miało jakości restauracyjnej. - Mam nadzieję, że niczego nie pomyliłem.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

10 mar 2024, o 00:34

Nie byli przeciętnymi obywatelami galaktyki, dlatego też forma pikniku mogła, a nawet musiała, wystawać poza schemat. I choć faktycznie mogło brakować tak kluczowych elementów, jak na przykład koca, nie przeszkadzało to Iris w tym, aby rozsiąść się wygodnie na podłodze. Na tyle, na ile było to możliwe w bądź co bądź ograniczającym ruchy pancerzu.
Może i Armstrong pierwszy wylądował na Księżycu, ale to oni - jako pierwsi - na tym samym skrawku, po którym chodził w poprzednich stuleciach Neil, otworzą piknikowy kosz, to znaczy termiczną, przystosowaną do trudnych, kosmicznych warunków torbę podróżną.
Posłała mu wymowne spojrzenie, nawet w tym słabym świetle, bez większych przeszkód mógł dostrzec, że Fel przewróciła oczyma w odpowiedzi.
- Nie jestem pewna, czy chciałabym zwiedzać inne wszechświaty. Co, jak nie znają w nich kawy? Albo spotkam tam przekomiczną krzyżówkę turian z quarianinami? Jak zachowam wtedy powagę w kontakcie z obcą cywilizacją? - pytania, z natury błahe, w jej ustach wybrzmiały absolutnie poważnie. Jak przeszkoda, z którą się zderza, gdyż nie sposób jej przeskoczyć.
Pozwoliła sobie przez chwilę obserwować Ashforda, kiedy dopieszczał szczegóły i rozkładał przed nią kolejne, piknikowe niespodzianki. Spędzili ze sobą długie godziny, w przeróżnych sytuacjach, niekiedy testujących ich wytrzymałość, odporność, siłę woli. Trudniej było mu ukrywać przed nią swoje emocje, to, o czym myśli i co chodzi mu po głowie, podobnie jak jej nie było tak łatwo zachowywać się przy nim profesjonalnie. Wchodzić w rolę Radnej, być zdystansowaną i obojętną. Spokój, który dostrzegała na jego twarzy, najchętniej chwyciłaby w dłonie i przynajmniej tutaj, nie wypuszczała z rąk.
- Następnym razem? - podchwyciła słowa, które celowo, bądź nie do końca, wplótł w swoją odpowiedź. Podniosła kieliszek, ale nie zbliżyła się z nim jeszcze do Ashforda. Siłą rzeczy, musiał na moment zastygnąć w bezruchu.
- Obiecujesz, że będzie inny raz i inny piknik? - czekała na odpowiedź, nawet, jeżeli ta przeciągała moment małego toastu w czasu. Usłyszawszy ją, lekko stuknęła o trzymane przez mężczyznę naczynie w ręku i upiła łyk. Znajomy bukiet smaków sprowokował pytanie, gdzie piła je już wcześniej? Skąd kojarzy posmak?
- O nie. Musimy sobie wyjaśnić jedno, James. Postarałeś się, aby ten wieczór nie był znowu niekończącym się koszmarem, dlatego proszę przyjąć moje komplementy na klatę, poruczniku - dokładnie wyartykułowała ostatnie słowo, co by nie miał wątpliwości, złudzeń, a tym bardziej pola do dyskusji. Postawiła na swoje z naciskiem, pozwalając mu w tym temacie wyłącznie się z nią zgodzić.
Odłożyła kieliszek, nie potrzebowała większej zachęty, aby w jej dłoniach momentalnie pojawiły się sztućce Jeden komplet podała mężczyźnie. Byłoby grzechem pozwolić czemukolwiek wystygnąć po tak dalekiej podróży.
- Wybaczam brak różowego latte. Tak samo jak wtedy, pachnie obłędnie - dodała, kiedy otworzyła pojemnik. Westchnęła, chłonąc unoszący się aromat. Wbiła widelec ze sztucznego tworzywa, kosztując w ciepłym, a nawet jeszcze gorącym kawałku. - Gdybyś mógł jeść do końca swojego życia tylko jedną rzecz, co by to było? - zapytała bez ostrzeżenia, zbierając uciekające, kiedy próbowała je nabić, liście sałaty.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Ziemia”