24 lip 2012, o 13:53
- Hm, haczyk jest taki, że jak będzie szedł patrol SOC, musimy udawać, że jesteśmy na spacerku. Teoretycznie nie mogą nam nic udowodnić, ale turianie to czepliwe mendy. I owszem, za darmo. – Odpowiedział, opierając łokcie na kolanach i wpatrując się w scenę rozbłyskująca kolorami. Zaraz do tego doszedł nieźle słyszalny dźwięk. Kapela jaka grała, mocnymi rytmami wyraźnie wpasowała się w gust jej towarzysza, bo pokiwał lekko głową, a stopą wystukiwał rytm. Mogła się chwilowo lepiej przyjrzeć jego profilowi. I faktycznie, gdyby wbić go w jakiś starodawny gajerek, wyglądałby jak jeden z tych szlachciców. Zapewne takie wrażenie sprawiały spore bokobrody, wyraźnie przycięte i zadbane. Wyraźnie rozsądek nie wysiadł jej tak do końca, bo mężczyzna był zwyczajnie uprzejmy. Zapewne nudził się sam włócząc po okolicy. Nie widziała, żeby miał przy sobie broń. A ona miała biotykę, czego spodziewać się nie mógł. W pewnym momencie z bocznej kieszeni, skórzanej kurtki wyciągnął najprawdziwszą, belgijską czekoladę z Ziemi. Nawet ona rozpoznawała charakterystyczne opakowanie i zapach, kiedy rozwinął sreberko. – Częstuj się, noszę ją tak od rana, ciotka wysłała z Ziemi, bo była na wakacjach w tych stronach. Więc, Vicca. Pasuje. Opowiesz, co robisz na Cytadeli? Na wojskową nie wyglądasz, one są odporne na dobry dowcip i komplementy starego Blacka.