Okręg Kithoi słynie między innymi z tego, że na jego terenie znajdują się Główne Archiwa Rady, amfiteatr im. Taralosa, Edroki Plaza, Larathos Institution czy Kithoi Point.
- Ha - Roześmiał się Kroganin, nie robiąc sobie nic ani ze zmieszania asari, ani z nieprzychylnych spojrzeń co i rusz rzucanych przez salariankę... nie przeszkadzało mu najwidoczniej nawet to że yaghanga wydawała się wcale go nie pamiętać. - Jakby to miało ci w czymś pomóc - Dodał kroganin i podszedł do baru. - Mieliśmy tego samego pracodawce jakiś czas, ale z tego co widzę to już nie aktualne. - Nie trudno było się domyślić że kroganin mówił o krwawej hordzie. No bo kto inny zatrudniłby yagha i kroganina? Na na pewno ktoś bez piątej klepki.
- Powiedz mi Kubera ta dwójka cały czas będzie się na mnie gapić, czy pójdzie zajmować się swoimi sprawami? - spytał już nie tak pogodnym tonem. - Nie piję z salarianami, no chyba że to ostatnie życzenie umierającego, a takie asari jak ta tu... Powiedzmy, że nie lubią ze mną rozmawiać. Powiedz swoim znajomym by zostawili nam trochę miejsca, powspominamy sobie trochę, postawisz mi dwie, trzy może pięć kolejek i sobie pójdę. Da radę tak to załatwić? - Kroganin nie był agresywny i pomijając uwagę o salarianach zdawał się nie szukać problemów. Yaghanka nie była też żadnym więźniem i miała prawo do swobodnej rozmowy w barze ze starym znajomym. Przynajmniej tak podpowiadał rozsądek. Salarianka póki co jedynie wpatrywała się w kroganina z jawną niechęcią, no może czymś więcej. Asari natomiast nie wiedziała do końca co zrobić, czy odejść czy został, czy zaprotestować wobec tego co kroganin chwilę wcześniej powiedział. Napięcie powoli zaczynało być wyczuwalne pomiędzy całą czwórką.
To niesamowite, że ten kroganin był przekonany, że dostanie darmowe napitki tylko z powodu wcześniejszej przynależności do tej samej organizacji. Miał pecha, bo Kiru nie była jeszcze dostatecznie pijana by się na to nabrać. Może gdyby faktycznie wcześniej się znali, albo należeli do togo samego oddziału wtedy mogliby powspominać przy drinku. A tak? Zresztą jakoś nie sądziła, że jej towarzyszki odejdą na chwilę by zająć się czymś innym i zostawią ją samą z kroganinem pośrodku zatłoczonego klubu. Nawet dla niej było jasne, że takie działanie byłoby nie tylko jawnym złamaniem rozkazów, ale też proszeniem się o kłopoty.
I jeszcze nazwał ją Kubera. Gdyby była normalna zapewne zaczęłaby się bać, że funkcjonariuszki zaczną drążyć ten temat. Jednak w obecnym stanie uznała po prostu, że jakby co to coś się wymyśli na poczekaniu. - Raczej nie sądzę. - odpowiedziała mierząc do wzrokiem- Rada jest strasznie przewrażliwiona.
Tarcze; 1001, koszt odnowienia 10 PA
Omni: Bonus do tarcz 15%, premia tech 20%
Pancerz: 800
+5% od obrażeń od mocy
szansa na powalenie zmniejszona o 5%
+10% do obrażeń przeciwko pancerzom
+10% do obrażeń od broni
+5% do celności broni
- Na początku myślałem, że cię ta parka aresztuje, ale przecież skazańców nie zabiera się do klubów tylko na dołek. - Zagadną kroganin zadowolony. Zabawa kosztem yaghanki sprawiała mu dużo frajdy, oczywiście nie planował przesadzić. Bawiła go sytuacji w której mógł pogadać z kobietą wyższą i silniejszą od niego. Zawsze jakaś nowość. Byleby potem móc się tym pochwalić, czy powspominać. - Powiedz mi co tutaj porabiasz i jak podoba się ci się Cytadela? Kroganin dalej mówił niezbyt zainteresowany odpowiedzią. Bo odwrócił głowę i zaczął przyglądać się salariance, uśmiechnął się po jakimś czasie, kiedy spojrzał znowu na twarz rozmówczyni.
Salarianka nie miała najmniejszej ochoty uczestniczyć w rozmowie kroganina z yaghanką, ale musiała pilnować tego wielkiego prymitywa, który zna tylko pojęcie siły i brutalność. Niech to. Przez to zadanie, nie będzie mogła pojawić się na urodzinach siostrzeńca. Na myśl o członku rodziny, salarianka uśmiechnęła się ciepło. Młody chłopak był bystry pracowity i mimo młodego wieku wkrótce będzie bronił swojego pierwszego doktoratu.
Asari natomiast siedziała cicho zmieszana faktem, że yagh, okazał się być płci żeńskiej. Wezwano ich tak szybko, a ona przecież była tak podniecona zadaniem że zapomniała sprawdzić dane osobowe yagha. Należały się więc jej przeprosiny. - Przepraszam. - Zaczęła nieśmiało swoje przeprosiny - Nie wiedziałam, że... - Asari zamilkła bo oznajmienie komuś, że nie wygląda jak kobieta... brzmi dość obraźliwie. - nie zwracałam się do ciebie właściwie. Jesteś pierwszym yaghiem jakiego widzę.
Salarianka parsknęła cicho nie mogąc stłamsić do końca rozbawienia, niekompetencją asari. Skąd oni ją wytrzasnęli?
- Mnie też to trochę dziwi. - odpowiedziała kroganinowi - Najwyraźniej Rada chce sprawdzić czy jestem w stanie ładnie bawić się z innymi rasami. - powiedziała z ironią, podążając za wzrokiem rozmówcy w stronę salarianki. To niewiarygodne, ale ona się uśmiechała i to nie ironicznie. Najwyraźniej myślała o czymś przyjemnym. Przez chwilę Kiru korciło by zapytać o powód tak nagłej poprawy samopoczucia funkcjonariuszki, ale zrezygnowała. Akurat uzyskałaby odpowiedź. Ponownie przeniosła swoją uwagę na kroganina. - Zwiedzam. - odparła krótko. - To prawda co mówią o Cytadeli, ze jest przeciwieństwem Omegi. Przynajmniej z zewnątrz.
Kiru musiała przyznać, że pytanie nieoczekiwane przeprosiny asari ją zaskoczyły i nie chodziło bynajmniej o fakt, że wzięła ją za mężczyznę. Dziwny był fakt, że do tej pory nie wiedziała, że jej podopieczna jest kobietą. Czy nie zrobili im żadnej odprawy przed misją? - Czyli masz szczęście. - skwitowała mierząc asari wzrokiem - Poza tym niewiele osób potrafi na pierwszy rzut oka rozpoznać moją płeć, zwłaszcza w pancerzu.
Tarcze; 1001, koszt odnowienia 10 PA
Omni: Bonus do tarcz 15%, premia tech 20%
Pancerz: 800
+5% od obrażeń od mocy
szansa na powalenie zmniejszona o 5%
+10% do obrażeń przeciwko pancerzom
+10% do obrażeń od broni
+5% do celności broni
Kroganin przyglądał się z uśmiechem yaghance gdy tylko ta określiła cel swojej wizyty. Przez chwilę zdawało się że coś powie, i że nie będzie to nic czym Kiru chciałaby się podzielić z ogonem jaki wymusiła na niej Cytadela. Kroganin jednak w końcu tylko się roześmiał. To że nie kupił bajeczki Kiru o zwiedzaniu było pewne, ale póki co nie planował nic z tym robić.
- Głupio się czuje. Pierwsze moje tak ważne zadanie w polu i już daje plamę. - Oznajmiła asari - Ale ...
Nie dokończyła co "ale" bo przerwano jej dość niegrzecznie. Podeszła bowiem trójka Batarian. Od razu w powietrzu wyczuwało się kłopoty. Na twarzy cała trójka miała wypisane, że szuka zaczepki. Jeden z nich najwyższy odezwał się do Kiru z wrednym uśmieszkiem na ustach.
- To mój bar jeśli chcesz się tu bawić, musisz mieć zaproszenie. Masz zaproszenie? - zwrócił się do yaghanki. Ta mogła zobaczyć, że salarianka gdzieś odeszła. Nie było jej tam gdzie jeszcze przed chwilą stała. Może wyszła na papierosa, choć nie wyglądała na taką co pali, albo robi sobie przerwy w trakcie wykonywania zadania.
- Wcale nie - Odezwała się asari, ale urwała kiedy batarianin spojrzał w jej kierunku - Jesteśmy przedstawicielami rady, a to jest jej gość. Jeśli nie chcesz mieć problemów radzę ci odejść
Przez chwile cała trójka batarian obserwowała asari. Mieli naprawdę wredne mordy, które mówiły że to nie mogło się dobrze skończyć. - A co jeśli ja właśnie ich szukam? - odezwał się batarianin stojący pośrodku. Ten do którego podobno należy bar. Kroganin póki co przyglądał się jedynie całej trójce i Kiru, ciekaw zapewne co ta zrobi. Czemu nie ma salarianki kiedy jest potrzebna?
Kiru zmierzyła nowoprzybyłych wzrokiem. Widok batarian na Cytadeli, nawet takich wyraźnie pozbawionych instynktu samozachowawczego, był raczej niecodzienny skoro juz dawno zerwali stosunki dyplomatyczne z Radą. Teraz jednak stali przed nią i próbowali jej wmówić, że ten klub należy do nich. Chyba naprawdę szukali kłopotów. - To że wymuszacie na tym lokalu haracze nie oznacza, że możecie się nazywać jego właściwielami.- odparła siląc się na spokój. Nie miała zamiaru dać się sprowokować kilku zabijakom.- Uważajcie bo wasze życzenie może się spełnić
Tarcze; 1001, koszt odnowienia 10 PA
Omni: Bonus do tarcz 15%, premia tech 20%
Pancerz: 800
+5% od obrażeń od mocy
szansa na powalenie zmniejszona o 5%
+10% do obrażeń przeciwko pancerzom
+10% do obrażeń od broni
+5% do celności broni
Nie wymuszają.Pierwszy raz ich widzę tutaj. - zagadną życzliwie barman, który chcąc nie chcąc musiał przysłuchiwać się tej wymianie zdań. Będzie musiał poprosić swojego szefa o podwyżkę, coraz więcej oszołomów pojawia się w tym klubie. Zajął kroganinem siedzącym koło Kiru, który zdecydował się w końcu coś zamówić. Nie zwracał specjalnie większej uwagi na batarian, stracił też zainteresowanie koleżanką z krwawej hordy.
- Nie chciałbyś tego brzydalu - kontynuował batarianin, ale słowa barmana trochę zbiły go z tropu, spojrzał się na swoich kumpli jakby chcąc się upewnić, że wciąż tu są. - Spadaj to moje miejsce, zmyjesz się stąd a daruję ci tym razem.
Asari złapała yaghankę za rękę, a przynajmniej próbowała. Nie było to łatwe szczególnie jeśli wziąć pod uwagę gabaryty obu pań, mimo to asari próbowała odciągnąć Kiru od baru. - Chodźmy stąd ten bar nie był najlepszym pomysłem. - w głosie asari bez trudu można było wyczuć niepokój, może nawet strach. Nie chodziło o to żeby bała się o swoje bezpieczeństwo. Może nie było członkinią komanda, ale miała przy sobie broń, chodziło raczej o konsekwencje bójki, gdyby wzięła w nim udział ta yaghanka. Sytuacja z przedstawicielami jej ras już jest skomplikowana, nie wiadomo jak nawet sprowokowany przez kogoś incydent może się zakończyć. A do tego jeszcze nie było tej salarianki, zapewne jakby zobaczyła bójkę z udziałem yghanki wyciągnęłaby swoje własne wnioski. Wyjaśnienie tego trwało by wieki i to ją pewnie obwiniono by za całe zajście. - Na pewno jest coś ciekawszego do zwiedzania niż bary.
Dla Kiru strach asari, która próbowała wyprowadzić ją z baru był aż nadto widoczny. Chociaż to uczucie było dla niej niemal całkowicie obce to w tym wypadku podzielała jej zdanie. W przypadku tak zagmatwanego politycznie incydentu jak wizyta yahga na Cytadeli należało za wszelką cenę uniknąć bójki. Gdyby wpadła w szał na środku zatłoczonego klubu kto wie jak duże mogłyby być zniszczenia zanim SOC zdołałoby ją ogłuszyć. Dlatego, mimo wyjątkowo mało uprzejmej uwagi batarianina, z całych sił starała się utrzymać nerwy na wodzy. Zresztą, jak to mówią ludzie, zemsta najlepiej smakuje na zimno. Miała dobrą pamięć do twarzy, więc jeśli jeszcze kiedyś spotka tych batarian w bardziej dyskretnym miejscu... - Masz rację. Nie ma co marnować energii i narażać się na koszty przez jakiś batarian - pozwoliła asari prowadzić się w stronę wyjścia. Niech dziewczyna ma trochę poczucia, że panuje nad sytuacją. - Nie czekamy na twoją koleżankę?
Tarcze; 1001, koszt odnowienia 10 PA
Omni: Bonus do tarcz 15%, premia tech 20%
Pancerz: 800
+5% od obrażeń od mocy
szansa na powalenie zmniejszona o 5%
+10% do obrażeń przeciwko pancerzom
+10% do obrażeń od broni
+5% do celności broni
- Wysłałam jej już wiadomość. Poczekamy na nią przed klubem. - Oznajmiła asari. Kiedy obie kobiety wyszły z klubu, zobaczyły Salariankę rozmawiającą z kimś przez omni - klucz. Była zauważalnie zdenerwowana, mówiła szybko. Kiedy zobaczyła wychodzącą yaghankę w towarzystwie asari, zakończyła prawie od razu rozmowę i ruszyła w ich kierunku. Podenerwowana i zawstydzona co ciekawe.
- Czemu wyszłyście z baru? - spytała, ciekawość wyraźnie była wyczuwalna w jej głosie. A także coś jeszcze, wyczekiwanie ze strony salarianki. Liczyła na jakąś konkretną odpowiedź, jaką jednak Kiru nie wiedziała.
- Grupa batarian zaczęła sprawiać problemy wyszłyśmy, by ich nie prowokować. - odpowiedziała asari, wciąż patrząc na bar z którego przed chwilą wyszły. Sprawiała wrażenie zamyślonej i zaniepokojonej. Zapewne wydarzeniami które miały miejsce w klubie. Pewnie dotarło do asari jak wielka odpowiedzialność spoczywa na niej w związku z obecnością yaghanki na Cytadeli. Asari sprawiała też wrażenie lekko zmieszanej. W końcu to ona zaproponowała ten bar i czuła się odpowiedzialna za nieprzyjemności jakie spotkały Kiru ze strony "gości klubu".
Salarianka uważnie przyglądała się yaghance, pewnie zastanawiając się czy to aby Kiru w jakiś sposób ich nie sprowokowała. Pamiętała jednak jak ta spokojnie siedziała przy barze i rozmawiała z kroganinem, nie było więc podstaw by przypisywać jej jakieś wrogie zachowania względem mieszkańców stacji, przynajmniej póki co. Zresztą gdyby yaghanka zaczęła sprzeczkę, asari musiałaby o tym powiedzieć jej. Minerva westchnęła, nawet ona nie zapomniała by o czymś takim. Czemu akurat teraz musiała otrzymać ten telefon? - Co teraz ? Koniec zwiedzania? - Spytała salarianka, z nadzieją w głosie, nie mogąc wyraźnie się powstrzymać.
Kiru zmierzyła salariankę wzrokiem. Jeszcze sekundę temu wglądała jakby liczyła, że asari odpowie jej o krwawej łaźni jaką urządziła w klubie ich podopieczna a teraz wyraźnie miała nadzieję na zakończenie zadania. Czyżby to miało związek z niedawną rozmową telefoniczną, którą tak właściwie odbyła w trakcie zadania? Yahganka musiał przyznać, że powrót na statek po wstępnym rozpoznaniu na Cytadeli był kuszącą propozycją, tam będzie mogła przynajmniej spokojnie zastanowić się co dalej bez irytującego ogona. -Myślę, że wrócę już na statek.
Tarcze; 1001, koszt odnowienia 10 PA
Omni: Bonus do tarcz 15%, premia tech 20%
Pancerz: 800
+5% od obrażeń od mocy
szansa na powalenie zmniejszona o 5%
+10% do obrażeń przeciwko pancerzom
+10% do obrażeń od broni
+5% do celności broni
- Tak będzie najlepiej - odparła salarianka z pewną ulgą w głosie. Jednak będzie mogła dzisiaj jeszcze zajrzeć do swojego siostrzeńca, choć już jest dość późno. Asari również wyglądała na zadowoloną z takiego obrotu sprawy, nie doszło do żadnego incydentu, a yaghanka nie okazała się bardziej niezrównoważona i nieopanowana niż choćby kroganin. Podróż do portu minęła bez nieprzewidzianych przygód i trzy kobiety szybko i bez problemów znalazły się w prezydium. Dzień z yaghniem upłynął bez incydentów, przynajmniej bez poważnych i Rada powinna być zadowolona z raportu.
Salarianka gdy tylko odstawiły do portu yaghankę szykowała się do wyjścia i zajęcia się swoimi sprawami. Jeszcze musiała odmeldować się swojemu przełożonemu, ale to można było załatwić przez omni klucz. Asari pożegnała się z Kiru i przeprosiła za zachowanie batarian zapewniając o otwartości i tolerancji większości mieszkańców Cytadeli. Zaczyna się rozkręcać i już mówiła jakim to wspaniałym miejscem jest Cytadela, ale mina yaghanki sprowadziły ją na ziemię. Po tym pożegnaniu funkcjonariuszki SOC pozostawiły Kiru samą, mogła wrócić do swojego statku.
Dzięki za sesje Kiru. Udało ci się utrzymać nerwy na wodzy i nie spowodować incydentu na Cytadeli. Przechytrzyłaś mnie :P. W nagrodę przyznaję ci 2 punkty zdolności i 2 punkty idealisty. Jeden za wykazanie wyrozumiałości w stosunku do asari, drugi za odpuszczenie batarianom w knajpie.Dzięki za wspólna grę
Całą drogę u boku asari spędziła we względnym milczeniu, odzywając się ewentualnie w sytuacjach, gdy kierowano do niej konkretne pytanie. Sama z siebie Sidorchuk dyskusji nie podejmowała, udzielając jedynie jasnych odpowiedzi, gdy było to konieczne i nie ciągnąc żadnego tematu. Pogrążona w myślach, nie czuła potrzeby integrowania się. To była praca, a przez trzydzieści dwa lata życia Olga zdążyła się już nauczyć, że przywiązywanie się do ludzi (czy nie-ludzi, bez różnicy) w jej przypadku zwyczajnie nie opłaca. Nie wtedy, gdy nie wiadomo, co może przynieść najbliższa przyszłość. Rozstania były po prostu zbyt bolesne.
Przed dotarciem do klubu zdołała jeszcze wprowadzić ostatnie poprawki do makijażu, by, wychodząc z pojazdu, prezentować się już stosownie do swej roli. To zabawne, jak łatwo przyszło jej przywdziać na twarzyczkę maskę uśmiechu, jak gdyby łowy na Blake'a we Fluxie były spełnieniem jej marzeń. Ot, lata szkolenia. Godziny ćwiczeń przed lustrem i w terenie. Mogła odegrać nawet transwestytę, gdyby było trzeba.
- Jasne - rzuciła zdawkowo w odpowiedzi na radę asari. Pomimo uroczego uśmiechu, słowa zabrzmiały gorzko, a więc, w tym przypadku - całkiem naturalnie. To nie przed asari miała przecież udawać.
Upewniając się jeszcze, że wykonanej na omni-kluczu kopii danych z datapadu (którymi, swoją drogą, dotąd się nie zajęła) nic się nie stało, oraz że otrzymany program jest tam, gdzie być powinien, rzuciła wreszcie ostatnie spojrzenie błękitnoskórej agentce, by chwilę później wkroczyć do klubu.
Nigdy nie pracowała bezpośrednio w wywiadzie, ale schematy działań śledczych znała jak każdy szanujący się funkcjonariusz. Primo - wyglądać naturalnie. Secundo - nie narzucać się, znaleźć złoty środek między niedostępnością a własną inicjatywą. Poza tym jeszcze mieć oczy dookoła głowy i być kimś, kim się nie jest. Na parę chwil zapomnieć o tym, że jest Olgą Sidorchuk, nową w SOC, ramieniem sprawiedliwości i uwierzyć w to, że jest Olgą Sidorchuk - panną łaknącą męskiego towarzystwa jak niczego innego. To uwłaczające. Tak, zdecydowanie upokarzające. Ale Arhe miał przecież rację - cokolwiek by nie myślała o tym przedsięwzięciu, to była jej szansa na potwierdzenie swej wartości. Kiedyś musiała to zrobić. Kiedyś musiała pokazać, że przyjęcie jej do SOC nie było błędem.
Jasnym było, że pierwszym krokiem powinno być rozpoznanie - i to właśnie zamierzała uczynić. Zachowując się dokładnie tak, jak zachowują się kobiety bez partnera udające się do klubu, niespiesznie podążyła najpierw do baru. Zazwyczaj na parkiet rusza się po kilku łykach odpowiednio słodkiego drinka i właśnie to zamierzała zrobić Olga, gdyby jej gra nie przyniosła efektu wcześniej. Najpierw więc - alkohol. A w międzyczasie dyskretna obserwacja. Poznaj teren, na którym polujesz.
Nic nie stało jednak na przeszkodzie, by bardziej znamienną grę podjąć już teraz. Zaryzykować. Spróbować, bo... Cóż naprawdę mogła teraz stracić? To zbyt wczesny etap, by móc mówić o faktycznym ryzyku. To tylko próba. Coś jak wypuszczenie sondy, wabika.
- Niebiańską Rozkosz - Tym razem jej ton był stosowny do odgrywanej roli. Słowa miękkie, ciepłe, ale zabarwione pewną dozą tajemnicy - jak gdyby doskonale wiedziała, o co prosi, jak gdyby nie miała absolutnie żadnych wątpliwości co do składanego zamówienia. To nic, że pozycji tej nie było w karcie klubu. Barman powinien wiedzieć, czyż nie? W końcu ona to zamawiała. Musiała sprawić, by spojrzano na nią inaczej. Inaczej, niż jak na jedną z wielu. Musiała wzbudzić zainteresowanie barmana. Zainteresowanie innych gości. Zastawić wnyki, w które Blake złapie się sam. Już to kiedyś zrobiła, czyż nie? Znała zasady tej gry.
75% na odrzucenie przy walce wrecz + 10% do obrażeń w walce wrecz - 10% zmniejszony koszt użycia mocy + 10% celności broni przy użyciu celownika (+ 2 PA) - 20% cen w sklepach
Wejście Sidorchuk do klubu nie wywołało jakiegoś szczególnego poruszenia. Ot, kolejna ludzka kobieta przyszła skorzystać z uroków tego miejsca. Idealna przykrywka. Mogła poczuć kilka natrętnych spojrzeń, jednak nie opłacało się pozbywać gapiów. Zawsze mogli pomóc. Dotarcie do baru w takim tłumie również nie przysporzyło jej kłopotów. Wszystko było tak, jakby publika działała na jej korzyść. Grała w jej grę.
Wcielenie się w rolę przy barze nie sprawiło żadnych problemów. Za to turiański barman zdawał się być niekoniecznie przekonany do złożonego przez dziewczynę zamówienia.
- Nie mamy takiego drinka w menu. Jesteś pewna, że nie pomyliłaś lokalu? - Dość znaczącym spojrzeniem ocenił jej ciało, chwilę dłużej zatrzymując się na piersiach, by, niespeszony swoim zachowaniem, skupić się ponownie na twarzy Olgi.
- To porządny klub - ogłosił ostentacyjnym tonem - i nigdy nie słyszałem o Niebiańskiej Rozkoszy, jednak jestem w stanie zaproponować ci coś z naszego menu. - Wskazał na terminal obok, wyświetlający pełną listę drinków. Wśród nich znajdowały się proste mieszanki wódki i jakichś soków. Dopiero w dalszej części listy były drinki sprawiające prawdziwą rozkosz.
Wracając do barmana, turianin ciągle zachowywał swoją maskę pozorów. Odczytanie jego nastroju stanowiło prawdziwe wyzwanie, więc Olga nawet nie próbowała, ale cały czas miała czas, by móc spróbować innej metody. Poczynione w międzyczasie obserwacje dały, odpowiedni w jej ocenie, pogląd na teren. Kilka stolików obok parkietu zajmowały dwu- lub trzyosobowe grupy. Jeden, znajdujący się najbliżej oszałamiającej feerii gry stroboskopu, był wolny. Nikt nie zbliżał się w zasięg, jakby był zarezerwowany. Teraz musiała wyciągnąć tylko odpowiednie wnioski.
- Sidorchuk, uważaj na siebie - W słuchawce rozległ się głos asari. - Blake za kilka minut wejdzie do klubu. Skup na sobie jego uwagę.
Właściwa część najwyraźniej została rozpoczęta bez pytania o zgodę. Jednak miło było ze strony Thyrii, że udzieliła tak znaczących informacji. Kilka minut do przedstawienia, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem kiełkującym w głowie Olgi, to niewiele czasu.
Z turianami był jeden zasadniczy problem - ich mimika była jedną wielką niewiadomą. Trzeba byłoby być faktycznym znawcą ich rasy, by umieć czytać w ich zachowaniu, postawie, drobnych zmianach wyrazu twarzy. Olga z pewnością do ludzi o takiej wiedzy nie należała, toteż dalsza gra z barmanem nie mogła oprzeć się o prześwietlenie jego myśli. Zdrowa nieufność wobec swych aktualnych przełożonych nie pozwalała jej również ślepo wierzyć w prawdziwość udzielonych jej informacji, więc... Musiała rozegrać to inaczej. Po swojemu. Tak, by ani na chwilę nie stracić kontroli nad sytuacją.
- Z pewnością nie. To Neo Flux, czyż nie? A więc to właściwy lokal - odparła, upierając się teatralnie. Chwilę później jednak subtelnie dziecięcy grymas - w Berlinie twierdzono, że podobna, niedorosła, urocza mimika była jej największym atutem wywiadowczym - ustąpił miejsca promiennemu uśmiechowi. - Być może jednak rzeczywiście pomyliłam nazwę. - Dobrze wiedziała, gdzie w międzyczasie powędrował jego wzrok, nie drgnęła jednak. Zdawało się, że zupełnie tego nie zauważyła - lecz obrzydzenie do siebie samej rosło. Obiecała sobie, że nigdy więcej nie da się wciągnąć w podobną grę. Że nigdy nie pozwoli podobnie się upokorzyć. I co? Gówno. Bo potrzebowała się wybić, by w pionie, do którego ją przydzielono, przestać być tylko dobrze zapowiadającym się popychadłem.
Niby to zastanawiając się nad bogatą ofertą alkoholi, kątem oka zerknęła ku pustemu stolikowi. Była niemal pewna, że to tam pojawi się pożądany obiekt. Dobrze. To już coś.
Tymczasem wróciła spojrzeniem ku barmanowi.
- Może mógłbyś mi coś polecić? Macie tak duży wybór, że naprawdę trudno się zdecydować. - Przekrzywiła lekko głowę, uśmiechając się delikatnie. Nie starała się z nim flirtować, na bogów, nie. Podobne gierki jednak, co tu kryć - zawsze były najłatwiejszym sposobem i najlepszym początkiem. Teraz, gdy nie była jeszcze odpowiednia pora, by naciskać i drążyć, trzeba było przygotować teren. Wciągnij więc barmana w niewinną grę. Obdaruj uśmiechem tego mężczyznę po prawej i śliczną asari, która zerknęła ku tobie podczas tańca. Nie musisz ich znać. Wab ich jednak, pozwól, by zwrócili na ciebie uwagę. Niech staną się twoją widownią, twoją orkiestrą, elementem twego stroju. Póki nie ma jeszcze tego, na którego polujesz, pozwól sobie zadomowić się w klubie. Poznaj go na ten wieczór, pozwól się uwieść - i uwiedź innych.
Wtrącenie Thyrii tylko jej przeszkodziło. Oczywiście, po wszystkim z pewnością będzie wdzięczna za każde wsparcie, teraz jednak głosik agentki jedynie utrudniał podtrzymanie maski. Dla kogoś, kto na co dzień nie bawił się w teatralne popisy, udawanie nie było łatwe. Nawet wpadając w rolę, która przychodziła jej najbardziej naturalnie, w której już kiedyś doskonale się sprawdziła - nawet wtedy musiała o swą maskę walczyć. Musiała przekonać się do innej tożsamości. Jeśli bowiem ona w swą kreację nie uwierzy, nikt inny również tego nie uczyni.
Upewniając się, że ma dobry widok na stolik, który jej zdaniem miał za parę chwil zostać zajęty przez Blake'a, założyła nogę na nogę, odsłoniła nieco więcej uda - nie agresywnie jednak, nie bezczelnie i bezpruderyjnie, lecz zupełnie naturalnie, gestem, po którym niewinne dziewczę mogłoby się zaraz zaczerwienić, gdyby zrozumiało, że odkryło zbyt wiele. Nie była ulicznicą. Nie wabiła na nagość. To nie na tym opierała się jej rola.
Ponownie spojrzała ku barmanowi. Nie pytała już więcej o Niebiańską Rozkosz. Nie napierała - nie odważyłaby się, nie będąc w stu procentach pewną przekazanych jej przez agentów SOC informacji. Ale w sarnich oczach był pewien cień, subtelnie kontrastujący z niewinnością. Cień, który, pomimo braku dalszej inicjatywy ze strony Olgi, pozostawiał pewną furtkę otwartą. Cień, który wciąż pozwalał uznać ją za... wtajemniczoną? Gdyby rzeczywiście serwowano tu wybrańcom wspomniany drink, Sidorchuk nie przekreślała jeszcze swych szans na otrzymanie go. W niejednoznacznej grze, jaką była obecna wymiana spojrzeń i delikatnych zmian wyrazu twarzy z turianinem, wciąż jeszcze zajmowała pewną pozycję.
Czekaj. Drapieżnik zawsze czeka.
75% na odrzucenie przy walce wrecz + 10% do obrażeń w walce wrecz - 10% zmniejszony koszt użycia mocy + 10% celności broni przy użyciu celownika (+ 2 PA) - 20% cen w sklepach
Turiański barman jedynie kiwnął głową i zakończył ustawianie kilku butelek z drogimi alkoholami, po czym zerknął na holograficzne menu i patrzył na nie przez krótką chwilę.
- Dla ciebie złociutka poleciłbym coś preferowanego przez asari - odezwał się. - Pozostaje pytanie czy życzysz sobie coś mocniejszego do drinka? - Przygotował niewielki kieliszek na dość wysokiej nóżce i na samo dno wlał raptem kilka kropli różowego płynu. Następnie dostawił dwie duże butelki obok. Pierwszy alkohol był dość przezroczysty, drugi natomiast zabarwiony został jakimś ciemnym barwnikiem.
- Twój wybór. - Dodał i zerknął w stronę wejścia do klubu.
Blake pojawił się w towarzystwie dwóch ludzkich ochroniarzy w identycznych ciemnych garniturach. Sam zaś prezentował się dość specyficznie na tle pozostałych klientów. Biała marynarka i spodnie, granatowa koszula wpadająca niemal w czerń, buty oraz dodatki w odpowiednio stonowanym kolorze. U jego boku lepiła się jakaś czarująca asari w długiej sukni uwydatniającej każdy możliwy aspekt jej atrakcyjności, a kiedy szli do stolika tuż przy parkiecie, zdawali się istnieć tylko oni.
Dla Olgi był to jednoznaczny sygnał, że cel miał poważanie w lokalu i zapewne traktowano go jak najwyższej klasy VIP-a. Chłodny i analizujący wzrok przebiegł po sali z lekkim uśmiechem na twarzy, by ostatecznie zajął swoje miejsce i kiwnął na barmana. Turianin polecił jeszcze dziewczynie, by obsłużyła się sama i czekała na niego, po czym wyciągnął zza lady dwa duże kieliszki i butelkę błękitnego alkoholu. Ustawił wszystko na tacy i zaniósł do stolika Blake'a.
Sidorchuk musiała działać, jeśli zależało jej na czasie, jednak wypicie jednego drinka na pewno nie zaszkodzi. Wiedziała też, że zwykłym siedzeniem przy barze nie przyciągnie uwagi celu i kiełkujący w głowie plan opierał się o kilka strategicznych miejsc klubu.
A więc jednak mieli tę... Niebiańską Rozkosz. Promiennym uśmiechem odpowiadając na propozycję barmana, dolała sobie do kieliszka alkoholu o ciemnym zabarwieniu (trunek o przeźroczystej barwie niczym szczególnie nie zachęcał), śledząc jednak nieukrywanie zainteresowanym spojrzeniem wędrówkę turianina - a dokładniej to, co też zanosił na tacy nowo przybyłemu. Barwa dostarczanego Blake'owi zamówienia mówiła sama za siebie.
Póki co jednak informacja ta była raczej ciekawostką, potwierdzeniem prawdziwości wywiadu przeprowadzonego przez Pion Śledczy - ale niczym więcej. Podobnie przedstawiała się też kwestia aktualnej towarzyszki celu służbistki - asari, bo wedle informacji dostarczonych przez agentów SOC, to właśnie w nich gustował mężczyzna. W porządku. To w istocie by się zgadzało.
Przy samym barze nie mogła siedzieć jednak zbyt długo, choć... Tak, poczeka na barmana, skoro o to prosił. W tym czasie będzie sączyć bez pośpiechu, elegancko swoje własne zamówienie, obserwując jeszcze przez kilka chwil. A później ruszy na parkiet - z rozmysłem jednak, nie na ślepo. Polowała, musiała wykorzystywać więc atuty czy choćby tylko domysły. W tym przypadku trzy elementy zasługiwały na uwagę: własna atrakcyjność Sidorchuk, preferencje Blake'a w kwestii asari i pewna otoczka związków dwóch kobiet. Pierwsze i drugie były oczywiste. Suknia odpowiednio podkreślała walory Olgi, a uroczą asari pląsającą już w zgrabnym tańcu służbistka zauważyła już przedtem, racząc ją również jednym z udawanych, promiennych uśmiechów. Trzecie zaś... Och, bądźmy szczerzy. Który mężczyzna nie fantazjował choćby raz o byciu świadkiem pewnych bardzo bliskich relacji partnerek tej samej płci? Co do asari trudno było wprawdzie mówić o czymś podobnym, tym niemniej ludzkie spojrzenie było dość jasne. Aparycja kobiet błękitnoskórych (lub zielono-, bo i takie się przecież zdarzały) jednoznacznie przyporządkowywała je do tego właśnie określenia. Kobieta. A więc to całkiem proste. Czy przyjemne? Nie, raczej nie. Olga wcale nie czuła się w tej grze dobrze. Wrażenie, że po wszystkim nawet pełna dekontaminacja nie pomoże usunąć z siebie brudu, który ją teraz metaforycznie oblepiał, że potrzeba będzie dodatkowo trzech godzin wrzącego niemal prysznica, by pozbyć się nie chęci do samej siebie - tak, to wrażenie tylko rosło.
Póki co zaś czekała na barmana. Sączyła alkohol. Raczyła się ostatnimi chwilami bezczynności, przesiąkając atmosferą klubu. Olga Sidorchuk, panna na wydaniu.
75% na odrzucenie przy walce wrecz + 10% do obrażeń w walce wrecz - 10% zmniejszony koszt użycia mocy + 10% celności broni przy użyciu celownika (+ 2 PA) - 20% cen w sklepach