24 cze 2012, o 20:52
- Sir, najwyraźniej coś im wysiadło. Dziwne, skoro potrafią odebrać połaczenie...
- Kontynuować zbliżanie się. Wysuniemy most w chwili osiągnięcia wejścia... I czemu ja was widzę nadal przy stanowisku, poruczniku? Jazda mi zakładać kombinezon.
- Tak jest!
Porucznik Stark nauczyła sie jednego: nie wnerwiać komandor przed oficjalną wieścią, że misja zaraz pójdzie nie tak.
- Poruczniku, zbierzcie Sevlakowa, Launtrice'a, Raichanda, Glenna, Niechowsky'ego i Clarke. I doktora Altmanna. Widzę was za dziesięć minut przy śluzie. Silnych, zwiartych i gotowych.
W tej chwili porucznik zaczynała się lekko obawiać. Doktor Altmann - zastępca szefa medycznego - był delikatnie mówiąc... pokręcony, ale i tak się dziwiła, czemu nie trafił do ośrodka zamkniętego. Pozostali... Cóż, wygladało na to, że będzie musiała wydawać rozkazy. Co prawda Raichand także był porucznikiem, ale zwalał dowodztwo na kogoś innego, kiedy tylko mógł.
Wdziesięć minut było ciężko zebrać ich do jednego, w dodatku w pełnym rynsztunku(marines) i z zapasami medi-zelu, soli trzeźwiących, środków wzmacniajacych i uspokajających itd.(doktorek) W dodatku się jeszcze przebrać w kombinezon. I uspokoić to przeczucie, że coś poleci nie tak...
Także, gdy cała ósemka z nią włącznie zebrała się przy śluzie, mogli tylko oczekiwać wejścia na pokład... A rozkazy były jasne.
- Słuchajcie. To jest ewakuacja, zabieramy wszystkich, którzy zostali przy życiu, jeśli będzie trzeba, jakieś ważniejsze sprzęty także. Na wszelki wypadek przygotujcie broń, nie wiadomo, czy czasem coś się nie stanie. Jeśli wywiąże się wymiana ognia, chronić ewakuowanych i doktora. Jeśli nie... Postarajcie obyćsię bez uszkodzeń. Swoich i ewakuowanych.
Themes: 1 2