Wyświetl wiadomość pozafabularną
W czasie gdy Konrad wydawał rozkazy, w swój charakterystyczny sposób, ale jednak rozkazy, Ahri odmaszerowała w stronę skały stanowiącej wejście. Kiedy dotknęła powierzchni kamienia, tak wydawała się ciepła. Nie gorąco, a jednak promieniowała od niej aura przyjemnego ciepła, co w sumie wyjaśniałoby czemu ona sama nie pokryła się lodem. Poza tym powierzchnia kamienia była idealnie gładka, wypolerowana, więc z pewnością była to pozostałość po rasie myślącej a nie jakiś naturalny fenomen. Zaaferowana tutejszą strukturą nie zauważyła jak dioda na jej omni-kluczu przez kilka sekund migała raz na zielono, raz na czerwono, by po czasie zatrzymać się na kolorze czerwonym. Wtedy właśnie usłyszała jakiś dźwięk z środka. Im dłużej się w niego wsłuchiwała, tym bardziej wydawał jej się przyjemnym i kojącym śpiewem. Mimowolnie czuła przemożną chęć wejścia do środka i sprawdzenia, skąd też dochodził ten nieziemski dźwięk. W jakiś sposób uderzał w najwrażliwsze emocje. Sprawiał, że czuła się niczym w domu, nie takim chłodnym jak na Flotylli, ciepłym domu, gdzie owinięta w koc, zajadała się turiańskimi frykasami i czuła zwyczajnie bezpieczna.
Przez chwilę nawet zapomniała, że była tu z kimś jeszcze.
Stark odbywała swoją zwyczajną rozgrzewkę, musiała w końcu rozprostować kości i mieć pewność, że w czasie wędrówki w głąb skały nie złapie jej żaden skurcz czy inna nieprzyjemna dolegliwość opóźniająca marsz. Mieli w końcu wejść do środka, odszukać źródło sygnału i właśnie. Co dalej? Zniszczyć je? To była misja ratunkowa czy badawcza? Widmo coś o tym wspominała ale po pierwszych zwidach i ogólnym zamieszaniu trudno było do końca pamiętać jaki był cel wyprawy. Ale w końcu ta decyzja ostatecznie zostanie w rękach Straussa. To on tu dowodził. W pewnym momencie poczuła na sobie wzrok Straussa. Przyglądał jej się, ale nie to było najbardziej niepokojące w całej tej sytuacji. Dokładnie w momencie gdy wypowiedziała słowa
„Gotowa”, za blondynem jak spod ziemi wyrosła ciemna postać. Przez wiatr i latające w powietrzu płatki lodu, trudno było jej rozpoznać dokładnie czym była tajemnicza zjawa ale pewne było, że wyciągała chude dłonie w stronę szyi nic nie spodziewającego się inżyniera. Przez ten obraz jakoś umknęły jej jego słowa i nie spojrzała na omni-klucz, który o dziwo palił się na zielono.
Carmen po krótkiej rozmowie z Parkerem, w końcu ustaliła, że jej towarzysz i wsparcie zostaje przy kierowcy. Nie musiała nic mówić, aby mężczyzna kiwnął głową. Na takie sytuacje mieli protokoły. Jeżeli ktokolwiek domyśli się jej przykrywki, zapewne pozbędzie się Jenkinsa i zrobi wszystko aby wyciągnąć Carmen cała, lub ewentualnie nie pozwoli by ktokolwiek z informacjami wydostał się z Ferr. Parker przeczesał włosy palcami i salutując im jeszcze zniknął w łaziku. Po krótkiej, nieco figlarnej wymianie zdań z dowódcą, skierowała swoje kroki na przód, stojąc teraz na prawo i jakieś dwa metry od quarianki, która z zafascynowaniem obserwowała strukturę bramy. Ona sama już z tego miejsca wyczuła, że bliżej bramy zrobiło się jakoś cieplej. I także jej umknął fakt, migotania diod na omni-kluczu, ponieważ jej wzrok skupiał się na wejściu. Kiedy tak wpatrywała się w powierzchnię kamienia, przesunęła na chwilę wzrok na prawo. I przez ułamek sekundy, nim mrugnęła widziała tysiące dłonie i zniekształcone twarze, napierające na przestrzeń lodu z drugiej strony, zupełnie jakby to była cienka szyba. Kiedy jednak zamknęła oczy i chciała przyjrzeć się temu bliżej, wszystko zniknęło, ale poczuła się dziwnie słabo i miękka na nogach.
-
Wszystko działa jak najlepiej, szefie. Słyszę Cię doskonale. Będę meldował nawet jak Parker pierdnie. – Odpowiedział mu beztroski głos Jenkinsa po drugiej stronie. Chyba dla pewności zatrąbił jeszcze, co rozbrzmiało wyraźnie w uszach Straussa, podobnie jak z trudem pohamowany chichot. –
Zanudzę się tutaj z doktorkiem, chyba zacznę układać pasjansa czy coś. Nie siedźcie tam za długo i uważajcie na siebie i innych, szefie. – Potem jego głos zamilkł a Konrad mógł zająć się resztą towarzystwa. Problem był jednak taki, że nim zdążył zakończyć rozkazy, quarianka już znajdowała się przy wejściu do bramy. Zapewne nie słyszała nic z tego, co mówił. Katem oka obserwował jak maca ścianę i niemalże mógł domyślić się wyrazu fascynacji za szybką. Chwilę po zakończeniu przemowy dołączyła do niej Doktor Latino-Perez. Jedyną osobą, która stała bliżej niego był Bury Misiek (o ile tak nazwać można było pojazd Grizzli), Maulson i Stark. Maulson, zerknął na swój omni-klucz, po czym odpowiedział oschle.
-
U mnie zielone. Jestem gotowy do drogi. Bez odbioru. – Kiedy haker przeniósł spojrzenie z mulata na komandor, zauważył, że ta patrzy się na niego jakby zobaczyła ducha. Jednak z tej odległości doskonale widział, że jej dioda świeci się na zielono, podobnie jak jego samego.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąKolejność: Stark, Konrad, Carmen, Ahri.