Vorch? Nie mogła nie parsknąć śmiechem. No tak. Rzeczywiście tylko chodzą i syczą, a w przebłyskach umiarkowanej inteligencji wysławiają się tak, że nie sposób pojąć, o co im tak naprawdę chodzi. Nie, żeby była znawczynią ras innych niż ludzka, ale vorcha przecież już spotkała. Nie miała wobec niego żadnych uprzedzeń, podziwiała też jego wiedzę techniczną, ale... To nadal vorch, a opisowi zafundowanemu przez jasnowłosą trudno było odmówić trafności.
W każdym razie, na ostatnie słowa dziewczyny pokiwała głową ze zrozumieniem, starając się nie szarżować z osądami - bo nastolatka wyglądała, jakby nie miała pojęcia, o czym mówi, cała sytuacja śmierdziała zresztą z daleka, ale kim była Ritavuori, by kogokolwiek tu oceniać?
Zapewniając dziewczynę więc jeszcze, że tak, na pewno pojawi się na czas, odprowadziła ją wzrokiem i dopiero, gdy tamta zniknęła w tłumie, odetchnęła głęboko. No. Czyli chyba znalazła robotę. Jeszcze przez moment wpatrując się z zamyśleniem w nowy kontakt dodany na omni-kluczu - miała bardzo, bardzo wiele pytań, które mogłaby zadać teraz jasnowłosej i pewnie drugie tyle żądań, które mogłaby wysunąć - ostatecznie potrząsnęła lekko głową i dezaktywowała narzędzie. Przecież i tak nie uzyska odpowiedzi, to po co się wysilać? I tak wszystkiego się dowie. Za godzinę, dwie, w sprzyjających okolicznościach - później, gdy okrągłe tysiące kredytów będą leżakowały już na jej koncie. Zobaczymy.
Przeciągnęła się leniwie i, kończąc tym samym swą włóczęgę bez celu, skierowała się do doków. Najpierw na Kuguara, potem... No, potem pewnie poszukać tej łajby, o której mówiła Rose - bo chyba nie warto było czekać, aż ta poda jej numer stanowiska.
Wyświetl wiadomość pozafabularną