30 lip 2012, o 20:37
Asystentka Nadie Cassuis na widok ociekającego krwią mężczyzny poderwała się z krzesła, nie wymówiła jednak ani jednego słowa, odprowadzając Stukova wzrokiem w momencie, w którym zmierzał do gabinetu.
Antony i Nadie nie byli sami. Smukła asari, ubrana w biały, ściśle przylegający strój gościła dwójkę równie elegancko ubranych istot, które leniwie okręciły się teraz w fotelu, zdziwionym wzrokiem mierząc Stukova na wylot. Asari położyła dłonie na blacie stołu, prostując się jednocześnie, jakby na widok inżyniera chciała się poderwać z fotela, opanowała się jednak, ograniczając do rzucenia spojrzenia pełnego zdezorientowania. Dwójka istot (mężczyzna i salarianin), przedstawicielka Armali Council a także asystentka, która pospiesznie wbiegła do gabinetu w ślad za Antonym, wszyscy ci ludzie przywitali zranionego mężczyznę paroma długimi chwilami, spędzonymi w całkowitej ciszy.
Kiedy pierwsze wrażenie opadło, Nadie zamrugała oczami. Odchrząknęła niezręcznie, przeniósłszy wzrok na swoich klientów.
- Przepraszam najmocniej - rozpoczęła, ale bez wyraźnego odzewu z ich strony, podniósłszy się ze swego siedzenia. - Danna, wyprowadź proszę moich gości. Pan Stukov i ja musimy porozmawiać. Przepraszam - powtórzyła się w momencie, w którym salarianin i starszy mężczyzna podnieśli się wolno z krzeseł, gotowi podążyć w ślad za asystentką.
- Ach, Danna? Apteczkę. Na zaraz - rzuciła jeszcze, kiedy wychodzili za drzwi.
Nadie przybrała złą, całkowicie niewspółczującą minę. Nie odezwała się słowem, świdrując Stukova nieprzychylnym spojrzeniem. Kobieta czekała na wyjaśnienia, sprawiając przy tym wrażenie, jakby ostrożnie zbierała całą furię, która gromadziła się w płucach, gotowa wyrzucić to wszystko z siebie w najmniej spodziewanym momencie.