Voodoo wydawał się być wystarczająco usatysfakcjonowany odpowiedzią Nexarona - poprzednią, nieprawdopodobną wręcz powagę w głosie zastąpiło podekscytowanie i pewność siebie, tak znajoma najemnikowi, który miał już z tym mężczyzną do czynienia.
-
Więc wygląda na to, że mamy coś do zrobienia, Dragonbite - odrzucił, tonem tak charakterystycznym dla siebie, że Nexaron mógł niemalże wyobrazić sobie szelmowski uśmiech, jaki w tej chwili musiał wykwitnąć na twarzy pirata, który jednocześnie niemal w każdym przypadku ten zwykł pokazywać. -
Naszym celem będzie ten koleś, który zlecił ci robotę. No, pośrednio. Nazywają go "Marex" - zaczął pseudo rzeczowym tonem, wymawiając imię, bądź pseudonim, którym posłużył się ów mężczyzna o ostrych rysach i przeoranej bliznami twarzy, którego spotkał w "Wieczności". Co jak co, ale to najemnik z łatwością zapamiętał. Facet nie był zbyt przyjaźnie nastawiony, a i swoim zachowaniem mógł denerwować, przy tym sprawiając wrażenie, jak gdyby to on zawsze rozdawał karty.
-
Nie on nakazał mnie zabić, pewnie. Ale on był kontaktem, który cię wynajął. I od niego trzeba będzie zacząć - dodał Voodoo, westchnąwszy cicho, jak gdyby nie było to coś, co bardzo go cieszyło - Nex nie mógł jednak wiedzieć, czy niezbyt uśmiechała mu się wizja walki, czy też przymus wyciągnięcia informacji z mężczyzny zanim będą mogli pozbawić go żywota. -
Spotkajmy się w "Wieczności" za czterdzieści minut. Jeżeli nam się poszczęści, znów na niego trafimy. Jak podejrzewam, znasz sposób, dzięki któremu dopuścili cię do jego loży. Tak byłoby łatwiej, inaczej może się zrobić nieco... nieprzyjemnie - ton głos pirata nie wskazywał jednak na to, by ten był wielce zawiedziony taką perspektywą. Ostatecznie zrobienie burdelu w barze nie było czymś specjalnym w jego mniemaniu, a przynajmniej tego mógł się domyślać Dragonbite. -
Będę czekać przy barze - dodał Voodoo, by następnie najemnik usłyszał cichy "klik", sygnalizujący zakończenie połączenia. Byłoby na tyle w kwestii rozmowy z piratem - żadnych innych możliwości ten mu nie zostawił, więc mężczyźnie nie zostało nic innego jak udać się do Wieczności w nadziei, że nie będzie problemów ze znalezieniem pirata. Nawet, jeżeli ten w miarę dokładnie określił swoją lokalizację, wciąż było ryzyko, że coś go zatrzyma - najpewniej nagroda za jego głowę wciąż obowiązywała.