Wyświetl wiadomość pozafabularnąOjojoj, ale akcję przyspieszyłaś. Pozwól, że przed tą akcją dopowiem swoje trzy grosze, bo chciałem wspomnieć o kilku istotnych elementach :P
Kilka minut wcześniej...
Kraiven kiwnął głową z aprobatą, jakby dając do zrozumienia, że to było praktycznie to o czym myślał. Prawie.
- To samo o tym pomyślałem...gdybym miał karabin wyborowy, to poszło by to z górki. A póki co mamy tylko twój. Tak czyś jak...
Will podczołgał się do krawędzi dachu, zerkając na placyk i na najemników. Rozejrzał się ponownie po okolicy, jakby zastanawiając się nad sensem zamierzeń Kenta. Rzeczywiście pomysł z wyłączeniem prądu w uliczce, też był jakimś pomysłem, ale podejrzewał, że nie mieli do czynienia z głupcami i zapewne każda, nawet najdrobniejsza rzecz jak ta, nie została by zignorowana. Po ponownym zerknięciu w pewne miejsca, odczołgał się nieco do tyłu i kontynuował
- Musisz jakoś szybko zejść na plac. Prawdą jest, że teren wokół ośrodka jest słabo oświetlony, ale gdybyś użył sabotażu na latarni w uliczce, z pewnością to by zaalarmowało strażników. Pamiętaj, że oni nie są głupcami. Zareagowali by zapewne na to w sposób, jaki byśmy się kompletnie nie spodziewali. W najgorszym wypadku, poinformowali by swoich w środku, że coś się dzieje.
William zastanawiał się przez chwilę nad innymi ewentualnościami, jednak póki co, trzymał się tego co wymyślił. W prawdzie nie był ekspertem od takich działań w porównaniu do drella, ponieważ doskonale przypuszczał, że ten miał już do czynienia z wieloma takimi sytuacjami. Uśmiechnął się, zamykając przy tym oczy i wprowadzając w towarzysza w plan, który wymyślił na biegu.
- Heh...Pytałeś, czy mam jakiś plan? Cóż...mogę takowy ci powiedzieć, zaś ty zadecydujesz co zrobić. Ja mogę tylko pociągnąć za spust. - otworzył oczy, patrząc teraz poważnie na Kenta -
Najprostszym rozwiązaniem byłoby ci zejść, korzystając z tamtej drabinki po naszej prawej stronie. Pamiętaj, że nie mogą cię widzieć, ale raczej o to nie musimy się martwić...Następnie podkradłbyś się do ściany ośrodka, podszedł najbliżej krawędzi, byś miał strażnika na widoku jak i czekając na mój znak, ruszył na jednego z nich ze swoim sztyletem. - Zaciągając powietrze i następnie wypuszczając, dopowiedział -
Drugim strażnikiem ja się zajmę. Wystarczy tylko poczekać na odpowiedni moment, kiedy to jakiś ścigacz przeleci nad tym terenem, zagłuszając nieco otoczenie... - Skończywszy mówić opuścił nieco głowę na bok, patrząc dalej na niego. Był ciekaw tego co postanowi. -
Co uczynisz?
Kraiven spoglądał przez kilka sekund na Kenta z opuszczoną na bok głową. Po jego postawie, można było stwierdzić, że jemu było wszystko jedno, bowiem to Kent miał teraz odwalić część roboty. Jakikolwiek plan by nie wybrał, nawet ten jego towarzysza, który nie był wysokich lotów, on się dostosuje.
Po kilku minutach przygotowań, zabrali się do roboty. Kraiven trzymając w ramionach Modliszkę Kenta, obserwował dwóch najemników i poruszającego się towarzysza przez celownik optyczny. W pewnym momencie dostrajał zakłócenia, by nie przeszkadzały mu podczas celowania a gdy już jego towarzysz znalazł się w odpowiedniej pozycji, czekał na przelot taksówki bądź jakiegokolwiek ścigacza. W momencie gdy nad dachem dało się słyszeć dość głośny odgłos silników odrzutowych, światło w uliczce, przestało świecić. Ciemność w pewnym sensie pochłonęła jej strażników. Will podejrzewał, że Kent postąpi według własnego planu, toteż błyskawicznie zareagował, skupiając się na głowie lewego strażnika. Krew gotowała mu się w żyłach, przyśpieszając równocześnie pracę serca.
Skok Adrenaliny, ponownie zagościł w jego ciele. Ciemność co prawda również mu przeszkadzała, ale pamiętając gdzie ów strażnik się znajdował, postanowił zaryzykować. Pociągnął spust karabinu snajperskiego a pocisk przeszył powietrze...
Nastała cisza...która została przerwana w momencie, gdy Gewryn przemówił przez komunikator Willa. Ten nie odpowiedział przez chwilę, kiedy to latarnia ponownie zapaliła się, ukazując truchła dwóch najemników i stojącego nad jednym z nich Kenta. Przyglądał się okolicy, czy aby nikt nie usłyszał tegoż "cichego zabójstwa". Wyglądało na to, że było czysto a akcja została przeprowadzona raczej bezbłędnie. Westchnął dość cicho, odpowiadając ze spokojem na pytanie dowódcy.
- Tył czysty i zabezpieczony Orzeł. Dwóch najemników leży martwych... - odczekał chwilę, dając czas na namysł dowódcy. Korzystając z chwili, zerknął na całokształt ośrodka. Miał nadzieję, że najemnicy w środku, dalej byli nieświadomi zagrożenia.