Postój, kolejny krótki marsz uliczkami i wreszcie znalazł się w znajomym mu budynku. Ludzi o tej porze było zasadniczo jak zawsze, dużo. Nie przeszkadzało to Kraivenowi, bo i tak nie zamierzał zostawać długo w Kimie. Spojrzał w górę ku większym piętru hotelowi, ale nie szukając i nie ciesząc się zanadto, spojrzał szybko w dół i skierował się do środka. Na widok najemnika, recepcjonistka i jej goście zamarli. Standardowe zachowanie, na które Will, również nie zwrócił uwagi. Póki ludzie go widzieli w pancerzu, okazywali mu szacunek, albo po prostu się go bali, nie wiedząc co uczyni. Gdy wreszcie windą wjechał na samą górę, skierował się dość bogato zdobionym korytarzem. Nie napotkał na nikogo, co też go ucieszyło. Kiedy wreszcie dotarł do swoich drzwi, rozejrzał się w prawo i w lewo, czy aby na pewno było pusto. Upewniwszy się, iż tak właśnie było, zdjął hełm z maską oddychając głęboko. Nareszcie mógł odetchnąć nie będąc zamknięty niczym puszka. Jego twarz była cała czerwona a włosy całe mokre od dzisiejszych wrażeń. Ręką przetarł ową twarz a oko przystawił do wizjera. Nie trzeba było długo czekać na odzew automatycznego komputera ochronnego.
--
TOŻSAMOŚĆ POTWIERDZONA. Witaj w domu...Williamie Kraiven --
Najemnik odetchnął, uśmiechając się. Również odpowiedział WI, choć nie wiadomo po co
-
Wróciłem...
W chwili przekroczenia drzwi, żaluzje na oknach powoli podnosiły się do góry, pozwalając promieniom światła panoramy Omegi, wlatywać do środka salonu. Najemnik zamknął za sobą drzwi, przeszedł kilka kroków, zapalając pierwszy rząd świateł, oraz włączając telewizor i klimatyzacje. Zimno powoli ogarniało pomieszczenia a napływ kolejnych informacji, przekazywanych przez batarianina, znów były słyszalne dla Kraivena, który zszedł powoli po schodkach w dół, kierując się do swojego pokoju. Tam też, zdjął swój pancerz i broń, chowając je w specjalnej magnetycznej szafce, wysuwanej ze ściany. Następnie prysznic. Kolejny i najważniejszy punkt tego wieczoru. Biorąc go, ogarnął go nie do opisania relaks. Głowę miał uniesioną do góry, ku spadającej z węża wody a jego włosy, wręcz układały się same w sobie do tyłu. Myślał o dzisiejszej misji i o tym co się tam wydarzyło. Nie podobało mu się to wcale a wcale, dlatego też wziął szybki prysznic, zakończony z wycieraniem jego ulubionego białego ręcznika. Po wykonanych czynnościach przygotowawczych na dzisiejszą noc, założył na siebie swoje porządne ciuchy i znów skierował się do kuchni. Przechodząc przez salon, kątem oka, zerkał i słuchał wiadomości. Sytuacja nie była kolorowa. Najemnicy mieli wiele zleceń a i chaos się większy szerzył na Omedze, co jej pani z pewnością się nie podobało. Dlatego też Kraiven miał ją właśnie dla tego powodu odwiedzić dziś wieczorem. Oczywiście najpierw jak wcześniej zamierzał, po kieliszku alkoholu. Również na szybko upichcił sobie coś do jedzenia, zjadł i czym prędzej wyszedł z mieszkania, biorąc i chowając zza pasa swojego Predatora. Szykowała się długa noc...
Wyświetl wiadomość pozafabularną