W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

19 mar 2013, o 11:19


Odległość orbitalna: 4,1 j.a.
Okres orbitalny: 8,3 roku ziemskiego
Współczynnik Keplera: N/A
Promień: 5,728 km
Długość dnia: 28,6 godziny ziemskiej
Ciśnienie atmosferyczne: śladowe atm.
Temp. na powierzchni: -116 °C
Graw. na powierzchni: 0,8 g
Satelity: 12
Położony na obrzeżach niewielkiego układu lery Strażnik to średniej wielkości skalisto-lodowa planeta, wokół której krąży tuzin księżyców. Azotowo-tlenowa atmosfera jest zbyt rzadka, by podtrzymać życie, a bogate w wapń skaliste jądro planety pokryte jest litym lodem. Ślady stóp pierwszych zespołów badających planetę wciąż są widoczne na praktycznie pozbawionej powietrza powierzchni. Od tego czasu na ubogiej w cenne surowce planecie pojawiło się niewielu gości.

[/b]

Lillian
Po tym niespodziewanym zdarzeniu, jakim była awaria jakiegoś ustrojstwa gdzieś w całej tej maszynerii, zdawało się, że część planu kobiety szlag trafi. Na szczęście szybko udzielono potrzebnej pomocy poszkodowanym i można było kontynuować akcję.
Kilka chwil później Lilian znów siedziała w fotelu pasażera na statku desantowym. Po kabinie z głośników dobiegł głos pilota. - Mamy zielone światło. Startujemy. - Silniki zaryczały głośno, następnie do nich dołączył syk ciśnienia z rozprężającej się wyrzutni. Ponownie nastała cisza. Cisza próżni kosmicznej.
-Kurier 2 wystartował. Zmierzamy do punktu lądowania. - w cichym pogłosie dało sie słyszeć ciche odpowiedzi w radiu pilota - Kurier 1 wystartował, Kurier 3 wystartował.
Podróż na powierzchnie zdawała się dłużyć w nieskończoność. Może to i lepiej, nie wiadomo co dokładnie zastanie grupa desantowa na miejscu katastrofy. - Dobra słuchajcie! - odezwał się dowódca składu - Naszym nadrzędnym celem jest ochrona i zapewnienie pomocy rozbitkom z frachtowca Vixel. Wroga fregata również wysłała tam swoje odziały. Nie wiemy ile ich będzie, dlatego musimy być czujni przede wszystkim. Zaraz po wylądowaniu rozstawiacie się, chowacie głowy za tymi skałami i nie dajecie się trafić. Czekamy na rozkazy z Norada. I niech mi nikt nie waży się zgrywać bohatera jasne?! Temperatura na powierzchni w tym momencie sięga poniżej 100 stopni. Skafandry będą przeciążone ale dadzą sobie radę. Nie muszę chyba mówić, co się stanie jak ktoś rozerwie powłokę? Chcę widzieć wszystkich w kantynie po akcji jasne? Lądowanie za 2 minuty. - odezwał się nagle głoś pilota przerywając przemowę dowódcy.
Po tych obiecanych dwóch minutach statek desantowy osiadł dość twardo na skalistej powierzchni tej jakże niegościnnej planety. No delikatny to on nie był, a może tak miał wyuczone, że spód jego maszyny jest specjalnie wzmocniony by wytrzymać takie traktowanie. Jego maszyna pewnie to wytrzyma, ale pasażerowie raczej nie polubią tego lądowania. - Hełmy! - zakomunikował dowódca. Drzwi statku otworzył się, ponownie wokół zapanowała cisza. Jedynie odgłosy radia nie dawały człowiekowi zwariować. Wszyscy zaczęli wybiegać z pokładu.
Cole

-Drużyny wystartowały - zakomunikował jeden z oficerów - 3 jednostki desantowe kierują się na ustalone miejsca lądowania. - Jak na razie wszystko szło tak jak zaplanował to sobie pierwszy oficer. No prawie wszystko. Wroga fregata dryfowała, dymiąc i sypiąc płomieniami z uszkodzonych silników. Silniki manewrowe ledwo utrzymywały poziomy kurs. Teraz pozostaje tylko czekać. Statki desantowe dotrą na powierzchnie za jakieś 3 minuty. To była jedna z tych chwil, gdzie każda sekunda dłużyła się w nieskończoność. - Sir! Wroga fregata odpowiada! Przełączam na głośnik. - SSV Norad - odezwał się gruby głos możliwe, że turianina - to nie wasza sprawa. Niepotrzebnie się wtrącaliście wy zapchlone psy! Pożałujecie jeszcze tego. Chcecie nas? To sobie weźcie! - Sir łączność zerwana. . Po chwili oczekiwania odezwał się inny oficer. - Sir jednostki wylądowały na powierzchni Strażnika. Dowódcy rozstawiają swoich ludzi. Zaraz będziemy mieć podgląd na sytuację. - Po krótkiej chwili przed oczami Cole'a wyświetliła się mapa taktyczna, obszaru na którym rozbił się Vixel.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Sam Frachtowiec był dość mocno uszkodzony ale ciągle o dziwo w jednym kawałku, nawet po tak twardym lądowaniu. Najbardziej ucierpiały lewe przestrzenie ładunkowe na których można by założyć wylądował najpierw statek, a dopiero później osiadła reszta. Nie wiadomo jak załoga przeżyła lądowanie, gdyż nie odezwali się już od dłuższego czasu. Nie wiadomo też, czy mają sprzęt do przetrwania piekielnych mrozów strażnika. To prawie cud że statek nie rozpadł się na części pierwsze patrząc po tym bardzo skalistym i ostrym podłożu. - Sir czekamy na rozkazy.
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

20 mar 2013, o 22:37

Póki co wszystko działo się po myśli komandora, ale znał stare wojskowe porzekadło, że "jeszcze żaden plan bitwy nie przetrwał starcia z wrogiem" i dlatego nie popadał w samozachwyt. Załodze okrętu nic nie groziło, gdy znajdowali się we wnętrzu jego grubego pancerza, chronionego tarczami kinetycznymi, ale tym dzielnym żołnierzom tam na dole za bardzo nie miał jak zapewnić bezpieczeństwa. Mógł im co najwyżej ułatwić zadanie najlepiej jak tylko umiał. Kiedy otrzymał odpowiedź od turiańskiego kapitana tego pirackiego wraku, nie był nią zachwycony. Fakt, źle było wspomnieć o byciu więźniem, ale w końcu mówimy tutaj o piratach, którzy mają do wyboru więzienie lub śmierć. Przy takich opcjach mogły im przyjść do głów głupoty, albo... mogło dojść do szybkiego przewrotu. Ci, którzy chcieliby żyć, mogliby w trybie ekspresowym pozbyć się kapitana, który wolałby zginąć niż dać się złapać. No, a czas leciał, a oni z każdą minutą byli bliżej śmierci. Bez sprawnych silników nie daliby rady wylądować. Takie rzeczy wymuszają na umyśle presję i chęć przetrwania zawsze bierze górę nad resztą.
- Dowiem się w końcu, kiedy tamten statek zatonie? - zapytał swoim spokojnym głosem, choć trochę poirytowany. Na szczęście jego irytacja nie była duża, ze względu na hologram powierzchni, przedstawiający siły wroga i Norada.
- Jedna drużyna ma zbadać wrak i poszukać ocalałych. Pozostałe mają zabezpieczyć strefę przy najbliższym wejściu do wraku i go chronić. Nie angażować się w walkę jeżeli to niekonieczne. W innym wypadku strzelać, żeby zabić. - takie były jego rozkazy. Nie związał rąk marines, dając im sprzeczne rozkazy, więc powinni działać sprawnie.
- Panie Preston, proszę mieć piracką jednostkę oznakowaną. Jeżeli otworzą ogień, lub spróbują uciekać promami, ma pan wolną rękę w doborze uzbrojenia przeciwko nim.
Dużo poleceń, dużo tego. Bardzo dużo. Trzeba było pomyśleć o wszystkim. Póki co na razie nie myślał o ewakuacji tych z anonimowego jachtu piratów. Wyda rozkaz, by po nich lecieć, jak tylko będą gotowi na to. Trzeba ich zmiękczyć, a wizja śmierci z powodu nie wybrania życia, to potworny bodziec do działania.
- Panie Preston, jakie mamy opcje, by zniszczyć Modliszki i Kodiaki? - lubił usłyszeć zdanie kogoś, kto na stanowisku operatora broni okrętowej, przebywał nie od wczoraj. Mógłby podpowiedzieć wtedy coś, co Wilson mógłby przeoczyć.
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

21 mar 2013, o 22:02

Siedząc na pokładzie statku desantowego myślała nad tym, czy ma uważać siebie za szczęściarę, czy wręcz odwrotnie. Podczas awarii nic jej się nie stało, ale jej nowo ogłoszony towarzysz broni leżał teraz najprawdopodobniej w szpitalu z rozwalonym łbem, a Lillian czuła się teraz dziwnie osamotniona. Szybko się przywiązywała do ludzi… ale również szybko o nich zapominała, jeśli nie byli jej dostatecznie bliscy. Akcja z obecnymi tu żołnierzami zapowiadała się w każdym razie ciekawie, a kopanie tyłków piratów – a nie owianych tajemnicą robali – to był jej chleb powszedni. Być może nareszcie pozwoli jej to wrócić do rutyny i dobrej formy.
Odezwał się dowódca i Lil’ poczuła tak dobrze sobie znany przypływ adrenaliny. Trudno powiedzieć, czy było to na pewno pozytywne zjawisko. Oczywiście, w jej pracy było to niezbędne. Dawało jej to kopa i koniecznej do boju odwagi, ale czasem przesłaniało zdrowy rozum i napawało zbytnią pewnością siebie. Dziś jednak nie zamierzała wydziwiać. Ciągle nie miała przy sobie zgranej ekipy, której ufałaby bezgranicznie i powierzyła jej bez mrugnięcia okiem życie.
Lądowanie nie należało do przyjemnych, ale nie to zaprzątało jej myśl w tej chwili. Hełm miała już od dawna na sobie, szczególnie po tej ostatniej przygodzie wolała być ubezpieczona zawczasu. Po raz ostatni sprawdziła swoją broń. Wzmocniła pancerz Umocnieniem, aby nie kusić losu, zanim nie ogarnie sytuacji na polu walki. Czas zacząć grę.
Wybiegła z desantowca w kierunku pobliskiej osłony. Dopadła jej ślizgiem i przylgnęła na chwilę. Dała sobie sekundę na uspokojenie. Nie była jeszcze w takiej sytuacji. Niby przybyła tu z drużyną, ale nie była od niej całkowicie uzależniona. Miała dokonywać własnych wyborów i to ją równocześnie stresowało, jak i cieszyło. Musiała teraz bardzo uważać głównie na samą siebie i swoje pochopne decyzje.
Wyjrzała zza osłony. Sytuacja nie malowała się kolorowo. Wrogowie mieli prawdopodobnie lepszy sprzęt, a co do siły w piechocie, trudno było ocenić w tym momencie. Chciała się dostać jak najszybciej do wraku, ale trzeba było zrobić to rozważnie. Załadowała w razie czego amunicję drążącą. Od wrogów dzieliła ją dość znaczna odległość, więc strzelanie z Katany na razie sobie darowała, i tak nie przyniosłoby efektów.
Oceniła dystans do kolejnej osłony, bliżej rozbitego statku. Bieg od osłony do osłony wydawał się teraz najrozsądniejszym rozwiązaniem, nie miała przecież czasu czekać, aż wybiją wszystkich wrogów. Wyczekiwała odpowiednich momentów, w których ogień w ich kierunku jakby słabł, ale była jednocześnie przygotowana na to, że któryś z przeciwników, mimo wszystko, dostanie się w zasięg jej strzelby.
Gdy miała już lepszy widok na wrak, starała się zauważyć jakieś możliwe wejście do jego wnętrza. Wszystko wskazywało na to, że jedyną drogą będą wyrwy w lewych przestrzeniach ładunkowych, ale to wiązało się z dość dużym ryzykiem. Los chyba nie był przychylny załodze Norada, skoro nie mógł utworzyć jakiejś przyjemnej, łatwo dostępnej dziury po stronie jej desantowców…
„No pain, no gain” – uśmiechnęła się do siebie Lily.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

22 mar 2013, o 21:48

Lillian

Kobieta w swoich podchodach od pagórka do pagórka nie była osamotniona, blisko niej trzymała się dwójka innych żołnierzy z jej oddziału. Ogólnie wszyscy trzymali się swoich oddziałów, jak Lillian zdołał wyłapać ruchy sojuszników. Brak atmosfery na tym kawałku skały sprawiał, że przed nimi rozpościerała się pustka kosmosu z licznymi ciałami niebieskimi na nieboskłonie. Krajobraz przypomniał poniekąd powierzchnię księżyca Ziemi, które wszyscy chyba widzieli na różnych zdjęciach jak choćby archiwalnych z XX w. - Dostaliśmy rozkazy - odezwał się nagle głos w słuchawce hełmu - nasza drużyna, wraz z grupą Alpha ma zabezpieczyć wejścia do wraku rozbitego frachtowca, podczas kiedy grupa Delta będzie przeszukiwać wrak w poszukiwaniu ocalałych. Mamy dopilnować by tamci im za bardzo nie przeszkadzali. W razie kłopotów strzelać, żeby zabić! Zrozumiano?! - Sir! Tak Sir! - odezwał się chórek głosów na kanale,, wszyscy potwierdzili zrozumienie rozkazu. - Teraz na przód!
Lillian wychyliła się zza wzgórza by przyjrzeć się sytuacji dalej. To co zobaczyła, zaskoczyło ją. Przed nią rozpościerała się mała dolinka, ona sama była na podwyższeniu. To coś przypominało nieckę wyschniętego jeziora. Z trzech kodiaków w stronę wraku, biegło kilku żołnierzy ostrzeliwując się. Po pancerzach kobieta zidentyfikowała dwóch ludzi, dwóch turian i jednego kroganina, wszyscy biegli podobną taktyką, od osłony do osłony w stronę wraku. Od strony wraku widać było, że kilku z pasażerów odpowiada ogniem, w stronę szarżujących nieprzyjaciół. Kobieta była od nich jakieś 150-200 m. Dalej widać było podobną sytuację. Ogólnie widać było wyraźny szturm na frachtowiec.

Cole

- Według naszych wyliczeń - odezwał się jeden z oficerów - wroga fregata spadnie i uderzy w powierzchnie Strażnika za niecały 12 minut. - Sir! - odezwał się inny - oddziały naziemne meldują o zaciekłych walkach w obszarze katastrofy! Jednostki z wrogich Kodiaków szturmują wrak frachtowca. Od strony wraku kilkoro pasażerów, odpowiada ogniem, ale według raportów, długo nie wytrzymają, nasze oddziały dopiero zajmują pozycję.
Cała "frajda" bycia osobą decyzyjną, od której zależą dalsze ruchy wszystkich z załogi SSV NORAD. Jak by się nad tym zastanowić, to ten ruch dało się przewidzieć. Piratom, zaczęło się spieszyć, gdyż pojawienie się krążownika Przymierza, pokrzyżowało ich plany na dobre. Tyle że taki ruch wykluczał zwykły rabunek. Tu musi chodzić o coś więcej jak tylko przywłaszczenie sobie cudzej własności. Coś za co warto było poświęcić ludzi jak i statek, ale dlaczego zwykły frachtowiec? Pytania narastały a odpowiedzi nie było w cale. Rozmyślenia Cole'a przerwał nagle głos oficera Prestona - Słyszeliście Exo! Pozycja boczna. Akceleratory masy od jeden do dziesięć i dwadzieścia do trzydzieści namierzyć cel! Wyrzutnie torped: jeden, trzy, pięć, siedem załadować i uzbroić! - widać Preston, nie chciał puścić tej fregaty całej. Taka salwa rozerwie okręt na strzępy. Cóż, tylko jeśli piraci ich do tego zmuszą. - Sir Możemy spróbować użyć akceleratorów masy do ostrzału z orbity, ale jest duże ryzyko, że pociski trafią w wrak rozbitego frachtowca, albo ranią nasze oddziały. Przyrządy celownicze potrzebowały by paru minut na dokładniejsze przycelowanie. Niestety to wyklucza strzał w ruchome cele. - Ostrzał z orbity brzmiał dobrze, ale to jak strzelać z pistoletu do muchy z odległości 10m. Nie było to łatwe na pewno.
- Sir! Wroga fregata oddala się od nas, za 7 minut nie będziemy mieli pełnej skuteczności bojowej, jeśli spróbują uciec na kapsułach ratunkowych. Jeśli polecimy za nimi stracimy kontakt wzrokowy z naszymi oddziałami naziemnymi i nie będziemy mogli przesyłać im danych z orbity. - Głupie zrzędzenie losu. Fregata spadała w przeciwną stronę niż obracał się Strażnik. Czy to to chodzi piratom? Liczą, że wymkną się podczas kiedy Norad zostanie by wspierać swoje natarcie na powierzchni?
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

23 mar 2013, o 18:57

Decyzja, przed jaką stanął Wilson była moralnie niepewna dla niego, choć mogła się wydawać oczywista dla reszty jego załogi. Decyzja była niepewna moralne, ale jego obowiązkiem jako oficera było rozważanie wszystkich opcji, które pozwolą na zaliczenie tego zdarzenia, jako czegoś, co mógłby z dumą powiedzieć, że było udaną akcją sił Przymierza.
Komandor spojrzał na zegarek, na nadgarstku prawej ręki, by wiedzieć jaki był obecnie czas.
- Trzy minuty, panie Preston. Jeżeli do tego czasu nie nawiążą kontakt, to wal do nich z moim błogosławieństwem. - odezwał się Cole, po czym przeczesał swoje włosy do tyłu, palcami obu dłoni. - Namierz też trzy wrogie kodiaki i poinformuj mnie, kiedy przyrządy będą skalibrowane do celnego ostrzału. Margines błędu to pół metra.
Nie wiadomo było, jak długo mogła trwać utarczka na dole, a wróg miał chwilowo widoczną przewagę w siłach, za sprawą Modliszek.
- Panie Bolton, proszę poinformować kapitana Crossa, że jest potrzebne wsparcie jednostek pancernych. Pewnie przewidział to przede mną, więc ich przygotowanie długo nie powinno trwać. - wstyd przyznać, ale Wilson był typowym flociarzem i Cross wyprzedzał go w działaniach lądowych zawsze o krok, jeżeli nie o dwa. Proszą o drużynę? W gotowości zostaw dwie. Proszą o trzy? To drużyna w odwodzie i ciężki sprzęt niech grzeje silniki.
- Sternik, utrzymać orbitę. Chcę mieć ciągły obraz pola walki. - rozkazał, kiedy wrócił do obserwowania ekranu taktycznego - Nanieść też na mapę sygnatury pasażerów. Polecić dowódcom drużyn skierowanie ognia broni ciężkiej, na jedną, najbliższą nich Modliszkę, jak tylko ona, albo oni znajdą się w zasięgu strzału.
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

24 mar 2013, o 01:14

Fakt skupienia się drużyn na wraku mógł jej pomóc. Może w zamieszaniu łatwiej dostanie się do środka… albo nie. Właściwie nie dostała żadnych konkretnych rozkazów od Cole’a, który tak wyraźnie dał jej do zrozumienia, że słuchać ma właśnie jego. Toteż decyzja, kogo będzie się trzymać, należała do niej i choć wolała być blisko znajomych sobie ludzi, wiedziała, że sytuacja może się diametralnie zmienić.
W końcu coś przykuło jej uwagę. Trzech obcych i dwóch ludzi atakujących pasażerów statku. Coś ją ukłuło. Co innego walka z wrogiem na „czysto”, co innego, gdy w grę wchodziły niewinne, jak sądziła, ofiary. Wykorzystała to, że oddziały zaczęły się przemieszczać i ruszyła razem z nimi. W pewnym momencie spostrzegła obok siebie znajomego, niższego stopniem żołnierza, co postanowiła natychmiast wykorzystać.
- Hej! – odezwała się do niego poważnym, dość stanowczym jak na siebie tonem. – Potrzebuję, żebyś mnie osłaniał. Widzisz tamtą szturmującą piątkę? Nie dam rady wszystkim naraz, postaraj się wykończyć paru z daleka, szczególnie kroganina. I nie zastrzel mnie – zawołała na odchodne.
To, co miała zamiar zrobić, nie było zbyt mądre. Nie poczekała, aż chłopak potwierdzi wykonanie jej prośby, bo rozkazem trudno było to nazwać. Nie wiedziała też, czy w ogóle da sobie radę. Liczyła jednak, że nie tylko ona weźmie tamtych na celownik lub pasażerowie dadzą radę chociaż jednemu czy dwóm. W każdym razie czuła wewnętrzną potrzebę, aby już, w tej chwili pomóc tamtym ludziom. Nienawidziła widzieć martwych cywili i zamierzała zrobić wszystko, by ich nie oglądać zbyt wielu. A ci byli na widoku.
Ruszyła szybko w ich stronę, układając desperacko plan działania. Niestety, był taki jak zawsze i, niestety, mocno uwzględniał to, że jest szturmowcem. Dobrze było zaczekać za osłoną, aby z tej piątki stała się czwórka, trójka… tak, troje wrogów brzmiało już rozsądniej. Jeśli jednak wszystko miało się przedłużać w nieskończoność, nie mogła czekać. Wzięła głęboki oddech, zdjęła z siebie spowalniające ją i jej moce Umocnienie i zrobiła to, co potrafiła najlepiej. Wykonała Szarżę biotyczną w grupę nie spodziewających się tego, jak miała nadzieję, wrogów.
Liczyła głównie na to, by zbić z nóg tych mniejszych. Często dezorientowało to ich to lub obijało na tyle, że przez jakiś czas byli wyłączeni z walki. Po szarży jak zwykle Nowa. Takie połączenie dwóch mocy zazwyczaj wystarczyło do wykończenia słabszych przeciwników w wystarczającym stopniu. Teraz, jeśli kroganin jeszcze stał na nogach i nie zajął się nim nikt inny, trzeba było się skupić głównie na nim. Załadowała Rzeź i strzeliła w jego stronę ze strzelby, albo w stronę kogokolwiek, kto najbardziej jej zagrażał w tym momencie.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

25 mar 2013, o 10:32

Lillian

Plan kobiety był prosty i łatwy do zrealizowania. Podobno takie najczęściej wychodzą w 100%, gdyż nie ma co tam się zepsuć. Choć są to plany przeważnie na pierwsze klika sekund, zwłaszcza plany walki. Później Lillian przekonała się, że to może nie był taki dobry pomysł...
Jak pomyślała, tak zrobiła. Zaszarżowała w stronę pierwszej z brzegu grupy piratów atakujących wrak frachtowca. Końcowym uderzeniem trafiła w jednego z ludzi. Siła odrzuciła go na spory kawałek. Zaraz za szarżą poszła Nova biotyczna. Kobieta jednak znajdowała się za daleko od pozostałych by wyrządzić im większe szkody. Turianin i następny człowiek upadli, przewracając się na bok. Chwila i motyw zaskoczenia minął. W jej stronę spojrzał się drugi turianin i kroganin, obaj nie wyglądali na zadowolonych. Kroganin zaczął szarżować w kierunku Lillian. Kobieta zdążyła posłać strzał Rzezi w jego kierunku. Dzięki zmniejszonej sile przyciągania grawitacyjnego, wybuch posłał bydlaka w drugą stronę, powalając go przy okazji. Ostatni z tej 5 turianin odwrócił się w stronę napastnika i oddał salwę ze swojego karabinu szturmowego. Pociski śmigały obok Lillian, na szczęście żaden nie trafił. Na tym fart mógł dobiegać końca gdyż wszyscy zaczynali się po woli podnosić.
- CO DO CHOLERY! PORTER! CO TY DO KUR*Y WYPRAWIASZ!?!? UCIEKAJ STAMTĄD KRETYNKO!! ALE JUŻ!!- krzyki dowódcy były aż nad to słyszalne w słuchawce radia. Po swojej prawej stronie kobieta kątem oka dostrzegła coś, czego wcześniej albo nie chciała widzieć, albo przegapiła. Jakieś 20 m od niej w powietrzu wisiał śmigłowiec bojowy Modliszka. Działko miała skierowane wprost na nią.

Cole

- Rozkaz Sir! - potwierdził oficer Preston - Otwarcie ognia za trzy minuty. - Decyzja wydawała się słuszna. Nie można było pozwolić, żeby uszło na sucho tym piratom. Przestępstwo zawsze, będzie surowo karane. A co do zdobycia jakiś informacji z motywu zajścia, zawsze jeszcze są ci na dole. Może będą na tylko pomocni, że opowiedzą jakąś ładną bajeczkę. - Namierzanie kodiaków. Akceleratory masy od jedenaście do szesnaście namierzyć cel. Kalibracja 4 minuty. Sternik zrównaj przyśpieszenie z ruchem planety! - 4 minuty. Tyle potrzeba, żeby odciąć im drogę ucieczki. To całkiem sporo, sądząc po tym jak dużo, może się w tym czasie zdarzyć. - Sir! Kapitan Corss melduję, że trzy Marudery będą gotowe do startu za minutę! Oddziały naziemne przygotowują się do natarcia. Broń ciężka nie ma tych Modliszek w zasięgu. Będą kontynuować natarcie puki te śmigłowce się nie będą dostatecznie blisko. - przeczucie Cole'a jak zwykle się nie myliło co do Crossa, zawsze miał w pogotowiu dodatkowe siły, a przy pomocy broni ciężkiej oddziały marines powinni sobie poradzić, do czasu przybycia posiłków. - Sir! Jeden z naszych ludzi dostał się w pobliże kodiaków. Wszedł w pole rażenia naszego ataku orbitalnego! To chyba ktoś z odział Bravo. Grupa Alpha i Bravo ruszają w tamtą stronę. - No tego jeszcze brakowało. Ktoś postanowił zgrywać bohatera i podjeść bliżej statków nieprzyjaciela. Super, po prostu super.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

27 mar 2013, o 14:53

Nie poszło źle, ale nie wszystko ułożyło się po jej myśli. Oczekiwała, że ktokolwiek zechce ostrzelać tę grupkę tak jak ona, jednak widać się przeliczyła. To nic, to nic nie szkodzi, będzie dobrze. Kroganin, którego uznała za największe zagrożenie, padł od jej strzału i zrobił to nawet bardziej efektownie, niż zamierzała. Turianin, wredne bydle, albo nie miał oka, albo jej marne uniki przyniosły skutek. Widząc, że towarzystwo zaczyna się podnosić wspomogła się Umocnieniem, tak w razie czego.
Nagle dobiegł ją głos dowódcy i spostrzegła, że ton jego wypowiedzi nie był do końca bezzasadny. Myślała, że Modliszka znajdzie sobie lepsze zadanie niż strzelanie do zbłąkanej kruszyny, ale najwidoczniej była łatwym celem, który aż prosi się o zestrzelenie.
- Ups… - jęknęła tylko pod nosem. Nie bała się. Było za późno na strach. Nie ulegało jednak wątpliwości, że wpakowała się w poważne tarapaty. Żadna nowość…
- Sir! Proszę o wspar… – wrzasnęła do słuchawki tuż przed wykonaniem kolejnej szarży, tym razem na turianina. To nie był tylko atak, ale też forma obrony. Dziwnym trafem szturmowcy najbezpieczniejsi byli właśnie w czasie takiego działania, kiedy niestraszne im były pociski, już nie wspominając o tym, że w okamgnieniu pojawiali się w zupełnie innym miejscu, niż przed chwilą stali. To jednak nie trwało w nieskończoność i w końcu musiała rzucić się biegiem w stronę wyrwy we wraku, ze strzelbą przygotowaną do torowania drogi w zanadrzu. Zdobyła się na dokończenie myśli: - …wsparcie, idę do cywili!
„Idę” to było dość delikatne słowo, gdy porwała się na najszybszy sprint, na jaki chyba kiedykolwiek było ją stać. No i cóż, skoro jej plan nie wyszedł tak cicho i bezproblemowo, jak sobie wymarzyła - właściwie to wyszła raczej na słonia w składzie porcelany - to przynajmniej wykazała się odrobiną kultury, żeby wrzeszczący na nią dowódca nie był aż tak wściekły i choć ciupinkę jej pomógł, nim zostanie z niej mokra plama. A tak się stanie, jeśli zaraz ktoś nie zajmie się Modliszką, lub ona nie dopadnie przyjemnej osłony.
Plus tego wszystkiego? Wyglądało na to, że szturm na cywili oddał pola atakowi na jedną, głupią blondynkę… przynajmniej po części.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

29 mar 2013, o 21:19

Komandor, jak na pierwszego oficera przystało, liczył na możliwość, że załoga zestrzelonego frachtowca przeżyje, ale gdyby tak się nie stało, to trudno. Najwyżej z tego powodu musiałby swój raport napisać o kilka linijek dłuższy niż byłoby to wymagane. W końcu trzeba usprawiedliwiać jakoś niektóre porażki, a tym właśnie byłoby pozwolenie na wybicie wszystkich ocalałych; porażką. Preston póki co wiedział jak działać i znał swoje miejsce. I dobrze, jego miał z głowy na jakiś czas. Cross jako stary piechociarz też znał się na swojej robocie, na co Cole uśmiechnął się szeroko. W końcu jego ludzie siedzieli tam na dole i... dotarł do niego wtedy meldunek o wysuniętym żołnierzu, daleko poza pozycje pozostałych.
- Kontynuuj kalibrację! - odezwał się trochę nazbyt gniewnie, niż powinien dlatego dodał trochę łagodniej - Czekaj na mój rozkaz z bombardowaniem.
Nie przewidział czegoś takiego, jak ten żołnierz poza szeregiem, ale trudno.
- Niech snajperzy namierzą i zdejmą dowódców. Potem kolejne niebezpieczne cele. Przekazać dowódcom, by zachowali bezpieczną odległość od Kodiaków. Poinformować o możliwości ostrzału za mniej wiecej cztery minuty. - rozkazał i dotknął na mapie plamki, która odpowiadała za zbłąkanego żołnierza. Chciał się dowiedzieć kto to jest. Rozszerzył odrobinę oczy, kiedy zobaczył dane Porter.
- Połączcie mnie z Sierżant Porter. - odezwał się i poczekał, aż otrzyma potwierdzenie. - Porter, mówi Cole. Skoro tam jesteś, to zagoń załogę do statku. Mają się nie wychylać na ostrzał. Nie zbliżaj się też do Kodiaków, o ile nie będziesz mogła od nich szybko uciec. Zrozumiałaś?
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

31 mar 2013, o 20:57

Lillian

Szybka decyzja o ponowieniu Szarży biotycznej okazała się zbawienna dla kobiety. Jak tylko zniknęła, działko modliszki zaczęło wypluwać z siebie deszcz drobnego żelaza. taka salwa jest w stanie przebić pancerz lekko opancerzonego pojazdu. Nie trudno się domyślić, że osłony zwykłego pancerza bojowego piechoty nie wytrzyma długo takiego ostrzału. Jedyna opcja to pozostać w ruchu.
Trafiony turianin, poszybował parę metrów w tył ciśnięty siła uderzenia. Lillian ma parę sekund wolnego od tego gościa. Kobieta kątem oka dostrzega jak poprzedni odrzuceni Novą zbierają się do salwy na intruza co wpadł w ich szereg. W ten widać jak jeden z nich, dostał pociskiem ze swojej lewej strony, gdyż można był dostrzec rozładowanie się bariery kinetycznej. Siła pocisku powaliła go na bok. Zaraz za pierwszym poleciał drugi pocisk który nie napotkawszy już oporu ze strony bariery przebił się przez pancerz. Struga czerwonej posoki trysnęła w górę, by po chwili zamarznąć i twardo upaść na ziemię. trzeci strzał dosięgnął kolejnego z piratów, lecz tylko odbił się od bariery mocno ją uszkadzając, lecz nie niszcząc zupełnie. Ogień sojuszniczy. Widać nie zapomnieli o swojej towarzyszce.
Lillian nie miała więcej czasu, kroganin szykował się już do kolejnego biegu, a Modliszka znowu rozgrzewała lufę swojej broni. Rozpoczął się szaleńczy bieg w stronę wraku frachtowca Vixen. Niska grawitacja utrudniała jednak bardzo jakiekolwiek poruszanie się. Przypomniało to trochę próbę biegu w wodzie, tyle że idzie się rozpędzić. W ten koło rąk kobiety zaczęły śmigać pociski. Część z nich przeleciała obok, lecz część rozbiła się o barierę pancerza. Nagle w słuchawce hełmu odezwał się znajomy głos: Porter, mówi Cole. Skoro tam jesteś, to zagoń załogę do statku. Mają się nie wychylać na ostrzał. Nie zbliżaj się też do Kodiaków, o ile nie będziesz mogła od nich szybko uciec. Zrozumiałaś? Do statku pozostał jeszcze spory kawałek, a bariera długo nie wytrzyma.
Gdy Lillian zostało już tylko paręnaście metrów do wyryw w kadłubie, doszły ją niepokojące dźwięki. Trzask rozładowanej tarczy, która w końcu poddała się naporowi pocisków. Pozostaje teraz wiara w pancerz. Ostatnie parę metrów kobieta pokonała jedyną skuteczną metodą na tej przeklętej skale, skoczyła. Z wnętrza wraku dostrzegła jakaś chudą rękę, wyciągniętą w swoją stronę, która próbowała ja chwycić. Niespodziewanie nagle coś popchnęło kobietę gwałtownie do przodu. Po pancerzu rozszedł się przerażający dźwięk uderzania metalu o metal. W tedy ta chuda łapa chwyciła za rękę Lillian, wciągając ją za resztki. Był to ubrany w kombinezon salarianin z pistoletem w dłoni. Była bezpieczna na razie. Pytanie tylko czy cała?

Cole

Ya ya sir! - potwierdził oficer Preston przyjęcia rozkazu kontynuacji kalibrowania - pozostały czas jedna minuta! - tyle mają czasu jednostki naziemne żeby wycofać się z pola rażenia ataku orbitalnego NORADA. - Sir! Jednostki pancerne wystartowały! - Cross trzymał się swojej roboty, no i przede wszystkim słowa. - Dotrą na miejsce za 3 minuty. - Dowódcy meldują, że wysunięta jednostka dotarła do wraku frachtowca nie wiemy w jakim jest stanie. Grupa Alpha musi się wycofać, gdyż mogą się stać celem dla modliszki. Na wyposażeniu z ciężkiej broni mają tylko granatnik, nie dosięgną jej tym. Grupa Delta ma dwie wyrzutnie rakiet. Otworzą ogień jak tylko znajdą się w zasięgu. - Porter dotarła do warku, jest bezpieczna ale nie wiadomo w jakim stanie. Grupa która miała dostać się do wraku w celu znalezienia ocalałych, jest przygwożdżona do ziemi przez te cholerne latadła. Teraz jedyna nadzieja, że te czołgi dotrą tam szybciej.
Cole dostrzega przez sekundę na sobie wzrok Prestona. Ostatnie spojrzenie czy exo ma jakieś rozkazy. Trwało to tylko pół sekundy po czym powiedział - Ognia! - czas wyznaczony przez Cole'a minął dla załogi uszkodzonej fregaty. Po mostku rozszedł się huk wystrzałów z akceleratorów masy, oraz torped, które z głośnym hukiem, również opuściły swoje luki. Na ekranie pokazywany był obraz spadającej fregaty. Gęsty dym wydobywający się z zniszczonych silników, przysłaniał część widoku. Statek drygał się w różne strony przez silniki manewrowe, niczym ranne zwierze przeczuwające swój koniec.
Nagle seria jasnych rozbłysków rozeszła się po całym kadłubie. Błyski pojawiały się na całej fregacie, wyrzucając jej fragmenty w przestrzeń kosmosu. Nagle jeden duży wybuch rozerwał cały statek na drobne kawałki. - Potwierdzone trafienie oraz zniszczenie fregaty. Prawdopodobne krytyczne uszkodzenie rdzenia pierwiastka zero wywołało ostatnią eksplozję. - zameldował Preston trochę jak by spokojniejszym głosem.
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

7 kwie 2013, o 20:04

Wilson przyglądał się z kamienną twarzą fregacie, która rozpadała się na kawałki i znika w jasnym płomieniu nuklearnego ognia. Widok był dosyć hipnotyzujący w swojej prostocie i można naszła oficera pewna myśl. Pewna jedna ważna myśl. Zdarzenia takie jak teraz, miały miejsce ciągle i może zbliżała się pora na to, by ukrócić ten przestępczy proceder. Tak, ta akcja mogła stać się rubikonem, który wciągnie załogę Norada na wojenną ścieżkę. Ścieżkę przeciwko piractwu w zarówno Trawersie, jak i Terminusie. Odwrócił się jednak od frontowej szyby i wrócił do pulpitu z mapą, opierając się rękoma o jego krawędź.
- Grupa Alfa wycofać się w stronę Delty i razem z nimi otworzyć ogień do Modliszki, jak tylko będzie okazja. Poinformować drużyny o wsparciu pojazdów za trzy minuty. - zaczął od wydawania rozkazów i informowania ludzi na ziemi, o sytuacji. Nie wiedział jednak, jak jest z tą przygwożdżoną drużyną i z nimi mógł być problem. - Połączcie mnie z grupą przy wraku.
Poczekał, aż ustanowione zostanie połączenie i potem się odezwał.
- Mówi Cole, dlaczego jeszcze nie jesteście we wraku? Skąd opóźnienia? - według jego wiedzy, ci żołnierze powinni już znaleźć się we wnętrzu transportowca i być bezpieczni przed ogniem Modliszki. Dlaczego więc jeszcze byli na zewnątrz? O co w tym chodziło?
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

9 kwie 2013, o 12:55

Usłyszała w słuchawce głos Cole’a, ale nie mogła zdobyć się już na więcej słów, przy całym wysiłku, który kosztowała ją ucieczka przed śmiercią. Usłyszała, jak jej tarcza pozostawia ją samą sobie. Wstrzymała oddech i skoczyła, nie bardzo wiedząc, czy uda jej się wylądować z powrotem na podłożu żywej.
Poczuła pociski rozbijające się o jej pancerz i silnie popychające do przodu, aż do wnętrza wraku wciągnął ją jakiś chudy salarianin. Ta rasa zawsze wywoływała u niej uśmiech na twarzy i nawet teraz, w tej niemało dramatycznej sytuacji, poczuła jakieś ciepło w środku… a może była to jej krew?
Wylądowała z cichym stęknięciem, ale zanim miała okazję stwierdzić, czy rzeczywiście jej brzuch nie świeci pustką przez którą można przełożyć rękę, nakazała na tyle głośno i stanowczo, na ile było ją stać:
- Cofnąć się, szybko!
Postarała się wstać i przykuśtykać na tyle daleko, by nie były jej straszne strzały z zewnątrz, a potem nieco nerwowo obejrzała się na siebie i pomacała, czy na pewno wszystko jest na swoim miejscu. Jęknęła obolała, ale najwidoczniej jakoś się trzymała.
- Ale jaja… - uśmiechnęła się do salarianina, choć przez hełm i tak nic nie było widać. – Nie wychylajcie się, dla waszego własnego dobra. Przymierze zajmie się tymi na zewnątrz. Komandorze – odezwała się wreszcie do Cole’a, jednocześnie odwracając się w stronę wyrwy, w razie czego gotowa do strzału ze strzelby – jestem w środku, prawie cała. Postaram się rozeznać w sytuacji. Jakieś wyjątkowe życzenia?
Wilson był o tyle fajnym kolesiem, że nie truł dupy na temat jej nie do końca udanej akcji, w końcu jakoś udało jej się tam dotrzeć i to mniej-więcej żywej. Rozejrzała się dookoła, w końcu mówiąc do swojego „wybawcy”:
- Ilu was jest? Jak z rannymi? Czy piraci dostali się do środka? I dzięki za pomoc, tak w ogóle – kiwnęła głową z wdzięcznością. Mały gest, który dużo znaczył.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

15 kwie 2013, o 10:29

Lillian

Wymacanie pancerza przez Lillian, na szczęście nie wykazało jakiś poważniejszych uszkodzeń, a ona sama nie miała dodatkowych otworów w ciele. Pociski odbił się od pancerza, czyli można mówić albo o dużym farcie, albo o pechu pilota. Na jedno wychodziło.
Kobieta znalazła się wewnątrz jednej z przestrzeni ładunkowej rozbitego frachtowca. Wszędzie było pełno porozrzucanych skrzyń i innych pojemników, które mogły robić za osłony w wypadku strzelaniny wewnątrz. Poza nią i obcym nie było tu nikogo. Salarianin spojrzał się na pani Żołnierz swoimi dużymi czarnymi oczami. Przez jego praktycznie cały przeszklony hełm było widać zmęczenie, ale ran na razie nie. Bez szemrania wykonał polecenie kobiety, o cofnięciu się jeszcze trochę w głąb pomieszczenia za resztki ściany frachtowca. Po tym jak Lillian ucięła sobie krótka pogawędkę z Kapitanem Norada, salarianin odpowiedział na pytania najlepiej jak umiał. - Dziękuję, dziękuję, że się zjawiliście. Nie wiem dokładnie ilu nas jest, może trzydzieści osób, tylko paru z nich posiada broń. Ja jestem z oddziału najemników Czerwona Tarczy wynajętych do obrony tego statku. Nie byliśmy jednak przygotowani na coś takiego. Mamy sporo rannych, wszyscy są w pomieszczeniach z prawej strony statku. - na kiwnięcie głowy salarianin dopowiedział - wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. - kilka sekund później w słuchawce hełmu kobiety odezwał się jej dowódca składu - Porter żyjesz? Podaj swój status! Jeśli mnie słyszysz, oddziały pancerne z Norada przybędą za minutę i nie zbliżaj się ponownie do Kodiaków zrozumiano?!

Cole

Grupy uderzeniowe meldują, że zbliżają się do oddziałów piratów. Potwierdzają rozkaz niezbliżania się do Kodiaków. - zameldował oficer odpowiedzialny za łączność z piechotą na powierzchni - Tu grupa Delta. Zajmujemy pozycję strzeleckie. Rakiety namierzają cele. Zaatakujemy z zaskoczenia. Grupa Beta również zajmują pozycje do strzału. Melduję dodatkowo, że widzimy zbliżające się trzy nasze transporty. Podchodzą do lądowania. - atak z zaskoczenia mógł być w tym wypadku najlepszym wyjściem z sytuacji. Modliszki jednak potrafią zrobić niemałe kuku piechocie dlatego trzeba zaatakować jako pierwszy, i skryć się zanim przeciwnik zauważy co go trafiło. Nagle przez głośniki odezwał się inny głos. - Tu grupa Alpha! Zbliżamy się do wraku frachtowca Vixen. Widzieliśmy jak jeden z naszych wbiegł do środka pod ostrzałem z maszyn nieprzyjaciela. O cholera! WSZYSCY PADNIJ! - tu nastaje cisza. Na podglądzie mapy taktycznej widać, że Modliszka która wczesnej zajmowała się Lillian zwróciła uwagę na żołnierzy idących wzdłuż wraku. Pech w szczęściu. Cisze nagle przerywa kolejny głos wydobywający się z głośników. - Komandorze, jestem w środku, prawie cała. Postaram się rozeznać w sytuacji. Jakieś wyjątkowe życzenia? - chociaż tyle, Porter była cała. - Działa gotowe do strzału! - oficer odpowiedzialny za uzbrojenie okrętu zgłosił gotowość - cele namierzone. - Preston w końcu uporał się z kalibracją dział i miał pewność, że trafią one w wyznaczone cele. Czekał na rozkaz.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

16 kwie 2013, o 09:57

Lillian miała wyjątkowo dobry humor. Może nie było idealnie, sytuacja nie rysowała się różowo, ale fakt, że nie została podziurawiona jak sitko napawał ją niemałym optymizmem. Wnętrze wraku wyglądało dość bezpiecznie, choć wypadało się martwić przynajmniej o rannych i o to, aby ich liczba się nie powiększyła. Niestety, Lily była stworzona do działania, a nie ustalania taktyki. Mimo to trzeba było coś wymyślić, udawać, że wie się, co się robi, aby uspokoić pasażerów frachtowca.
Kiedy już miała coś powiedzieć, usłyszała dowódcę w słuchawce i odetchnęła z ulgą. Poklepała salarianina pokrzepiająco po ramieniu i odpowiedziała:
- Nie zamierzam, sir. U mnie wszystko okej. Około trzydziestu osób na frachtowcu, kilku najemników z bronią i sporo rannych – powtórzyła słowa mężczyzny z Czerwonej Tarczy. – Czekamy.
Teraz zwróciła się do swojego „wybawcy”:
- Zaraz dotrze tu cały oddział. Zaczekamy tutaj na nich i zobaczymy, co dalej. Wszystko będzie w porządku. Macie medi-żel dla rannych? Jesteś pewien, że te sukinkoty nie zajdą Was od innej strony? Kiedy dotrą tu ludzie z Przymierza, może poproszę cię, żebyś poprowadził mnie dalej, razem sprawdzimy, czy statek jest bezpieczny. Chyba, że ktoś wpadnie na lepszy pomysł – dalej się uśmiechała i choć nie było tego widać, to na pewno było to słychać. Jak u telemarketerów: „uśmiechaj się, klient to pozna”.
Obserwowała głównie kierunek, z którego miała nadejść pomoc. Miała nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej, bo nie czuła się nad wyraz swobodnie, gdy musiała zerkać w tył sprawdzając, czy nikt ich nie zachodzi od tyłu. Cały czas trzymała strzelbę w sposób, który sugerował, że nie odpuściła sobie do końca.
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

21 kwie 2013, o 20:11

Wszystko co się działo, nie było zwieńczeniem marzeń komandora, ale sytuacja nie była jeszcze tragiczna.
- Beta i Delta, działajcie kiedy tylko będzie okazja. Zestrzelcie tego robala. - polecił, cały czas trzymając kant stołu z ekranem taktycznym. - Alpha schować się i przygotować broń ciężką. Za moment Modliszka skupi się na innym celu, wykorzystajcie to i też strzelajcie.
Za parę chwil miało się okazać, na ile dobre przeszli wszyscy przeszkolenie i jak dobrze znali się na tym, co robili.
- Drużyny MT niech lądują w strefie, gdzie poprzednie desantowce. Mają wejść do akcji szybko, po bombardowaniu. - sam już nie wiedział, do kogo właściwie to mówił i ile osób skupiało na nim swoje spojrzenia, ale musiał cały czas robić swoje i w miarę możliwości przewidzieć, co się może stać, zamiast tylko reagować. Dowodzenie nigdy nie jest łatwe.
- Otworzyć ogień do Kodiaków. - Preston będzie miał dzisiaj niezły ubaw. Najpierw statek piratów, teraz ich Kodiaki. Gdy zostaną zniszczone, wszystko się zmieni. Dosłownie wszystko. Kliknął palcem na kropkę z nazwiskiem Porter i jej znaną pozycją, by się z nią skontaktować, ale wstrzymał się z naciśnięciem ikony mikrofonu. Jeszcze nie miał nic do powiedzenia, a przynajmniej nic ważnego.
Liczył na to, że wrogie pojazdy zostaną zniszczone i nikt z jego ludzi przy tym nie ucierpi, ale jak wiele można mieć szczęścia jednego dnia? Nic, pozostawało mu na razie czekać na raporty z powierzchni i podjąć wtedy stosowne decyzje. Tylko tyle mógł zrobić.
- Dobrze - wyprostował się i spojrzał na obecnych na mostku - Czekam na raporty. Meldować.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

23 kwie 2013, o 08:16

Lillian

Salariani ciągle bacznie wyglądał przez sporą wyrwę w rogu tego pomieszczenia, powstałą w wyniku uderzenia statku o powierzchnię - Lepiej, żeby twoi znajomi się pośpieszyli. Tamte mendy już są bardzo blisko. Jak tu wpadną będziemy mieli przesrane. - mówiąc to sprawdził swój pistolet i pochłaniacz do niego. Przy pasku miał jeszcze kilka z nich, więc może amunicji mu nie zabraknie przez kilka chwil. - Jakieś zapasy medi-żeli powinny się znajdować w apteczkach. Jak mówiłem wszystkich rannych zabrali na drugą stronę. Czy nie zajdą nas od tamtej? A czy widzieliście jakiś zagubiony transport z tamt.... - tu wypowiedź przerwał mu jasny błysk, a potem ledwo słyszalny huk jak by wybuchu. Zaciekawiona dwójka postanowiła wyjrzeć co się dzieję. Na linii wzgórz przed nimi, gdzie Lillian widziała wcześniej kodiaki piratów, widać było wyraźny wybuch. Całe tony pyłu z powierzchni wzbiło się w powietrze wyrzucone siłą eksplozji. Dosłownie sekundę później kobieta spostrzegła, jak coś bardzo jasnego spadło z niewiarygodną szybkością na pozostałe pojazdy. Drugi, trzeci, czwarty, piąty i tak bez końca. Każde uderzenie wzbijało kolejne tony szarego pyłu. - Ostrzał orbitalny - rzekł w końcu salarianin. - Mam nadzieję, że to wasza sprawka. - Teraz już wiadomo, dlaczego Cole zabronił się zbliżać kobiecie do Kodiaków. - W porządku. Jak pojawi się reszta twojego oddziału zaprowadzę was do rannych - w tym momencie towarzysz przyłożył jeden ze swoich palców do swojego hełmu, jak by próbował się wsłuchać w komunikaty radiowe w swojej słuchawce - Weszli... są w środku, ale nie ci przyjaźni.

Cole

Pierwszy oficer sprawnie powydawał rozkazy dla swoich ludzi. Pozostało czekać na efekty. Na razie wszystko wyglądało dobrze. - Sir! Grupy Pancerne MT są w strefie lądowania. Wedle rozkazu czekają na możliwość ataku. Grupy Delta i Beta otwierają ogień do Modliszek wroga. Wróg odpowiada ogniem. Grupa Alpha ostrzeliwuję grupę piratów, która się do nich zbliża. Meldują że wróg naciera w stronę wyrwy w kadłubie, chcą się za wszelką cenę dostać do środka. - O co im chodzi? Co ich pcha do takich czynów, żeby walczyć pomimo przeważających sił przeciwnika? Jak by czuli na swoich plecach bicz dowódców. - Otworzyć ogień! - wyraźny rozkaz oficera Prestona dało się słyszeć na mostku. Zaraz za nim znajomy już odgłos wystrzałów z dział okrętowych. Kolejne sekundy wyczekiwania na raporty o skutkach działań. To była jedna z tych chwil, kiedy człowiek po dziesięciokroć przeżywa każdą sekundę swojego życia. - Trafienie! - zakomunikował w końcu oficer uzbrojenia - Kodiaki zniszczone. Skuteczność na poziomie 99.75%. - MT rozpocząć atak! Wesprzeć oddziały piechoty Alpha, Beta i Delta. - Wreszcie czołgi z Norada mogły wkroczyć do akcji. Sam ostrzał orbitalny można nazwać sukcesem. Prestonowi udało się trafić w muchę z pistoletu, jadącej na psiej dupie, z odległości 10m nie raniąc przy tym psa. Ocieńcie drogi ucieczki piratom gwarantowała, że żaden im sienie wymknie. - Sir! Oddziały naziemne meldują, że pozostałe dwie grupy piratów, wtargnęły do wraku frachtowca!
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

25 kwie 2013, o 19:40

Tak, zniszczenie Kodiaków wiele ułatwiało. Nie ze względów czysto militarnych, ale bardziej chodziło tu o efekt psychologiczny. Nie było jak się wydostać ze Strażnika inną drogą, niż promami z Norada. Nie mniej natarcie posuwało się na przód, a tego właśnie chciał i teraz można się było zająć wrakiem.
- Drużyna Alpha, nowy rozkaz. Utorować sobie drogę i wejść do wraku. Beta ostrzelać najbliższą piechotę wroga i odciągnąć uwagę od Alphy. - póki co nie było tak źle, ale rozkazy musiał wydawać cały czas praktycznie. Podniósł wzrok znad ekranu i spojrzał na sufit. Coś tu się mało zgadzało. Dlaczego ci piraci wciąż nacierali? Przecież nic nie mogą wynieść, bo nie ma jak. Kodiaki zniszczone, ich statek też.
- Pełny skan przestrzeni. Informować natychmiast, gdyby pojawiła się w okolicy jakaś jednostka - to i tak nie miało sensu, ale wolał być przygotowany na niespodziewanych gości, na kolegów co to mogli zostać poinformowani o przeszkodzie. Nie ma jak opuścić Strażnika. Nie ma jak. Wtedy tknęła go myśl.
A jeśli oni nie chcą nic zabrać?
Szybko sięgnął ręką do ikony Porter, nacisnął znajdujący się przy niej mikrofon i prawie natychmiast zaczął wypluwać z siebie słowa, chcąc wszystko powiedzieć w bardzo małym czasie.
- Porter, do wraku weszło trzynastu zbirów. Nie mają drogi ucieczki, a mimo wszystko dalej nacierają. To nie jest zwykły rabunek. Oni chyba chcą zniszczyć ładunek. Potwierdź taką możliwość i dowiedz się, co to jest? Drużyna wsparcia jest w drodze. - co było ładunkiem, że musiał zostać zniszczony? Dlaczego tym piratom zależało na czymś takim? Musieli sobie zdawać sprawę, że to bilet w jedną stronę, a mimo wszystko dalej działali. Ładunkiem musiało być coś bardzo ważnego.
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

4 maja 2013, o 11:42

Usłyszała wybuchy i automatycznie wycelowała strzelbę w stronę wyrwy, wychodząc dwa kroki na przód, aby zakryć salarianina. Zaraz jednak dotarło do niej, że Przymierze pokazuje piratom, gdzie ich miejsce. Uśmiechnęła się półgębkiem i już prawie pomyślała, że sytuacja została opanowana. Z marzeń otrząsnęła się po ostatnich słowach najemnika
Cole potwierdził, że do wraku weszło kilkunastu przeciwników. Brzmiało to źle, o ile nikt szybko ich nie zdejmie. Wyglądało jednak na to, że nie będzie jej dane zająć się nimi osobiście, bo priorytetem okazał się... ładunek? Wlepiła wzrok w chudego mężczyznę przed sobą.
- Ta-jest, sir - potwierdziła i od razu położyła wolną rękę na piersi salarianina. Przez hełm nie mogła utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego, więc przynajmniej liczyła, że przez nacisk, który na niego wywierała, dotrze do niego, że ona nie żartuje.
- Co to za ładunek. - Starała się użyć swojego "groźnego" tonu, przez co słowa wypowiedziała bardziej twierdząco, niż pytająco. Nie sądziła, by ochroniarz mógł mieć zbyt wiele informacji, ale istniała taka szansa. - Muszę wiedzieć, więc albo mi powiesz, albo się tego dla mnie dowiesz.
O ile się orientowała w sytuacji, co było komplikowane ratowaniem własnej dupy przed ostrzałem z grubszej broni, już żadni wrogowie nie powinni nadejść przez "ich" wyrwę. Oddział Przymierza był zbyt blisko wejścia, aby tamtym udało się tu dostać. Prawdopodobnie więc weszli pozostałymi drogami i należało przedostać się w ich stronę. Może nie podnosiło to jej bezpieczeństwa, ale jej praca nie polegała na myśleniu o sobie. Spojrzała w stronę wejścia. Zgodnie ze słowami Wilsona żołnierze byli tuż-tuż.
- Prowadź do swoich, nie możemy ich tak zostawić - nakazała członkowi Czerwonych Tarcz.
Nie zapominała, że ma przede wszystkim wykonywać rozkazy Cole'a i sprawa bagażu miała pierwszeństwo. Wśród załogi dowie się zapewne więcej, a jeśli przy okazji kogoś uratuje lub zabije któregoś z piratów, to czego chcieć więcej? Jeżeli jej ludzie jeszcze nie nadeszli, spróbowała się z nimi skontaktować przez komunikator i poinformować, że rusza z salarianinem do reszty załogi. Nie było czasu do stracenia.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

11 maja 2013, o 17:21

Lillian

Po głosie salarianina można było wnioskować, że zaskoczyło go działanie Porter. Przez chwilę stał jak wryty próbując sobie poukładać wszystko jeszcze raz. Widać odpowiedni ton kobiety wywarł na nim odpowiedni wrażenie. - Ja.. ja... nic nie wiem o ładunku. Z tego co słyszałem frachtowiec przewoził tylko ludzi i parę skrzyń z zaopatrzeniem. O szczegóły musielibyśmy spytać kapitana. Jest razem z innymi w innej części statku. - Nie wyglądało to, jak by zmyślał. Najemnikom przeważnie nie mówi się o tym co się przewozi tylko co mają robić i ile dostaną na koniec. Towarzysz wziął głęboki oddech, po czym powiedział. - Jeśli chcesz wiedzieć więcej musisz pogadać z kapita... - wypowiedź przerwało mu nagłe zdarzenie. Porter stała tyłem do wyrwy, wywarcie nacisku na salarianinie wymagało takiej pozycji. W pewnym momencie jej zregenerowana już tarcza rozbłysła, rozkładając siłę uderzenia w różne strony. To świadczyło o jednym. Kobieta dostała przynajmniej jednym pociskiem. Najemnik szybko pchnął Lillian tak, żeby przywarła plecami do ściany przy której stała, a sam oddał kilka strzałów w stronę napastnika. Gdy Porter się odwróciła dostrzegła osobnika w pancerzu pochodzącego z Terminusa. Strzelał do nich z pistoletu. Jeden z piratów najwyraźniej się przebił przez ostrzał grupy Alpha.

Cole

Po wydaniu rozkazu bezpośrednio do Porter, nastała chwila ciszy, przerwana krótkim - Tak jest, sir - to wystarczyło, kobieta zrozumiała rozkaz. Kolejne sekundy wpatrywania się w mapę taktyczną obrazu bitwy na powierzchni planety. - Sir! Jedna modliszka zestrzelona. Grupy uderzeniowe meldują, że mają dwóch rannych. Oddziały MT nie odniosły poważniejszych uszkodzeń. Kontynuują natarcie. - Jedno latadło strącone. Pozostaje jeszcze jedno. Sprowadzenie tych ciężkich pojazdów bojowych, było dobrym posunięciem. Piraci raczej nie spodziewali się przybycia ciężkiego sprzętu. - Ladar czysty sir. Nie wykrywamy innych jednostek w sektorze. - Norad był jedyną jednostką kosmiczną w tym sektorze. Pozostaje więc, pytanie czy przypuszczenia exo co do zamiarów piratów pozostały trafne. Jeśli faktycznie mieli zniszczyć ładunek, czym on mógł być? Frachtowiec Vixen miał sygnaturę statku cywilnego. Więc nie mógł teoretycznie przewozić, nic niebezpiecznego. Tyle, że ciuchy, żarcie i jakieś breloczki i figurki nie zainteresowały by piratów dysponujących takim sprzętem. Pozostaję więc czekać na raport od Porter, aż się dowie czegoś ciekawego. - Sir! - odezwał w końcu się oficer odpowiedzialny za łączność, z grupami naziemnymi - Grupy uderzeniowe piechoty, meldują że pozostałe dwie grupy piratów weszli do wraku frachtowca. Obecnie nawiązują walkę z pozostałą modliszką. Czy mają ruszyć do wraku?
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Morze Cieni -> Iera -> Strażnik

13 maja 2013, o 21:22

Lillian miała tę cechę charakteru, że była łatwowierna i naiwna. No, może z wyjątkiem sytuacji, gdy tworzyła swoje spiskowe teorie albo kogoś po prostu nie lubiła. Salarian nie dało się nie lubić, wobec czego dziewczyna na słowo uwierzyła mężczyźnie i rzeczywiście miała zamiar pogadać z kapitanem. Wtem poczuła pociski, które odbiły się o jej tarczę, a zaraz wylądowała na ścianie, pchnięta przez najemnika. Facet był naprawdę w porządku, ale nie o tym teraz myślała.
- Skąd on się tu - kurrwa - wziął! – wrzasnęła solidnie rozwścieczona. Może i było to niesprawiedliwe, ale w tym momencie uważała, że najwidoczniej żołnierze na zewnątrz się opieprzają, skoro dwa oddziały piratów, a teraz ten jeden – czy tylko jeden? – zagubiony osobnik przypatoczył się do wnętrza wraku. Rozzłoszczona spojrzała zza osłony, żeby upewnić się, że napastnik jest istotnie tylko jeden i wystarczająco oddalony od wyrwy, żeby nie bać się niesfornych pocisków z ewentualnych maszyn, które nie zostały zniszczone za sprawą Cole’a. Szczęście, że nie miała czasu ponarzekać do mikrofonu i przekazać to ogółowi Przymierza.
- Wstrzymaj ogień, idę do niego – odezwała się do najemnika.
Słowo „idę” mogło być mylące, bo Lil’ zamierzała zrobić to, co zwykle – to, w czym czuła się najlepiej. Jak miała zająć się rozkazem Wilsona, skoro musiała teraz załatwić jakiegoś dupka? Więc byle prędzej. Zaszarżowała na pirata, dopiekła mu Nową, a na koniec strzeliła ze strzelby. Wyuczona i dopieszczona kombinacja, która przy jednym przeciwniku na ogół była niezawodna.

Wróć do „Galaktyka”