Po kilkudziesięciu minutach orbitowania, Eboracum znalazł się nad wskazanym obszarem. Statek zaczął powoli zmniejszać swój pułap, kierując się ku wyznaczonej strefie lądowania. Wejście w atmosferę było bardzo gładkie, a na przeszkodzie fregacie nie stanęły ani chmury, ani tumany pyłu. Pierwsze w ogóle nie powstawały na Selvos ze względu na wilgotność powietrza bliską zeru. Drugich podmuchy prędkiego, chociaż niezbyt porywistego wiatru nie były w stanie unieść wyżej, niż na kilkaset metrów.
Gdy okręt znajdował się kilka kilometrów nad ziemią, wyraźnym było już, że jedna z takich zapylonych zawiei przetacza się właśnie nad obszarem, z którego w kosmiczną pustkę emitowano sygnał SOS. Widoczność nie była w prawdzie beznadziejna, lecz bez zebranych przez wysłaną uprzednio sondę danych próba lądowania mogłaby zakończyć się tragicznie. Statek kontynuował drogę dół, aż znalazł się wewnątrz chmury pyłu. Ziarenka odbijały się od poszycia z ledwo wykrywalnym szumem. Lekki osad z łatwością wzbijał się w powietrze, lecz przy sile wiatru, z jaką mieli tu do czynienia, nie byłby w stanie wyrządzić większej krzywdy nikomu, kto był na tyle mądry, bo ubrać się adekwatnie do warunków. Najbardziej doskwierać mogło im ograniczenie linii wzroku.
Kiedy Eboracum zbliżyło się na niespełna sto metrów, każdy, kto spoglądał akurat w jakiś wizjer mógł zobaczyć pierwsze ślady życia. Na zewnątrz, dokładnie tam, gdzie planowali wylądować, pulsowały powolnym rytmem czerwone lampy. Dwa świetlne impuls przebiegały przez nie, zarysowując w swej wędrówce kwadrat, by spotykać się w jednym miejscu. Z każdym metrem to, do czego się zbliżali, co raz mocniej przypominało działające lądowisko. Które ostatecznie okazało się dość duże, że gdyby Ananthe chciała posadzić swoją jednostkę, nie powinno sprawić to problemów.
Niezależnie od tego, czy okręt zawisnął nad jego powierzchnią, czy też spoczął na placu, gdy śmiałkowie opuścili pokład, usłyszeli jak podeszwy ich butów znów stukają o metal. Chociaż przykryte warstwą pyłu, lądowisko było z niego wykonane. Ktoś przygotował je z rozmysłem, planując zapewne regularną jego eksploatację. Zastali tam kilkanaście skrzyń, lecz brak było jakiegokolwiek środka transportu. Czyżby wszyscy obecni na terenie placówki opuścili ją? W takim razie czemu miało służyć nadanie sygnału SOS? Odpowiedzi zapewne należało szukać wewnątrz domniemanego ośrodka. Ruch czerwonych świateł wskazywał miejsce, gdzie znajdowały się schody prowadzące z lądowiska wgłąb rozpadliny. Wyglądało to na najrozsądniejszą drogę dalej...
Wyświetl wiadomość pozafabularną03.04.2013, godzina 20:00
Ananthe = Nect = Zafrina