Kolonia ludzka jest jednym z najważniejszych, a przy tym najbardziej rozpowszechnionym, punktem na całej planecie. Codziennie trafia tu wiele osób różnych ras. Dzięki idealnemu położeniu, jest zaopatrzona w dostawy słodkiej wody, a klimatem przypomina nieco nizinną, środkową Europę.

Krogul MacBeth
Awatar użytkownika
Posty: 162
Rejestracja: 13 lut 2022, o 03:39
Miano: Krogul MacBeth
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Krogan
Zawód: Gangster
Postać główna: Fulvinia Adratus
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 46.405
Medals:

Baraki mieszkalne i okolice

20 cze 2023, o 23:49

W trakcie poważnych pertraktacji "na szczycie", wśród bardziej szeregowych członków zespołu toczyły się o wiele poważniejsze pertraktacje biznesowe. I trzeba było przyznać, że propozycja Freddiego okazała się być interesująca. Miałby wreszcie w miarę pewne źródło ulubionego przysmaku potreningowego, przynajmniej na własne potrzeby. Chociaż kto wie, może uda się dogadać na jakieś większe paczki. Matka na pewno da radę dalej po taniości coś przesyłać z Vorlusa, bo jedna z fabryk VarrenGain ponoć tam tez się otwarła jakiś czas temu, więc to kwestia ustalenia jedynie dobrych tras przerzutowych. Warto to rozważyć, dlatego nawet wyszerzyl pysk w nieco krzywym uśmiechu.

- Nie byłem przekonany na początku, ale... ma taki układ sens. Możemy się dogadać, jeśli obaj wyjdziemy z tego żywo. - odparł żołnierzowi, zapisując kontakt do niego na swoim omni-kluczu i wyciągając łapę ku niemu. - Krogul. Krogul MacBeth, szef Czarnych Szponów. - przedstawił mu się, po czym zebrał manatki, widząc, że dyskusje dobiegły końca i wreszcie się zbierają.

Ruszył razem ze swoimi, ciekaw czy faktycznie Przymierze się na cokolwiek przyda, czy raczej tylko staną się przynętą na Zbieraczy. Może przy odrobinie szczęścia coś zeżre albo porwie Conrada? Uśmiechnął się na te myśl.

Słysząc wystrzały i pytanie Iseul, popatrzył na wieżę, mrużąc oczy. Wydawała się nieco przekrzywiona? A może to było tylko złudzenie? Nie kojarzył, w jakiej była wczesniej pozycji i do tego nie miał pojęcia na ile była to dobra, a na ile zla pozycja.

- Do drugiej już Rycerzyki zmierzają i chyba nie będą do naszych już strzelać jakby co... a tutaj chyba ktoś ma kłopoty i to pewnie od nas. Także idźmy tam, gdzie idziemy, najwyżej zwiększymy tempo i dobiegniemy do drugiej. - zasugerował, licząc na to, że znowu będzie mieć okazję złamać kark jakiemuś robalowi. Trzask ich ścięgien był wyjątkowo przyjemny.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Baraki mieszkalne i okolice

22 cze 2023, o 14:06

Wielu patrzyło na Conrada jak na gówno. Striker zresztą też. Różnica była taka, że on widział w tym idiocie coś więcej. Ten człowiek był anomalią, reprezentował cechy, które nie pozwoliłyby mu przetrwać na tyle długo. Pomimo tego dalej żył w swojej bańce jakby nigdy nic. Było w tym coś niesamowitego i coś naprawdę smutnego, coś czego Charles nie potrafił jeszcze zrozumieć.
- Wiem, wiem. - Uśmiechnął się do Conrada. - To efekt traumy po tym jak zobaczyłem twoją starą w sypialni.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej, a potem otarł z czoła małą kropelkę potu, która się pojawiła wraz z Iseul dołączającej do rozmowy. Podziękował losowi, że nic nie usłyszała i kontynuował swój teatrzyk.
Ku jego zaskoczeniu dowodzenie znowu przejęła Kang, a on sam poczuł jak spada z niego stres. Znowu nie na siodle kapitańskim. Nienawidził dowodzić, ryzykować życiem innych czy nawet mówić innym co mają robić. Nie dlatego, że nie umiał. Zresztą to pokazał już wcześniej. Po prostu nie czuł się z tym dobrze, zbyt dużo rzeczy na jego głowie, a sam ledwo ogarniał siebie.
Przynajmniej wszyscy doszli do porozumienia. Nawet każdy się jej słuchał. Nawet Verner. Uśmiechnął się w duszy czując, że dalej jednak potrafi przemawiać do ludzi. Całe życie umiał dobrze kręcić gadkę na wszystkich, a jego korporacyjne życie tylko udoskonaliło formułę. Czasami zastanawiał się jak to jest nie żyć w kłamstwie, ale niestety ten dzień na Horyzoncie do nich nie należał.
Skinął głową do Conrada nie rozumiejąc za bardzo, czemu potrzebował jego zielonego światła na wyruszenie do drugiej wieży. Odprowadził ich oddział wzrokiem wciąż zaskoczony, że w ogóle udało mu się zmusić te dwie grupy do współpracy. Było to dość świeże uczucie. Pewnie jeszcze przed końcem misji będzie musiał oglądać konsekwencje tych decyzji. Przeczuwał, że pewnie i tak się pozabijają nawzajem.

Musiał przyznać, że przemieszczanie się po kolonii było dość spokojne. Nie wiedział zbytnio też czego się spodziewać. Ostatnie dwa razy ze Zbieraczami wyglądały dość podobnie. Oprócz kilku potyczek to przeciwnik zbytnio się nimi nie interesował. Pewnie na planecie było więcej kolonistom bez broni niż bez, to po co marnować środki na nich. Tak to sobie układał w głowie.
- Ta wieża działa. - Rzucił w eter kiedy wizjery jego hełmu lekko przybliżyły obraz. Powinni byli udać się do drugiej wieży, aby jak najszybciej przerwać to oblężenie, zamiast jednak tego odezwał się Krogul. Szanował jego chęć walki, ale nie mogli sobie pozwolić żeby miotac się na lewo i na prawo. Cywile musieli przeżyć bo ktoś musiał potem sprzedawać prawdę SST. Osoby wysłane do wieży byli żołnierzami, wiedzieli na co się pisali i powinni byli przewidywać, że może nastąpić atak.
- Kang, jeśli udamy się do pierwszej wieży możemy stracić szansę na naprawę drugiej. Żołnierzyki żołnierzykami, jak Zbieracze w końcu zauważą ruchy wież to zrzucą na nas swoje najcięższe gówno. Musieliśmy wysadzić od cholery sprzętu żeby powstrzymać to… coś co na nas rzucili. - Zastanowił się przez chwilę jak wyglądała ta bestia. Było duże. To pamiętał. Pamiętał też że potrzebowali całej zautomatyzowanej siły sprzętu rolniczego. Tego pod ręką nie mieli.
- Wasz wybór, nie będę kłamał jak sytuacja będzie zła to będę spierdalał do drugiej wieży bo inaczej równie dobrze mogę się położyć tutaj teraz i czekać, aż sami odlecą.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 214
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: Baraki mieszkalne i okolice

22 cze 2023, o 20:44

Udane lądowanie zaskoczyło Carlosa. Mentalnie zrobił szybką inspekcję systemów, jak w statku kosmicznym czy innym takim skomplikowanym ustrojstwie z od zajebania systemów co może jebnąć. Głowa, kark, plecy, łokcie, nadgarstki, kolana, biodra, kostki... Kurwens! Wszystko wydawało się być w normie i tylko trochę potłuczone! Jednak trochę pamięta tych wygłupów i gimnastyk zza dzieciaka.
Ci aktualnie gorsi kosmici też się cieszyli i nawet postanowili ruszyć mu pogratulować. Chryste, to wielkie bydle było straszne. Nikt w całym oddziale, licząc tą część co poszła zwiedzać, raczej nie miał nic przeciwpancernego. Szykowała się napierdalanka z czołgiem na pięści, co może wygrać tylko jeden, czyli zdecydowanie nie pięściarz.
Kryjąc się za osłoną, Brown postanowił poświęcić chwilkę na rytuał przed bezpośrednim starciem z patrolem. Szybko rozciągną ramiona i kark, po czym sprawdził Umocnienie i w razie potrzeby aktywował ponownie. W myślach się przeżegnał i zmówił zbyt szybki i zbyt niedbały paciorek. Nie modlił się zbyt często, głównie jak nie sądził, że przeżyje i nie mógł liczyć na swój oddział. Czyli ostatnio pod koniec Torfanu.
Wstał szybko zza osłony i zawołał donośnie.
- Baj baj maszkaro! - Po czym wystrzelił strzał wstrząsowy w jaśniejszego Zbieracza wyglądającego jak dowódca. Jego okrzyk był z jakiegoś filmu akcji z początków dwudziestego pierwszego wieku i jednocześnie nawiązaniem do filmów akcji z lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku. Tylko, że krzyczący to kosmiczny komandos był wtedy pożerany przez ogromną i potworną królową kosmitów, jednocześnie wpychając jej do gardła garść odbezpieczonych granatów by jego ludzie mogli uciec.
A może to była parodia w jakiejś kreskówce? Hmm...
Nie mniej po tym okrzyku Carlos znowu się schował za osłonę.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Thescia Diro
Awatar użytkownika
Posty: 95
Rejestracja: 24 wrz 2022, o 11:46
Miano: Thescia Diro
Wiek: 35
Klasa: Inżynier
Rasa: Turianka
Zawód: Kartograf, przewodnik
Lokalizacja: Omega
Status: Poszukiwana przez SOC
Kredyty: 2.175
Medals:

Re: Baraki mieszkalne i okolice

23 cze 2023, o 19:05

Przyjemne pogaduszki o voluskich stacjach kosmicznych – w które uwierzyła – przerwały odgłosy ostrzałów. Słysząc salwę Carlosa i rewanż Zbieraczy, podskoczyła, odruchowo odwracając się w kierunku odgłosów. Zaklęła szpetnie, kiedy terminal oznajmił odcięcie dostępu jednego użytkownika. Pewnie, że nie mogło być zbyt łatwo.

Też była gotowa oddać swoje stanowisko hakerskie, ale Donidas ją wyprzedził. Spojrzała na niego zdziwiona, ale ostatecznie kiwnęła głową. Cała wypowiedź brzmiała jak „nie spierdol tego” i Thescia wzięła to sobie do serca.
– Skopcie im dupy – poleciła, od razu biorąc się do roboty.
Nie sądziła, by Asirus, Oliver i Carlos dali radę oddziałowi Karaluchów we trójkę. Nie sądziła też, by sama dała radę złamać obejście na tyle szybko, by obeszło się bez strat. Po drugiej części oddziału nie było widu i słychu, ale starała się nie panikować. Jeśli miała tu umrzeć, to najwyraźniej tak miało być – miała zamiar zapierdalać na tyle, by ewentualni następni inżynierowie mieli mieć łatwiej.

Wypuściła sondę bojową dla dodatkowego wsparcia ognia, po czym zaczęła zapierdalać.
ObrazekObrazek
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 665
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: Baraki mieszkalne i okolice

23 cze 2023, o 22:12

Wszystkie przemowy wreszcie się skończyły i nadszedł czas na konkretne planowanie. Niestety nie mogła poprzeć propozycji Krogula by dołączyć do reszty ekipy w pierwszej wieży. Tak naprawdę już od chwili gdy zapadła decyzja o rozdzieleniu się było więcej niż pewne, że obie grupy prędko się nie spotkają, jeśli zamierzały spróbować dokończyć misję.
- Moim zdaniem powinniśmy zasuwać prosto do głównego węzła. Żołnierzyki raczej poradzą sobie z włożeniem wtyczki do kontaktu, a jeśli w między czasie dotrzemy na miejsce będziemy mogli od razu zacząć kalibrację. - ich zespół co prawda był rozdzielony, ale wszyscy byli profesjonalistami, którzy wiedzieli o ryzyku przystępując do tej misji. Asirius, który spędził jako najemnik więcej czasu niż większość ekipy żyła, również to wiedział. Zresztą możliwe, że wyruszali już do kolejnego celu skoro pierwsze wieża najwyraźniej obudziła się do życia. - Jeśli Zbieracze zorientują się, o ile już tego nie zrobili, że majstrujemy coś przy wieżach, mogą nas odciąć zanim zdążymy je uruchomić.
Striker miał rację; Zbieracze, a raczej "generał", musieli już zorientować się, że coś się święci. Jeśli nie wyruszą teraz mogą stracić szansę na szybkie dotarcie do węzła.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Baraki mieszkalne i okolice

27 cze 2023, o 22:23

Skuteczność obrony - Carlos
bezstratne utrzymanie pozycji < 20 < małe straty < 40 < średnie straty < 60 < duże straty < 80 < utrata pozycji
Rzut kością 1d100:
2


Skuteczność obrony - Olivier
bezstratne utrzymanie pozycji < 15 < małe straty < 35 < średnie straty < 55 < duże straty < 75 < utrata pozycji
Rzut kością 1d100:
15


Skuteczność obrony - Asirus
bezstratne utrzymanie pozycji < 5 < małe straty < 15 < średnie straty < 30 < duże straty < 50 < utrata pozycji
Rzut kością 1d100:
74


Przetrwanie Asirusa
A<33<B<66<C
Rzut kością 1d100:
36


Thescia - Zagrożenie
bezpieczeństwo > 70% > ryzyko
Rzut kością 1d100:
35
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Baraki mieszkalne i okolice

27 cze 2023, o 23:03

Nie pierwszy raz Brown znalazł się w takiej sytuacji, lecz nadciągający ku niemu oddział ciężko było nazwać standardowym. Ogromna maszyna połyskiwała niewypowiedzianą groźbą, trzymając się na tyłach, za prowadzącą go piechotą. Nawet stojący na ich czele Zbieracz nie przypominał tych, z którymi zmierzyli się wcześniej - jego ciało miało szarawy odcień, głowa była większa, kończyny nieco bardziej zbite. Choć pozostałe jednostki można było nazwać humanoidalnymi, było coś niepokojącego i obcego w prowadzącym je obcym.
Nie potrzebował znać swojego przeciwnika, by zareagować na jego ostrzał. Szkolenie, lata treningów, dziesiątki bitew weszły w jego krew, naznaczyły DNA bitewnymi markerami, które pchnęły go do walki jeszcze zanim podjął taką decyzję. Pień mózgu decydował, unosząc jego dłonie dzierżące karabin. Działał, gdy naciskał na spust. Ukrywał się, znikając za skrzynkę gdy tylko gdzieś w peryferiach wzroku jego mózg zanotował naciśnięcie na spust przeciwnika. Wiedział, że nie wyrządza im wiele krzywdy - przeciwników było wielu, a jego pociski odbijały się od ich barier, tarcz - czegokolwiek, co pokrywało ich pancerze. Ale jego tarcze nie zabłysły ani razu, gdy wyuczonym ruchem chował się w odpowiednim momencie i wyskakiwał do ostrzału zaporowego w chwilach, w których się tego nie spodziewali, zmuszając ich do uskoczenia w bok.
Nie można było powiedzieć, by tyle samo gracji chowało się w ruchach Oliviera. Mężczyzna usadził się przy osłonie, nie oferując Donidasowi dogodnego pola do strzału. Wychylał się sporadycznie, prowadząc ostrzał z innego kierunku, czyniąc chaos na polu walki bez większego pomyślunku czy planowania. Jego tarcze połyskiwały czasem, gdy obrywał, lecz kule nie przeszyły dodatkowej ochrony, czyniąc go bezpiecznym.
Asirus nie miał tyle szczęścia. Turianin, który nawet w latach swojej świetności i działalności w Terminusie nie należał do osób skupiających swe umiejętności na klasycznych strzelaninach, nie miał dobrej pozycji do strzału, lecz z całego serca starał się dołożyć swoją cegiełkę, by uchronić młodą. Któryś z jego, bądź Oliviera strzałów wreszcie przyciągnął uwagę całego zespołu, który zwrócił się w kierunku dwuosobowego zespołu. Nim którykolwiek ze Zbieraczy zdążył jednak wystrzelić, zaatakować nową pozycję, na pole bitwy dotarła sonda bojowa posłana przez Thescię. Zaszła oddział z tyłu i wrogo poraziła prądem stojącego na przodzie kapitana, który odwrócił się w jej stronę, skupiając na sondzie swoją uwagę a wraz z nim, jak jeden umysł, to samo zrobiła reszta zespołu. Obrazek Poza ogromną maszyną, unoszącą się nieco nad ziemią. Ta złożyła swoje podłużne kończyny, ruszając w ich kierunku, zdobywając dogodną pozycję do strzału.
Donidas zdążył tylko zakląć siarczyście pod nosem.
Oczy istoty, maszyny, czymkolwiek była, rozjarzyły się złowrogim, błękitnym światłem, nim wystrzeliły z nich zabójcze wiązki lasera. Laser ciął ramię i tułów turianina, natychmiast przebijając się przez jego tarcze, wypełniając powietrze zapachem palonego mięsa i plamiąc jego napierśnik błękitem.
Laser przeciął metalową skrzynię niedaleko Diro. Skrzynia wyglądała, jakby przez chwilę zastanawiała się, na którą stronę runąć - przygnieść turiankę przy terminalu, czy też odpuścić jej krzywdę. Grawitacja zadziałała na jej korzyść, posyłając żarzący się, metalowy odłamek z dala od niej.
Kang zmarszczyła brwi, spoglądając na wieżę. Strzały rezonowały, odbijając się od budynków i ciężko było powiedzieć, z której strony nadciągają. Mimo wszystko, kobieta pokręciła głową, nie zgadzając się z częścią z nich.
- Krogul ma rację. Posłaliśmy do drugiej wieży spory oddział, powinniśmy w tym czasie sprawdzić, co z naszymi - westchnęła, podejmując decyzję. Nie mieli czasu do stracenia i ona również nie zastanawiała się nad tym zbyt długo. Słowa Macbetha jej wystarczyły. - Szczególnie, że Zbieracze też mogą zorientować się, że wieża się ruszyła. Upewnijmy się, że nie próbują jej znowu wyłączyć.
Skinęła im głową, wzrokiem upewniając się, że wszyscy są na jednej stronie, nim ruszyła biegiem w drogę, którą już obrali - do przodu. Do pierwszej wieży.
Nic nie mogło ich jednak przygotować na ten widok.
Wieżę otaczały skrzynie o rozmaitej wielkości. O te większe opierał się Asirus z Olivierem. Turianin był wyraźnie ranny i odpuścił sobie dalszą walkę, zamiast tego chowając się przy skrzyni o żarzącym się, jakby wypalonym laserem wierzchu. Olivier wychylał się co jakiś czas, by oddać strzał. Gdzieś w oddali trajkotał karabin Browna, skrytego gdzieś po drugiej stronie wieży. Za małą osłoną dostrzegli potylicę Thescii, grzebiącej w terminale.
Niedaleko od Oliviera, na niebie unosiła się obca jednostka Zbieraczy. Jej wygląd był niepokojący, przypominał maszynę bardziej niż coś organicznego. Posiadała długie, segmentowane kończyny i żarzące się błękitnym blaskiem oczy.
- Co wy tu jeszcze robicie? - krzyknęła Iseul, dobiegając do osłony gdy maszyna zwróciła się w ich stronę natychmiast, gdy podbiegli do wieży. - Nie mamy czasu!
Asirus jęknął, przykładając dłoń do swojego rannego ramienia, które zwisało żałośnie ze stawu.
- Młoda aktywuje drugą wieżę zdalnie. Potrzebujemy jeszcze z pięciu, dziesięciu minut - sapnął, wskazując dłonią na ogólny kierunek, w którym znajdowała się Thescia. - Chrońcie ją. Tylko to się liczy w tej chwili.
Kaszlnął, zostawiając niebieską krew na grząskim gruncie pod sobą.
Olivier wycofał się, gdy maszyna dotarła do załomu, za którym się chował. Klął coś pod nosem, kuśtykając w stronę Thescii, przy której było w tej chwili najbezpieczniej. W tym czasie, Iseul rozejrzała się po reszcie.
- Dziesięć minut. Dobra - prychnęła, rzucając losowi wyzwanie. - Walczymy do skutku, czy próbujemy spierdalać do drugiej wieży? Z drugim zespołem będziemy mieli większe szanse...
Ale mogli oberwać w trakcie ucieckzi.
- Ja... ja nie przydam się wam na wiele. Będę was spowalniać - sapnął Asirus, zdrową ręką sięgając po broń. - Młoda jest zdolna. Macie hakera. Weźcie siłę bojową - dodał, z niechęcią wskazując na Oliviera, który gorliwie przytaknął.
- No, kurwa, wiadomo.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Thescia Diro
Awatar użytkownika
Posty: 95
Rejestracja: 24 wrz 2022, o 11:46
Miano: Thescia Diro
Wiek: 35
Klasa: Inżynier
Rasa: Turianka
Zawód: Kartograf, przewodnik
Lokalizacja: Omega
Status: Poszukiwana przez SOC
Kredyty: 2.175
Medals:

Re: Baraki mieszkalne i okolice

29 cze 2023, o 19:10

Spieszyła się jak tylko mogła. Starała się wygłuszyć chaos bitwy i terkot karabinów, próbując dokończyć robotę płynnie i szybko. Udawało jej się skupić do czasu, w którym gdzieś koło wieży kątem oka wychwyciła wielki cień. Odwróciła wzrok od terminalu tylko na chwilę, by spojrzeć w błyszczące błękitem punkty „oczu” maszyny, tuż przed jej strzałem.

Odruchowo skuliła się, kiedy laser trafił w skrzynie obok. Zamarła dosłownie na sekundę, nie do końca pewna, czy za chwilę nie pożegna się z życiem. Gdyby mogła, najpewniej zbladłaby jak ściana. Całe szczęście skrzynie przyjęły na siebie cały impet strzału, a ona mogła działać dalej. Już nawet nie próbowała walczyć z drżeniem rąk.
– ŻYJECIE?! – krzyknęła, próbując przebić się przez huk wystrzałów. Nie musieli jej odpowiadać – chwilę potem usłyszała zmęczony głos Asirusa, jak i reszty oddziału.

– Lepiej tu zostać, bo nie wiem, czy przy drugiej wieży nie trzeba będzie zacząć wszystkiego od nowa – skwitowała, nie odwracając oczu od terminalu. – Niech ci drudzy bronią drugiej wieży, a my spróbujemy uruchomić ją stąd.
Prędko kliknęła coś na Omni-kluczu. W1LC2UR rozbłysnął diodami i poszybował w kierunku Donidasa. Nie widziała, jak mocno oberwał – wnioskowała, że solidnie, po całej tej gadce o „spowalnianiu” – więc miała nadzieję, że pojedynczy omni-żel mu pomoże. Nie ma takiego umierania, staruszku. Musieli mieć zapasowego inżyniera.
– Ale trzymajcie głowy nisko, bo ten wielki ma JEBANY LASER – uprzedziła lojalnie, samej przykurczając trochę ramiona, w razie gdyby miała dostać po raz drugi. Nie miała zbytniego miejsca manewrowego: z kucków pracowałoby się dużo gorzej, a nie chciała porzucać pracy.
ObrazekObrazek
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Krogul MacBeth
Awatar użytkownika
Posty: 162
Rejestracja: 13 lut 2022, o 03:39
Miano: Krogul MacBeth
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Krogan
Zawód: Gangster
Postać główna: Fulvinia Adratus
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 46.405
Medals:

Re: Baraki mieszkalne i okolice

30 cze 2023, o 11:30

Krogul chrząknął z zadowoleniem, kiedy Kang się z nim zgodziła. Wiedział, że ma rację i miłe było, że Kang też okazała się dość łebska. Tym bardziej, że on sam nie miał zamiaru zostawić na pastwę losu Turianki, która była na tyle uprzejma, żeby mu kark uratować. Taki bitewny dług należało spłacić i Kroganin prędzej zdechnie, niż na to pozwoli. Co prawda z zasady nie lubił Turian - ciężko lubić kogoś, kto skazał jego rasę na powolne wymieranie - ale ta konkretna potraktowała go uczciwie, jak towarzysza na polu walki, więc za to ją szanował.

Kiedy dotarli w okolice toczącej się bitwy, Krogul gwizdnął przez zęby, widząc bydlaka, jaki stał na czele Zbieraczy tym razem. Było to coś wyraźnie innego, aniżeli poprzedni przeciwnicy. Nieco inny odcień pancerza, inna sylwetka... Do tego mechaniczne bydlę, które chyba właśnie przysmażyło upierdliwego dziadygę. Chociaż dalej swędziały go blizny załatane medi-żelem po ranach, jakie odniósł ze strony snajpera, krew w nim zawrzała. To, co widział przed sobą było bowiem jasnym wyzwaniem, któremu należało sprostać.

- Dobra, Kang. Jakiś plan? Skupiamy ogień na tym gównie i rozjebujemy to jak najszybciej, a potem lecimy wesprzeć Carlosa po drugiej stronie? Mogę spróbować też obejść to gówno z boku i skupić je na sobie, żeby wam było łatwiej. Ja chętnie rozjebię każdego robaka tutaj. - zaproponował, podnosząc strzelbę, gotów obiec jeden z baraków tak, by wyjść na bok dziwnego bydlaka i zasypać go śrutem, czym prędzej nadwyrężając jego tarcze. Przynajmniej takiego bydlaka łatwo trafić.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 214
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: Baraki mieszkalne i okolice

30 cze 2023, o 20:09

Skupiony na pokrywaniu ogniem Zbieraczy, by nie mogli podejść zbytnio. Robactwo zdecydowanie skupiło się na drugiej stronie budynku, prawdopodobnie tam siedział ktoś z reszty oddziału i robił to co Carlos. Szło mu gorzej. O tyle gorzej, że Zbieracze odpalili jakiś laser śmierci w tamtą stronę.
- GDZIE WY KURWA JESTEŚCIE?! - Zawołał w radio, licząc że tym razem przebije się przez zakłócenia. Był absolutnie pewien, że w czwórkę nie dadzą rady temu patrolowi. Może gdyby udało się wziąć Zbieraczy w ogień krzyżowy... I mieć cięższy sprzęt...
Wreszcie usłyszał głos Iseul. Nie całkiem pewien czy w radiu, gdzieś obok czy w wyobraźni, pozwolił sobie chwilę ignorować i słuchać, wciąż kładąc ogień na robactwo. Szkoda, że wyjebał wcześniej wszystkie granaty. Teraz były by niezastąpione.
- Zabierajcie dziadka! I na co czekacie? Gnidy same się nie wytłuką! - Był wyjątkowo pomocny w podejmowaniu decyzji. Mógł powiedzieć wprost, że on tu zostanie tak długo, aż ta grupka zdechnie, nawet jeśli ma napierdalać kolbą ten jebitny robalo-czołgo-chujwieco. Jeśli miał by się wycofywać, to pewnie by chciał targać dziada na plecach. Chciał... Wiedział, że ta mordeczka jest stary i zniedołężniały. Lubił tego irytującego, starego piernika tak jak weteran weterana może lubić, ale faktycznie nie przydał by się w walce. O ile Carlos wiedział, dla turian poświęcenie dla oddziału nie jest czymś dziwnym, a nawet jest czymś oczekiwanym w razie potrzeby. Za to szanował tych paskudnych kosmitów.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 665
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: Baraki mieszkalne i okolice

30 cze 2023, o 20:48

Kiru musiała przyznać, że jednak pójście do drugiej wieży było słuszną decyzją, gdyż sytuacja przedstawiała się dość nieciekawie. Z jednaj strony Zbieracza, z drugiej coś co do złudzenia przypominało karaluchy z co podlejszych barów na Omedze a po środku druga część ich ekipy wzięta w kleszcze. Niby mieli jakiś wybór co do dalszych kroków, ale zdaniem yahganki był on tylko pozorny.
Grupa, która poszła do drugiej wieży... Dość rzec, że Kiru nie miała zbyt dużej wiary w ich umiejętności. W najlepszym wypadku jeśli sprowadziliby do drugiej wieży taki ogon to mogliby nawet coś pomóc, ale równie dobrze mogli też spanikować i zacząć walić do wszystkiego co się rusza. Dlatego skoro już wpadli na tę imprezkę to powinni zostać na miejscu i rozwalić wroga w gronie doświadczonych najemników.
- Mam wojskowy laser celowniczy, czego potrzebujesz żeby zsynchronizować go z system celowniczym wież? - rzuciła do turianki. Wiedziała że nawet jeśli Thecii udało się go teraz podpiąć, to byłby bezużyteczny ze względu na zbyt małą odległość, ale niedługo mogli stanąć przed koniecznością ataku na znacznie bardziej odległy cel. Do tego istniało duże ryzyko, że znowu będą musieli się rozdzielić i nie wiadomo kiedy kolejny haker będzie miał dostęp do systemów.
- Jedno z nas musi pomóc Carlosowi z tałatajstwem po drugiej stronie, jeśli nie da rady sam utrzymać tamtego odcinka będzie problem. Reszta z nas powinna się rozproszyć i walić w to draństwo wszystkim co mamy – stwierdziła rozglądając się po bocznych alejkach i dachach budynków próbując dostrzec ewentualne osłony lub coś co można by ewentualnie wykorzystać.
Ostatecznie jeśli reszta grupy zdecyduje, że jednak jedyną opcję jest ucieczka, zawsze mogła po prostu złapać Asiriusa pod pachę i ruszyć pędem do drugiej wieży.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Baraki mieszkalne i okolice

30 cze 2023, o 22:06

Się zrobi. - Skinął głową do Iseul przyjmując jej decyzję. Nie żeby był jakoś super niezadowolony, ale wolał unikać niepotrzebnych starć z wrogiem. Na swój sposób też wypadało jednak pomóc ekipie z którą tu przyleciał. Dziwnie było mu pracować z ludźmi, których kompas moralny był głośny ale nie wkurwiający. Udzielał mu się, a nie powinien. To niestety wywoływało w nim ledwie widoczną irytację.
Kiedy w kącie jego oka pojawił się metalowy konstrukt od razu przypomniał sobie ich ostatnie spotkanie. Wtedy mieli od cholery farta, ale na swój i ta sytuacja była fartem. Tym razem dla niego. Mógł zdobyć zwłoki osobnika, który jest naprawdę rzadki. Coś co mogłoby w końcu wysunąć go na trochę lepszą pozycję w tym całym pierdolniku.
- Wygrana jest wasza, ale to. - Wskazał palcem na Pretorianina. - To moja zapłata za ten cały syf.
Przekazał Iseul nie czekając zbytnio na jej zgodę. Chciał tego, więc musiał to zabrać. Mógł nawet przygotować transport ciała z planety, kurwa mógłby się nawet podzielić danymi po sekcji tego osobnika. Potrzebował karty przetargowej, a ta misja mogła mu ją w końcu dać. Jedynym problemem było tak go pokonać by nie rozwalić go na części. Cóż, na to nie miał jeszcze pomysłu.
- Mogę zajść go razem z Krogulem. Z bliska mogę zadać więcej obrażeń. - Podrapał się po głowię. - Muszę zainwestować w końcu w broń snajperską.
Mlasnął niezadowolony. Przed misją się zastanawiał czy nie kupić jakiejś dodatkowej siły ognia, ale nie. Ciężki pistolet wystarczy. Patrząc na ten latający kawałek metalu to może mógł posłuchać siebie z przeszłości.
- Mam też lasso, Krogul mógłby go przytrzymać. Rozwalić mu głowę na klacie i powinno pójść z górki. Ktoś musi zabezpieczyć też Carlosa, dziad walczy nieźle trzeba mu to przyznać, ale mój kuternoga nie będzie go osłaniać w nieskończoność.
Nie miał pomysłu jak zwrócić laser przeciwko wrogowi. Nigdy nie musiał z tym walczyć na takich odległościach, ale smyrnięcie laserem pamiętał dość dobrze. Nie chciał tego powtórzyć. Może teraz z lepszym sprzętem pójdzie lepiej.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Baraki mieszkalne i okolice

5 lip 2023, o 15:54

inicjatywa
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Aktywne na start:
  • Carlos -> Umocnienie
    Striker -> Skok adrenaliny i amunicja dysrupcyjna
    Krogul -> Skok adrenaliny
    Iseul -> Bariera

Striker -> Krogul -> Sonda Zbieraczy [3] -> Kapitan Zbieraczy [1] -> Iseul -> Kiru -> Carlos -> Sonda Zbieraczy [2] -> Praetorianin

AKCJA I
Wyświetl wiadomość pozafabularną
AKCJA II
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA III
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA IV
OBRAŻENIA (CIEMNY KANAŁ)
150
Striker
Tarcze: 0
Pancerz: 1024 - 150 = 874
Striker [WSKRZESZA WĘŻA]
900 * 0.6 = 540

Krogul
Tarcze: 200
Pancerz: 540
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Baraki mieszkalne i okolice

6 lip 2023, o 16:30

tura 2
AKCJA DODATKOWA
PRATEORIANIN [HIPERWIĄZKA] [0PA] w Striker
(986 [strzał strikera] + 480 [strzał krogula] + 782 [strzał kiru] + 1073 [strzał strikera] + 459 [strzał krogula]/2 = 1890

Striker
Tarcze: 0
Pancerz: 874 - 1890 = 0

AKCJA I
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA II Krogul -> Sonda Zbieraczy [3] -> Kapitan Zbieraczy [1] -> Kiru -> Iseul -> Sonda Zbieraczy [2] -> Praetorianin Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA III
Wyświetl wiadomość pozafabularną
PRZETRWANIE Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Iseul, Krogul, Striker, Thescia z powodzeniem opuszczają pole walki.
Olivier, Asirus ponoszą śmierć.
Kiru i Carlos zostają schwytani przez Zbieraczy.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Baraki mieszkalne i okolice

7 lip 2023, o 18:03

Wyświetl wiadomość pozafabularną Żadne z nich nie mogło przygotować się na to, co miało nastąpić.
Oddział Zbieraczy był przecież mniejszy niż poprzedni. Ogromna konstrukcja, która z bliska wydawała się coraz bardziej organiczna, a mniej mechaniczna, unosiła się w powietrzu w poszukiwaniu swojego celu, lecz trzy jednostki okrążające wieżę z drugiej strony nie były czymś nowym. Rozgromili ten oddział już wcześniej, a teraz nie musieli nawet tego robić - musieli jedynie przetrwać.
- Zróbcie to. Zajmijcie tego wielkiego gnojka. Kiru, wspomóż ich - potwierdziła Kang, wskazując Krogulowi i Charlesowi cel, który powoli zbliżał się w kierunku terminala. - Będę osłaniać Thescię razem z resztą.
Zajęcie wielkiego gnojka okazało się stosunkowo łatwym zadaniem. Gdy tylko Charles i Krogul, ledwo mieszcząc się w wąskim przejściu między skrzyniami, obrali Praetorianina za swój cel, machina obróciła się w ich kierunku. Korzystając z jej nieuwagi, Asirus pomknął w stronę terminala, a Iseul dołączyła do niego.
Trzyosobowy oddział natarł nagle, korzystając z chwili, której Carlos potrzebował do przeładowania swojego karabinu. Zdążył jedynie zakląć i kontratakować, gdy przeciwnicy, uniesieni owadzimi skrzydłami, przeskoczyli ogromne skrzynie, lądując po ich drugiej stronie. Tarcze Browna rozbłysły pod ostrzałem z karabinów Zbieraczy i nim zdążył wyeliminować Kapitana o nieco jaśniejszym odcieniu pancerza, poczuł, jak pierwsze pociski wbijają się w jego ceramiczny napierśnik. Uderzenia pozbawiły go tchu, powaliły na ziemię, pozostawiając rdzawy posmak w ustach, posyłając na granicę nieprzytomności. Gdy jego wzrok prześlizgnął się po jasnym niebie, spostrzegł, jak owadzie jednostki ruszają w stronę terminala, nie dobijając go, a jedynie pozostawiając na ziemi, czekając, aż sam się wykrwawi.
Obca, ogromna jednostka była powleczona jakąś barierą, która połyskiwała lekko pod wpływem zmasowanego ostrzału. Zarówno celne strzały z pistoletu Strikera jak i chmury śrutu posyłane z krogańskiej strzelby nie zdołały przebić się przez jej osłonę. Dopiero po chwili, oboje mężczyźni dostrzegli, jak bariera pulsuje lekko, niepokojąco. Pociski nie przedostawały się dalej, lecz każdy kolejny zdawał się rozświetlać powierzchnię kontraktującego stworzenia.
Zorientowali się, gdy było już zbyt późno.
Wiązka lasera cięła ich ciała, przedostając się przez tarcze. Palący promień wdarł się w pancerz Macbetha, podcinając mu nogi, usuwając grunt spod stóp aż jego cielsko walnęło o ziemię, nie potrafiąc utrzymać się dalej w pionie. Ogromny przeciwnik sunął w ich kierunku, gdy Striker, dostrzegając upadek towarzysza, rzucił się w jego kierunku sprawnie przekazując mu swoje żele. Uścisk dłoni, którą Charles pochwycił krogańskie ramię i podciągnął wojownika w górę był jednym z ostatnich rzeczy, jakie zdążył zrobić. Gdy Praetorianin zatrzymał się w ich jasnej alejce, jego bariera pulsowała oślepiającym, białym światłem, czyniąc z ich dwójki czarne sylwetki.
Implodując, zabrała Ziemskiego wojownika za sobą.
Potężna wiązka lasera wbiła się w ciało Strikera uskakującego w bok, z chirurgiczną precyzją omijając Krogula podnoszącego się na równe nogi obok. Nie było sposobu, by Charles mógł uniknąć tego losu. Nie tutaj, w tym ciasnym przesmyku. Mógł tylko podnieść z ziemi swojego towarzysza nim zastąpił jego miejsce, tracąc przytomność, podczas gdy jego pancerz i wbudowane w nim systemy podtrzymywania życia rozpaczliwie zajęły się nowym kryzysem.
Praetorianin nie ustępował, i gdy po kolejnym kontrataku Krogul spostrzegł własną krew broczącą ziemię, zmuszony był się wycofać na widok jaśniejących oczu unoszącego się nad nim molocha. Umykając, uratował swe życie, pośpiesznie wygaszając dziwne, czarne płomyki, które obejmowały jego ceramiczny pancerz, wypalając w nim mniejsze lub większe kanaliki.
Thescia czuła ciężar toczącej się wokół walki, choć nieomal ogłuchła od eksplozji i wystrzałów. Jej ręce mimowolnie drżały, wystukując komendy i wpisując polecenia tak szybko, jak nigdy wcześniej. Dostrzegła, jak z jednej strony przywarło do terminala ciało rannego Asirusa, ściskającego pistolet bezużyteczną niemal dłonią. Z drugiej osłaniał ją Olivier - mężczyzna nie był zbyt zadowolony z takiego obrotu spraw, lecz obecność Strikera zmotywowała go do wypełniania swoich obowiązków.
Błękitna łuna kuli biotycznej otoczyła ich przyczółek, gdy znienacka dobiegła do nich Iseul.
- Trzymamy wartę, młoda - sapnęła Kang, dostrzegając trójkę Zbieraczy, którzy, prawdopodobnie po ciele nieprzytomnego Carlosa, ruszyli właśnie w ich stronę. - Ale nie wiem, ile wytrzymamy.
Kiru również to dostrzegła. Widząc, jak Praetorianin nadal zajmuje się dwójką żołnierzy schowanych gdzieś tam, między skrzyniami, yahganka ruszyła w kierunku terminala. Diro potrzebowała jeszcze czasu a z oddziałem zbliżającym się do Iseul, otoczonej dwójką rannych ludzi, ich szanse zdawały się topnieć z każdą sekundą.
Potrzebowali tarczy.
- No chyba sobie żartujesz, że... - krzyknął turianin, spostrzegając, jak Kiru wbija swe szpony w grubą, metalową ścianę ogromnego kontenera. Mięśnie kobiety napięły się z wysiłku, a powietrze wypełnił zgrzyt rozrywanego metalu i na krótką chwilę, nawet oddział Zbieraczy zatrzymał się, przyglądając poczynaniom ogromnej istoty. Zaciskając zęby i tłamsząc własny ryk, Kiru jednym, mocnym szarpnięciem oderwała metalową ścianę i, wbijając szpony w jej środek, pochwyciła ją jako tarczę. - Niech nas duchy strzegą, Kubara, ja pierdolę!
Mogłaby przysiąc, że słyszała szaleńczy śmiech Donidasa, gdy, trzymając prowizoryczną tarczę w swojej dłoni, Kiru wsunęła się między oddział Zbieraczy a obrońców terminala, przysłaniając im na moment światło słoneczne. W cieniu, holograficzna konsola terminala zdawała się razić Thescię w oczy, podczas gdy rozbijające się o metal salwy z karabinów zmieniły świat w kakofonię huków i eksplozji.
- Striker padł. Brown padł. Nie mamy dużo czasu! - ryknęła Kang, gdy w tarczy Kiru pojawiły się pierwsze dziury. Powietrze znów wypełniło robactwo. Bzyczenie i ruch małych skrzydełek dołączyły do odgłosów bitewnych, podczas gdy ogromne owady uczepiły się ich nóg, kąsając, łapiąc się ceramiki, robiąc wszystko, by zatrzymać ich w miejscu. - Nie powstrzymam ich wszystkich - dodała, z wahaniem, usiłując odepchnąć rój, który naparł z całą siłą.
A wtedy świat znów przeciął błysk laserowej wiązki.
Generatory tarcz ryknęły, przeciążone w jednej chwili, w której zza zakrętu wyłoniła się masywna sylwetka Praetorianina. Czyjaś krew zbryzgała ich pancerze. Czerwona posoka chlusnęła na twarze Kiru i Thescii, gdy Olivier szarpnął gwałtownie, ogarnięty dziwnymi, ciemnymi płomieniami. Jego wrzask niósł się echem w powietrzu, tłumiąc polecenia wydawane przez Kang, tłumiąc wszystkie inne krzyki.
Gdy Kiru odwróciła się w stronę Asirusa, bezużyteczną tarczę rzucając w stronę nadciągających oprawców, spostrzegła, że turianin klęczy. Jego ciałem owładnęły płomienie, strach wdarł się w ciemne spojrzenie, a twarz wygięła w bólu. Gdy jednak yahganka odruchowo ruszyła w jego kierunku, spostrzegła, że jej stary druh zaczął kręcić przecząco głową i kręcił nią, gdy dopadła do niego, gasząc obce płomienie. Czarne iskierki przeskakiwały na jej pancerz, pozostawiając po sobie głębokie wyrwy.
- Idź - polecił jej ochrypniętym głosem, który ledwie była w stanie usłyszeć w tej wrzawie. - Dziękuję, Kubara. Ale idź. Idź stąd!
Thescia dostrzegła, jak jej samotna sonda bojowa rusza na spotkanie z pretorianinem. Ogromna machina zdawała się ignorować nadlatujące ku niej urządzonko, póki to nie zatrzymało się obok i, plując w twarz przeznaczeniu, poraziło przeciwnika prądem. Iskierka, która przeskoczyła z holograficznej kuli na moloch górującego nad nią wroga wydawała się nie robić mu zupełnie nic - być niewiele więcej, jak prztyczkiem w nos. A jednak Praetorianin zareagował, odwracając się wściekle w stronę tego, co zadało mu ból, bądź uszkodziło jego barierę. Kupując im kilka sekund na ucieczkę, sonda zniknęła pod wpływem jednego machnięcia ogromnych szponów, lecz Diro, gnając w stronę wolności, wiedziała, że być może zawdzięcza jej swoje życie.
Wolność była zaledwie o kilka kroków dalej, gdy została im odebrana.
Kiru nie zdążyła pochwycić leżącego na ziemi Browna. Thescia i Kang przebiegły koło niej, nieobciążone żadnym balastem, oddalając się od wieży GARDIAN, gdy wiązka laseru przebiła nogę biegnącej yahganki, strącając ją na ziemię. Wbrew jej determinacji, wbrew sile, skrytej w głębi rannego ciała, Kiru runęła w dół nieopodal swojego leżącego, półprzytomnego towarzysza.
Gdy ciało Asirusa, które niosła przerzucone przez swój bark w stronę ratunku, spadło z głuchym odgłosem na ziemię, Kubara dostrzegła, że wzrok turianina był pusty. Donidas był martwy.
(***)] Gdzieś pomiędzy brakiem przytomności i przepełnieniem adrenaliną, usiłującą wymusić na nich działanie, Kiru i Carlos ocknęli się na polu bitwy. Przywitał ich ból, smród krwi i szum unoszącego się wokół Roju. Nie wiedzieli, ile czasu minęło ani czy udało im się dokonać tego, po co tu przybyli. Machina Praetorianina poruszała się w oddali, przemykając pomiędzy kontenerami, podczas gdy oni posiedli pełną uwagę oddziału trójki Zbieraczy. Ten z nich, który wyglądał na Kapitana, teraz połyskiwał lekko. Jego oczy mieniły się pomarańczowym blaskiem, a ciało poruszało się niespokojnie, urywanie. Jakby do jego kończyn przywiązano sznurki, czyniące z niego marionetkę.
- Ludzki mężczyzna. Przygotować go na wyniesienie - zadecydował, brzmiąc specyficznie, nisko. Dudnił w dwugłosie, nawet w ich translatorach nie brzmiąc jak coś, co usłyszeliby kiedykolwiek wcześniej.
Obrócił się, oceniając swoimi owadzimi oczami leżącą obok Kiru.
- Interesujący gatunek - dodał, pochylając się nad ranną yahganką. - Ile jesteś warta, samico?

(...) Biegli.
Biegli tak długo, aż nawet krogańskie płuca zapiekły żywym ogniem, aż gnająca z nimi Diro poczuła ukąszenia i odniesione przez siebie rany, aż Kang zawołała, nakazując im się zatrzymać. Ich droga nie prowadziła w prostej drodze do drugiej wieży - mknęli tam, gdzie nie dostrzegli przed sobą Zbieraczy, gubiąc owadzich przeciwników w labiryncie mniejszych budynków i ciasnych alejek. Biegli tak długo, aż nie odnaleźli przyczułka na skrzyżowaniu, w którym było pusto, a rój nie unosił się nad ich głowami.
Krogul runął na ziemię czy tego chciał, czy nie.
Jego ranne, zakrwawione ciało niejednokrotnie skończyło w ten sposób na tej bitwie, ale bez medi-żelu, bez opieki lekarskiej i choćby kilkunastu minut regeneracji był tak samo bezużyteczny jak Striker, którego niósł na swoich barkach.
- Cholera - syknęła pod nosem Kang, zerkając do swoich wątłych zasobów żeli. - Musimy tam wrócić. Musimy zgarnąć drugi zespół spod drugiej wieży i musimy...
Pokręciła głową, rozglądając się. Każde z nich było uwalone własną, oraz cudzą krwią i z trudem usiłowała określić, które z nich potrzebowało pomocy najbardziej.
- Thescia, pomożesz mi ich ogarnąć? - poprosiła, dostrzegając, że turianka prawdopodobnie była w nieco lepszym stanie, niż dwójka półmartwych mężczyzn. Podała jej omni-żel, samej ruszając w stronę Charlesa. Ich zasoby były uszczuplone i z pewnością nie wystarczą, jeśli mają wrócić na pomoc pozostałym. Jeśli mają dokończyć tę misję. Mimo tego, Kang z zaciętą miną nie pozwoliła sobie na ani chwilę oddechu, od razu chcąc zużyć to, co mieli, by postawić ich na nogi.
Wtem dostrzegli znajomy kształt w jednej odnodze skrzyżowania.
Praetorianin wysunął się z cienia. Jego masywna sylwetka upstrzona była dziurami po kulach i bruzdami, jakby jakiś śmiałek zaatakował go z omni-broni tak, jak zrobił to wcześniej Krogul. Maszyna była inna od tej, z którą walczyli, lecz natychmiast wykryła ich na małym placyku, który stał się ich schronieniem. Kang zaklęła głośno, sięgając po broń, gdy oczy przeciwnika zalśniły, szykując się do aktywacji lasera.
Nim zdążyli zrobić cokolwiek, huk rozdarł ciszę, a Praetorianin stanął w płomieniach.
Eksplozja rozdarła jego kadłub, oderwała jedną z jego nóg i posłała w bok. Machina wydała z siebie przerażający odgłos rannego stworzenia i runęła na ścianę budynku obok, usiłując utrzymać się w locie, nim drugi pocisk eksplodował u podstawy jej głowy. Praetorianin spadł na ziemię niczym kupa bezużytecznego mięsa, odsłaniając sylwetkę osoby, która zdawała się za nim podążać.
Mężczyzna, którego twarz zdradzała nie tylko jego wiek, ale też ogrom doświadczeń wojennych, które miał za pasem, stanął koło zwłok dymiącego się stworzenia. Jego pancerz skąpany był owadzią posoką, a w dłoniach dzierżył wyrzutnię rakiet, z której pomocą przed chwilą w dwóch strzałach wyeliminował morderczą maszynę.
- Wyglądacie jak gówno - rzekł, przetaczając spojrzeniem po ich wymizerowanym oddziale i, natrafiając na połyskującą od biotyki Iseul, przekrzywił głowę. - Gdzie ta pieprzona flota?

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Baraki mieszkalne i okolice

9 lip 2023, o 11:17

Walka, która się rozpoczęła była dla Strikera jedną wielką niewiadomą. Walczył z Pretorianinem w życiu, ale nigdy nie musiał używać własnej broni. Nie mieli żadnego ciężkiego sprzętu, nie dało się też nic przerobić na improwizowane ładunki wybuchowe. Powoli zastanawiał się czy samemu nie zainwestować w jeszcze cięższy sprzęt. Jak widać waga przeciwników tylko rosła.
Pierwszy strzał wręcz został wsiąknięty przez barierę. Już to powinno mu coś powiedzieć, zamiast tego strzelił jeszcze raz. Kolejny nabój, który nawet nie drasnął kolosa. Zresztą śrut Krogula robił dokładnie to samo. Gówno. Chciał strzelić jeszcze raz, ale zamiast tego wziął się za ściąganie z siebie ataku wroga.
Myślał o tym, żeby się wycofać. Nie powinno ich tu być. Nie mieli sprzętu, ani ludzi. Już miał postawić pierwszy krok do tyłu gdy dostrzegł, że Krogul padł. Przez chwilę zastanawiał się co zrobić, implant zamontowany w jego głowie podkręcił jego obroty. Zamiast jednak dokonać taktycznej ucieczki, wziął się za podnoszenie swojego towarzysza. Nie był zadowolony, że tak zareagował. Coś się zmieniło w jego, ale nie odczuwał, że na lepsze.
- Wstawaj klocu. - Złapał kroganina za łapę pomagając mu wstać. W końcu jego budowa na coś mogła się przydać. Do tego adrenalina dodawała mu sił. Nie był to może koktajl z środków bojowych jaki zawsze dostawał od korporacji, ale jadąc na prawie niczym radził sobie całkiem nieźle. - Spróbuje go złapać na... - Obrócił głowę w stronę pretorianina. - Znowu?
Krogul mógł usłyszeć w jego głosie nie tyle co niezadowolenie, tyle co smutne uświadomienie, że nadchodzi powtórka z rozrywki. Uderzenie było tak silne, że Charles nawet nie wiedział z czym to porównać. Nawet na Nyx nim tak nie miotło jak tutaj. Rzuciło nim jak szmacianą lalką, nawet nie zauważył że dosłownie siła uderzenia zabrała mu podłoże spod nóg.
Nawet nie zdążył miał flashbacków z przeszłości. Jedyna jego radość w czasie walki. Jedyny moment, kiedy wspomnienia były na tyle czyste gdzie mógł przypomnieć sobie jak to było przed tym wszystkim. Teraz była tylko czerń, nic więcej. Pustka. Czuł się szczęśliwy. W końcu jego trud się kończył, tym razem miał nadzieję, że naprawdę.

Jego odpoczynek okazał się jednak nie być ostatecznym. Gdzieś przez czerń docierał do niego głos. Może to był Krogul, może Iseul. Nie potrafił ich rozpoznać. Ból głowy narastał, ale nie mógł tego porównać do uszkodzeń na klatce piersiowej. Nawet jego inny zmysły wracały do siebie. Zaczynał czuć zapach palonej skóry, może tylko włosów. Nie miał siły o tym myśleć. Zaczynało do niego docierać, że to jeszcze nie jest koniec. Jak zawsze.
Nie wiedział kto go opatruje. Wizjery były wyłączone, jedyne co widział to ciemność. Będzie musiał spojrzeć czy okablowanie się nie wypięło przy uderzeniu. Do tego powoli zaczynał czuć ból w miejscu gdzie oberwał. Kolejna eksplozja. Jakieś poruszenie, potem znowu cisza. Kiedy odzyskał już wystarczająco sił to ściągnął z głowy hełm i w końcu światło dotarło do jego oczu. Rozmasował twarz, miał przy sobie chyba jeszcze jeden żel. Nie był pewny.
- Massani? - Starał się wytężyć wzrok by dostrzec kto w sumie do nich dołączył. Więcej o Zaeedzie znał z opowieści różnej maści najemników, chyba minęli się nawet kilka razy w trochę bardziej szemranych miejscach galaktyki. Nawet przez chwilę poczuł radość, że w końcu SST mu czymś zaimponował. W końcu mieli kogoś z siłą ognia.
Trochę mu zajęło wstanie z miejsca, ale kiedy się udało to odpiął napierśnik. Ten jednak uznał, że nie będzie chciał się odpaść. Trzymał się jego klatki piersiowej nie potrzebuje zaczepów. Powoli zaczęło do niego docierać, że chyba pianka kombinezonu stopiła się z pancerzem. Tak jeszcze nie oberwał. Pociągnął za napierśnik próbując go zerwać ale poczuł od razu ból.
- Kurwa… - Już wiedział co się stało i zrozumiał, że w życiu nie był tak blisko śmierci. Pianka musiała przepuścić ciepło. Oprócz stłuczenia klatki piersiowej, ogromne siniaka oraz pianki zlepionej z jego skórą, zrozumiał, że musi to ogarnąć teraz bo jak będzie go tak ciągnęło przez całą walkę to zwariuje. Więć próbował lekko oderwać piankę gdzie się stopiła i zalewać żelem. - Trza było jednak zostać w tej jebanej kuchni. Pierdolony! - Zacisnął zęby odrywając kawałek materiału.
Rozmowę z Zaeedem zostawił Kang. Bał się, że może trochę zachowywać się jak irytujący fan. Trochę mu się zapomniało jak to jest pracować z profesjonalistami.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 665
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: Baraki mieszkalne i okolice

9 lip 2023, o 21:36

Zapewne walka poszłaby lepiej gdyby nie musieli bronić hakera. A raczej wtedy mogliby się wycofać spod wieży w miejsce gdzie teren nie działałby na ich niekorzyść. Jednak najwyraźniej nie można było mieć wszystkiego, gdyż stali właśnie przed sytuacją gdzie jeśli zawiodą lub się wycofają przed skalibrowaniem wieży to będą mieli totalnie przewalone.
Nawet ze swojej pozycji przy budynkach widziała jak tragiczna stała się sytuacja przy terminalu. Bez przynajmniej jeszcze jednej osoby która powstrzymywałaby Zbieraczy, Iseul i dwóch rannych po prostu nie dadzą rady bronić się wystarczająco długo. Wtedy jej wzrok padł na duży metalowy kontener, o ścianach grubych na co najmniej kilka centymetrów. A gdyby tak...
Sama nie wiedziała co ją podkusiło gdy wyrwała do przodu i chwyciła metal. Tak naprawdę do chwili gdy spawy faktycznie zaczęły pękać nie wierzyła, że jej się uda. Ale się udało. Prowizoryczna tarcza wytrzymała na tyle długo by by Thescia mogła we względnym spokoju dokończyć hakowanie i na dłuższa metę tylko to miało znaczenie. A potem ja zwykle wszystko się zjebało.


- Ja pierdolę – wymamrotała próbując ocenić swoje obrażenia. No ale skoro nadal żyła to już była połowa sukcesu. Gdyby tylko Zbieracze poszli sobie w cholerę można by uznać że jest w miarę ok.
I jeszcze wisi ci takie coś nad twarzą. To był jeden z tych momentów kiedy dziękowała losowi, że nie czuje strachu. Ktoś inny pewnie narobiłby w pancerz z przerażenia. Jednak wtedy wydarzyło się coś naprawdę interesującego, świecący Zbieracz zadał jej pytanie. Prosty algorytm nie byłby w stanie zapytać o kwestie egzystencjonalne i oczekiwać odpowiedzi co oznaczało, że po drugiej stronie ukrywała się istota myśląca.
- Zapewniam, nie stać cię. - rzuciła, wyczuwając na kilometr retoryczne pytanie. Naprawdę nie była w nastroju na takie bzdury, a jeśli był to wstęp do tego że miałaby błagać o litość, to gość trafił na złego yahga - Więc to ty jesteś tym, który kontroluje Zbieraczy. To dlatego atakujecie ludzkie kolonie? Żeby nałapać sobie niewolników na sprzedaż? - zadała najsensowniejsze jej zdaniem pytanie w tej sytuacji. Zresztą co poradzić jak trafiła się taka okazja a ciekawość zżera?
Dopóki coś nie odwróciłoby uwagi Zbieraczy nie widziała za bardzo szans na ucieczkę. Dlatego równie dobrze mogła spróbować zagadać tego tu osobnika. Niestety nie wiedziała na jakiej zasadzie działa jego kontrola nad Zbieraczami, ale jeśli podtrzymanie rozmowy z nim mogłoby zdjąć jego uwagę z reszty grupy to gra była warta świeczki.
Spróbowała też zlokalizować swoją broń i Carlosa. Zaletą szerokiego pola widzenia było to, że mogła to zrobić nie kręcąc słową na wszystkie strony.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Thescia Diro
Awatar użytkownika
Posty: 95
Rejestracja: 24 wrz 2022, o 11:46
Miano: Thescia Diro
Wiek: 35
Klasa: Inżynier
Rasa: Turianka
Zawód: Kartograf, przewodnik
Lokalizacja: Omega
Status: Poszukiwana przez SOC
Kredyty: 2.175
Medals:

Re: Baraki mieszkalne i okolice

10 lip 2023, o 10:49

Co będzie, to będzie – powtarzała sobie w kółko, jak mantrę, wklepując w terminal kolejne komendy. W życiu się tak nie spieszyła. Byle tylko nie zginąć za wcześnie.
Mimo to, dłonie telepały jej się jak w delirium, podczas gdy walka szalała dookoła. Przestała rozróżniać które dźwięki z karabinów są od swoich, a które od Zbieraczy. Co jakiś czas spoglądała na Asirusa, za sobą słyszała Kang.
– Jeszcze chwila! – rzuciła przez zęby, ponownie przykurczając szyję, gdy kątem oka dostrzegła błękitny błysk przed wystrzeleniem lasera. Chwilę potem Kiru wraz z tarczą zasłoniły wszelkie światło i to był jedyny moment, w którym Thescia na chwilę się zatrzymała.
– Ja pierdole, niesamowita – zawtórowała słabo Donidasowi, nim zaśmiała się głośno, wręcz panicznie, wracając do roboty. Przez moment uwierzyła, że mają cień szansy na to, że im się uda.
To musiały być jednak omamy.

Zamarła, kiedy krew Kuternogi chlapnęła jej w twarz, przez chwilę w szoku patrząc na owładniętego czarnymi płomieniami mężczyznę. Jednak gdy terminal zaświecił na zielono, oznaczając sukces, niemal od razu rzuciła się do ucieczki, wyrwana ze stuporu. Obejrzała się na Asirusa i pędzącą z nim na ramieniu Kiru, ale nie cofnęła się, by im pomóc, gdy Pretorianin raz jeszcze pokrzyżował im plany. Nie pamiętała ile biegli. Gdy dotarli do zaułka, klapnęła ciężko na ziemię obok Krogula, próbując uspokoić nieustające drżenie dłoni. Obejrzała się od stóp do głów, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, ile razy dostała.

Na prośbę Kang skinęła tylko głową. Złapała podany omni-żel i nasmarowała nim podziurawiony pancerz Kroganina.
– Pobudka, królewiczu – zachrypiała, trącając ramię wielkoluda, chcąc tym samym sprawdzić, czy jeszcze dycha. Wywaliła na niego jeszcze jedną porcję, jeśli tego potrzebował. Popatrzyła na obecnych w zaułku, przeliczając oddział. Olivier padł, Kiru i Asirusa wcięło, Brown przepadł.
– Przede wszystkim musimy znaleźć węzeł, żeby uruchomić wieże.
Chciała zająć się własnymi obrażeniami, ale w tym samym czasie zza rogu wyłonił się mechaniczny skurwiel. Turianka zaklęła szpetnie, sięgając po broń, tylko po to by zaraz opuścić ją w szoku, gdy Pretorianin eksplodował.

Nie znała Zaeeda – przynajmniej nie osobiście, ale każdy na Omedze chociaż raz o nim słyszał – ale musiała przyznać, że wejście zrobił efektowne.
– Ty nie lepiej – zauważyła, odpłacając się za powitalny komplement. Więcej nie wcinała się w rozmowę, obsmarowując się omni-żelem.
ObrazekObrazek
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Krogul MacBeth
Awatar użytkownika
Posty: 162
Rejestracja: 13 lut 2022, o 03:39
Miano: Krogul MacBeth
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Krogan
Zawód: Gangster
Postać główna: Fulvinia Adratus
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 46.405
Medals:

Re: Baraki mieszkalne i okolice

10 lip 2023, o 20:04

Krogul dawno nie miał tak chujowego dnia.

A przynajmniej chujowego dla jego organizmu, ponieważ możliwość starcia się z tak wymagającymi przeciwnikami była jednak rarytasem, nawet jak na warunku kogoś, kto dorastał na Korlusie i żył na co dzień na Omedze. Najpierw te robale ze snajpierkami, które były w stanie podziurawić jego tarcze i pancerz w jednym rozbłysku energii, potem kolosalny, zmutowany robal - dowódca, a teraz... teraz to ogromne, podstępne gówno, które najwyraźniej zeżarło ich naboje i oddało im z nawiązką to, co wysłali ku niemu.

Do tego miało przy sobie laser o chyba podobnej sile, co te cholerne snajperki, gdyż ponownie poczuł tego dnia, jak coś kładzie go na ziemię, a jego ciało - choć pewnie dwukrotnie bardziej odporne od wątłych ciał ludzi - przestaje wyrabiać. Pogodził się już z tym, że to ostatnia bitwa, kiedy ten śliski skurwiel pokazał honorową stronę, aplikując jego pancerzowi i tkankom kolejne, gigantyczne porcje żeli. Po dzisiejszym dniu chyba połowa jego karapaksu będzie po prostu stopiona z jego zbroją, patrząc na to ile już takich porcji w siebie wchłonął. Jeśli przeżyją - będzie musiał zainwestować jeszcze więcej w Bakomę i w sprzęt, bo to były jakieś żarty, żeby tyle razy padał w trakcie jednego zlecenia.

Nim zdążył wymamrotać jakiekolwiek podziękowanie, albo po prostu ogarnąć, żeby skinąć głową Strikerowi, zobaczył, jak fala uderzeniowa i laser mijają jego, a uderzają prosto w człowieka, posyłając na ziemię.

- Noż kurw... niech cię Żniwiarze pochłoną, skurwysynu. - warknął ku Praetorianinowi i rzucił się ku niemu, chcąc przynajmniej na chwilę zająć bydlę, nim to będzie w stanie dotrzeć do Thescii i reszty, które były chwilowo najważniejsze w tym całym bajzlu, bo jeśli uruchomią wieżę - to może strącą to robactwo na dół raz, a dobrze.

Po drodze zawahał się tylko na moment - jeden, jedyny, piękny moment, kiedy ujrzał doskonałość, jakiej nie zdołały zaćmić biologiczno-mechaniczne odnóża Praetorianina. Kiru, mająca do dyspozycji jedynie siłę swoich potężnych mięśni, wyrywająca kawał stali z jednego z budynków, by utworzyć barierę pomiędzy ich zespołem, a robalami. W tym jednym momencie była wspaniała, warta upamiętnienia jeśli nie w kamieniu, to w pieśni. Nawet on sam chyba nie byłby w stanie dokonać takiego czynu, a ułomkiem nie był.

'Miłość w swej prostej i nieśmiałej mowie/Powie najwięcej, kiedy najmniej powie.[/b]' przemknęło mu przez myśl.

Był to jednak ułamek sekundy, gdyż szarża doprowadziła go do bydlaka, którego uwagę miał odwrócić. Udało mu się to, na moment, ale co z tego, skoro nawet jego długie ostrze nie było w stanie zrobić więcej, jak lekko naruszyć strukturę pancerza bydlaka. Brakowało mu siły przebicia, czegoś, co faktycznie zdruzgotałoby pół-maszynę, pół-robala. Wtedy zrozumiał, że jedyne co teraz może więcej zrobić - to wycofać się, jakkolwiek wszystkie nerwy i bazowe instynkty mówiły mu, że powinien uderzać, tak długo, aż on albo tamta istota nie będzie się ruszać. Niemniej, zyskał kolejny dług do spłacenia tego dnia i nie mógł pozwolić, aby Striker padł ot tak, pozostawiony sam sobie w jakiejś gównianej uliczce. Kulejąc nieco i powarkując, po drodze dogaszając dziwne płomienie, jakie próbowały go ogarnąć, wycofał się po człowieka, biorąc go sobie na plecy.

- Dawaj, ty dwulicowa Lady MacBeth. Potem się kurwa wyśpisz. - rzucił, nie będąc pewnym, czy ten go w ogóle słyszy i ruszając prosto, do szaleńczego biegu, który miał ich doprowadzić do reszty. Jego ciało płonęło, protestując przeciwko takiemu traktowaniu, ale ignorował je tak długo, jak tylko mógł. Tak długo, aż padł ponownie, tym razem jednak obok Kang i Thescii, i Ki... gdzie Kiru? Gdzie ten drugi człowiek, Carlos? Nie był pewny, jego świadomość walczyła z nim, a skupienie się było wyzwaniem. Ktoś do nich podszedł, coś wybuchło, ale na razie jeszcze nie kontaktował. Dał się ponownie opatrzyć, jeśli w ogóle było czym opatrzyć jego oraz Strikera.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 214
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: Baraki mieszkalne i okolice

10 lip 2023, o 21:41

Wszystko bolało. Nie wiedział co i gdzie go trafiło, ale wiedział że zaraz powinien zginąć. Wykrwawi się na uliczce jakiejś zapyziałej kolonii, albo zostanie dobity przez jakiegoś potwora spoza gwiazd. Do tego w towarzystwie kogo? Jakiegoś kosmicznego potwora, góry mięśni, która pewnie by potrafiła rozerwać na strzępy cholernego kroganina, kolejnego kosmicznego potwora, który by rozerwał z łatwością człowieka na strzępy. Widział jak kroganin odrywa ramię tuirianinowi i tłucze mordeczkę nim na śmierć. Tłucze turianina jego własnym, urwanym ramieniem. Cholerne potwory. Nic dziwnego, że galaktyka w panice poddał ich ludobójstwu.
Głęboki oddech. A przynajmniej spróbować. Nawet jeśli z tego wyjdzie jakimś sposobem, spluwa Carlosa pewnie przepadła. Pancerz ZNOWU dziurawy i do naprawy. Kolejna szrama, albo kilka do kolekcji. Co jeszcze... Granaty zużyte. No i trzeba będzie pogadać z córeczką na temat przysług. Następnym razem jak będzie coś chciała, lepiej by było to coś osobistego, niż misja dla jej organizacji terrorystycznej.
Wreszcie zbieracze raczyli się pokazać znowu i sprawdzić co słychać u ich ofiar. Zajebiście.
- Ej! Karaluch! Chodź tu kurwa bliżej! Nacharać ci muszę w paskudny ryj! - Wołał do zbieraczy, któzy usiłowali robić swoją robotę. Biedne kosmiczne karaluchy... Musieli znosić wrzaski pijanego, polskiego kibola co zobaczył azjatę na ulicy.
- Chodźcie tu niedojeby! Zaraz wam dam wyniesienie! - Wrzeszczał dalej, ciskając też inne obelgi do zbieraczy. Ale zamilkł, słysząc że yagh, czy tam inny potwór, to samica. Nie spodziewał się.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300

Wróć do „Kolonia ludzka”