Komisarz Colon sięgnął po swój płaszcz, sposobiąc się do wyjścia. Trudno było stwierdzić, czy to, co przed momentem powiedział ma szanse się ziścić, ale nie można było u zarzucić, że w tę możliwość nie wierzył. Ubrawszy się, funkcjonariusz skinął im głową - Do widzenia państwu. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. - powiedział i miał już chyba wyjść, gdy tknęło go jeszcze. - Tylko nie przesadnie szybkiego. Rozumieją państwo, pośpiech jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł. Chcę państwu pomóc, ale wolałbym z tą pomocą państwa nie gonić, dobrze? - upewnił się, jak zawsze zniewalająco uprzejmy i opuścił ich salę.
Nie minęło więcej niż kilka chwil, nim drzwi otworzyły się na nowo. Tym razem żołnierze przy wejściu nie stukali już jednak obcasami - wewnątrz pokazał się nie wojskowy ani policjant, ale lekarz. - Witam. - średniego wzorstu, starszy mężczyzna białej karnacji spojrzał na nich znad swojego datapadu, zza dwóch okularowych szkieł. - Jak widzę nie tylko zdążyli się państwo obudzić, ale przyjąć gości? - zapytał, nieco zgryźliwie. - Zważywszy na pani wykształcenie, chyba zna pani zalecenia dotyczące... uhm... "Spokoju i ciszy w okresie powypadkowym"? - zacytował, nieco przedrzeźniając znaną sobie formułę, co zakończył prychnięciem. - Taaak. Co ja...? A tak. - wymruczał do siebie, przyglądając się zapiskom. - Przywieziono państwa z licznymi obiciami, złamaniami, zadrapaniami, stłuczeniami, otarciami, kilkoma zwichnięciami... - wymienił, po czym opuścił kartę, by dokładniej przyjrzeć się, jakby chcąc się upewnić, że ma do czynienia z ludźmi, a nie bezkształtnymi masami. - Uh... Wszystkie opatrzono, połatano, nastawiono i zaaplikowano odpowiednie środki. Jeżeli zdecydują się państwo jednak nieco jeszcze pożyć, potrzeba nieco cierpliwości, by się to pogoiło. Najpoważniejszą ranę stwierdzono u pani... - zamilkł, szukając szczegółów w pliku. Najwyraźniej nie był to medyk prowadzący ich przypadek. - Jeden z odłamków przerwał wiązanie nerwów ręki. Połączenie zostało operacyjnie przywrócone, ale proszę się nie spodziewać, że w tydzień wszystko wróci do normy. Przydałaby się rekonwalescencja... - stwierdził, co w jego wykonaniu chyba oznaczało dobrą radę. - W każdym razie, co najmniej przez tydzień zostaną państwo u nas, w ramach obserwacji... eh... i zaleceń służb porządkowych. Życzę miłego pobytu. - wymruczał, po czym nie czekając na jakiekolwiek pytania z ich strony wyszedł.
Jeżeli reszta personelu wokół nich miała być równie przyjazna, czekał ich naprawdę cudowny pobyt...