[imgw=800]http://i.imgur.com/3tH5W8B.png[/imgw]
Otchłań
Mistrz Gry: Hawk
Gracze: Vex, Konrad Strauss, Matthew Tarczansky, Bleys Belford
“Krawędź - nie istnieje sposób na jej wytłumaczenie, gdyż jedyni, którzy coś o niej wiedzą są tymi, którzy już przez nią przeszli.”
Hunter S. Thompson
Wyświetl wiadomość pozafabularną[youtube]
https://www.youtube.com/watch?v=fCFfNb_Cq5o&[/youtube]
W tym wypadku to nie theme tej sytuacji czy posta, a całej sesji. W zasadzie mam całą playlistę, jak lubicie czegoś słuchać do czytania to zapraszam. Ja sobie zawsze wybieram pasujące klimatem utwory do sesji i do nich piszę :)
Nie minęło wiele czasu od nadejścia ostatniego członka tej eskapady, nim coś zaczęło się dziać. Właz prowadzący do wnętrza batyskafu otworzył się, odsłaniając nieco ciemnego wnętrza transpondera. Dziurę szybko jednak przesłonił rześko wyglądający mężczyzna, wyskakujący na "suchy ląd" i mierzący wzrokiem wszystkich zebranych.
-
Widzę, że wszyscy już się zebrali - oznajmił im na powitanie rezolutnym tonem. Podparł biodra rękoma, jak gdyby przy tym prezentując swój typowo roboczy strój - miał bowiem na sobie prosty, komfortowy uniform z małym logiem Movichai Energetics na piersi. -
W takim razie zapraszam na pokład. Jeszcze chwila nim ruszymy, ale lepiej wejść do środka, nie?
Mówiąc to, sam wskoczył do wnętrza skafu, najwyraźniej oczekując po reszcie tego samego.
W środku transponder wyglądał na znacznie mniejszy, niż wydawałoby się z zewnątrz. Podzielony na trzy sektory, mógł pomieścić maksymalnie dziesięciu ludzi, lub piątkę ze sprzętem.
Weszli bezpośrednio do śluzy, której drzwi prowadzące do reszty skafu były otwarte - najprawdopodobniej jednak mogło to ulegać zmianie i, podobnie jak w statkach kosmicznych, batyskaf mógł odgrodzić się od tego pomieszczenia, otwierając jego drzwi także pod wodą. W tym małym pokoiku to, co zwróciło ich uwagę, to zajmujący swe miejsce na ścianach sprzęt - para pięciu, różnej wielkości i kształtów pancerzy w jednakowej kolorystyce. Jakkolwiek małe lub duże by one jednak nie były, każdy wydawał się być co najmniej dwa razy większy niż oryginalny pancerz każdego z przybyłych. Wyglądały wręcz jak nieco toporne kombinezony sprzed wieku, w jakich paradowali astronauci. Tyle, że w pełni zrobione z nieznanych im stopów metali.
Następne pomieszczenie było podzielone na dwa, a zarazem stanowiło całość pokładu. Jedną trzecią jego długości, mniej więcej, stanowił otwarty na resztę skafu kokpit, z całą masą przyrządów, konsol i paneli, oraz, oczywiście, jednym fotelem. Znajdował tam się również przedni iluminator, przez który obecnie widać było otwarte morze u wyjściu doku.
Pozostała część pokładu była, naturalnie, pomieszczeniem, w którym mogli usiąść. Rozlokowane pod ścianami siedzenia, obok bocznych iluminatorów, były niestety jedyną wygodą, na jaką mogli liczyć. Koniec skafu zagospodarowany był przez zalakowane skrzynie z nieznaną im zawartością, przez które wnętrze wydawało się jeszcze mniejsze.
-
Jestem Daniel Rocheford. Będę waszym pilotem, specjalistą i możliwie, że zastępczym pracownikiem na dole. Przeszedłem szkolenia miesiąc temu, na innym grzbiecie. - zaczął mówić, jednocześnie usadzając się na fotelu w kokpicie i rozpoczynając majstrowanie przy tablicy rozdzielczej. -
Jesteśmy na pokładzie batyskafu o nazwie Vidar. Możecie się rozsiąść, czeka nas trochę jazdy. Na szczęście mam dla was zajęcie - uśmiechnął się, jednocześnie uruchamiając jeden z przełączników.
Przed nimi, na środku batyskafu, uruchomiony został holograf nieznanej im kobiety. Nie miała na sobie znaków bądź logotypów poświadczających jej pracę dla Movichai Energetics, ale nie ulegało wątpliwości, że tak jest.
-
Witajcie - rozpoczęła dość oficjalnie. W międzyczasie usłyszeli syk zamykającego się włazu zewnętrznego, choć drzwi śluzy, która odgradzała ich od przedsionka, pozostawały otwarte. Na razie. -
Nazywam się Shou Chua-Xi. Pracuję w Movichai Energetics i moim zadaniem jest wprowadzić was w temat przed wyruszeniem.
Urwała na moment, jak gdyby robiąc efektowną pauzę, w czasie trwania której jej holograficzna głowa obróciła się, lustrując każdego ze zgromadzonych. -
Przepraszam was za sposób, w jaki odbywa się ta odprawa. Wolimy zminimalizować ryzyko zaangażowania prasy w tę sprawę. Jest dość delikatna.
Ton jej głosu był na tyle oficjalny, by wiedzieli, że mimo jej dość miłego nastawienia, kobieta może dbać o ich ocenę znacznie mniej niż w rzeczywistości. Złączyła dłonie z tyłu, za plecami, przybierając postawę odzwierciedlającą jej nastawienie. -
Poznaliście pewnie Daniela. Będzie waszym pilotem, operatorem batyskafu. Przeszedł również ryfterskie szkolenia, będzie więc waszym źródłem wiedzy. Po tej odprawie, odpowie na wszelkie pytania związane ze środowiskiem, do jakiego się udajecie. Ja jestem tu po to, by przedstawić wam ogół sprawy, o której, niestety, sami nie wiemy wiele. Mimo wszystko, byłabym wdzięczna za zaoszczędzenie nieco czasu. Podróż do stacji potrwa i możemy wykorzystać te kilka minut przez wyruszenie natychmiast. Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam rozpoczęcie "odprawy" już w trakcie zanurzania? - skierowała swe pytanie, nie patrząc jednak na Daniela, ale na siedzących wokół niej ludzi.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąPost teraz jest dość prosty do napisania, lecz mój to wstępniak. Taki oficjalny już. Deadline mimo wszystko ustawiam na jutro, północ, choć fajnie będzie jak odpiszecie szybciej. :)
Kolejki na razie brak.