Choć już wydawałoby się, że jest po wszystkim, adrenalina nie chciała opuścić żadnego z mężczyzn. Popychała do działania, do setnego upewnienia się, że Cleroy jest zamknięty, że Konrad otrzymał dawkę medi-żelu. Tarczańsky szybko wrócił do centrum kontroli, z hukiem syreny w uszach, zagłuszającej bicie własnego serca. Ta szybko została stłumiona przez natychmiast zamknięte śluzy. Strauss został wyciągnięty.
Z pierwszych oględzin natychmiast dowiedział się, gdzie znajduje się centrum medyczne. Najlepiej było użyć drabinki znajdującej się po ich prawej stronie, w korytarzu będącym prawą odnogą skrzyżowania. Jak się okazało, niedaleko pomieszczenia technicznego, które de facto było rdzeniem zbierającym pomiary z wszelkich czujników i systemów wewnątrz stacji, oraz wysyłającym ów dane bezpośrednio do centrum kontroli. Tego typu połączenie zakłócił Matthew, zmuszając mało inteligentne systemy stacji do założenia, że jeśli coś odbiega od normy, to na pewno jest to warte postawienia wszystkich na baczność alarmem.
W międzyczasie, obchodząc kilka połączeń, zainicjował procedurę zamykania wrót doku, co w ostateczności miało prowadzić do osuszenia zarówno pomieszczenia na dole, jak i przejściowej komory, w której został ich ekwipunek.
Jako, że Donne bezpośrednio przejęła przewody, odzyskanie światła z głównych lamp na poziomie niżej było praktycznie niemożliwe bez załatania fizycznych usterek. Światła awaryjne w postaci lampek nad każdymi drzwiami, oraz sporadycznie umieszczonymi w ścianach, dały się wreszcie ruszyć, lecz półmrok był najlepszą rzeczą, jakie oferowały. Tarczańsky uzyskał więc względną, choć nieregularną jasność na poziomie 0 przez sztuczne podkręcenie mocy lamp do 150%, na granicy bezpieczeństwa, po której przekroczeniu mogłyby doznać usterki bądź z głośnym hukiem buchnąć.
Vexarius i Bleys, kierowani wskazówkami Matta, dotarli do drabinki i, dość nieporęcznie, z wolna opuszczali się na dół wraz z Konradem. Porucznik wydawał się ważyć dwa razy więcej, niż wynosiła masa jego ciała - efekt wywołany jego nieporęcznym do przenoszenia, bezwładnym ciałem. Po krótkiej chwili szamotaniny, udało im się jednak postawić stopy na twardej podłodze korytarza, tuż koło centrum medycznego.
Drzwi, nawet jeśli były wcześniej otwarte, to po odzyskaniu przez centrum kontroli wyższości w hierarchii, zostały natychmiast odblokowane. Pomieszczenie wewnątrz również nie skąpiło ilością światła, lecz stojąca na samym środku komora była aż nazbyt widoczna.
Komora w zasadzie przypominała nieco rozwiniętą wersję med-kabiny. Długi, regulowany fotel obecnie znajdował się w pozycji tworzącej z niego stół operacyjny. Przeszklona góra kabiny była otwarta, a przez sam jej wygląd nie sprawiało to wrażenia jednoosobowej kapsuły ratunkowej, jak starsze modele. Lub trumny, co kto lubi.
Kabina, mając własne źródło zasilania w razie awarii, działała nawet w chwili, w której główna dostawa prądu ze stacji zostałaby zatrzymana. Holograficzny panel, kąpiący pomieszczenie w błękitnych odblaskach, uaktywnił się gdy tylko podeszli do samego urządzenia.
-
Witaj z kabinie MedCass, numer seryjny Ax9627-2173. Nazywam się Gina i jestem wirtualną inteligencją zainstalowaną w formie podosoby tej kabiny, mającej na celu wspomożenie komunikacji z pacjentem i polepszeniu komfortu korzystania z naszych usług. - sztuczny, kobiecy głos współgrał z to jaśniejącą, to ciemniejącą, małą kulką w rogu holograficznego przedstawienia mnogości opcji korzystania z kabiny. W rogu znajdował się przełącznik na tryb manualny, jak na razie kabina działała w trybie automatycznym i wykonywała zabiegi w oparciu o informacje, jakie otrzymywała WI. -
Proszę położyć się wygodnie w fotelu i przedstawić nurtujące Pana objawy. Kabina dokona niezbędnych skanów i przedstawi swój plan wykonania zabiegów, mających na celu poprawę pańskiego samopoczucia. Przypominam, że pacjent powinien przed przystąpieniem do operacji pozbyć się wierzchniej warstwy odzieży i pancerza z terenów, które będą operowane.
W tym czasie Rocheford, co chwila zerkając nerwowo na monitoring przedstawiający centrum kontroli generatorów, poszukiwał informacji o ich stanie. Tarczańsky również widział to, co wyrabia Cleroy - nie wydawał się być zbyt przejęty zamknięciem mu drzwi. Poskromił już alarm, widząc, że był on fałszywy, lecz nieustannie grzebał w konsoli, robiąc rzeczy będące dla dwójki obserwujących go techników tajemnicą.
Matthew dostrzegł, że mimo wielu podobieństw stacji głębokomorskiej z kosmiczną, niektóre struktury systemów i maszynerii były od siebie odmienne. Na stacjach kosmicznych podzielony na sekcje system podtrzymywania życia umożliwiał, tak jak na statkach, łatwe operowanie właściwościami powietrza i parametrami środowiska w danych pomieszczeniach bądź sektorach, co pozwalało na, przykładowo, bezproblemowe gaszenie pożarów w razie, gdyby takie pojawiły się na pokładzie. W Raitaro jednak system podtrzymywania życia stanowił integralną całość, każde pomieszczenie wyposażone było w którąś z jego części i niemożliwym było odcięcie tlenu Cleroyowi bez uszkodzenia całości systemów. Wiedząc, jakie jest położenie czujników kontroli środowiska, Tarczansky mógłby zrobić to w najbardziej trywialny sposób, poprzez mechaniczne uszkodzenie, bez ryzyka, że uszkodzi również którąś z podsekcji, która odpowiadała za ciśnienie bądź temperaturę. Wciąż jednak w zamkniętym pomieszczeniu centrum kontroli generatorów Cleroy miałby dostateczny zapas tlenu, by wystarczył mu na co najmniej godzinę, a, jak miało się okazać, niekoniecznie mieli mieć tak dużo czasu.
Rocheford wyjaśnił to bardzo szybko. Co prawda od ostatniego czasu niemal cały czas był pobielały ze strachu, lecz teraz, jakby miało mu być niedobrze, wręcz pozieleniał, co Tarczansky odebrał jako pogorszenie ich stanu.
-
Spójrz - rzucił technik, przywołując na panele przed Matthewem kilka obrazów. -
Udało mi się przywrócić kilka z tych uszkodzonych terminali do życia.
Pierwsze kilka wykresów przedstawiało pobrany od systemów w centrum kontroli generatorów obraz sytuacji. Ostatnia aktualizacja nastąpiła trzy godziny temu, później Cleroy całkowicie odciął dostęp, wraz z odłączeniem dla centrum kontroli stacji funkcji administratorskich i zamknięciem w środku Annet. W oparciu o te dane, komputery Raitaro stworzyły symulacje stanu obecnego, a przynajmniej tego, jak przybliżenie mogło to teraz wyglądać.
Wykresy przedstawiały skokowy wzrost temperatury w generatorach, jak i ich mocy. Jeśli symulacje były poprawne, półtorej godziny temu moc w generatorze numer 2 i 3 przekroczyła pierwszą granicę bezpieczeństwa. Czterdzieści minut później to samo stało się z generatorami 1 i 4. Za dwanaście minut, jeśli nic nie ulegnie zmianie, 2 i 3 przekroczy drugą barierę, wprowadzając rdzeń generatora w stan niestabilności, co sprawiało, że ryzyko usterki wzrastało o 40%. Według danych komputera, wszystkie blokady zabezpieczające, również te znajdujące się na zewnątrz, bezpośrednio przy generatorach, zostały usunięte i bez ich przywrócenia wszystkie generatory osiągną trzeci stopień zagrożenia, co dawało 97,2% szansy na usterkę, za pięćdziesiąt siedem minut.
-
Patrz! - dodał znów, wrzucając kolejny obraz - był to bardzo słabej jakości obraz z monitoringu, lecz, co dotarło do Matthewa dość szybko, kamera, z której pochodził, nie znajdowała się na stacji. Niemal całkowitą ciemność rozświetlało tam awaryjne, ledwo przebijające się przez mrok światło o czerwonej barwie. Z nazwy nagrania Matthew dostrzegł, że jest to kamera umieszczona nad panelem sterującym generatora numer 4.
Z mroku odznaczała się postać ryftera z małym, mniejszym od bojowych hełmem, grzebiącego najwyraźniej przy terminalu. Odpowiedź była jasna - Mase Ersod. -
To on musiał zająć się fizycznymi blokadami, Cleroy nie mógł się rozdwoić - powiedział Rocheford, głosem drżącym od strachu bądź gniewu - po wyrazie jego twarzy Matthew nie mógł rozpoznać, które z tych dwóch. -
Za niecałą godzinę to miejsce wybuchnie. Żeby to powstrzymać, musimy uruchomić wszystkie blokady, nie tylko kilka. Część znajduje się w systemach i Cleroy ma do nich dostęp z centrum kontroli, ale pozostałe są bezpośrednio na generatorach. Tam, na zewnątrz.
Zawiesił głos, patrząc się w sufit i, jakby dla wzmocnienia efektu, ciszę wypełnił jęk stacji. Metalu uginającego się pod setkami atmosfer oceanicznego ciśnienia, zachęcającego każdego śmiałka do wyjścia na zewnątrz, by tam zgnieść go w drobny pył bądź zatruć potrzebnym do życia tlenem.
-
Ktoś musi się zająć tym na zewnątrz. - zakończył martwo, głosem, który wyraźnie dawał znać, że to on zdeterminowany jest to zrobić. Swojego Predatora postawił na pulpicie sterującym konsoli, wpatrując się w Matthewa, jakby oczekiwał oznak zrozumienia na jego twarzy, zanim wybiegnie z centrum kontroli by skierować się do śluz.
Wyświetl uwagę administratoraPoziom -1
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Poziom 0
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Poziom 1
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Deadline: 24.02, północ.
Czas do wykrwawienia się Konrada: 1 + 2 tury.
Wasze postaci mogły mieć już do czynienia z med-kabinami. Jeśli oglądaliście choćby takiego Prometeusza czy Elysium to wiecie mniej więcej jak to wygląda - wchodzisz i roboty robią wszystko za ciebie, więc patrząc z praktycznego punktu widzenia i tak po włożeniu tam Konrada możecie go zostawić, bo za wiele nie zrobicie, nie wy macie operować. Musicie zdjąć z niego pancerz (jak podejrzewam, goły i wesoły on tam nie lata pod nim), nie będę karać za kradzieże, sam się prosił! :D
No i zerknijcie na mapki, bo Tarczansky ma dostęp wszędzie więc wszystkie pomieszczenia są już znane.