Nie udzielała się już później, nie mając nic do dodania. Zmarszczyła lekko brwi na wzmiankę o mszy, powstrzymując się jednak od komentarzy. Fanatycy, dziwne kulty i wszystko co z tym związane istniało odkąd istniała ludzkość. To, że być może mieli mieć teraz styczność właśnie z czymś takim nie było aż tak zaskakujące. To znaczy, może było w kontekście samej aktualnej misji - bo co wspólnego miały mieć jakieś msze, jakieś kulty z bronią Przymierza? - ale nie w temacie samego spotkania. Skoro coś takiego istniało, jasnym było, że mogli się na to natknąć. Po prostu.
Nie uczestniczyła też w podziale zadań. Gdy zasugerowano Irene jako zwiad, a Pixie sama zgłosiła się do ewentualnej działalności hakerskiej, Dagan nie widziała powodu, dla którego miałaby się wyrywać do czegokolwiek, nawet, jeśli miała odpowiednie kompetencje czy umiejętności. Nie była typem człowieka z własnej woli rwącego się do czegokolwiek, co nie leżało w polu jej zainteresowań. Jej hobbystyczne podwórko nie obejmowało natomiast tak zupełnie działań w terenie. Lubiła bawić się w sieci - ale niekoniecznie w dobieranie się do jakichś paneli czy komputerów z przypadku. Lubiła drążyć extranet, ale raczej siedząc wygodnie we własnym pokoju, w ciszy, a nie w zapomnianych przez świat slumsach. Wreszcie - lubiła rozrywki typowo mechaniczne, związane z dłubaniem w sprzęcie, a na to z kolei zupełnie się w tej chwili nie zapowiadało. Skoro więc dziewczyny chciały się podzielić zadaniami, nie miała zamiaru się w to wcinać. Zresztą - chyba tez nie musiała. Ostatecznie, gdy przyjdzie co do czego, po prostu dostanie rozkaz, nie?
Zmieniwszy więc w końcu kombinezon na pancerz - nie przejmując się przy tym, czy ktoś ją przy przebierankach widzi czy nie - dopiąwszy broń do odpowiedniego zaczepu oraz upewniwszy się, że zabrała wszystko, co może się przydać, ruszyła z innymi na wycieczkę w niewzruszonym milczeniu. Przez całą drogę spoglądała też za okno, nie na towarzystwo w pojeździe. Bez szczególnego zainteresowania patrzyła na aż nadto wyraźne podziały i dalekie od humanitarnego traktowanie ludzi. Nie drgnęła na śmiechy, tak nieprzystające do sytuacji. Jeśli coś z tego, co widziała, przedarło się do delikatniejszych rejonów jej charakteru, jeśli odnalazło jakąś, szczątkową choćby empatię, nie było tego widać. Dagan po prostu patrzyła.
Na miejsce dotarli szybko i już w kolejnej chwili zamiast całościowo na slumsy, czerwonowłosa zaczęła przyglądać się ich wycinkowi. Coś, co miało być willą, okazało się jednak... Cóż, czymś zupełnie innym. Kopalnia? Rejestrując ten fakt, Rebecca odetchnęła cicho, odruchowo rozprostowując trochę plecy. To nie zmieniało znowu aż tak wiele, skoro i tak nie wiedzieli, co czeka w środku.
Ostatecznie przystanęła za jednym z budynków, o którego ścianę mogła się oprzeć, zyskując choćby częściową osłonę w razie potencjalnego starcia - chociaż z kim ono miałoby być? - jednocześnie mając widok na wejście do tej całej katedry. Bo w tej chwili niewiele jej pozostało, prawda? Nic się nie działo - jeszcze. Nic dla niej, w każdym razie. Pozostawało czekać i zobaczyć, co się zadzieje. Bo że coś - co do tego nie miała raczej wątpliwości.
Dla pewności odpinając od pasa Szpon, zerknęła na Irene. Miała im uzupełnić luki w posiadanych informacjach, co? No cóż. Powodzenia?
Hasło informacje, jakie pojawiło jej się w głowie przypomniało jej jednak, że coś właściwie mogłaby zrobić. Korzystając z chwili spokoju skupiła spojrzenie na zabudowaniach kopalni, aktywując swój implant. Nie sądziła, by Przymierze miało jakieś szaloną wiedzę na temat tej placówki, ale skoro chwilowo i tak nie miała co robić, nie zaszkodziłoby sprawdzić. Koncentrując się na obrazach wyrzucanych na siatkówce, zalogowała się do wojskowych baz informacyjnych, próbując znaleźć cokolwiek na temat tego miejsca.