Bachjret jest okręgiem idealnie nadającym się do zamieszkania - sielankowa perspektywa życia przyciąga nie tylko miłośników tutejszych ogrodów botanicznych, ale i osób o średniej płacy, którzy nie mają ochoty na przepłacanie.

Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Apartament 323a

10 mar 2014, o 22:03

Arrow wracał do apartamentu, po drodze mijając dziwnie przyglądającego mu się kroganina. A może to dlatego, że to on się na niego bezczelnie gapił? W sumie nie było się czemu dziwić. Marshall przebywał na Cytadeli niespełna cztery dni. Nikogo nie znał, nikt nie znał jego. Sprawy wcale nie ułatwiała mu jego ziemska zaściankowość, a przynajmniej fakt, że nigdy w życiu wcześniej na żywo nie widział żadnego obcego. Oczywiście, gdy przebywał na Ziemi to nie raz gdzieś spotkał się z jakimś wizerunkiem czy hologramem, ale to nie to samo, co oglądać takiego np. hanara na żywo. Starał się nie dawać po sobie tego poznać, jednak zawsze ciekawość brała górę i zwyczajnie gapił się przechodząc koło kogoś, kto człowiekiem nie był.
Arrow wszedł w jeszcze jedno przejście, skręcił w lewo i znalazł się przed drzwiami do swojego apartamentu. Wchodząc do środka przywitało go miauczenie, ale kota nigdzie nie dostrzegł.
-Dobra kocie… - powiedział Arrow ściągając kurtkę i wieszając ją w szafie przy wejściu. - Co tym razem wykombinowałeś?
Odpowiedziało mu miauczenie trochę bardziej rozpaczliwe, niż na pierwszym razem. Gdzie ten cholerny kocur wlazł tym razem? Marshall wszedł do kuchni:
- Kici kici, Rado. – zawołał kota po imieniu i natychmiast usłyszał miauczenie dobiegające gdzieś po swojej lewej. Otworzył pierwsze dwie szafki. Płatki kukurydziane, owsianka, kisiele, galaretki, ale nigdzie kota. Otworzył następną. Przyprawy, cukier, mąka, kasza, makaron, puder, wciąż kota brak.
- Nie, to niemożliwe. – powiedział do siebie, po czym otworzył lodówkę. Natychmiast wyskoczył z niej przerażony i zmarznięty Rado, momentalnie znalazł się na rękach swojego właściciela.
Obrazek - Aj, ty głupi kocie. Przecież mogłeś tam zamarznąć!– mówiąc to poszedł do łazienki i wyjął z szafki ręcznik owijając w niego dygotającego kociaka. – Nauczyłeś się otwierać lodówkę, co? W szafkach już nic nie było ciekawego?
Kot miauczał jakby wyrażając ubolewanie nad swoim zachowaniem i wciąż dygotał z zimna, ale już mniej. Marshall wszedł do salonu z Rado w ręczniku na rękach i włączył muzykę.
Mieszkanie nie było duże, ale za to bardzo funkcjonalne. Poza łazienką i kuchnią dzieliło się na trzy pokoje: dość sporych rozmiarów salon z kącikiem jadalnianym, sypialnię z dużym, dwuosobowym łóżkiem, które zajmowało prawie całą część tego pomieszczenia i gabinet, do którego Arrow upchnął kilka sprzętów z siłowni. Z tego ostatniego był najbardziej zadowolony, gdyż przyrządy zebrał już wcześniej na Ziemi. Z gabinetu i sypialni można było wyjść na niewielki balkonik, z widokiem na park poniżej.

-No już, już – uspokajał kota, jednocześnie próbując go ogrzać. – Nie mogę z tobą łazić po całej Cytadeli. Musisz się trochę nauczyć zachowywać w domu.
Kot strzepał główką i wyskoczył z ręcznika na podłogę, po czym zamiauczał i popatrzył na Arrowa z wyczekiwaniem.
Marshall przewrócił oczami, po czym wstał, pogłaskał kota i poszedł wrzucić ręcznik do prania, potem wrócił do kuchni, wyjął kocie jedzenie i nasypał Rado do miski. Kot wyraźnie zadowolony z osiągniętego rezultatu łasił się między nogami swojego pana, aż wreszcie dostał miskę i zabrał się do jedzenia.
Arrow pokręcił głową z niedowierzaniem, po czym wyszedł na balkon, usiadł na krześle, zamknął oczy i napawał się przyjemnym wieczorem.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

30 wrz 2014, o 21:33

Nie widział powodu, dla którego mieliby nie pójść gdzieś faktycznie trochę odizolować się od zobowiązań i zwyczajnie napić się dobrego, porządnego alkoholu. Whisky brzmiało w tej chwili całkiem sensownie, przynajmniej na tą chwilę.
- W porządku, możemy iść do mnie. W sumie proponowałem już Irene, że może sięu mnie zatrzymać… może i w trójkę się zmieścimy. – jakoś tak po prostu wypadało mu zapytać. Przecież nie zabierze ot tak Francuzki do siebie zostawiając Olivię na środku portu. No i wciąż czuł się wobec niej zobowiązany. Przeszedł przez kontrolę chyba, jako jedyny niczym się nie przejmując i nie musząc niczego ukrywać.
W krótkim czasie już lecieli do okręgu Bachjreta w kierunku mieszkania Hearrowa. Szczerze wątpił, że miałby ochotę na wychodzenie dziś do jakiegoś baru. Zwyczajnie przeszkadzałby mu tłok i hałas. Tak przynajmniej mogli zaszyć się w kameralnym gronie napić spokojnie i wspólnie pozbyć się Shodan z głowy. Szli alejką pośród ogrodów, która skręcała w dzielnicę mieszkalną i za dosłownie pięć minut stanęli przed drzwiami mieszkania podporucznika. Arrow wstukał tylko kod i cała trójka mogła wejść do środka. To, co nastąpiło później było już chyba kumulacją wszelkich możliwych zakłopotań i zażenowań, jakich podporucznik kiedykolwiek doświadczył.
Bardzo ładna młoda asari wbiegła niemal do korytarza zatrzymując się na Hearrowie, który wszedł nieco dalej do mieszkania zostawiając za sobą Irene i Olivię. Gdzieś po drodze zarzuciła mu tylko ręce na szyję jakby faktycznie cokolwiek ich kiedyś łączyło.
- Marshall. Co się stało, dlaczego się nie odzywałeś? Tak się martwiłam – i w tym momencie jej wzrok padł na obie kobiety stojące w korytarzu. Arrow stał cały czas z tą samą, zdezorientowaną miną, od kiedy tylko wszedł po mieszkania. Usta asari zmieniły się w pojedynczą, równą kreskę. – Ale widzę, że niepotrzebnie.
Podporucznik zrobił tylko przepraszającą minę, która i tak na nic się nie zdała. Asari wróciła się tylko po torebkę i z cichym fuknięciem minęła obie kobiety i wyszła. Dopiero teraz Marshall zauważył jak pod jego nogami kręci się nie, kto inny, jak jest własny kot. Wziął go po chwili na ręce głaszcząc pieszczotliwie za uchem.
- Wejdźcie, rozgośćcie się i przepraszam za… to – kiwnął głową w kierunku wyjścia dając do zrozumienia, co ma na myśli. Kiedy tylko Olivia i Irene zechciały wejść do salonu, podporucznik wypuścił kota, który momentalnie zaczął się obok nich kręcić jakby próbując rozeznać się, co tu robią i czego chcą. Arrow sięgnął do małej szafki nad kinem domowym i wyjął z niej szczelnie zapakowaną butelkę. – Miała być na specjalną okazję. Lepszej niż wyjście żywym z podwodnej bazy pełnej zombie nie będzie.
Po czym postawił whisky na stole a zaraz obok trzy szklanki.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

30 wrz 2014, o 22:38

Irene z dziwną mieszanką uczuć przyglądała się kolejnej scenie radosnego powitania podporucznika przez następną kobietę. O ile radość matki była całkiem zabawna, tak ta scena sprawiła tylko, że Irene spojrzała na Olivię unosząc lekko brwi. Pozwoliła asari przemaszerować między nimi dwiema, rzucając tylko szybko:
- Miło było poznać - chociaż nie spodziewała się reakcji. Tej reakcji też nie uzyskała. Kiedy zamknęły się drzwi, Irene uśmiechnęła się lekko. - Całkiem zazdrosna, jak na "tylko sąsiadkę".
Poczuła lekkie muśnięcie na nodze i spojrzała w dół. Cętkowany kot otarł się o jej łydkę, próbując najwyraźniej zwrócić na siebie uwagę.
- No hej - głos Irene zmiękł i stał się cieplejszy. Pochyliła się, by wziąć zwierzę na ręce. - A ty jak się nazywasz?
Przytuliła kota do siebie i pogłaskała go, przekrzywiając lekko głowę. Chwilowo nie przemyślała faktu, że kiedy go wypuści, na jej czarnej bluzce zostanie mnóstwo szarych kłaków. Przyjemne ciepło, jakie z niego emanowało, rekompensowało też jego spory ciężar.
Usiadła z brzegu kanapy, zostawiając wystarczająco dużo miejsca dla pozostałej dwójki i pozwalając kotu ułożyć się na jej kolanach, uniosła wzrok na butelkę, którą z szafki wydobył Arrow.
- Prawie, jakbyś wiedział, że będzie potrzebna - stwierdziła. - I chyba faktycznie nie będzie lepszej okazji.
Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić, co musieliby przejść, żeby było gorsze od Shodan. Olivia zmartwychwstała, Marshall cudem uniknął śmierci, sama Irene niemal zwariowała. Na tę myśl w jej głowie mimowolnie rozbrzmiały pierwsze dźwięki Cheek to cheek, a po jej plecach przeszedł dreszcz. W zwolnionym tempie, jak klatka po klatce, zobaczyła przed oczami odcinanego od liny wisielca. Westchnęła i przytuliła do siebie kota. Dopiero kiedy ten wydał z siebie dźwięk pełen niezadowolenia, zwolniła uścisk. Zamrugała, a jej myśli wróciły do teraźniejszości.
Odsuwając od siebie mroczne wspomnienia, rozejrzała się po mieszkaniu. Proste i schludne. Albo asari zrobiła tu porządek pod nieobecność właściciela, albo Hearrow sam utrzymywał tu względny ład. Irene rozsiadła się wygodniej i nie rwała się do otwierania butelki, chociaż były czasy, że potrafiła się dorwać do takiej i bez oporów pić z gwinta. Teraz jednak siedzieli tu, spokojnie, w jasnym świetle padającym przez okna i... siedzieli. Było tak dziwnie. Tak normalnie.
- Olivia, jak się czujesz? - spytała, nadal nie wiedząc jakie skutki mogła przynieść jej reanimacja. Otarła dłonią usta, chociaż już od wielu godzin nie było na nich ani śladu krwi. Nie wiedziała, jakiej odpowiedzi może oczekiwać i chwilę po zadaniu pytania wydało się jej głupie, ale mimo zapewnień Marshalla że wszystko zrobiła dobrze i definitywnie dobrego efektu ich współpracy, Irene wciąż miała wrażenie że coś zrobiła źle. Bo przecież mogła coś zrobić źle, prawda?
Wybicie Shodan z głowy nie było takie proste i coś czuła, że będą potrzebować więcej, niż tej jednej butelki alkoholu.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Olivia Harvin
Awatar użytkownika
Posty: 510
Rejestracja: 9 sie 2012, o 11:32
Wiek: 30
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Genetyk
Postać główna: Iris Fenrir
Status: ex-oficer Cerberusa, dezerterka
Kredyty: 20.650
Medals:

Re: Apartament 323a

2 paź 2014, o 21:28

Olivia z cmoknięciem obróciła się na palcach w stronę Marshalla, którego zmierzyła uważnym spojrzeniem. I wcale się z tym nie kryła.
- W porządku. Na jakiś czas. Ale ja zajmuje osobny pokój, albo kanapę. A wy musicie sobie poradzić z jednym łóżkiem. W ostateczności mogę Ci użyczyć skrawek pluszowego dywanu pod kanapą. O ile taki masz.
Puściła mu oczko. Oczywiście to on był panem domu, nie mniej nie zaszkodziło sobie pozwolić na mały, niegroźny komentarz odnośnie ostatnich dób, które niby przypadkiem spędzili w swoim towarzystwie. Jakoś nie chciało się jej wierzyć, że to spotkanie w Londynie było takie... niewinne.
Sięgnęła po walizkę, gdyż to tak po prawdzie był dopiero początek ich podróży. Przewoźnik, może i dostarczył ich niemalże pod same drzwi apartamentowca, nie mniej ostatnie metry musieli pokonać jeszcze na własnych nogach. W dość miłej dla oka okolicy. Pani doktor zatrzymała się dwa razy, niby poprawiając pasek, który wżynał się w jej ramię, ale tak naprawdę dyskretnie zerwała dwa ciekawe okazy. I schowała je w bezpieczną kieszeń.
Kotka mogła się jeszcze spodziewać w mieszkaniu podporucznika, ale młodej asari, będącej tylko sąsiadką, niekoniecznie. Odprowadziła ją wzrokiem, wprost nie mogąc uwierzyć, że ktoś tak szybko daje radę przebierać tymi zgrabnymi i wychudzonymi nogami. Lekko wzruszyła ramionami na jakiekolwiek próby tłumaczenia się mężczyzny. Jakby na to nie patrzeć, nie miał najmniejszych podstaw, aby się przed nimi usprawiedliwiać.
- Czy... Dostanę odrobinę wody?
Spytała ni stąd ni zowąd. A kiedy Marshall już się po nią zbierał, wcisnęła mu z uroczym, pełnym anielskiej niewinności uśmiechem, dwie dość spore fiolki. Usiadła zaraz też obok Irene, dostrzegając whisky królującą na stole.
- Kiedy zostaniesz Widmem otworzysz w naszym towarzystwie kolejną?
Rozplątała kosmyk, który zawinął się na wszystkie, możliwe strony. Mruczenie, które dochodziło z kolan Francuski, było zdecydowanie przyjemne dla uszu. I nie budziło skojarzeń z buczeniem zombie, którego w swoim życiu nasłuchała się już za wszystkie, możliwe czasy.
- Dobrze. Może mi nie uwierzysz, ale spacer w magnetycznych butach w przestrzeni był... o wiele bardziej traumatyczny.
me ~ voice ~ theme
ObrazekObrazek
+10% do tarcz
+10% obrażenia i siła rzutu
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

4 paź 2014, o 10:34

Może rzeczywiście nie powinien się tłumaczyć z zachowania asari, które nijak wcale nie było na miejscu. Postanowił je zwyczajnie puścić w niepamięć i tak nie mając na to żadnego wpływu. Wreszcie czując, że jest w domu opadło z niego częściowo napięcie poprzednich kilku dób. Wizyta w rodzinnym Londynie a teraz dodatkowo powrót na Cytadelę był wyraźnym sukcesem biorąc pod uwagę bezpośrednie zagrożenie życia tam na Shodan.
Kiedy Olivia niespodziewanie wcisnęła mu kwiatki stał tak przez chwilę zastanawiając się, co ma w zasadzie z nimi zrobić. W ogóle skąd ona je wzięła?
- Woda. W porządku, rozumiem – zaśmiał się. Powinien to chyba włożyć do czegoś innego niż szklanka, prawda? Z tym, że Arrow z tego, co kojarzył nie posiadał w swoim mieszkaniu czegoś odpowiedniego. Musiała mu wybaczyć, że fiołki wylądowały w zwykłej wysokiej szklance z wodą. Podporucznik jeszcze chwilę pokręcił się po mieszkaniu dopiero po chwili dołączając do Irene i Olivii. Pociągnął tylko jedno z krzeseł z jadalni i usiadł na nim, naprzeciwko nich. Jakoś tak wolał mieć wszystkich na oku. A już zwłaszcza swojego kota, który zdawał się nie widzieć świata poza kolanami Francuzki. Marshall uśmiechnął się tylko lekko pod nosem.
- Jak będzie ci przeszkadzał to mów, bo on jak już raz go pogłaskasz będzie się łasił cały czas. To bywa upierdliwe i męczące – powiedział wskazując na zwierzaka. Przynajmniej Rado był na tyle posłusznym kotem, aby w razie czego dać się przepędzić, co prawda z ociąganiem i urazą, ale grzecznie.
- Nigdy nie myślałem o byciu Widmem – powiedział chwytając wreszcie za butelkę, otwierając ją i rozlewając trzy porcje płynu do szklanek. Rzeczywiście jedna butelka mogła nie wystarczyć, jeśli chcieliby całkowicie odciąć się dziś wieczorem od tego, co przeżyli. Od czegoś trzeba było jednak zacząć.
- Myślę, że bez problemu sobie jakoś damy tu radę we trójkę i obejdzie się bez radzenia sobie w jednym łóżku – wyszczerzył zęby. Nie to, żeby nie chciał, ale należało w tej sytuacji unikać zbędnych podtekstów. Przynajmniej póki butelka whisky wciąż pozostawała prawie nietknięta. – Tylko będziecie musiały się dogadać między sobą, która chce sypialnię.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

4 paź 2014, o 16:00

- Nie będzie przeszkadzał - uśmiechnęła się. Ciepło i spokój, zwinięte we włochatej i mruczącej kulce na jej kolanach, to było to, czego w tym momencie Irene potrzebowała najbardziej. Biorąc pod uwagę, że wystarczyło tylko unieść lekko dłoń, by kot sam zaczął się o nią ocierać, nawet nie musiała poświęcać mu szczególnie dużo uwagi.
Kiedy Olivia i Marshall ustalali jakieś szczegóły noclegowe, Irene nie podnosiła wzroku z kota.
- Szkoda - stwierdziła tylko po informacji o wystarczającej ilości łóżek. Nie dodała nic więcej, ale od "zbędnych podtekstów" nie potrafiła się powstrzymać. W końcu westchnęła, otrzepała dłonie do których zdążyły już przyczepić się pojedyncze kocie kłaczki i sięgnęła po szklankę. Zakręciła nią lekko, patrząc, jak płyn osadza się na krótko na ściankach.
- Spacer... co? - uniosła zaskoczone spojrzenie na panią doktor. - Podoba mi się ta historia, chcę ją usłyszeć.
Przekręciła się lekko na kanapie w stronę Olivii, uważając jednocześnie, żeby nie zrzucić z kolan kota. Nie było łatwo, bo jak na kota ważył sporo, ale wyglądało na to, że jest mu wszystko jedno jak i dlaczego porusza się jego chwilowe legowisko.
- Ja nigdy nie byłam w przestrzeni... poza statkiem. No, pomijając kapsułę ratunkową, ale to nadal jest kawał metalu który oddziela cię od pustki.
Przed oczami jej wyobraźni stanęły rozpaczliwe próby dostania się na Omegę kilka tygodni temu. Nie było to łatwe, ale udało się jej i w tym momencie zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie byłoby lepiej, gdyby tam w ogóle nie dotarła. Może nie wplątałaby się w to wszystko. Może wylądowałaby od razu na Cytadeli, która z doków i okien taksówki nie wyglądała może ciekawiej od Omegi, ale na pewno była dużo ładniejsza.
Uniosła szklankę i przesunęła wzrokiem po pozostałych.
- To wypijmy - stwierdziła. - Żeby żadne z nas nie musiało już przeżywać czegoś takiego. Nigdy więcej.
Upiła łyk i pogłaskała kota. Poczuła, jak alkohol rozgrzewa ją od środka i odetchnęła z zadowoleniem. Tego mi brakowało.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Olivia Harvin
Awatar użytkownika
Posty: 510
Rejestracja: 9 sie 2012, o 11:32
Wiek: 30
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Genetyk
Postać główna: Iris Fenrir
Status: ex-oficer Cerberusa, dezerterka
Kredyty: 20.650
Medals:

Re: Apartament 323a

5 paź 2014, o 12:25

Wywróciła oczyma. Marshall próbował zgrywać świętoszka, ale przynajmniej w jej ocenie dość marnie mu to wychodziło. W każdym razie jeśli usłyszy po nocy kroki, że jedno przemyka niby cichaczem po korytarzu podejrzanie blisko sypialni drugiego, uda, że nic takiego nie miało miejsca.
Podziękowała za wodę, wystarczyło napełnić fiolki, ale skoro podchorąży zaoferował jej jeszcze szklankę z dodatkowym źródłem wody, wstawiła do niej fiolki, a do samego naczynia jeszcze cztery inne diaspory, które zabrała z Londynu. Pozwoliła sobie nie komentować, zresztą nikt inny nie pytał.
- Byłam lekarzem pokładowym na statku Przymierza. Biorąc tę pracę myślałam, że będę siedzieć w bezpiecznym centrum medycznym i nigdzie się nie wychylać... Jakże byłam wtedy naiwna.
W perspektywie czasu, mogła nawet z uśmiechem odnieść się do tych wspomnień, gdyż nie ulegało wątpliwości, że wtedy, w tym danym momencie, kiedy musiała to przeżywać... cóż. Daleka była od śmiechu. Właściwie od jakiegokolwiek optymizmu. W duchu przeklinała swoje zaangażowanie się w to całe przedsięwzięcie. To nic, że właściwie nie miała najmniejszego wyboru.
- Odebraliśmy sygnał SOS od członka załogi tego statku. Okazało się, że nadaje je ze zniszczonego promu. I nie było mowy, aby jedyny medyk na pokładzie nie poszedł tam z pozostałymi. Wiadomo, że nie było mowy o jakimkolwiek bezpieczeństwie, dziury były wielkości okna i jeszcze większe. Dlatego też ubrali nam w buty magnetyczne i kazali iść po tych bezpieczniejszych ścianach. Dopiero na niższych poziomach można było poruszać się normalnie. Najgorszy był powrót z obciążeniem w postaci nieprzytomnego, barczystego mężczyzny. I kiedy wróciliśmy na szczęście cali, ten po obudzeniu raczył sobie jeszcze żartować ze swojego położenia!
Pokręciła głową, w końcu sięgając po szklankę. Skoro Irene zaproponowała toast, Olivia dołączyła się i stuknęła najpierw naczyniem z każdym, a dopiero po tym upiła dość spory łyk alkoholu, którego wcale nie lubiła, ale po wydarzeniach na Shodan smakował nawet znośnie.
- Zdecydowanie nie nadaje się do pracy eksterminatora zombie.
me ~ voice ~ theme
ObrazekObrazek
+10% do tarcz
+10% obrażenia i siła rzutu
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

5 paź 2014, o 12:59

W ciszy i nie przerywając Olivii opowiadania, bądź, co bądź ciekawego Hearrow obserwował tylko kota w zamyśleniu. Doskonale pamiętał swoje szkolenie w zakresie poruszania się w przestrzeni bez grawitacji, tak więc rozumiał, co pani doktor miała na myśli. Owszem spacerowanie w takich warunkach nie należało do szczególnie przyjemnych, ale to, co przeżyli na Shodan przechodziło zwyczajnie pojęcie.
Z zamyślenia dopiero wyrwały go słowa Irene. Otrząsnął się i przyłączył do stuknięcia szkłem o szkło. Dziwne, zwykle jak robił to z chłopakami z wojska wydawało mu się to o wiele bardziej naturalne, niż ten toast tutaj. Wypił wszystko duszkiem do dna i postawił szklankę na stoliku. Wciąż nie spuszczał wzroku z kota i jakoś nie miał niczego szczególnego do powiedzenia, a przynajmniej dopóki nie czuł się w obowiązku na coś odpowiadać.
Kilka kolejnych szklanek wlał w siebie z podobnym zaangażowaniem, co tą pierwszą i faktycznie było tak, że po czwartej kolejce na dnie zostało już niewiele alkoholu. W barku wciąż miał jeszcze jakiś mocniejszy trunek, więc zwyczajnie wyjął go i postawił na blacie, jeśli ktoś chciałby kontynuować owe picie, jednak sam podporucznik zwyczajnie podziękował. Od czasu do czasu tylko uśmiechał się do kobiet w odpowiedzi, aby nie miały go za kompletnego ignoranta, ale resztki emocji w połączeniu z alkoholem zwyczajnie wywołały w żołnierzu zmęczenie.
- Wiecie co, jak chcecie to siedźcie sobie tutaj jeszcze. Ja wezmę prysznic i pójdę się położyć. Mam nadzieję, że nie będziecie mi miały za złe –wstał i przeciągnął się przy okazji, bo jakże by inaczej strącając przypadkiem łokciem ramkę ze zdjęciem. Pokręcił tylko głową z niezadowoleniem podnosząc, na szczęście, nieuszkodzony przedmiot. – Pościel jest w łóżku, przynajmniej tutaj w salonie. W sypialni wystarczy się od razu położyć, to jak już dojdziecie, która gdzie śpi. Jakbyście czegoś nie wiedziały, to budzić mnie, nie krępować się. Łazienka jest przy samym wejściu na prawo. Drzwi zostawię uchylone, bo Rado i tak pewnie będzie chciał przyjść spać do mnie, chociaż patrząc na to jak przyczepił się do twoich kolan to nie mam takiej pewności… Bawcie się dobrze.
Ruszył w stronę sypialni, jeszcze po drodze wyjmując z szafy dodatkową poduszkę i koc, po czym zaniósł je do ostatniego pomieszczenia. Dobrze, że miał tam materace do ćwiczeń, to złożył jeden na drugi. Przynajmniej będzie w miarę miękko. Pod prysznicem spędził nie więcej jak dziesięć minut, aby wreszcie naciągnąć na tyłek spodnie do piżamy i cicho wślizgnąć się do pokoju. Nie miał zamiaru jeszcze kłaść się spać, zwyczajnie miał ochotę chwilę poleżeć i pomyśleć o niektórych sprawach.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

5 paź 2014, o 14:42

- Ale przynajmniej szliście grupą - Irene zaśmiała się. - Nie odleciałabyś w przestrzeń, złapaliby cię. Czy coś. Dla mnie nadal Shodan brzmi mniej przyjemnie. Może dlatego, że to przeżyłam, a spacerów w próżni nie.
Podrapała kota po karku i westchnęła. Ostatnie dwa lata jej życia były bardziej emocjonujące, niż poprzednie dwadzieścia dwa. Zarówno w dobry sposób, jak i ten... podwodny. Pijąc kolejną szklankę złocistego trunku zatęskniła za znajomymi z czasów pirackich. Od początku wiedzieli, że ich zajęcie nie należy do legalnych i kiedyś może skończyć się źle. Ale Irene nie spodziewała się wtedy, że z nich wszystkich przeżyje tylko ona. Czasem jej ich brakowało. W chwilach takich, jak ta.

Kiedy butelka w dziwnie szybki sposób opustoszała, Irene była już całkiem nieźle odstresowana. Zwykle miała stosunkowo mocną głowę, ale dziś po tylu dniach wycieńczenia i na pusty żołądek nie nadawała się szczególnie do alkoholu.
- Nie bój się, Arrow, nie zrobię mu krzywdy - uśmiechnęła się. - Już nie musisz tak pilnować. Zobacz, dogadaliśmy się - pochyliła się nad kotem i pozwoliła mu otrzeć się łebkiem o swoją brodę. Mruczał tak głośno, że czuła, jak jej wibruje żołądek. - Zabrałabym cię do domu.
Gdybym do niego zamierzała wracać. Odchrząknęła i uniosła głowę, kiedy Marshall zaczął się żegnać.
- Już? - uniosła brwi ze zdziwieniem. - Zostawiasz nas same?
Pozwoliła mu jednak pójść spać, skoro tego potrzebował. Kiedy zniknął za rogiem, Rado zeskoczył z kolan Irene i jednak poszedł za swoim właścicielem. Westchnęła i pochyliła się nad stołem, chwytając butelkę. Przez chwilę czytała etykietę, by w końcu wzruszyć ramionami i nalać jeszcze po jednym kieliszku sobie i Olivii.
- Co teraz planujesz? - spytała. - Ja... nie wiem, czy usiedzę w miejscu. Polećmy gdzieś. Na Omegę, tam zawsze coś się dzieje, będzie łatwo oderwać myśli od... wszystkiego... Chyba, że nasze drogi się tu rozchodzą, nie wiem co chcesz ze sobą zrobić.
Szybko wypiła zawartość szklanki i gwałtownie wypuściła powietrze z płuc. Potem wstała i otrzepała się z kocich kłaków, których przyczepiło się do niej więcej, niż się spodziewała. Chwilę jeszcze posiedziała, rozmawiając z Olivią o kompletnych pierdołach, po czym znów zmęczenie dało o sobie znać. Przeciągnęła się.
- To gdzie chcesz spać? Mogę odstąpić ci łóżko - uśmiechnęła się. Nie w takich warunkach już zdarzało się jej spać. Tym bardziej, że kanapa, na której siedziały, wydawała się całkiem wygodna.

Gdy wróciła spod prysznica do pustego salonu, wzięła szklanki ze stołu i umyła je, a butelkę odstawiła na kuchenny blat. Wydobyła z łóżka wspomnianą pościel i jako, że nie posiadała nic, w czym mogłaby spać, ściągnęła tylko z siebie spodnie i tak, jak była, weszła pod kołdrę. Przez długą chwilę wpatrywała się w sufit, próbując połapać się w natłoku myśli, ale wkrótce przyszedł sen, silniejszy od chaosu w głowie i dziwnego niepokoju, którego chyba jeszcze długo nie uda się jej pozbyć.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Olivia Harvin
Awatar użytkownika
Posty: 510
Rejestracja: 9 sie 2012, o 11:32
Wiek: 30
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Genetyk
Postać główna: Iris Fenrir
Status: ex-oficer Cerberusa, dezerterka
Kredyty: 20.650
Medals:

Re: Apartament 323a

5 paź 2014, o 18:45

Przy może nie do końca płynnej, ale dość zgrabnej rozmowie, butelka stała się pustą dość szybko. Na szczęście nikt nie chciał otwarcie wracać do wydarzeń z bazy, tak więc przynajmniej w pewien sposób pani doktor udało się od nich oddalić. Być może tylko na jedną noc, ale zawsze to jakiś dobry początek.
Podniosła na Marshalla wzrok, który jako pierwszy wymiękł. I pomyśleć, że jako żołnierz ostatni powinien opuszczać posterunek... Życzyła mu dobrej nocy, nawet pomachała na to dobranoc, a miodowe oczęta Olivii przeniosły się na Irene. Co dalej? Nie miała najmniejszego pojęcia, jak i pomysłu. Brak odpowiedzi ze strony Frosta zaczynało działać na jej nerwy, balansując na pograniczu frustracji i czystej złości. Nie powinien znikać bez słowa. Nie, kiedy go najbardziej potrzebowała.
- Omega brzmi dobrze. Na pewno nie chcę zostać na Cytadeli. I właściwie wszystko, co nie jest Cytadelą oraz Ziemią, jest dobrym rozwiązaniem. Tylko proszę, omijajmy wszelkie zlecenia kurierskie szerokim łukiem, dobrze?
Nie uważała, że to był czas, aby rozstać się i pójść swoją drogą. Jeśli Irene również nie miała takiego pragnienia, bardzo chętnie spakuje swój dobytek do jakiegoś plecaka i wsiądzie z nią na prom. Oczywiście usilnie wmawiała sobie, że to na pewno nie dlatego, że panicznie bała się zostać sama. Zwłaszcza teraz, kiedy Iluzja węszył za jej osobą, chcąc widzieć ją z powrotem w swoich laboratoriach.
Skoro Irene rozgościła się już na kanapie, Olivia zgodziła się na sypialnie. Pozbierała swoje rzeczy, a kiedy Francuzka wyszła z łazienki, minęła ją na korytarzu z cichym spokojnej nocy i sama odprężyła się pod dłuższym, gorącym prysznicem. Wyszorowała swoje ciało dokładniej, opamiętując się jednak na krótko przed zdrapywaniem naskórka.
Była zmęczona. Nie chciała się już dłużej oszukiwać. Ledwo przytuliła policzek do poduszki, a zasnęła niemalże w tym samym momencie. Na szczęście nic konkretnego nie nawiedzało jej w marzeniach sennych. Te, wspaniałomyślnie, również nie zmieniły się w koszmar.
me ~ voice ~ theme
ObrazekObrazek
+10% do tarcz
+10% obrażenia i siła rzutu
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

5 paź 2014, o 19:56

Jeszcze długo leżał z kotem na brzuchu zanim w ogóle zachciało mu się spać. Patrzenie się w sufit i nie myślenie o niczym szło Marshallowi całkiem nieźle, dopiero po jakimś czasie przymknął oczy odpływając gdzieś w odmęty snu. Wcale nie na długo, bo przed oczami znów pojawiły się niechciane obrazy i te same oskarżające głosy. Zabiłeś nas. Obudził się jak zwykle z ciężkim oddechem, tak, że aż Rado leżący obok podniósł z niepokojem głowę. Chciało mu się pić i bynajmniej nie chodziło tu o kaca. Dlaczego nie zabrał ze sobą wody? Teraz trzeba było przejść przez korytarz aż do kuchni starając się nie obudzić nikogo po drodze. Zwłaszcza tego, kto spał w sypialni. Hearrow musiał zapamiętać, aby na drugi raz przy kupowaniu mieszkania, ta była odgrodzona od salonu jakąś ścianą.
Otworzył powoli drzwi zostawiając je po drodze otwarte i cicho na palcach przemknął do kuchni starając się nie zapalać światła. Za nim miękko na poduszkach od łap podążył kot. Oczy przyzwyczajone do ciemności w spokoju doprowadziły go do lodówki, z której wyjął zmrożoną wodę mineralną i wszystko byłoby w porządku gdyby nie zachciało mu się szukać szklanki. Po co komu szklanka w środku nocy, nie można było się napić z gwintu? Sięgnął ręką na blat, gdzie normalnie spodziewałby się jakiejś szklanki i ku swojemu przerażeniu usłyszał tylko charakterystyczny dźwięk przesuwanego po blacie szkła. Złap to, złap to… zwolnione tempo jakby samoistnie włączyło się gdzieś w jego głowie i widział jak pusta butelka po whisky powoli i spokojnie spada na ziemię, zaraz między jego bezradnie wyciągniętymi rękami. Trzaśnięcie, które rozległo się na płytkach było chyba najgłośniejszym dźwiękiem, jaki Hearrow kiedykolwiek w życiu słyszał. I jeszcze gorszym niż przeszywający pisk Satori.
Marshall jeszcze resztką nadziei liczył na to, że ktokolwiek spał w salonie miał na tyle mocny sen żeby nie usłyszeć tego całego huku. Chociaż osobiście wydawało mu się, że właśnie obudził całą Cytadelę. Jakby tego było mało, ostatnim, czego pragnął teraz zobaczyć to Rado wskakujący na kanapę i ugniatający sobie miejsce na pościeli.
- Chodź tutaj, Rado, nie… zostaw, chodź… -
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

5 paź 2014, o 20:34

Brzęk tłuczonego szkła wpasował się w idealnie w ten fragment snu Irene, gdzie spadała z drabinki w szybie i prawie już docierała do dna. Huk połączył się z wrażeniem upadku i kobieta z sapnięciem otworzyła oczy, zaciskając ręce na kołdrze. Przez długą chwilę nie mogła przypomnieć sobie, gdzie się znajduje, jak się tu znalazła i dlaczego. Dopiero ciemny kształt wskakujący jej na brzuch i zaczynający mościć sobie tam posłanie, uświadomił jej, że śpi na kanapie podporucznika.
Cóż, a przynajmniej spała jeszcze przed chwilą.
- Rado - mruknęła, spychając z siebie kota. - Idź stąd.
Nie wydawało się jednak, żeby się w tym temacie porozumieli. Zwierzę zaczęło się układać i Irene prawie dała za wygraną, ale usłyszała karcący szept Marshalla i przypomniał się jej dźwięk rozbijającej się butelki, który już zdążył wylecieć jej z głowy. Został gdzieś w podświadomości jako element snu, który się przed chwilą skończył. Teraz dotarło do niej, że był on całkowicie realny.
Westchnęła i podniosła się.
- Arrow? - wysunęła się spod kołdry (i spod kota), by wstać. Poczuła chłód, przed którym jeszcze przed chwilą chroniła ją pościel, objęła się więc ramionami. - Co się stało?
Zapaliła jedną z małych lampek, nie chcąc, żeby nagły rozbłysk dużego światła poraził ich w oczy. Jej oczom ukazał się zrozpaczony podporucznik i kawałki szkła na podłodze, które w końcu zidentyfikowała jako butelkę po whisky. Butelkę, którą kilka godzin temu sama tam postawiła.
- O nie... - jęknęła, przecierając oczy. - Nie wiedziałam że będziesz po ciemku się tu plątać, odstawiłam ją żeby nie stała na środku. Myślałam, że będziesz chciał ją sobie... - utkwiła wzrok w rozbitym szkle - może... zostawić. Nie pokaleczyłeś się?
Usłyszała, jak kot cicho zeskakuje z łóżka by po chwili już poczuć, jak ociera się o jej łydkę. Przeszedł między szkłem, omijając zgrabnie każdy odłamek i w końcu znalazł się przy swoim właścicielu, prężąc się i miaucząc cicho.
- On chyba jest głodny - stwierdziła i westchnęła. - Pomogę ci to pozbierać.
Kucnęła i chwyciła spory kawałek butelki, by zacząć do niego wrzucać te mniejsze. Nieokiełznane włosy wpadały jej do oczu, które i tak jeszcze nie były do końca obudzone, ale nie zwracała na to uwagi, mrugając tylko powoli. Za to pilnowała, żeby przypadkiem na coś nie nadepnąć, czy to było coś ostrego, czy panoszący się wszędzie kot.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

5 paź 2014, o 21:00

Arrow zdołał jedynie wyszczerzyć zęby w przepraszającym uśmiechu i podnieść się zza stołu, za którym usilnie starał się schować.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić – z zakłopotaniem podrapał się po brwi. A wystarczyło siedzieć na tyłku w pokoju i nie ruszać się z niego nigdzie. Teraz już i tak niewiele mógł na to poradzić. Jakby odruchowo zerknął jeszcze w stronę sypialni, Olivia musiała dobrze spać skoro jeszcze nie wyszła sprawdzić, co się dzieje i skąd to całe małe zamieszanie. Wrócił spojrzeniem do Francuzki. – Mogłem ci dać jakąś moją koszulkę, miałabyś coś na kształt koszuli nocnej.
Uśmiechnął się niepewnie i schylił w tej samej chwili, co Irene prawie uderzając czołem o jej głowę. Nie zauważyła tego. Prawda? Już miał dość kompromitacji jak na cała noc, wystarczyła jedna butelka whisky na podłodze i panoszący się wszędzie kot.
- Zostaw, nie musisz, sam to pozbieram – szybko i w zasadzie bez większego namysłu zaczął wrzucać kawałki szkła do kosza na śmieci, przynajmniej póki co nie kalecząc się przy tym. Zapewne udało mu się to jakimś cudem zważając na fakt, tego, co do tej pory odczynił wraz ze swoją niezwykłą koordynacją. I on był żołnierzem, tak? Starał się zabierać spod ręki Irene każdy kawałek, po który próbowała sięgnąć, wolał to po prostu zrobić sam, chociaż pokazać, że potrafi to zrobić. Bez większego nieszczęścia. Kot faktycznie dookoła i nieprzerwanie pałętał się pod nogami za nic mając sugestywne odganianie go nogą czy ręką.
- On jest zawsze głodny – skomentował, kiedy już podłoga była uprzątnięta. Niemniej sięgnął po kocią miskę, która stała obok lodówki, a z szafki wyjął puszkę karmy, po czym nałożył kotu i podał pod nos. Rado jakby tylko na to czekając od razu wziął się za jedzenie i nagle jakby kota nie było. Zwyczajnie dał im spokój i poza cichym kocim mlaskaniem nie było już nic więcej słychać.
- Przepraszam, możesz wrócić do spania, chciałem się tylko napić wody. I tak nie mogę spać – powiedział sięgając wreszcie po szklankę i nalewając sobie odrobiny wody do środka. I nawet udało mu się nie porozlewać. Zerknął jeszcze raz na Irene usilnie starając się nie zwracać uwagi na to, że jest bez spodni i miał tylko nadzieję, że całkiem nieźle mu to wychodzi.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

5 paź 2014, o 21:35

Każdy kawałek szkła po kolei. Musiał zabrać wszystko, po cokolwiek by nie sięgała. Skończyło się na tym, że Irene została tylko z denkiem do którego dorwała się na początku i jeszcze jakimś jednym odłamkiem. Uniosła tylko brwi i wrzuciła je na samym końcu do śmieci, ostrożnie, by nie narobić znów hałasu. Całe szczęście, że butelka zrobiona była z dość grubego szkła i potłukła się na części na tyle duże, żeby dało się je wyzbierać do końca rękami.
Biorąc przykład z Marshalla, nalała sobie wody do drugiej ze szklanek i oparła się biodrem o kuchenny blat obok niego.
- Dobrze, że sobie nic nie zrobiłeś, bo musielibyśmy stłuc jeszcze coś, żeby obudzić panią doktor - stwierdziła i napiła się. Woda była przyjemnie zimna.
Zauważyła spojrzenie mężczyzny, bo takie rzeczy akurat wyłapywała zawsze. Sama opuściła wzrok i odchrząknęła, ciągnąc brzeg bluzki w dół tak, by chociaż zasłonić bieliznę. Chociaż wcale nie miała się czego wstydzić.
- Tak, mogłeś - przyznała. - Przynajmniej zrekompensowałbyś mi fakt, że mój biały ręcznik został w chłodni. Ale już nie ma po co w sumie. Zaraz rano.
Nie wiedziała, która jest godzina i nie była w stanie tego rozpoznać po światłach stacji, szczególnie, że okna były szczelnie zasłonięte. Utkwiła więc spojrzenie w jedzącym kocie, rezygnując z bezsensownego zgadywania. Wyglądał na uszczęśliwionego.
- Czemu? - spytała tylko krótko. W sumie mogła się domyślać. Ona sama nie spała najlepiej. Całkiem przyjemne sny przeplatane były koszmarami, w których opętana przez Satori Olivia odrywa jej po kolei kończyny, a Arrow w międzyczasie tonie. Albo innymi, równie przyjemnymi. Nie chciała jednak o nich wspominać. - Obudziłam się całkiem skutecznie już, mogę dotrzymać ci towarzystwa, jeśli chcesz - dopiła wodę i odstawiła szklankę na stół. Przeciągnęła się jeszcze i uśmiechnęła lekko. - Mogę się ubrać nawet.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

5 paź 2014, o 21:59

Wodę wypił duszkiem. Naprawdę, chyba powinien wyluzować, bo robienie wszystkiego w takim napięciu nie wpływało na niego za dobrze. A im bardziej starał się to zatuszować, tym bardziej to wszystko było widać. Wystarczyła jedna kobieta.
- Wolałbym nie. Potem jeszcze dostałbym wykład, że krew ze skaleczenia to nie powód, aby wyzywać pogotowie – zaśmiał się oglądając dla pewności dłonie z każdej strony. Sam się zdziwił, że w zasadzie sobie nic nie zrobił mimo tak absurdalnie nieostrożnego sprzątania sporych kawałków szkła. – W ostateczności, zawsze jesteś ty, chociaż naprawdę wolałem cię nie budzić.
Nalał sobie kolejną szklankę, gdyż jakoś tak zaschło mu w gardle i zdecydowanie wolał zająć się napojem niż nieustanie uciekającymi w kierunku nóg Irene oczami. Spojrzał na zegarek, rzeczywiście do poranka zostały jakieś dwie godziny, więc Hearrow nie widział sensu, aby kłaść się z powrotem. Zresztą i tak by nie zasnął. Kot w spokoju pałaszował swoją nocną porcję jedzenia, co podporucznik jedynie słyszał nie chcąc się odwracać w jego stronę, a co za tym szło w stronę kobiety. Westchnął tylko cicho.
- Widzę ich, słyszę, to nie daje spokoju – zapatrzył się przez moment jak woda w szklance lekko drga w jego dłoni. Przed oczami znów pojawiły się te obrazy, krew, wnętrzności, powykrzywiane ludzkie twarze walczące gdzieś w środku z Satori, krzyki rażonych prądem ludzi. Arrow milczał, trochę może zbyt długą chwilę, aż wreszcie się otrząsnął. – Jeszcze raz przepraszam, moja niezdarność jest nie do pomyślenia.
Wypił kolejną szklankę wody nie zastanawiając się już nad tym jak szybko i jak bardzo nerwowo to zrobił. Mogła się ubrać, nawet musiała, jeśli nie chciała w tej chwili doprowadzić podporucznika do stanu, w którym zwyczajnie zacząłby się zachowywać jak jeszcze większy idiota. O ile to w ogóle było jeszcze możliwe. Jednak jakoś tak samoistnie nie mógł powstrzymać się od kolej fali jakże inteligentnej i przemyślanej wypowiedzi.
- Nie musisz się ubierać. To znaczy możesz, ja ci nie każę, ale wiesz – odstawił szklankę do zlewu gdzieś za plecami Francuzki starając się, aby jak najszybciej powrócić do stanu sprzed tej chwilowej aczkolwiek nieuniknionej bliskości. – Ja też jestem nieubrany, jeśli nie chcesz możesz jeszcze się nie ubierać, to znaczy nie, to nie miało tak zabrzmieć… i wiesz… i chyba nie powinienem nic więcej już mówić.
Oparł się o blat ze zrezygnowaniem i zakrył jedną dłonią twarz. Powinien iść do pokoju, zdecydowanie za długo stał tutaj z nią w tej kuchni.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

5 paź 2014, o 22:47

Opuściła głowę i wpatrzyła się w płytki. Tak, ona też ich słyszała i pojawiali się jej przed oczami wyobraźni. Krew i rozerwane ciała, po których musieli chodzić. Jej pancerz nadal był zniszczony, a ona nie zabierała się za naprawę tylko i wyłącznie dlatego, że najpierw musiałaby zmyć z niego juchę. Nie była tak nieczuła i obojętna, żeby przejść nad tym do porządku dziennego i po prostu zapomnieć o wszystkich, którzy zostali pod wodą. Cała stacja ludzi, były ich tam dziesiątki... może setki nawet... a wydostali się tylko oni. Trzy osoby, które przeżyły i to ledwo. Irene nadal nie wiedziała, jakim cudem im się to udało.
W innej sytuacji prawdopodobnie chwyciłaby Marshalla pocieszająco za rękę, chcąc dać mu do zrozumienia chociażby że wie, o czym mówi. Ale biorąc pod uwagę jego zachowanie, które diametralnie się zmieniło wobec niej odkąd zostali ewakuowani, zdecydowała tego nie robić. Nie chciała, żeby zaczął schodzić na zawał, wtedy naprawdę musiałaby obudzić Olivię.
Z ogromnym trudem powstrzymała się od parsknięcia śmiechem, kiedy podporucznik zakończył swój wywód gestem całkowitej rezygnacji. Nie mogła się przyzwyczaić, zwłaszcza po tym, jak normalnie funkcjonował w jej towarzystwie na Atlantis. Uśmiechnęła się tylko i odepchnęła od szafki.
- To chodź - powiedziała cicho. - Odzieję się trochę i ogarnę pościel.
Wyszła z kuchni, nie oglądając się za siebie. Nie wiedziała, czy Arrow patrzy na nią, ale nie chciała wpędzać go w jeszcze większe zakłopotanie przyłapując go na czymkolwiek. Złożyła kołdrę i schowała ją do kanapy, po czym znalazła spodnie leżące na wierzchu jej torby i wciągnęła je na siebie. Dopiero wtedy usiadła i uniosła wyczekujący wzrok na Hearrowa.
- Ładne mieszkanie, tylko powinno mieć zamkniętą kuchnię - uśmiechnęła się, kiedy w końcu usiadł obok. - Długo już tu mieszkasz?
Głupoty. Nie do końca wiedziała, do czego ta rozmowa ma zmierzać, ale jednej rzeczy była pewna - nie chciała teraz zostać sama. Obecność podporucznika, nawet mimo tego, że nagle zapomniał jak się mówi, była czymś... właściwym. Zwłaszcza po tym, jak przypomniał jej przejścia, które próbowała wypchnąć z pamięci. Widoki, które wyryły się na dnie jej umysłu wyraźnie i trwale. I znów Cheek to cheek rozbrzmiało jej w głowie. Zadrżała.
- Myślisz, że kiedyś uda się nam zapomnieć? - spytała w końcu, zmieniając temat niezależnie od tego, czy podporucznik odpowiedział na jej poprzednie pytanie, czy nie. - Jak wy to robicie, że przeżywacie takie rzeczy... co chwilę ktoś chce was zabić, bo Przymierze... a wy idziecie potem dalej przez życie i... - zabrakło jej słów. W sumie sama nie wiedziała, o co pyta. Opuściła wzrok i zaczęła bawić się szwem spodni. - Wiesz, że tam na dole pierwszy raz w kogoś strzeliłam? Wcześniej tylko... ja tego nie robię na co dzień. Nawet nie umiem.
Zaczynała mówić prawie tak chaotycznie jak Arrow w kuchni. Może dlatego, że bezskutecznie usiłowała wypchnąć z głowy dźwięki tej przerażającej piosenki. Do tej pory tak bardzo udawała, że to wszystko jest już przeszłością i przestało mieć znaczenie, że w tym momencie emocje zaczęły się jej przelewać. Miała nadzieję, że usłyszy od Marshalla coś, co pomoże jej poradzić sobie z natłokiem myśli. Uniosła na niego wyczekujące spojrzenie.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

6 paź 2014, o 10:26

Nie ruszył od razu za Irene do salonu, sam również postanowił się ubrać, bo przecież nie wypadało mu teraz siedzieć w samych spodniach. Po krótkiej chwili, w której Francuzka zdążyła pościelić łóżko i ubrać spodnie, Arrow pojawił się w salonie w mundurze, w końcu i tak nie miał zamiaru już więcej się przebierać i z jednym ciemnogranatowym podkoszulkiem w ręku.
- Dziękuję. Jak je kupowałem otwarta kuchnia wydawała się całkiem dobrym pomysłem. Nie pomyślałem, że będę chciał tłuc butelki przy kimś, kto tu będzie nocował. Pół roku – podszedł do kanapy i usiadł obok Irene. Może jakoś wreszcie uda mu się przypomnieć jak należy rozmawiać o czymś innym niż plan ucieczki z podwodnej bazy. Hearrow faktycznie na dole był inny, swobodny i przynajmniej umiał się jakoś sensownie wysłowić. Wszystko przez to, że od tego zależało ich życie, musiał być skupiony na czymś innym niż towarzystwo dwóch kobiet. No i przynajmniej wtedy Irene nie chodziła po Atlantis bez spodni zaraz pod nosem podporucznika. Odchrząknął.
- Pomyślałem sobie… no skoro już masz mi wypominać potem ten ręcznik, to … to tak w ramach zadośćuczynienia – wyciągnął w jej stronę ciemnogranatową koszulkę z desygnacją chorążego Przymierza i jego nazwiskiem na prawej piersi. Wyszczerzył zęby w niepewnym uśmiechu, po czym dodał pospiesznie: - To prezent. Co prawda nie powycierasz się tym jak ręcznikiem, ale… no przynajmniej na obecną chwilę nie będziesz musiała kupować czegoś do spania.
Zabrał rękę pozostawiając Irene chwilę na schowanie t-shirta czy co tam teraz chciała z nim zrobić a sam zajął się analizowaniem budowy własnego stolika w salonie. Dopiero, kiedy zaczęła mówić o rzeczach, z którymi Marshall był zaznajomiony, na co dzień, z którymi musiał dawać sobie radę i fakt faktem był do tego szkolony, rozluźnił się nieco.
- Nie – stwierdził krótko, aczkolwiek nie widział sensu oszukiwania jej. Doskonale zdawał sobie sprawę jak ten cały mechanizm działa. Wiele było wspomnień w jego głowie, o których pragnął zapomnieć, ale się nie dało. – Tego się nie zapomina, z tym trzeba się nauczyć żyć.
Zamilknął na moment próbując pozbyć się natrętnych obrazów pojawiających się mu przed oczami.
- Lata szkoleń, obrazy, które pokazują nam żebyśmy się do tego przyzwyczaili nigdy nie przygotowują na to, co wiedzieliśmy na dole. Was tam nie powinno być, ciebie i Olivii. To wszystko wina Przymierza, powinienem… powinienem zostać z tymi, których zalała woda.
Miał wyrzuty sumienia i to ogromne. Żałował, że nie udało się uratować nikogo więcej, on sam, jako żołnierz powinien do tego dołożyć wszelkich starań a nie uciekać, aby ocalić własne życie. To nie było właściwe. Spojrzał na Francuzkę. On sam miał problemy z wymazaniem tego, co spotkało ich w Atlantis na Shodan, a ona? Wiedział doskonale, co dzieje się z ludźmi, którzy nie poradzić sobie z pewnymi rzeczami, przez które przeszli. Nie chciał, żeby i ona tak skończyła.
- Zabicie kogoś nigdy nie jest łatwe. Choćby niewiadomo jakim skur… draniem był. Tam na dole nie miałaś wyjścia, albo ty albo oni – uśmiechnął się starając jakoś dodać swojej wypowiedzi nieco łagodności. Widział jak ciężko jej było oswoić się z tym, do czego zmuszona była pod wodą. Tym bardziej skoro nie robiła tego nigdy wcześniej, o co wcale jej nawet nie podejrzewał. – Dałaś sobie radę, we wszystkim. Cokolwiek ci przyjdzie do głowy powinnaś być dumna przede wszystkim z faktu, że to ty uratowałaś całą galaktykę.
Zaśmiał się cicho, wciąż pamiętając, że za ścianą śpi pani doktor. Nie chciał i jej jeszcze do tego wszystkiego obudzić. Rado najwyraźniej skończył swój wyżebrany posiłek, bo przydreptał wskakując na kanapę między kolanem Irene a podporucznika. Arrow pokręcił tylko z dezaprobatą głową delikatnie czochrając kota za uchem, chociaż za to, co dziś zrobił powinien być raczej skarcony. Nie wiedzieć czemu Marshall był dziwnie zadowolony z faktu, że przypadkiem i w dość mało subtelny sposób udało mu się obudzić kobietę i teraz bądź, co bądź siedzieli w salonie.
- Irene… - zaczął, kiedy jego głos znów zawiesił się gdzieś w powietrzu. Przełknął tylko ślinę, zbierając się w sobie. No dalej, jesteś żołnierzem a nie potrafisz rozmawiać z kobietą… Poszłabyś kiedyś ze mną na kawę?
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

6 paź 2014, o 13:50

Na widok podporucznika ubranego w mundur, brwi Irene powędrowały do góry. Nie spodziewała się, że będzie tak oficjalnie. Przyjęła tylko od niego koszulkę i zwinęła ją w rękach, tak, że symbol Przymierza został na wierzchu. Przez długą chwilę wpatrywała się weń, błądząc myślami gdzieś w dalekiej przeszłości.
- Dziękuję - uśmiechnęła się w końcu, ale nie wstała, by ją schować. Siedziała tak, trzymając ją nadal w rękach i przesuwając palcem po trójkątnym kształcie. - Wcale nie planowałam wypominać ręcznika, ale pewnie się przyda.

Słuchając odpowiedzi, przyglądała się podporucznikowi. Wydawało się, że poczuł się swobodniej, a jednak słowa które wypowiadał sprawiły, że przeszedł ją dreszcz. Jak miała nauczyć się z tym żyć? Od wszystkiego zawsze uciekała. Nie, tak nie może być, na pewno to też uda się jej zostawić za plecami. Kiedyś, w końcu.
- Czasy, kiedy kapitan szedł na dno ze swoim okrętem, dawno minęły - stwierdziła. - Poza tym nie miałeś z tym nic wspólnego. Nas wszystkich nie powinno tam być. Ani mnie, ani Olivii, ani ciebie - pokręciła głową. - Nie odpowiadasz za błędy całego Przymierza, tylko za swoje, a żadnych tam nie popełniłeś.
Kiedy na nią spojrzał, nie odwróciła wzroku. Zresztą rzadko kiedy to w ogóle robiła. Zobaczyła dziwną troskę w jego oczach i w końcu odpowiedziała uśmiechem.
- Jestem bohaterką. Różnie mnie nazywali, ale tak jeszcze nie - odłożyła koszulkę na oparcie i wyciągnęła rękę do kota, pozwalając mu otrzeć się o swoją dłoń. - I może lepiej, żeby tego nie robili.
Nawet jeśli komuś przyjdzie do głowy taki pomysł, nikt nie znajdzie już Irene Dubois i to przez długi, długi czas. Tylko tych dwoje, jedno śpiące za ścianą, a drugie siedzące obok, będą wiedzieć jak się z nią skontaktować. A oni raczej nie zamierzali wychwalać jej pod niebiosa za wsunięcie dysku do komputera. Parsknęła śmiechem.

Nagle usłyszała swoje imię i z powrotem uniosła wzrok na Hearrowa, ale nie przerwała pełnej napięcia ciszy, która nastała zaraz potem. Wyglądało na to, że mężczyzna się do czegoś zbiera i Irene poczuła lekki niepokój, ale wkrótce okazało się, że niepotrzebnie. Nie zamierzał zadawać jej pytań, na które nie chciała udzielać odpowiedzi. Nie planował wyrzucić jej z domu za decyzje, które podjęła, czy w Atlantis, czy na Omedze. Może zdawał sobie sprawę z tego, że wycierpiała już wystarczająco wiele, by wyciągnąć z tego wnioski. Ale... naprawdę? Tyle stresu przez takie pytanie?
- Tak - odparła miękko. - Chętnie.
Nie wiedziała kiedy i gdzie, bo przecież zaraz ich drogi miały się rozejść. Nie sądziła, żeby wybierał się na Omegę razem z nimi. Nie wspomniała też o tym. Za to po chwili namysłu podniosła kota, który zareagował na to tylko krótkim, niezadowolonym miauknięciem i przełożyła go na brzeg kanapy, po drugiej stronie swoich nóg, sama przysuwając się do mężczyzny. Czuła chłód, nadal jeszcze trochę strachu i wyrzuty sumienia, których nie miała już dawno. Była zagubiona, jak dziecko we mgle. Chciała tylko, żeby objął ją ramieniem i obiecał, że wszystko będzie dobrze, ale przecież nie mogła mu tego powiedzieć. A on chyba nie zamierzał jej oszukiwać. Westchnęła i odgarnęła wciąż poplątane od snu włosy na jedno ramię, a zapach olejków, który wypełnił powietrze kiedy przeczesała je palcami, jak zawsze nieco ukoił jej zszargane nerwy.
- Zapraszasz na kawę wszystkie kobiety, które widziały twoją śledzionę? - spytała, unosząc w uśmiechu kącik ust. - Czy tylko te, z którymi uratujesz świat?
To stwierdzenie nie przestawało jej bawić. Uratowanie galaktyki wydawało się absurdalne, kiedy myślało się o tym, jakie wydarzenia naprawdę miały miejsce. Jak bardzo prozaiczne i rozpaczliwe one były. Bohaterowie. Uśmiechnęła się szerzej. Jakby się uprzeć, to nawet mogłabym dostać jakiś medal. Kto wie, może by się do czegoś przydał.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

6 paź 2014, o 17:03

Jej zgoda dotarła do niego dopiero po jakiś kilkunastu ułamkach sekund. Nie spodziewał się, że to będzie aż tak proste, wystarczyło tylko zapytać. Cóż, wolał to zrobić zanim zacząłby potem zastanawiać, dlaczego tego nie zrobił. A przede wszystkim tego żałować. Uśmiechnął się szeroko i założył ręce na oparcie kanapy. Jakoś tak zrobiło mu się miło i poczuł się zupełnie swobodnie. No a przynajmniej do czasu, kiedy Irene nie podniosła kota i nie przysunęła się bardziej do Arrowa. Wystarczyło zgiąć rękę i mógłby dotknąć jej ramienia. Nie, nie, co ona sobie pomyśli, nie powinien. Zapach włosów uderzył go natychmiastowo, zaciągnął się nim przymykając oczy. I pomyśleć, że na świecie nie ma niczego przyjemniejszego od zapachu kobiecych włosów i dopiero po dłuższej chwili otworzył oczy jednocześnie wypuszczając trochę z niechęcią powietrze z płuc.
W chwilach takich jak ta zawsze żałował swojej nieśmiałości, tego, że nie potrafił jak niektórzy zagrać odważniej bez względu na konsekwencje. Był facetem, to do niego należało robienie czegokolwiek w pierwszej kolejności. Mało tego, był żołnierzem, walczył na frontach przeciwko wrogom, zabijał innych, bo musiał to robić, narażał własne życie dla dobra innych, a tu nawet nie potrafił przesunąć ręki o te kilka centymetrów. Nie umiał tego pojąć.
- Muszę cię rozczarować, ale ty i Olivia jesteście pierwszymi, które widziały moją śledzionę – zaśmiał się. Jak ona to robiła, była tak naturalna a do tego wciąż uśmiechnięta, że Marshallowi wydawało się jakby w ogóle nie zauważała jego spięcia. Co w zasadzie było mu całkiem na rękę. Gdyby tylko jeszcze jakoś dała mu do zrozumienia, co myśli o tym wszystkim, o nim samym… Znów się zamyślił. – Rzadko kogoś zapraszam na kawę. Ja… służba jest zazdrosną kochanką.
I to chyba było wszystko, co miał w tym temacie do powiedzenia. Prawda była taka, że o wiele lepiej czuł się tam na dole, wśród wszechobecnego napięcia i walki o przetrwanie, niż teraz swobodnie rozmawiając z Francuzką. To było dopiero dziwne. Nie powinien w ogóle myśleć o Irene innymi kategoriami niż tylko wspólna znajomość. Najgorsze, że to, co przeżyli na Atlantis jedynie ich wszystkich do siebie zbliżyło, z tym, że takie zakłopotanie i spięcie czuł tylko przy Irene. Wreszcie chwycił jej dłoń, co było zdecydowanie najbardziej śmiałym posunięciem, na jakie mógł w tej chwili się odważyć i odwrócił ją zewnętrzną stroną jakby coś analizując.
- Jesteś prawo czy leworęczna? – rozłożył jej palce pomagając sobie drugą dłonią. Była niewielka, spokojnie cała piąstka zmieściłaby się w dłoni Arrowa. Uśmiechnął się do siebie przyglądając smukłym palcom kobiety. – Powinnaś zostawić sobie wdowę, pasujecie do siebie. Gdybyśmy mieli chwilę czasu zabrałbym cię na strzelnicę.
Po chwili zerwał się na równe nogi spoglądając za okno.
- W sumie, czemu nie, Olivia jeszcze śpi, zdążymy wrócić zanim się obudzi… co Ty na to?
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

6 paź 2014, o 17:45

Myślała, że ją obejmie. Naprawdę, bardziej sugestywna już być nie mogła, a on kompletnie ją zignorował. Przez moment wpatrywała się więc w przeciwległą ścianę, kiwając tylko głową w odpowiedzi na jego słowa. Nie skomentowała, nie zareagowała, zarzuciła tylko nogę na nogę i oparła się wygodniej. Potem na chwilę zapadła cisza, więc Irene obróciła głowę w stronę kota i zajęła się drapaniem go za uchem.
Dopiero kiedy Arrow chwycił ją za rękę, uniosła na niego zdziwione spojrzenie. Kompletnie nie pojmowała jego rozumowania.
- Hm? - mruknęła najpierw, po czym uśmiechnęła się. - Prawo. Mało oryginalnie. Czemu pytasz?
Miło było czuć jego dotyk, a kiedy jej wzrok padł na splecione ręce doszła do wniosku, że dobrze wyglądają razem. No i lubiła męskie dłonie. Pozwoliła podporucznikowi bawić się swoimi palcami, zupełnie zapominając o fakcie, że głaskała Rado. Jej lewa ręka zamarła, oparta o głowę kota.
- Mówiłeś, że jest większa ode mnie - przypomniała mu i zaśmiała się. - Co ja z nią zrobię? Nawet nie wiem, jak się tego używa.
Było przyjemnie, ale Arrow przerwał błogi spokój zrywając się nagle jak oparzony. Na początku Irene myślała, że coś się stało, ale po usłyszeniu propozycji na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech.
- Naprawdę, chcesz mnie zabrać na strzelnicę? - wstała. Nie, jej nie trzeba było długo przekonywać. - Nigdy nie byłam, możesz się śmiać, ale strzelałam tylko w butelki - pochyliła się nad torbą w poszukiwaniu grzebienia. - Jak się obudzi, a nas nie będzie, to będzie zła. Daj mi chwilę.
Pobiegła do łazienki i wróciła dwie minuty później, z włosami związanymi w wysoki kucyk i świeżej, białej bluzce. Tę, w której spała, rzuciła na stertę swoich rzeczy.
- Myślisz, że zdążymy? - spytała, nakładając buty. Niestety, na obcasie. Poza butami od pancerza nie miała innych. - Myślisz, że mnie wpuszczą?
Gdyby była sama, mogłaby skorzystać z przepustek Hearrowa, ale w jego towarzystwie... cóż, nie dało się tak. Nawet nie wiedziała zresztą, gdzie znajduje się na stacji strzelnica. Jedyne, z jakimi miała do czynienia, to w widach. Sięgnęła po złożoną Wdowę i po chwili już stała przy drzwiach, gotowa do wyjścia.
Arrow mógł się dziwić. Zebranie się zajęło jej niecałe pięć minut i nawet nie musiał użyć żadnych argumentów. Prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że tym spontanicznym pomysłem zaskarbił sobie u niej więcej, niż chwyceniem za rękę chwilę wcześniej. Irene była podekscytowana i nie przestawała się uśmiechać. Zawsze wychodziła z założenia, że ludzie żyli zbyt krótko, żeby wieść nudną egzystencję i ograniczać się do tego, co przychodzi samo i w odpowiednim czasie. Poznawanie nowych rzeczy było dla niej tym, po co wyrwała się z Ziemi.
- No chodź już - pogoniła go. - Nie mamy za dużo czasu.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Okręg Bachjret”