Lokal przez te kilkanaście minut zbierania się drużyny pozostawał pusty dzięki staraniom ochroniarza przy barze; tych dwóch czy trzech delikwentów, którzy pragnęli w samo południe zebrać się w droższym lokalu na stacji szybko zawracali, sprawdzeni przez mężczyznę. Salarianin ciągle wyglądał na niezadowolonego z tego powodu, ale po którymś razie przestał się odzywać... szczególnie gdy coś wyskoczyło mu na terminalu.
Chcących napoje barman wyjątkowo szybko obsługiwał, nie mając nic innego do roboty. Najdłużej oczywiście zajęło mu przygotowanie kawy, którą zaparzył w ekspresie; przez chwilę krzywo patrzył na wrzucane kolejne kostki cukru, ale miał na tyle rozumu, aby nie komentować zachowania Crassusa. Oczywiście wszystko tutaj kosztowało więcej, niż w przeciętnym klubie i nawet woda, którą zamówił Eric była droga, o whisky już nie wspominając.
Andy oprócz przedstawiania się kolejnym osobom z imienia za wiele nie mówił, zajmując się przeglądaniem czegoś na swoim omni-kluczu. Na pytanie Fulvinii odpowiedział coś pokroju
parę osób, ale zrobił to dosyć zbywającym głosem. Dopiero gdy ostatni do środka wszedł Carlos, przepuszczony przez ochroniarza, uniósł głowę i otaksował wszystkich wzrokiem. —
Piątka, piątka powinna wystarczyć — jego słowa nie brzmiały tak, jakby kierował je do kogokolwiek tutaj. Widząc jednak pełen skład, wygasił swoje omni, cicho wzdychając i spoglądając znacząco na osiłka, który w tym momencie zrobił niechętną minę i podszedł do stolika obleganego przez najemnych ludzi. Przez chwilę rozmawiał o czymś z jedynym siedzącym tam mężczyzną, nachylając mu się do ucha i kiwając kilka razy głową.
W końcu odszedł od niego i stanął nad milczącą zgrają, odchrząkując głośno. —
Pan Foxley jest gotów na waszą odprawę. Zapraszam za mną — sztywnym krokiem odwrócił się i zaprowadził wszystkich kilka stolików dalej, do osłoniętej loży. Dwójka pilnująca biznesmena usunęła się na boki, spoglądając jednak groźnym spojrzeniem na posiadaczy broni; prowadzący ich najemnik stanął na skraju kanapy, blokując zajęcie miejsca po stronie Foxleya, zaś Andy przepychając się na sam przód usiadł w sporej odległości po drugiej stronie. Piątka uzbrojonych ludzi i turian, jeśli chciała usiąść w pełnym składzie, musiałaby w tym momencie ścisnąć się między sobą, bo starszy facet ani ważył posunąć sie nawet o centymetr.
Dopiero teraz mogli przyjrzeć się bliżej swemu zleceniodawcy – był to chudy, względnie wysoki mężczyzna w średnim wieku,
którego starannie ułożone włosy ukazywały spore obszary siwizny na skroniach. Podobnie przyprószone były zjawiskowe wąsy pięknie komponujące się z jego podłużną twarzą. Sam jej wyraz zaś był stoicki, chociaż w oczach łatwo było ujrzeć iskrę cwaniaka i szwindla kryjącego się pod przykrywką dystyngowanej osoby.
Foxley uniósł w końcu spojrzenie znad swojego tableta, taksując przez chwilę wzrokiem każdego z osobna; po tym wbrew pozorom nie odezwał się, przedłużając nieco ciążącą już ciszę, wskazując za to brodą na Andy'ego, który odkaszlnął mocno, próbując pozbyć się w jakiś sposób flegmy. Dopiero wtedy zaczął mówić. —
Dobra, do rzeczy. Poznajcie Artura Foxleya seniora, waszego zleceniodawcę. Ja jestem Andy Garfield, jego prywatny detektyw, wasza maszyna do odpowiadania na pytania i ewentualnie doradca. Będę mówił w imieniu pana Foxleya — wskazując głową na rekina biznesu, ten ponownie zatopił się w swoim laptopie, marszcząc jednak teraz ledwo zauważalnie brwi. Mina Andy'ego za to była jasna – za cholerę nie był zadowolony z bycia oratorem w tej sprawie.
—
Ekhem. Tak, generalnie zacząłem śledztwo tak szybko, jak dowiedziałem się, że panicz Foxley zaginął — tutaj wyświetlił
na chwilę obraz młodego, delikatnego chłopaka, który miał być prawdopodobnie synem biznesmena. —
W skrócie, jakiś miesiąc temu przestał się odzywać. Mniej więcej w tym okresie przestał także korzystać z konta. Przepytani nauczyciele na Illium, gdzie panicz się uczył... khrk... khrk... kurrww... gdzie się uczył, jak mówiłem, wspomnieli, że nie uczęszczał na żadne zajęcia i nie odbierał niczyich połączeń. Jedna z koleżanek młodego zgłosiła, że nigdzie go nie widać, potem poinformowano pana Foxleya i tak się potoczyło. Sekunda, jak są pytania, to czekajcie.
Garfield skinął dłonią na barmana i poprosił o wodę, charcząc przy tym jak dzikie zwierzę. Dopiero gdy salarianin przyniósł mu szklankę, po upiciu kilku łyków kontynuowal. —
Gdzie ja... no dobra. Na koncie w teorii nie było żadnych podejrzanych transakcji, jakieś zakupy spożywcze, jakaś drogeria. Generalnie wyparował i dopiero po przepytaniu chyba połowy studentów wyszło, że naciągnął kilka osób na parę kredytów, które przelewał na potajemnie stworzone konto bankowe. Po małej batalii z bankiem udało mi się wyciągnąć wyciągi, na których oprócz zakupów w sklepie z bronią był też przelew do jakiegoś typa, jak się później okazało przewoźnika, który mi wyśpiewał, że poleciał sobie z nim na Omegę.
Andy co chwila charkał i odchrząkiwał, jakby nie potrafił pozbyć się nadmiaru flegmy. Ba, nawet raz czy dwa zerkał nieco rozeźlony na ich głównego zleceniodawcę, ale gdy tylko Foxley zwracał się ku niemu, uciekał spojrzeniem niczym skulony pies. —
Wtedy też ogarnęliśmy, że nikt go nie porwał i nie zapomniał zażądać okupu, a po prostu sam tam poleciał. No więc zacząłem szukać i podpytywać, khrk. Podobno w dokach spotkał się z jakąś pannicą, z którą potem zniknął — po chwili szukania czegoś na omni-kluczu, wyświetlił w końcu obraz młodej, zmarnowanej dziewczyny.
—
Sasha Mrosky, szukana listem gończym za działalność przestępczą na wielu planetach. W skrócie... szuka w extranecie podatnych na oszustwo osobników, ustawia spotkanie na żywo, po czym ona i ofiara znikają bez śladu. Czasami, khrk, znajduje się porwanych w nielegalnych burdelach. Działa w obrębie gangu Czerwonych Latarników, co samo z siebie kurrr... wdde... jest sugestywne. Do tego czasu zdążyłem jedynie znaleźć miejscówkę, w której wiadomo, że działają, więc tam będziecie musieli zacząć podpytywać.
Odetchnąwszy głęboko i kaszląc przeraźliwie, Garfield dopił duszkiem wodę, wzdychając od potoku słów, który musiał z siebie wyrzucić. —
Pytania? — zapytał. Przez cały ten czas Foxley nie odzywał się, w pewnym momencie jedynie szybko wstukując jakąś wiadomość na swoim tablecie. Wyglądał się wręcz nieporuszony swoją tragedią.
Wyświetl wiadomość pozafabularnądedlajn 31 stycznia 23.59