Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Crescent

2 lip 2016, o 22:31

Zaśmiała się cicho, słysząc pochwałę z ust SI. Zupełnie się jej nie spodziewała, Isis się rozkręcała. Ale to chyba dobrze. Może wspólne przejścia na Stingu zmieniły jej podejście do rudowłosej, która zadomowiła się na jej statku. Mimo wszystko, po tym komplemencie poczuła się nieco lepiej. Może faktycznie poradniki czasem mówiły prawdę.
Cztery godziny... sądziła, że mniej. Liczyła na to, że Omega jest bardziej po drodze. Ale nie narzekała, bo przecież zanim się zbiorą i obejrzą jeden vid, to miną trzy godziny.
- Tym razem ty wybierasz - poinformowała go. - Może coś, na co faktycznie będzie się dało patrzeć bez wrażenia, że prostuje ci się mózg. Coś, na czym będzie się dało skupić, a nie szukać dodatkowych rozrywek dookoła - uśmiechnęła się lekko. To nie była do końca dobra tradycja, że póki co każdy vid, który zaczynali oglądać, kończyli w łóżku. Napiła się soku i przewróciła oczami. - No nie, mogłam przegrać chociaż raz. Gdybym tylko wiedziała, że już nigdy nie będziesz chciał ze mną zagrać, od początku stosowałabym twoją taktykę.
Zaśmiała się i podniosła się z fotela. Nie nasiedziała się w nim za długo. Przynajmniej już nie była tak zastała, jak po powrocie z asteroidy, bo wizyta na Stingu dość porządnie ją rozruszała. Na tyle porządnie, że znów zaczęła czuć, jak rozcięcie na plecach ją ciągnie. O tym na ramieniu już właściwie zapomniała, tak samo jak o siniakach. Teraz zostały po nich pojedyncze wspomnienia, w większości ledwie odcinające się od skóry, poza pojedynczymi jeszcze nieco ciemniejszymi, jak ten na policzku, albo na żebrach. Ale teraz przynajmniej wiedziała, że będzie w stanie go zamalować, bo tylko kolor skóry był inny, opuchlizna zeszła całkiem.
- Może być teraz - wzruszyła ramionami. - Po to pytałam, czy jesteś zajęty.
Wyszła z kokpitu i ruszyła do kajuty - jego kajuty, bo w niej znajdowały się wszystkie medi-żele, maści, plastry i bandaże. Nie sądziła, że będzie potrzebować poważnego opatrunku, skoro materiał ubrań już jej nie podrażniał, ale kto wie, może Nazir znajdzie coś, co sprawi, że rana zagoi się ładniej. Odstawiła sok na stolik w kapitańskiej kwaterze i gdy Khouri wyraził gotowość, ściągnęła sweter przez głowę, odsłaniając cięcie. Zasłoniła się nim tylko od przodu, przeciągając też włosy na ramię. Miała wrażenie, że ich ostatnia akcja była sporym zaniedbaniem i nie przyniesie żadnych dobrych skutków jej plecom. Może powinny się goić na spokojnie, a nie w kolejnej walce?
- Powiedz, że nie jest źle - poprosiła cicho. To chyba nawet lepiej, że nie widziała tej rany przy każdej okazji.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12229
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

2 lip 2016, o 23:05

Uniósł brwi, udając zaszokowanego jej propozycją podjęcia przez niego wyboru filmu, który mają obejrzeć. Uniósł dłonie do góry w obronnym geście.
- Ja wybierałem ostatnio, wcale nie skończyło się to lepiej - zaśmiał się, wspominając kontynuację przygód majora Lane'a. - Poza tym, mi odpowiada szukanie rozrywek gdzie indziej. Nudny film daje idealny pretekst.
Nie ukrywał nawet wygiętych w szelmowskim uśmieszku ust, po prostu uniósł kubek i na moment ten zniknął, gdy upijał ostatnie łyki napoju.
- Nie mogłaś przegrać, założyliśmy się. Nie pamiętasz? - machnął ręką, wstając powoli z fotela i prostując się. On dla odmiany musiał się w nim zasiedzieć, jeśli nie ruszał się z miejsca odkąd rozstali się przed windą, niespełna godzinę temu. - Zresztą, nie lubisz przegrywać - zauważył, choć nie tłumaczył po czym konkretnie to wywnioskował.
Skinął głową, ruszając najpierw do mesy, żeby odłożyć i na szybko przemyć kubek. Mogła iść z nim lub pójść od razu do kwatery, tak czy siak zobaczyli się w niej minutę potem. Napierśnik i wszystkie części wciąż tkwiły na stole, co wywołało jego westchnięcie. Prawdopodobnie o nich zapomniał. Na szybko złapał skrzynię stojącą przy wejściu do łazienki i przysunął ją pod stół, chowając do środka kolejne części. Gdy pozbył się wszystkich, a zużyte tubki omni-żelu wyrzucił do śmieci, pojemnik na powrót wylądował w kącie, a sam Khouri zaczął przeglądać akcesoria medyczne. Znalazł wśród nich medi-żel, który wyciągnął na wszelki wypadek, a po chwili zgarnął również inną tubkę z jakimś środkiem o medycznej nazwie i, najpewniej, zastosowaniu.
Zaraz po tym usiadł za Irene na kanapie, pozwalając jej ściągnąć sweter.
- Wygląda dobrze - odrzucił dość wymijająco, ale, wydawałoby się, szczerze. Przynajmniej po części. Po chwili poczuła na plecach ciepły dotyk jego dłoni. - Rany się nie otworzyły, powoli się zabliźniają.
Nie sięgnął po medi-żel, ale drugi specyfik, którego wycisnął trochę na dłoń. Gdy zaczął go rozprowadzać po powierzchni cięcia szybko okazało się, że ten jest okrutnie zimny, co na dobrą sprawę niwelowało też nieco ból. Może takie było jego przeznaczenie.
Gdy skończył, wytarł rękę o gazę, której jednak nie założył, tylko odrzucił na stół.
- Poczekaj aż wyschnie - polecił ją, przestrzegając przed zbyt szybkim założeniem białego swetra, który na pewno zyskałby kilka plam w efekcie zetknięcia z maścią. Co prawda skończył już oglądanie uszkodzeń, których nabawiła się na asteroidzie, nie odsuwał się jednak od jej pleców. - Lepiej się czujesz?
Był bardzo blisko, niemal nachylając się nad jej ramieniem. Najpewniej nie zwracał już uwagi ani na ranę, ani na siniak na policzku, a jedynie chłonął zapach olejków. Złapał wymykające się na plecy zza ramienia, pojedyncze kosmyki i odłożył je z powrotem do reszty, by nie dotknęły zasychającej powierzchni maści. Jego ręka zatrzymała się na długiej szyi, początkowo nie chcąc wrócić na swoje miejsce, gdy jej właściciel musnął jej drugą, odkrytą stronę ustami, składając na niej krótki pocałunek. Zaraz po tym odsunął się nieco, oceniając stan maści po raz kolejny, żeby przypadkiem samemu się do niej nie przykleić.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

2 lip 2016, o 23:33

- To chyba dobrze - skomentowała relację Nazira zza jej pleców. Dobrze, że rany się nie otworzyły, bo to by było problematyczne. Blizna, która się tworzyła, spowodowana była pewnie nie głębokością cięcia, a raczej faktem, że bicz wyrwał fragment skóry, co uniemożliwiało czyste zrośnięcie się. Ale dobrze, skoro cięcie się zabliźniało, to znaczyło, że była z dnia na dzień coraz bliżej usunięcia go na stałe.
Przeszło jej przez myśl, że powinna zainteresować się chaosem, który zostawiła w swojej kajucie. Pancerz rzucony był na podłogę obok prysznica, z którego go wykopała dziś rano, by spokojnie się umyć. Pół łóżka wciąż zajmowała uwalona krwią Wdowa, a gdzieś pomiędzy walał się kombinezon. Będzie musiała się tym wcześniej czy później zająć, ale wyjątkowo wcale się jej z tym nie spieszyło. Miała dość ciężaru karabinu, dość twardych elementów pancerza i holograficznego wizjera. Nie chciała nawet patrzeć na swoje sprzęty. W ciągu ostatnich dwóch tygodni zabiła więcej ludzi, niż przez resztę swojego życia. To nie było chwalebne i nie miała się z czego cieszyć, po prostu zwyczajna obserwacja. Chciała przez jakiś czas odpocząć od tej wersji Irene - za to nałożyć sukienkę i buty na wysokim obcasie, podkreślić oczy i usta makijażem, ułożyć włosy. Wyjść i przez całą noc pić za darmo, a potem ukraść skądś dwie kolejne butelki i pić już w miejscu spokojniejszym, niż klub. Pójść na koncert, pójść do parku, cokolwiek, co robili normalni ludzie, a nie... tacy jak ona. Jak oni. Może i Irene nie byłą dziewczyną, od której pożycza się cukier, jak to uznał Khouri, ale on też do przeciętnych, mijanych na ulicy typów nie należał. Jedyne, czego była pewna, to że takich subtelnych zajęć, jak kradzież kieszonkowa, Nazir nie powinien próbować. Na wszelki wypadek. Uśmiechnęła się do siebie szeroko na tę myśl, choć uśmiech przeszedł w dziwne skrzywienie, gdy poczuła chłód maści na plecach. W sumie powinna się do tego przyzwyczaić, przecież medi-żel też wcale nie był ciepły.
Nie nakładała jeszcze swetra, tak jak kazał. Przymknęła tylko oczy, czując dotyk ust na swojej szyi i przekręciła lekko głowę, ułatwiając mu do niej dostęp.
- Lepiej - odparła, zgodnie z prawdą. Ból zniknął, został tylko trudny do zdefiniowania dyskomfort fizyczny, na który nie pomagały ani leki, ani prysznic, ani śniadanie. Zwyczajny kac, z takim jednak dało się już żyć. - Dużo lepiej.
Przekręciła się w miejscu, by nie siedzieć już tyłem do Nazira. W skrzyżowanych na klatce piersiowej rękach wciąż trzymała sweter, gotowa w każdej chwili naciągnąć go na siebie z powrotem. Dotyk nie był już dla niej obcy, tak, jak wtedy, gdy wrócili ze Stinga. Wyglądało na to, że gruba skorupa obojętności, którą usiłowała się wtedy otoczyć, zadziałała też na wszystko inne. Teraz nie chciała, żeby Khouri się odsuwał, ale nie powstrzymała go. Maść musiała wyschnąć, a oni mieli oglądać vid.
Nie odsuwając rąk od klatki piersiowej, podłączyła się do ich kina i otworzyła bibliotekę filmów. Wybitnie nie miała ochoty na pościgi i wybuchy. Przesuwała więc leniwie okładkę za okładką, nie mogąc się zdecydować. Rozważała jakiś turiański vid fantasy i quariański musical, ten drugi jednak przerażał ją nieco sporą szansą na przywrócenie bólu głowy.
- Nie wiem - mruknęła, opierając się łokciami o kolana, by nie przyszło jej do głowy wysmarować kanapę maścią. - Ograniczyłam do dwóch, ty wybierz z nich. Nie każdy lubi, jak śpiewają, więc... - wykonała zapraszający gest głową w kierunku ekranu. - Ja w tym czasie pójdę po coś niezdrowego do jedzenia, bo chyba potrzebuję.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12229
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

3 lip 2016, o 00:48

Jego uśmiech się poszerzył, gdy usłyszał potwierdzenie polepszenia się samopoczucia rudowłosej. Nieco wcześniej widział ją w łóżku w okropnym stanie, z rozwalonymi włosami i wyrazem największego cierpienia wymalowanym na twarzy. Ta wersja podobała mu się trochę bardziej.
- Cieszę się - odrzucił cicho, prostując się.
Łatwo było odczytać wyraz jego twarzy, kiedy odwróciła się bardziej w jego stronę. Przez moment, mimo wszystko, usiedział na miejscu, wpatrzony w jej profil gdy, odwrócona do ekranu, zaczęła przeglądać wszystkie umieszczone w blibliotece vidy.
Rozsiadł się nieco wygodniej, też zerkając na to, na jaki wybór padło, choć większość jego uwagi skupiona była gdzie indziej. Maść powoli przestawała dawać takie lodowate wrażenie, choć na kręgosłupie Irene wciąż czuła już przyjemniejszy chłód. Nie potrzebowała widzieć swoich pleców by domyślić się, że już zasycha, o ile już tego nie zrobiła.
- Nigdy nie widziałem quariańskiego musicalu - przyznał, przysuwając się nieco bliżej z powrotem. - Ale chyba też nie mam wielkiej ochoty próbować.
W ułamku sekund jego twarz znów znalazła się milimetry od kobiecej szyi. Dłoń od jakiegoś czasu wodziła po jasnej skórze w okolicy jej łopatek, badając jej gładką fakturę, ale wcześniej wydawało się to być bezwiednym ruchem - jakby nic lepszego i tak nie miał do roboty, czekając, aż coś wybierze.
Teraz objął ją ramieniem, z drugiej strony sięgając do ręki, na której aktywowany miała omni-klucz. Złapał ją w nadgarstku, opuszczając nieco na dół, samemu wyciemniając ekran i rozwiewając wszelkie wątpliwości dotyczące jego ochoty na oglądanie. Gdy jej omni-klucz już się nie świecił, z nadgarstka przesunął dłoń wyżej, do dekoltu.
Szybko odnalazł odpowiednią drogę dla swoich ust. Dotarły do jej ramienia, skąd powędrowały wyżej, na moment zatrzymując się na jej szyi. Druga ręka w tym czasie niepozornie napierała na trzymany przez nią sweter, ciągnąc go w dół.
Oderwał się od niej tylko na moment. Wolną rękę złożył na jej talii, przysuwając się już najbliżej jak był w stanie. Objął ją spojrzeniem całą - jego wzrok podążał do góry powoli, nieśpiesznie, aż wreszcie spoczął na jej ustach. Kolejny jego pocałunek był dłuższy.
Mieli w końcu cztery godziny.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

3 lip 2016, o 01:19

Już wcześniej podejrzewała, że oglądanie vidu będzie utrudnione przez sposób, jaki sobie wypracowali na radzenie sobie z problemami. Nie sądziła jednak, że nie zdąży nawet żadnego włączyć. Ze zdziwieniem pozwoliła pociągnąć się za rękę, a gdy ekran zgasł, dezaktywowała swój omni-klucz. Mruknęła coś w ramach protestu, coś co w jej głowie miało jakiś większy sens, a skończyło się na "ale Nazir". Naprawdę planowała spędzić ten czas na spokojnym wpatrywaniu się w vid. Khouri miał chyba jednak inny plan.
Westchnęła więc tylko cicho, gdy poczuła usta mężczyzny przesuwające się po jej skórze i pozwoliła zabrać sobie sweter. Została tak, odsłonięta i półnaga, ale nie czuła się z tym źle - czuła na sobie jego gorące spojrzenie i rozpalone dłonie. Gdzieś słyszała, że ze wszystkich sposób na kaca, ten jest najbardziej skuteczny. A może sobie to właśnie wymyśliła? To też było możliwe.
- Muszę przestać się sama przy tobie rozbierać - stwierdziła cicho, gdy przesuwał wzrokiem po jej sylwetce. W jej oczach błyszczało rozbawienie, ale nie tylko. Odwzajemniła kolejny pocałunek, splatając ręce na jego karku i sama przyciągając się do niego, tak jakby jego uścisk nie był wystarczający. Być może mogłaby mu odmówić, ale nie widziała ku temu żadnych powodów.
Paznokciami jednej dłoni przesunęła w górę po jego karku, czując, jak pod jej dotykiem przechodzi go dreszcz. Drugą wsunęła pod niebieską koszulkę, by zacząć błądzić nią po plecach mężczyzny, bo po klatce piersiowej nie mogła - zbyt mocno ją do siebie przyciskał. Teraz nie groziło jej to, że Nazir znów wpadnie na pomysł zamordowania kogoś, gdy będą leżeć obok sobie za te kilkadziesiąt minut.
Pomogła mu zdjąć koszulkę, ale nie spieszyła się. Odwzajemniała kolejne pocałunki, przesuwając potem ustami wzdłuż linii jego szczęki do ucha, do szyi. Ciepło jego ciała działało lepiej, niż wszystkie leki przeciwbólowe razem wzięte.
- To chodź do łóżka - szepnęła. Potrzebowała bliskości w miękkiej pościeli, w półmroku części sypialnianej. Potrzebowała czułości, którą Nazir doskonale potrafił jej dać. Mógł ją teraz nieść na rękach, mogła przejść sama, to nie miało znaczenia. Była w jego ramionach, a dotyk jego dłoni i ust sprawiał, że znaczenie przestawał mieć cały świat.
Szybko ją przekonał do zmiany planów na najbliższe godziny.
Nie mogła wtulić się w niego bardziej, więc obróciła się w miejscu powoli, przerzucając przez niego jedną nogę i za moment już siedziała na jego kolanach tak, jak wcześniej, i jak jeszcze wcześniej. Przesunęła palcami po jego policzku, a za dłonią zaraz podążyły usta.
- Lubiłam tę brodę - mruknęła cicho. Rude włosy, które nie poddawały się dziś szczotce, plątały się między nimi, zasłaniając przed Nazirem wszystko to, co odkrył odbierając jej biały sweter i delikatnie łaskotały go w klatkę piersiową. Byli tu tylko we dwoje, potrzebując siebie nawzajem, zupełnie jakby wczorajszy dzień w ogóle się nie wydarzył.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12229
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

3 lip 2016, o 02:10

Parsknął śmiechem - to jedyne, co zdołała od niego wyciągnąć jako reakcję na swoje ale Nazir. Nie brzmiała wystarczająco stanowczo, żeby przestał. Jej słowa wypowiedziane tym tonem brzmiały bardziej jak przyzwolenie, z którego on zamierzał w pełni skorzystać.
Ucieszył się, kiedy jej sweter wreszcie wylądował gdzieś z boku. Był przecież kompletnie zbędny. Wolał obserwować jej ciało, kiedy nie było niczym zakryte - inna sprawa, że gdy już się rozbierała, ciężko było po prostu siedzieć i patrzeć.
- Mi nie przeszkadzasz rozebrana - odrzucił tylko niewinnie, unosząc dłoń do jej twarzy. Pogładził posiniaczony policzek, przejechał dłonią w górę, zgarniając po drodze niesforne, rude kosmyki za ucho i wrócił do jej podbródka, który uniósł do góry, umożliwiając sobie swobodny dostęp do szyi i dekoltu.
Mocno przytulił ją do siebie, przenosząc pocałunki wyżej. Jego ruchy może i były czułe, a przy tym delikatne, ale pojawiały się chwile pełne żarliwości. Wypełnione gwałtownością. Nagłym odsunięciem się, wyciągnięciem jej rąk spod swojej koszulki. Złapania jej końców i poderwania do góry, ściągając niebieską bluzkę przez głowę i ciskając na stół. To, w jaki sposób wsunął ręce pod jej uda i uniósł ją do góry, w locie łapiąc jedną z rąk w talii, by nie poleciała do tyłu.
Wysunął się zza stołu, przechodząc niezwłocznie do części sypialnianej, zgodnie z jej poleceniem zresztą. Mocny uścisk, natarczywe wręcz pocałunki, połączone z delikatnym lądowaniem na miękkiej pościeli, jakby drażnił się z nią, albo nie potrafił zdecydować, czy ma wystarczająco dużo cierpliwości.
Zanim położył się obok, spojrzał na leżącą wśród pościeli kobietę pożądliwie. Była wszystkim, czego potrzebował i przynajmniej w takich chwilach jak ta mógł w pełni to okazywać. Ani asteroida, ani Sting, nic innego nie istniało. Na nieprzyjemne wspomnienia nie było już miejsca. Adamo umarł w zeszłym tysiącleciu. Tylko kobieta, która w pewnym momencie przestała być mu w pełni obojętna, była teraz istotnym centrum wszechświata.
Uniósł się na łokciach do góry ze zniecierpliwieniem, gdy usiadła na nim okrakiem, ale jeszcze nie pochyliła się w dół. Gdy ją do siebie przyciągnął, mógł opaść głową na poduszkę. Dłonie spoczywały na jej biodrach, po chwili podejmując wędrówkę w górę.
Uśmiech na jego ustach przestał być czymś nienaturalnym, nie do wyobrażenia, jak na początku ich znajomości. Teraz znów się śmiał, słysząc jej uwagę i usiłując odgarnąć rude włosy do tyłu, choć nieustannie opadały z powrotem, albo na jego twarz, albo obok.
- Broda postarza, nie słyszałaś o tym? - odpowiedział niewinnie, mając pewnie na myśli jej docinki dotyczące starości. Sam chyba zapomniał o tym jak młoda jest. Zresztą, nie była dzieckiem, żeby miało to cokolwiek między nimi zmieniać.
Wpleciona w jej włosy dłoń nakierowała jej usta na jego własne, sprawiając, że złączyły się w namiętnym pocałunku. Ręce bezwiednie błądziły po jej ciele, zaczepnie zatrzymując się przy biodrach i odmawiając zejścia niżej, póki sama ich nie pokieruje. Cierpliwość wróciła.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

3 lip 2016, o 03:06

Tak, lubiła jak ją nosił. Przyzwyczaiła się już do tego, bo do dobrych rzeczy przyzwyczajało się łatwo. Tak samo jak do widoku z kokpitu, do kawy którą robił jej rano i do uśmiechu, z którym było mu dużo bardziej do twarzy, niż ze złością. Łóżko było miękkie i wygodne, a korzystając z faktu, że postanowił spędzić kilka sekund na przyglądaniu się jej z góry, rozpięła spodnie i zsunęła je z siebie, rzucając je obok łóżka. Teraz jej ubrania nie leżały tylko na podłodze w jej kajucie, były porozrzucane też tutaj i podejrzewała, że Nazir woli je tam, niż na niej. Przypomniało się jej, jak twierdził, że ma go nie rozpraszać. Wyglądało na to, że dopóki rana na plecach się nie zagoi do końca, rozpraszanie jeszcze trochę potrwa.
- Zgolenie jej wcale nie odmładza - odparła z rozbawieniem, przesuwając palcami po jego policzku.
Długo nie ingerowała w to, co robił, czerpiąc taką samą przyjemność z oczekiwania, jak on. Może do tego też się przyzwyczaiła, a może zwyczajnie nie widziała już powodu, by się gdziekolwiek spieszyć, choć czuła, jak robi się jej gorąco. Nie chciała odsuwać się od niego ani na milimetr, odwdzięczając mu się taką samą namiętnością, jaką on miał dla niej. Khouri nie był Houndem, nie był też nikim innym, nawet nie siliła się na jakiekolwiek porównania. Do tego doskonale wiedział, co robić, by doprowadzić ją na skraj cierpliwości, którą w końcu straciła.
Przekręciła się na plecy i przyciągnęła go na siebie, tylko po to, by za moment, po kilku zachłannych pocałunkach oprzeć dłonie na jego ramionach i popchnąć go w dół. Pomogła mu rozebrać się do końca, po czym wplotła palce w jego włosy i zamknęła oczy. Jak za pierwszym razem, kiedy ostrożnie próbował wyczuć granicę, kiedy po raz pierwszy sięgnął do jej policzka i w końcu zaniósł ją do łóżka. Teraz nie poddawała się jego decyzjom, tylko sama jasno dała mu do zrozumienia czego chce, bo przecież tutaj byli sobie równi.
Nazir też przecież nie mógł czekać wiecznie, więc w końcu przyciągnęła go do siebie z powrotem, kiedy już odzyskała świadomość otoczenia, a zaciśnięte na pościeli dłonie mogły ją puścić i przenieść się do paska od jego spodni. Jeśli nadal chciał czekać, Irene teraz mogła się już na to zgodzić, ale nie podejrzewała, by jego spokój był aż tak niezłomny. Potrzebował jej tak samo, jak ona potrzebowała jego. A kiedy w końcu już mieli siebie nawzajem, upływający przy akompaniamencie cichych westchnięć czas przestał mieć znaczenie.

Nie podnosiła się później z łóżka i nie pozwoliła też wstać Khouriemu. Nie odwróciła się do niego plecami, ani nie zasnęła. Po prostu leżała, oparta na jego klatce piersiowej, słuchając przyspieszonego rytmu bicia serca. Na jej usta sam cisnął się uśmiech. Tak, czuła się lepiej, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Może właśnie tej bliskości potrzebowała, by zrozumieć, jak wiele w jej życiu się zmieniło na dobre. Przesuwała dłonią w tę i z powrotem wzdłuż zewnętrznych krawędzi tatuażu na jego lewym ramieniu. On miał przepustkę, ona była wolna. Czy mogło być lepiej? Nie mogła się doczekać, jak zejdzie ze statku na Thessii.
- Nie dam ci więcej żadnych ran do sprawdzenia - poinformowała go cicho, odgarniając niesforne włosy z twarzy. Podejrzewała, że cała maść, którą miała wysmarowane plecy, teraz była porządnie wtarta w pościel. Leżała na kołdrze, bo było jej za gorąco, by się jeszcze przykrywać, ale zarzuciła zgiętą nogę na Nazira, wciąż nie mogąc się od niego odsunąć.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12229
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

3 lip 2016, o 13:31

Nazir w ciągu tych kilkunastu dni zmienił się diametralnie. Od nieznanego łowcy głów o ponurej twarzy, którego oblicze, czy skryte pod szybką hełmu, czy odkryte, pozostawało nieprzeniknione, aż do szefa ochrony o zbyt skomplikowanych myślach, by był w stanie zachować w stosunku do niej jedną, niezmienną podstawę. Teraz jednak Khouri był otwartą książką. Nawet bez implantu mogła wszystko przeczytać, wszystkie jego myśli. Wszystkie pragnienia poznania jej ciała w każdym milimetrze, chęci zapamiętania cech charakterystycznych. Tęsknotę odczuwaną gdy tylko odsunęła się na dłużej niż kilka sekund, po których jego dłonie wyciągały się w jej stronę, chwytając ją w objęcia i na powrót przysuwając do siebie.
Jego usta bezwiednie podążały w kierunku swoich ulubionych miejsc. Zatrzymywały się w zagłębieniach nad obojczykami, na szyi, w miejscu, w którym dawno temu Adamo zacisnął swoje drobne ręce. Przesuwały się po dekolcie, z góry na dół, docierając do jej pępka i omijając go.
Miał swoje ulubione miejsca. Sprawianie jej przyjemności było dla niego przyjemne samo w sobie, nie potrafił się powstrzymać. Działał niemal automatycznie, wciąż posiadając nieco większe pokłady cierpliwości od Dubois. Gdy odciągnęła go od siebie, zrobiła to z trudem. Uśmiechnął się, korzystając z okazji, gdy jej pełne, czerwone usta były na wyciągnięcie ręki na długo przed tym, gdy złapał za własne spodnie, pomagając je zdjąć.
Na koniec jedynym, co się liczyło, było to, że mieli siebie nawzajem na te kilka długich chwil.

Chociaż było gorąco, Khouri również nie ruszał się z miejsca. Obejmując ją jednym ramieniem, trzymał ją blisko siebie na wypadek, gdyby chciała uciec, choć nic tego nie zapowiadało. Wolną ręką wodził opuszkami palców po ramieniu, wpatrując się w zagojoną już, płytką ranę tam, gdzie końcówka bicza nacięła jej skórę. Nachylił się i pocałował to miejsce, odwracając wreszcie od niego wzrok, powracając nim do spojrzenia intensywnie zielonych oczu.
- Dobrze będzie, jeśli żadnych nowych się nie nabawisz - przytaknął, również rozbawiony. Palce przeniosły się na klatkę piersiową, kreśląc na niej pozbawione znaczenia wzory. - Chociaż nie wiem, czy ja na tym wtedy nie ucierpię.
Zbyt gorąco. Wysunął spod niej swoją rękę, opierając ją o przełożone przez niego udo. Sam przekręcił się do niej przodem, nachylając się, by znów pocałować losowe miejsca na rozgrzanym ciele. Nawet teraz nigdzie mu się nie śpieszyło. Cyfry na holograficznym zegarku były pozbawione znaczenia.
- Musimy zmienić podejście.
Jak na razie tak kończyło się ich albo oglądanie ran, albo oglądanie vidów. Czas na nowe sposoby, jeśli Irene miała już nie nabawiać się kolejnych uszczerbków na zdrowiu - a biblioteka też miała skończoną liczbę pozycji, z czego część na pewno była zbyt absorbująca by pomyśleć o szukaniu innych rozrywek.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

3 lip 2016, o 14:11

Jej uśmiech poszerzył się nieco. Owszem, za każdym razem kończyło się tak samo. Niedługo sama rozmowa o vidach zacznie sprawiać, że będą lądować w łóżku. Ale tak to było na początku - i te początki Irene lubiła, te chwile przed wkradnięciem się rutyny i znudzenia, a przede wszystkim przed pojawieniem się zobowiązań. Może dlatego potem zawsze uciekała - pojawiał się temat przyszłości, dalekich wspólnych planów, dzieci i rodzinnego skycara. Może dlatego właśnie czerpała z życia pełnymi garściami, bo życie samo z siebie nic nie dawało, a Irene nie chciała stagnacji. Silne emocje towarzyszące pierwszym tygodniom tak bliskiej znajomości były tymi najlepszymi i brak możliwości spokojnego oglądania vidów w tej chwili zupełnie jej nie przeszkadzał.
- Nie zamierzam nakładać tego pieprzonego pancerza przez najbliższy miesiąc - to było mocno optymistyczne podejście. Ale nawet nie zmyła z niego krwi, tak bardzo nie mogła już na niego patrzeć. - Mam dość najemników i strażników na długi, długi czas. Następnym razem kiedy będą mi stać na drodze, po prostu ich ominę. Nie nadaję się do walki.
Fakt, że oboje żyli i miewali się bardzo dobrze, świadczył o czymś zgoła innym, ale o tym Irene nie myślała. Sądziła, że nie potrafi wiele, bo nie umiała nie porównywać się do wszystkich dookoła - a tu dookoła miała jedynie Nazira, który przebijał się przez pole bitwy jak czołg. Musiała się jeszcze sporo nauczyć, a nowo nabyty brak skrupułów mógł w tym tylko pomóc. Ale nie teraz. Teraz chciała odpocząć.
- Wiem, że musimy - parsknęła śmiechem. - Ale ja naprawdę zamierzałam coś obejrzeć. Chciałam pójść po nachosy, które widziałam w szafce. To twoja wina.
Przekręciła się na plecy i przeciągnęła, z nieopisaną przyjemnością czując jak rozciągają się jej mięśnie, dopiero teraz orientując się jak bardzo była spięta ostatnimi czasy. Nie musiała się już przejmować ani asteroidą, ani Stingiem, bo jedno i drugie przestało istnieć. Zostawiła za sobą szlak trupów - spora cena za wolność, ale nie było innego wyjścia. Mruknęła cicho, czując ciepły oddech Nazira i dotyk jego ust na swojej skórze. Chyba nawet kac jej przeszedł.
Jeszcze kilka minut, kilkanaście. Korzystała z bliskości Khouriego, przesuwając delikatnie opuszkami palców po jego bliznach i odwzajemniając w końcu jego pocałunki, jeśli wrócił do jej ust. Wciąż jeszcze czuła gdzieś w środku lekkie roztrzęsienie i błogość po tym, co przed chwilą z nią robił. W końcu, po dość długim czasie, przesunęła dłonią po jego gładkim policzku i wstała.
Pozbierała swoje ubrania, nakładając je na siebie w kolejności, w jakiej je znalazła - biały sweter, rzucony gdzieś pod stół, wciągnęła na samym końcu. Splątane włosy przeczesała palcami i splotła w prowizoryczny warkocz, tylko po to, by nieco je opanować, jednocześnie z zagadkowym uśmiechem przyglądając się Khouriemu, czy leżał, czy też postanowił wstać.
- Chcesz teraz coś obejrzeć, czy nadal nie? - spytała w końcu. Niezależnie od tego, co powiedział, poszła do mesy po nachosy, na które teraz miała niepowstrzymaną ochotę. Wróciła z nimi minutę później i opadła na kanapę. Przesunęła po niej dłonią. - Może to nie wina vidów, tylko tego miejsca.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12229
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

3 lip 2016, o 14:59

Początki faktycznie pozbawione rutyny. Na razie nic nie wskazywało, że ta miałaby się wkraść do ich krótkiego życia pod jednym dachem. Jak na razie asteroida, później Sting - obie te rzeczy kompletnie odbiegały od normy dopuszczalnej w życiu Irene, choć ciężko było określić, czy na Nazirze wywarły największe wrażenie. Może miał za sobą jeszcze gorsze przejścia.
Jego przepustka jednak nie mogła trwać wiecznie. Prędzej czy później będzie musiał się zastanowić nad powrotem na służbę, wzięciem kolejnej misji. Nie był to temat, który chciał poruszać w takiej chwili jak ta. Gdy ani Omega, ani Thessia, ani dalsza przyszłość nie należały do rzeczy istotnych. Żadne miejsca poza tym łóżkiem nie były wystarczająco ważne.
- Nie będziesz musiała - zapewnił ją spokojnie, z jakiegoś powodu pewny tego, co jej mówił. - Nie na Thessii. Nie wiem co potem.
Nie siadali jeszcze i nie myśleli o planach dalekosiężnych, więc nic nie wykluczało tego, że wylądują w końcu w jakimś nieciekawym miejscu, co zmusi Irene do założenia pancerza. Na razie jednak nic tego nie zapowiadało.
- Moja? - parsknął śmiechem, unosząc się na łokciach. - Nie miałem wyboru.
Bronił się, rozkładając przy tym ręce. Gdy zsunęła się z łóżka, sam również opuścił nogi na podłogę, siadając na jego jednym boku. Złapał za spodnie, które wcześniej wspólnie z niego zdjęli i zaczął je powoli na siebie zakładać.
- Teraz przeżyję nawet pieprzony musical - uśmiechnął się szeroko, zerkając ostentacyjnie na ekran, na którym wyświetlała się biblioteka. - Weź coś do picia.
Nie sprecyzował, czy chce coś alkoholowego, ciepłego czy zimnego, więc zdał się w pełni na nią. Gdy wróciła z mesy, siedział już na kanapie z koszulką nałożoną na klatkę piersiową i aktywnym omni-kluczem, przebierając w vidach.
- To twoja wina, nie tego miejsca - powtórzył uparcie, nie patrząc w jej stronę, nagle pochłonięty czytaniem opisu turiańskiego fantasy. - Może jednak to?
Okładka prezentowała się względnie przyzwoicie, choć tytułu nie dało się wymówić. Jakaś specyficzna nazwa, bohatera lub planety, na której rozgrywała się akcja. Po opisie typowe heroic fantasy.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

3 lip 2016, o 16:04

Na alkohol póki co nie miała ochoty, wystarczająco ją skrzywdził wypity wczoraj miód, więc nawet nie przyszło jej do głowy, żeby przynieść Nazirowi przykładowe piwo. Nalała soku do dwóch kubków i postawiła je na stole w kajucie - jeśli chciał czegoś innego, mógł sprecyzować. Otworzyła paczkę przekąsek i je też położyła na blacie, sama sięgając po garść. Niezdrowe jedzenie było wybitnie smaczne. To nie powinno tak działać.
- Ja tylko zdjęłam sweter - odparła niewinnie, opierając się o Khouriego.
Skinęła głową, zgadzając się na jego wybór. Turiańska mitologia była inna od ludzkiej i miała swój specyficzny urok, który Irene zdążyła polubić podczas swojej mimowolnej edukacji filmowej na Stingu. Ten vid miał też całkiem niezłą ocenę w extranecie, co dla odmiany mogli teraz sprawdzić, nie będąc uwięzionymi na największym zadupiu galaktyki. Do tego był całkiem długi - mógł zająć im prawie cały pozostały czas lotu, zostawiając jednocześnie wystarczająco dużo czasu, by mogła przygotować się do zejścia z pokładu. Zresztą nie lecieli jeszcze na Thessię, czekał ich przystanek na Omedze, więc nie zamierzała się póki co bardzo na tym skupiać.
Dla odmiany tym razem udało im się obejrzeć vid do końca, bez dodatkowych rozrywek, bo te mieli już za sobą. I był chyba ze trzy klasy wyżej, niż major Lane, albo i jeszcze więcej. Wciągnął ją na tyle, że mogła spędzić te dwie godziny w milczeniu, wtulona w ramię Nazira, wpatrując się w ekran. To była miła odmiana, wspólnie udało im się wybrać coś, co nie przyprawiało o chęć popełnienia samobójstwa.
- Niezłe - skomentowała oględnie, gdy pojawiły się końcowe napisy. Nie było wyścigów ani wybuchów, a mimo wszystko trzymał w napięciu, więc Irene poczuła się całkiem usatysfakcjonowana. Przeciągnęła się. - Powinniśmy już dolatywać, nie? Pójdę ogarnąć rzeczy na sprzedaż.
Niechętnie podniosła się z kanapy, pozwalając Nazirowi zająć się wyłączeniem wszystkiego, sama zbierając kubki i śmieci, by po drodze wynieść je do mesy. Po wejściu do swojej kajuty westchnęła głęboko i zgarnęła Wdowę z łóżka, by ją wyczyścić. Równie dobrze mogła zrobić to teraz, będzie miała z głowy. To samo zrobiła też z pancerzem, który umyła, osuszyła i umieściła w szafce, chowając go przed swoim wzrokiem. Przynajmniej kilka dni spokoju. Za to wysunęła ze ściany dolną dużą szufladę i wyciągnęła z niej wszystko, co zdołała uzbierać przez ostatnie miesiące. Trochę tego było. Długo nie mogła oderwać spojrzenia od strzelby, którą wyciągnęła z martwej dłoni Hounda. Teraz była jednak tylko jedną z wielu broni, nic nie znaczyła, mogła ją sprzedać jak wszystkie inne, bo z całą pewnością nie zamierzała jej używać. Sięgnęła po torbę, upchaną pod łóżkiem i rozpięła ją, po kolei wkładając do niej niepotrzebny jej sprzęt. Czego nie sprzeda w sklepie, to wystawi na aukcji, choć to trwało trochę dłużej, a Irene nie lubiła czekać na kredyty. Dorzuciła też nieużywany przez siebie generator tarcz, zapięła torbę i wstała, by położyć ją na łóżku. Właściwie to była gotowa do opuszczenia pokładu, bo schodziła na Omegę tylko na moment. Mogła przejść do kokpitu, gdzie pewnie teraz był Khouri i poczekać na lądowanie razem z nim.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12229
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

3 lip 2016, o 18:20

Chętnie złapał za kubek soku, który postawiła na stole i od razu upił praktycznie połowę zawartości naczynia. Sposób spędzenia prawie połowy czasu, jaki wybrali, sprawił, że od razu zachciało się pić. Zaraz potem opadł na oparcie kanapy, przysuwając rudowłosą do siebie i układając się na tyle komfortowo, by przez kolejne niemal dwie godziny nie musieć zbyt często zmieniać pozycji.
- Wystarczyło - odrzucił tylko półżartem, zewnętrzną ręką sięgając ku przyniesionym przez nią przekąskom.
Też nie stronił od niezdrowego jedzenia, przynajmniej teraz. Szczególnie, że idealnie sprawdzało się do filmu, który okazał się być znacznie lepszy od przygód majora Lane'a, które wcześniej razem oglądali.
- Zakończenie przewidywalne - poskarżył się tylko, odsuwając od niej na moment i odkładając pusty już kubek na stół. Przeciągnął się porządnie, nieco zasiedziany i ziewnął. - Ale niezły.
Podniósł się, znowu przeciągając, bo na siedząco nie mógł tego zrobić porządnie. Omni-klucz błysnął, gdy Nazir dezaktywował ekran, wygaszając lecące właśnie, końcowe napisy i żwawą muzykę im towarzyszącą. Spojrzał jeszcze na chwilę na mapkę na swoim urządzeniu i czas potrzebny do wylotu z kanału przekaźnika masy w systemie Omega - dziesięć minut. To dawało jakieś pół godziny do dokowania, co też jej przekazał.
- Będę w kokpicie - dodał na koniec, zgarniając oba kubki i pustą miskę po nachosach o rąk, opuszczając chwilę po niej kajutę i przechodząc do mesy, w której naczynia umył, a wszystkie papiery wyrzucił do śmieci.
Poczuła drżenie statku, gdy wyszli z prędkości nadświetlnej, a zwykłe silniki nagle zmuszone zostały do odwalenia więcej niż ułamka roboty przy przenoszeniu Crescenta w przestrzeni.
Znalazła Nazira w kokpicie, jak podejrzewała. Siedział na fotelu pilota, obserwując zbliżającą się na iluminatorach, z wolna powiększającą stację.
- Lądujemy w doku D34 - poinformował ją, wskazując na schemat stacji i okrąg, w którym wylądować miał Crescent. Plany przesłała im prowizoryczna kontrola lotu, którą Omega posiadała. - Idziesz sama? - upewnił się, że nie chce, by poszedł wraz z nią, zerkając w jej stronę. Nie wyglądało na to, by bardzo mu na wyjściu zależało, ale też zawsze mógł to zrobić, jeśli nie chciała pałętać się sama po stacji. Wiedział jednak, że miała w tym przynajmniej częściową wprawę, bo już tutaj była.
- W razie czego Isis cię poinstruuje jak najszybciej dotrzeć stąd gdzie chcesz.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

3 lip 2016, o 19:20

[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

3 lip 2016, o 21:41

Wróciła na statek po jakiejś godzinie. O ile samo załatwienie tego, co planowała, nie zajęło jej szczególnie dużo czasu, to jednak cała strefa handlowa Omegi potrafiła ją wciągnąć. Zaopatrzyła się w delikatniejsze papierosy, żeby nie opalać już Khouriego z tych, które i tak jej nie smakowały. Zgarnęła jakieś skórzane spodnie i buty sięgające za kolano z wystawy, tylko dlatego, że jedne, jak i drugie były w jej rozmiarze. Ukradła też dwa wina. Na końcu załatwiła niewielki zapas kabli, które zużyła do naprawienia obwodów w czujnikach wskazanych przez Isis - tym razem ani nie płacąc, ani nie kradnąc, po prostu się dogadała. Dopiero wtedy poczuła się zadowolona z efektu swojego polowania, nawet mimo faktu, że Claymore wciąż ciążył jej w torbie na ramieniu. Nieważne, tym się zajmie w przyszłości.
SI otworzyła przed nią śluzę jeszcze zanim dobrze zdążyła do niej podejść. Irene przyjrzała się obrażeniom, jakie otrzymał Crescent. W porównaniu do stanu, w jakim zostawili Stinga, naprawdę niewiele ich to kosztowało. Weszła na pokład i od razu skierowała się do swojej kajuty, by zanieść tam swoje zdobycze. Broń schowała z powrotem do szuflady przy podłodze, a gdy upewniła się, że buty są wygodne, wstawiła je do jednej z szafek. Przymierzyła też skórzane spodnie, które okazały się leżeć na niej całkiem nieźle. Wycieczka pełna sukcesów.
Przerzuciła całą resztę do szuflady z bronią, zabierając ze sobą tylko wino i elementy, które musiała zamontować w omni-kluczu. Nie musiała tego jednak robić tutaj, mogła iść poszukać Nazira. W końcu mogli lecieć dalej, nic więcej na Omedze jej nie trzymało. Schowała wina do szafki z alkoholem i przeszła się po statku w poszukiwaniu jego kapitana.
- Nie udało mi się wszystkiego sprzedać - pożaliła się. - Asari w Sercu Kimy prawie zeszła na zawał na widok Claymore'a. Cud, że odkupiła ode mnie resztę. Ale zobacz co mam.
Wsunęła chip kolorystyczny do odpowiedniego slotu w omni-kluczu i z zadowoleniem uniosła zielone urządzenie w górę, wysuwając jeszcze ostrze. Taki wyglądał znacznie lepiej od standardowego, pomarańczowego. Zawsze to jakaś odmiana. Przy okazji zamontowała też Osełkę, by nie martwić się tym później. Jej omni-klucz zasługiwał na ulepszenia, biorąc pod uwagę ile z niego korzystała.
- Mogę ja wylecieć z doków? - spytała, siadając na fotelu drugiego pilota, bo niezależnie od tego gdzie znalazła Khouriego, wcześniej czy później musieli wylądować w kokpicie. - Ćwiczyłam to.
Uniosła pytająco brwi, czekając, aż Nazir przekaże jej kontrolę nad statkiem. Mógł się nie zgodzić, oczywiście, ale przecież nie było w tym nic trudnego, sam mówił. Wystarczyło powiedzieć komputerowi, co ma zrobić za nią. A zależało jej na tym, by sprawdzić się w praktyce, bo symulatory były beznadziejnie nudne.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12229
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

3 lip 2016, o 22:55

Nazira znalazła w mesie, siedzącego nad datapadem i czytającego coś, co wyglądało jak prasa. Zamknął jednak artykuł od razu gdy weszła do środka, co znaczyło raczej, że nie było to nic ważnego. Uśmiechnął się na jej widok.
- Dziwisz się? - parsknął śmiechem, wyciągając się w krześle i nieco w nim odginając do tyłu, przeciągając się. Nie było jej jakiś czas, którego on raczej nie poświęcił na sen, bo wory pod oczami nie zniknęły. - Na Omedze Claymora noszą głównie kroganie, a do sklepu przynosi go ważąca pięćdziesiąt kilo kobieta. Od razu widać, że go prawdopodobnie ukradłaś.
Uniósł brwi. Kąciki ust powędrowały mu do góry w lekko ironicznym uśmiechu.
- Nie chcą, żeby znalazł swoją broń właściciel i rozniósł im przy okazji sklep.
Po chwili wahania poprawił się na krześle i odsunął je do tyłu, wstając. Zostawił datapad na miejscu, ale skinięciem głowy polecił Irene, by za nim poszła, jeśli chce kontynuować rozmowę, bo najlepiej będzie od razu zabrać się z Omegi, skoro wróciła.
Zerknął na jej zielony omni-klucz, kiwając głową, choć nie wyglądał na będącego pod ogromnym wrażeniem.
- Super - odrzucił zdawkowo, rozbawiony jej cieszeniem się z modułu kolorystycznego, które chyba wystarczyło, by nie czuła się źle, że nie udało jej się sprzedać drogiej i wartościowej strzelby. - Wyglądasz bardzo groźnie.
Odchrząknął, jakby usilując specjalnie wywołany, sztuczny głos, którym ją komplementował. Zaśmiał się jednak, bo próby nie za bardzo mu wyszły, ale byli już w kokpicie, więc mógł zmienić temat, skupiając się na pilotażu.
Tym z kolei chciała się zająć ona. Opadł na odpowiednie siedzenie, gotów do rozpoczęcia procedury, ale zatrzymał się w połowie ruchu dłoni ku pulpitowi. Przeniósł na nią nieco niepewne spojrzenie, ale zwłoka trwała tylko chwilę.
- Tylko oczy zamknę - odpowiedział ze śmiechem, ale odsunął się od pulpitu, pokazując jej, że ma wolną rękę. Mogła zacząć wyprowadzać statek z doku, ze świadomością, że Isis tak czy siak kontroluje każdy jej ruch.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

3 lip 2016, o 23:28

Spojrzała na niego z politowaniem, wyłączając omni-klucz. Lubiła zielony kolor, to była miła odmiana, nie kupiła tego modułu po to, by wyglądać groźnie, tylko z powodu czystej zachcianki. Parsknęła krótko śmiechem i z uznaniem pokiwała głową.
- Wow, to było wiarygodne - stwierdziła. Nic na to nie mogła poradzić, cieszyła się z drobnych rzeczy, takich jak chociażby ta. - Kupiłam też długie ostrze, osełkę i drugie zaczepy na broń do pancerza. I pochłaniacze. Do tego przyniosłam dwa wina, kable, spodnie i buty. Nie wiem, czy coś z tego cię interesuje. Wyglądasz, jakbyś potrzebował kawy.
Szybka zmiana tematu na ten, którego uparcie unikał. Nie rozumiała, dlaczego nie chce się choćby zdrzemnąć, przecież od razu poczułby się lepiej. Teraz czekało ich kilka godzin lotu na Thessię, mógłby skorzystać z tego czasu, zamiast w nieskończoność znajdować sobie inne zajęcia. Nie sprzedała Claymore'a i faktycznie, to nie były dobre wieści, ale to był tylko jeden sklep w całej galaktyce. To, że asari strzelby nie chciała, nie znaczyło, że odmówią jej wszyscy.
- Może masz rację - może to Nazir powinien zanieść gdzieś broń i ją spieniężyć. Ale wolała sama to zrobić. Do trzech razy sztuka, zostały jej jeszcze dwa.
Siadła na fotelu przed panelem i z zadowoleniem uruchomiła potrzebne systemy. Wszystko pamiętała, bo z reguły uczyła się szybko, więc zignorowała złośliwy tekst Khouriego i rozpoczęła procedurę. Znacznie lepiej się czuła ze świadomością, że oboje są trzeźwi, a do tego pilnuje jej SI, gotowa w każdej chwili wkroczyć i poprawić popełniony przez Irene błąd. Chyba jednak wszystko poszło dobrze, bo w końcu zostawili dok D34 za sobą, a wkrótce też całą Omegę.
- Możesz otworzyć oczy - oddała stery Nazirowi, rozsiadając się wygodnie w fotelu drugiego pilota. Sama uruchomiła omni-klucz i zaczęła wprowadzać w niego nowy program siatki pojmań. Nie wiedziała, czy się jej przyda, ale zawsze był on czymś nowym, ciekawym. Z jednej strony liczyła na to, że nie będzie miała w ciągu najbliższych dni okazji go testować, z drugiej jednak - już teraz miała ochotę wystrzelić siatkę w Khouriego. Tylko sprawdzić, czy działa. Uśmiechnęła się do tej myśli i przeciągnęła się, wyłączając lśniące ciemną zielenią urządzenie. Tak bardzo groźnie.
Jeszcze nie weszli w FTL, mogła więc obserwować otaczającą ich pustkę i widziane z daleka gwiazdy. Zaabsorbowana ostatnimi wydarzeniami, od powrotu ze Stinga nie miała czasu tego zrobić. Najpierw się nawaliła i poszła spać, a potem miała inne zajęcia. Teraz przypomniała sobie o oknach w kokpicie i przez kilka minut w ciszy wpatrywała się przed siebie.
- Nie mogę się doczekać - stwierdziła cicho. Tyle vidów kręconych na Thessii widziała, tyle zdjęć i opisów. - Chociaż po mojej dzisiejszej wyprawie, może też kilku innych poprzednich, dochodzę do wniosku, że nie umiem rozmawiać z asari.
Zwykła refleksja, rzucona w eter. Nie oczekiwała, że jej odpowie. Wiedziała o Thessii co nieco, ale nie z punktu widzenia turystycznego. Cała planeta wypełniona po brzegi niebieskoskórymi będzie dla niej sporym wyzwaniem, jeśli nie nauczy się wreszcie z nimi dogadywać.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12229
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

4 lip 2016, o 10:25

Kiwnął głową, przyglądając się Irene jakby resztę zakupów też miała pokazać. Skoro jednak tego nie robiła, a raczej nie miała z kieszeni wyjąć dwóch butelek wina, powrócił spojrzeniem i uwagą do pulpitu.
- Musiałaś się wykosztować - uśmiechnął się przebiegle, unosząc przy tym brwi. Podejrzewał, że jednak nie wydała na to fortuny, ale od samego początku stawiał sprawę jasno - niech robi, co chce. Szczególnie na Omedze, na której więcej osób kradło niż płaciło uczciwie zarobionymi pieniędzmi. - Wypiłem dwie.
Nie podchwycił tematu, ale raczej nie mogło to Irene dziwić. Jej pilotaż był przecież znacznie ciekawszy.
Mimo tego, co powiedział, tylko na początku dłonią zasłonił sobie widoczność. Potem zerkał jak sobie radzi, ciekawy czy Isis będzie musiała interweniować, czy też Irene okiełzna Crescenta w czymś więcej poza symulacją.
Gdy statek leciał już jak najdalej od stacji, a SI przejęła kontrolę, nakierowując go na przekaźnik, skinął na rudowłosą z uznaniem.
- Wylatywanie z doku opanowałaś - potwierdził, rozsiadając się wygodniej z fotelu, skoro odzyskał już do niego dostęp. - Na symulacjach możesz ćwiczyć resztę, może się podszkolisz we wszystkim innym.
Na pewno miałaby pomoc Isis do dyspozycji, jeśli nie jego. Sztuczna inteligencja prawdopodobnie była od niego znacznie lepszym pilotem, nawet jeśli nie patrzyła gdzie lecą. W końcu oczy statku to jego czujniki, jak te dwa, które wcześniej Irene naprawiła. Z tym, że było ich mnóstwo, całe setki, dlatego uszkodzenie niektórych nie było aż takim dramatem.
Uśmiechnął się, obracając głowę w jej stronę. Coś jednak nie pasowało. Vertigo mruczało jej do ucha wszelkie wątpliwości - Khouri wyglądał na zaniepokojonego. Może nawet zestresowanego. Mimo wszystko jego uśmiech był szczery, jakby sama Thessia i możliwość odpoczynku mu odpowiadały, ale coś innego siedziało na sercu. Odwrócił wzrok, chyba zdając sobie sprawę, że już długo milczy w tej kwestii.
- Shani na pewno powiedziała wszystkim. Całej rodzinie - westchnął, stukając bezmyślnie palcami o podłokietnik. - W Egipcie nie było mnie prawie pięć lat. Gdy umarł ojciec, byłem na asteroidzie. Nie mogłem przyjechać.
Hames znowu się przypomniał, gdy tylko o nim zapomnieli - że był, tkwił jak drzazga, która drażniła nawet po wyjęciu jej z ciała. Khouri spędził z nim dwa lata.
- Nawet nie wiesz jak mnie nienawidzą - parsknął śmiechem, choć nie wyglądał na rozbawionego. - Mam tylko nadzieję, że nie spotkamy nikogo poza Shani. Inaczej gówno będzie z odpoczynku.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

4 lip 2016, o 11:02

Skinęła głową. Owszem, wydała prawie wszystko, co miała, łącznie z tym, co zarobiła za sprzedany sprzęt. Nazir nie pytał, na co się wykosztowała, a na co nie, więc nie widziała powodu, dla którego miałaby mu to wszystko szczegółowo opowiadać. Ile wydała? Trochę ponad sześćdziesiąt tysięcy? Dawno się jej to nie zdarzyło i czuła się z tym niesamowicie dobrze. Lubiła nowe rzeczy.
Za to nie przepadała za mówieniem o głębszych, trudniejszych uczuciach i zastanawianiu się na głos nad ewentualnymi problemami, z którymi nie potrafiłaby sobie psychicznie poradzić. Nie rozmawiała z Khourim o Houndzie, o tym w co ewoluowała ich znajomość i dlaczego nie potrafiła tak po prostu zabić go, gdy trafiła się pierwsza okazja. Nie przyznała się, że płakała nie tylko nad Alice, ale też nad najemnikiem i prawdopodobnie nigdy tego nie zrobi. Przed całym światem udawała, że zawsze radzi sobie ze wszystkim, a Nazir był częścią całego świata.
On za to najwyraźniej miał coś, o czym chciał porozmawiać. Może przez to też nie mógł spać, może to, co dręczyło go w środku, sprawiało że siedział zestresowany i pił kawę za kawą. Dziwnie było widzieć, że się tak przejmuje czymkolwiek. Do tej pory wydawał się całkowicie obojętny w stosunku do świata. Niektóre rzeczy go doprowadzały do wściekłości, niektóre załamywały, jak fakt, że lada moment Przymierze wyśle go w jakieś kolejne gówno, ale Irene nie podejrzewała, że może się martwić tym, co rodzina o nim sądzi. Może przez to, że sama takich myśli nie miewała.
- Powiedziała, że przylatujesz? - upewniła się. - Po co miałaby to robić?
Jakoś się nie zdziwiła, że Hames nie pozwolił Nazirowi polecieć na Ziemię, na pogrzeb jego ojca. To wyjaśniało też fakt, że nie mógł on przyzwyczaić się do myśli o jego śmierci i zdarzało mu się wcześniej mówić o nim tak, jakby nadal żył. Tylko że oficjalnie nie służył już dla Przymierza, rodzina zapewne też takie informacje otrzymała. Nie mógł się wytłumaczyć brakiem przepustki. A teraz odwiedzał Thessię, z nową, znacznie młodszą kobietą u boku, jakby nigdy nic. W sumie Irene też liczyła na to, że poza wspomnianą Shani nie spotkają nikogo innego.
- Często latają na Thessię? Wiesz, normalnym ludziom niełatwo zmienić plany i przelecieć pół galaktyki tylko po to, by opieprzyć kogoś za niepojawienie się na pogrzebie - taka była prawda, większość mieszkańców Ziemi musiała sporo wcześniej zaplanować taki wyjazd, wykupić bilety na promie, wziąć urlop w pracy, takie tam. Czy nienawiść do Khouriego byłaby wystarczająco duża, by się zdecydować na coś takiego? Ludzie chyba raczej wolą polecieć na tydzień na Cytadelę, czy do jednego z wielu kurortów wypoczynkowych w galaktyce. Wzruszyła ramionami. - Najwyżej im uciekniemy, mam w tym wprawę.
Uśmiechnęła się lekko, chcąc rozluźnić nieco Nazira, ale ciekawość w końcu wzięła górę.
- Czego się obawiasz?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12229
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

4 lip 2016, o 13:56

Wyświetl wiadomość pozafabularną Nazir westchnął cicho. Na iluminatorach, w oddali, pojawił się niebieski punkt, do którego zmierzał Crescent, a który wkrótce miał powiększyć się na tyle, by mogli wyróżnić poszczególne zgięcia przekaźnika masy.
- A dlaczego nie? Ojciec wyciągał z niej wszystko, nawet do zabrania mu pieniędzy się przyznała - pokręcił głową z politowaniem. Pewnie uważał to za jedną z wad swojej kuzynki.
Jego głowa opadła na wezgłówek fotela. Wpatrywał się czarne niebo za ekranami, najpewniej myślami uciekając jeśli nie na Thessię, to na Ziemię. Do Aleksandrii.
- Po śmierci ojca? Nie wiem. Moja matka zawsze chciała się tu przeprowadzić - wyrzucił z siebie jednym tchem, bo chyba to denerwowało go w tym najbardziej. - Nie chcę, żebyś musiała się użerać z moją rodziną. Shani to jedyna osoba, do której mogę cię dopuścić.
Uśmiechnął się lekko, przenosząc na nią wzrok na chwilę, żeby sprawdzić jaki ma wyraz twarzy. Po tym wrócił do obserwacji kosmosu, który wydawał się być w tym momencie spokojny - a nie był. Byli w Mgławicy Omega, otoczeni przez, w większości, statki najemników, piratów, może nawet łowców niewolników. A jednak z tej perspektywy, z której to oglądali, wszystko wyglądało spokojnie.
- Mój ojciec zostawił mi swoją firmę, jako najstarszemu synowi. Powiedziałem, że mnie ona pierdoli, wybrałem studia. Potem rzuciłem studia, wybrałem Przymierze. Za każdym razem matka stała za mną murem, choć nie powinna - pokręcił głową, wspominając w jego ocenie niepotrzebne stawianie się własnemu mężowi przez żonę w jego rodzinie. - Jestem pewien, że ten skurwiel ją za to okładał od dawna. Nie przyznała się do samego końca, ale kiedy wróciłem na przepustkę do domu to było widać od razu. Poszedłem z nim pogadać, zaraz zaczęliśmy drzeć na siebie mordy. Nawet nie pamiętam połowy tej kłótni, wiem, że na końcu dałem mu w pysk.
Nie unosił się, a przynajmniej bardzo powstrzymywał by tego nie robić. Jego wzrok był nieobecny, spoglądał na coś innego, niekoniecznie z tego czasu i miejsca. W pewnym momencie na jego twarzy znów pojawił się uśmiech, nieobejmujący jednak chłodnego wzroku szarych oczu.
- Tak ortodoksyjni ludzie jak mój ojciec uwielbiają swoje tradycje. Duma rodzinna, odpowiedni szacunek, wszystko musi być na swoim miejscu. A ja przecież okryłem rodzinę hańbą, potrzebowałem nauczki - parsknął ironicznym śmiechem, wspominając to wydarzenie, do którego docierał, z nutą rozbawienia, którego zdecydowanie nie czuł te kilka lat temu. - Ten idiota poprosił jednego ze swoich braci i jego synów o pomoc. Skrzyknął łącznie może osiem osób, żeby dać mi nauczkę. To była przecież sprawa honoru, za takie rzeczy warto nawet zakatować. Ale po ciemku, wywlec z łóżka, żebym przypadkiem nie był na cokolwiek przygotowany.
Kręcił głową w niedowierzaniu. Przekaźnik Masy z wolna powiększał się na iluminatorach, dało się już rozpoznać coś więcej niż błękitną kulę wewnątrz niego. Khouri uniósł bezwiednie rękę do szyi i potarł znajdującą się na niej bliznę, jakby nagle zaczęła swędzieć.
- Kilka lat później mieliśmy już jakiś kontakt, nie mówiąc o tym, co było wcześniej. Matka błagała mnie, żebym przyjechał na jego pogrzeb.
Spochmurniał, jakby skończyły mu się siły po wyrzuceniu z siebie wszystkiego, co leżało mu na sercu. Może Irene nie była do tego odpowiednią osobą. Może nie chciała tego słuchać. Ale obok niej, poza sztuczną inteligencją, nikogo innego w pobliżu nie miał i możliwe, że bez niej nie rozważałby Thessii.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

4 lip 2016, o 14:34

Użeranie się z rodziną znaczyło już większe zaangażowanie, a jakkolwiek by Irene Nazira nie lubiła, to angażować się jednak nie chciała. Mogła poznać kuzynkę, pewnie, ale matkę... już niekoniecznie. Dlatego może odpowiadało jej to, co powiedział. A jeśli chciał sprawdzić, jaką ma minę, raczej go nie zaskoczyła, bo wciąż patrzyła przez siebie, słuchając jego wyjaśnień. Widział jej zamyślony profil, nic więcej. Nie musiała przecież poznawać nawet Shani, mogła zająć się sobą przez jakiś czas, podczas gdy on będzie nadrabiał zaległości z rodziną.
Na co najwyraźniej wcale nie miał ochoty.
Powstrzymała się od stwierdzenia, że powinien się cieszyć, że przynajmniej matka stała po jego stronie, bo ona albo robiła to, co było dla niej zaplanowane, albo... no, nie było alternatywy, więc po prostu zebrała się i uciekła. Oboje mieli przypadek dość mocno kontrolujących rodziców. Trochę żałowała, że nie poznała swojego ojca, może jej życie wyglądałoby teraz inaczej. Może to była klątwa, że Przymierzowcy w jej życiu szybko ginęli. Zerknęła krótko na Khouriego i zaraz wróciła do wpatrywania się w gwiazdy.
Milczała. Przypomniało się jej, jak Nazir odciągnął ją do dyspozytora wody tylko po to, by zaprowadzić do magazynu i tam stłuc do nieprzytomności. Ojca raczej nie przepraszał, ale kto wie, może udało mu się uderzyć tak, by stracił przytomność od razu. Złe wspomnienia, tak kontrastowe w stosunku do tego, jak teraz wyglądał układ między nimi, sprawiły że Irene zapadła się w fotelu, jakby usiłowała ukryć się przed ewentualnym spojrzeniem mężczyzny. To nie było to samo, bronił matki. Potem mówił dalej, a Irene pochmurniała jeszcze bardziej. Mogła się spodziewać, że człowiek taki jak Khouri nie będzie miał szczęśliwego dzieciństwa i radosnych historii z przeszłości. Z jakiegoś powodu wcześniej sądziła, że tęskni za ojcem. Mówił, że wszystkim go brakuje, myślała że jemu też. Tymczasem nienawidził go - ona na pewno by na jego miejscu znienawidziła.
- Dzika bestia, hm? - spytała cicho gdy przesunął dłonią po szyi, przypominając sobie co odpowiedział na jej pytania o blizny wcześniej. Wyglądało na to, że nie do końca mówił wtedy prawdę. Pokręciła głową i westchnęła. Dla niej to było nie do pojęcia, jej matka miała podejście jak sprzed czterystu lat, ale rodzina Nazira była już zdrowo popieprzona.
- Nie chcesz się spotykać z matką? - spytała. - Może coś się między wami... naprostuje.
Ona nie naprawiała relacji, gdy coś się psuło, zwyczajnie uciekała. Tak było jej łatwiej i wygodniej. Ale wiedziała, że u innych to tak nie działa. Obróciła się w fotelu w stronę Khouriego, podciągając nogi pod siebie. Miał sporo powodów, by być niezadowolonym i najwyraźniej nie potrafił odsunąć ich od siebie tak, jak robiła to na co dzień Irene. Mogła go słuchać, to akurat potrafiła robić bardzo dobrze, a skoro on chciał mówić, to zgrywali się w tej chwili doskonale.
- To dlatego nie możesz spać? Boisz się, że Shani jej powiedziała i że będzie z nią na ciebie czekać? O to chodzi?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Prywatne jednostki”