Słysząc normalnie, jeszcze raz przesunął spojrzeniem po jej sylwetce. Może i dla niej, ale Nazir odkąd ją poznał aż do tego momentu widział ją w zgoła innym stanie. Pewnie podejrzewał, że normalnie ubierałaby się nieco inaczej i może nie zbierała tylu siniaków, ale myśleć, a wreszcie zobaczyć, to dwie zupełnie różne rzeczy. Tak czy siak, taka normalność wyraźnie mu odpowiadała.
Podobnie jak Irene, Nazir pochłonął zawartość swojego talerza dość szybko. Po ośmiogodzinnym śnie musiał być choć odrobinę głodny, nawet, jeśli tuż przed nim zjadł coś większego. Po praktycznie kilku minutach opadł na oparcie krzesła, wyciągając się w nim wygodnie. W dłoni trzymał kubek kawy, który non stop wędrował do jego ust, gdy mężczyzna upijał jego zawartość tak sprawnie, jak wcześniej wchłonął śniadanie.
Humor dziś mu dopisywał, choć istniała szansa na to, że nie był aż tak dobry zanim weszła do mesy. Widząc ją nieustannie rozpromienioną, nie potrafił nie odwzajemniać uśmiechów - szczególnie biorąc pod uwagę to, jak na ogół wyglądała wcześniej. Czy przy asteroidzie, czy przy Stingu. Wiecznie zmartwiona, zestresowana bądź przygnębiona, ukrywająca łzy przed nim i przed sobą. Zmiana była ogromna.
- Technik okrętowy chce mi uciec ze statku - skomentował to tylko półżartem, samemu uruchamiając omni-klucz. - Nie zdążyłem dogadać się z Shani gdzie się spotkamy, ale zrobię to jak już wylądujemy.
Kropka Crescenta praktycznie już nachodziła na system na mapce, w takim powiększeniu, w jakim oglądał ją Khouri. Westchnął cicho, uznając, że nie ma co siedzieć i się w nią wpatrywać. Wstał i zabrał się za sprzątanie naczyń po śniadaniu.
- Lepiej - odrzucił pogodnie, stojąc do niej tyłem i wyrzucając bezużyteczne już plastikowe tacki do kosza na śmieci. - U ciebie też, widzę.
Odwrócił się w jej stronę, zabierając ze stołu kubek z pozostałą w środku kawą.
- Idę się przygotować. Możesz już iść do kokpitu.
Ruszył do swojej kajuty szybko po sobie tylko znane rzeczy, których najwyraźniej potrzebował do zejścia z pokładu. Gdy kilkanaście minut później znalazła go już w kokpicie, w dłoni wciąż trzymał kubek z kawą. Kieszeń spodni za to miał wypchaną, a przy niej kaburę z pistoletem, z którego Irene wieki temu wystrzeliła, rozwalając Hamesowi głowę.
- Jesteśmy. Prawie - zerknął na panele, gdy świat wokół nich powoli zmieniał barwę. Umierające gwiazdy znikały jedna po drugiej, gdy Crescent gwałtownie wytracał resztki prędkości, wkraczając do systemu. - Na Thessii dwadzieścia stopni, słońce.
Zaśmiał się, widząc od razu raport pogodowy, który wyświetliła Isis na jednym z ekranów. Od razu radary się ożywiły, wyłapując wszystkie większe obiekty w pobliżu statku, w tym samą Thessię, do której zmierzali. Na jej powierzchni zaznaczona była Liria, było przed południem.