- Wiem - odparła, unosząc lekko brwi w wyrazie, jakby było to oczywiste. Jej usta rozciągnęły się w uśmiechu, gdy ją po raz kolejny już dzisiaj pocałował. Jeśli nie zdołał tego zauważyć, to musiał to poczuć. Uśmiechała się pierwszy raz od trzech dni. Nie potrzebowała niczego poza Nazirem, żeby znaleźć w sobie z powrotem odrobinę radości, którą myślała, że straciła razem z nim.
Było wiele tematów, które powinni poruszyć, jak chociażby Shani i Thessia. Irene chciała opowiedzieć mu o małym, nowiutkim statku, ktory ukradła tylko po to, żeby dolecieć do jego kuzynki, ale nie chciała psuć mu już dziś nastroju. Chciała powiedzieć mu jak go znalazła, porozmawiać o naprawach Crescenta. Ale każdy z tych tematów w konsekwencji prowadził do innych, mniej przyjemnych, które za moment przypomniałyby mężczyźnie w jakim momencie życia tak naprawdę się znajduje i ile rzeczy zrobił nie tak. Może jutro. Teraz pozwoliła się ponownie przyciągnąć, wyjmując jednocześnie włosy spod ciemnej koszulki. To nie był czas na opowieści i pytania, których wcale nie miała do niego tak mało. Łącznie z tym, które zadała mu chwilę po wejściu do tej kajuty, a na które odpowiedzi nadal nie otrzymała.
- Nie będziesz wyglądał gorzej - obiecała, wsuwając się w jego ramiona. Pościel pachniała znajomo, ale wszystko i tak otaczał teraz zapach konwalii, którego brakowało jej przez ostatnie godziny. - Byłam ostrożna przecież.
Wtuliła się w niego, unosząc jeszcze jednak głowę tak, by przez moment móc na niego patrzeć. Dużo czasu zajęło jej przyznanie się do uczuć, które wobec niego miała, ale gdy już to zrobiła, każde z wypowiedzianych przez nią słów na stałe odbiło się w jej oczach. Nie musiała niczego powtarzać, ani dodawać. Khouri wiedział.
- Może użył innego słowa, bardziej sensownego, tylko translator zmienił na sympatię - odparła z rozbawieniem. - Ale myślę, że on wie. Ma czasami strasznie... świdrujące spojrzenie. Były momenty, kiedy wpatrywał się we mnie, a ja miałam wrażenie, że czyta mi w myślach. Chociaż to ja przecież to robię - uśmiechnęła się. Nazir nie wiedział o jej implancie, ale chyba nie chciała mu o nim mówić. Zrzucanie wszystkiego na szósty zmysł, przeczucia i intuicję było lepszym rozwiązaniem. Westchnęła cicho. - Myślę, że nie przedstawiłam się im z najlepszej strony. Mogłam wyjść na socjopatkę.
Przesunęła palcami po klatce piersiowej mężczyzny, zatrzymując dłoń, gdy dotarła do dużego opatrunku. Coś zbyt często byli ranni. Los dał im chwilę wytchnienia na Thessii, gdzie Khouri mógł ubrać się w drogi garnitur, a ona w równie drogą sukienkę i gdzie oboje wyglądali lepiej, niż kiedykolwiek. Wtedy czuła się, jakby była w końcu na właściwym miejscu - teraz miała wrażenie, że żyje dwa życia, jedno tamto, drugie to obecne. Któreś z nich było bardziej prawdziwe i wolała nie zastanawiać się, które.
- Jak nie podoba ci się sympatia, to jak nazwałbyś swoją technik? - spytała. - I co z moim awansem?