Uśmiechnęła się szerzej, wzruszając ramionami, co uwolniło jeden ze sznurków czarnej bluzy z więzi jej włosów.
- Teraz musisz wymyślić coś lepszego, ten już wzięłam - odparła z rozbawieniem, przestępując z nogi na nogę. Coś w jej kieszeni zaszeleściło - tabletki wewnątrz plastikowego pojemnika, który schowała do środka.
Nie było po niej widać obrażeń, których doznała w fabryce, póki nie wykonywała gwałtownych ruchów, albo takich angażujących jej brzuch i żebra. Nie wyglądała jak ofiara dotkliwego pobicia, jak Khouri. Zresztą, w porównaniu do tego, jak skończyła się ich potyczka w Hexie, Volyova była niemal zupełnie zdrowa. Nie miała przebitego brzucha, złamała tylko żebro, przebiła tylko łopatkę. Problem pojawi się gdy jej organizm przyzwyczai się do leków, które brała - wtedy nie będzie w stanie z kamienną twarzą podnosić z ziemi, powalona dziesiąty raz podczas walki.
Gdy podjął decyzję, parsknęła śmiechem. Mokre włosy muskały jego ramię, zostawiając ślady na materiale noszonej przez niego bluzki.
- No nie wiem. U ciebie nie jest tak podło, ciemno i dobijająco - odparła, drocząc się. Nie czuła się najlepiej, ale w sekundzie o tym zapomniała, usiłując utrzymać jego myśli z dala od bomby, którą zrzucił na jego głowę Khouri. - Ilu niewolników było tam wcześniej?
Zaśmiała się cicho, szczerze. Chyba już jakiś czas temu przestała udawać, że bliskość turianina w jakikolwiek sposób jej przeszkadza. Wciąż jej charakter nie pozwolił na utrzymanie ich relacji na normalnym, zdolnym do określenia słowami poziomie, ale w tej chwili nie zwracała na to uwagi. Choć dała mu opcję spędzenia wieczoru w samotności i ponurych myślach, ewidentnie preferowała spędzanie go razem.
- Stoi. Ale ty wybierasz film - zgodziła się, z dziarskością, której w sobie nie miała jeszcze godzinę wcześniej.
Słysząc jego pytanie, początkowo wzruszyła ramionami. Tak, jak miała w zwyczaju, nawet jeśli do głowy wpadało jej kilka konkretnych odpowiedzi, jej odruchem było pokazanie po sobie tego, że jest jej to obojętne. Z jej ust wydarło się westchnienie gdy złapała się na tym złym zwyczaju w porę. Odsunęła się, stając naprzeciw.
- Jeśli ty wybierasz dwie z moich propozycji, ja dorzucam trzecią - odparła z początku, z szelmowskim uśmiechem na ustach sięgając do szafki, w której schował kupiony przez siebie alkohol. Wciąż została butelka tequili, choć rum już wypiła. Wyciągnęła to i cokolwiek chciał on, o ile coś chciał w ogóle.
- Cordova - odpowiedziała wreszcie, przyglądając się etykiecie na butelce. - Urodziłam się tam. Odludne, ale piękne miejsce - dodała, uśmiechając się do swoich myśli, w których musiał pojawić się obraz tego, jak wyglądało to miejsce.
- Moje pytanie. Jaki film chcesz obejrzeć? - zagadnęła, obracając się w jego stronę, gotowa do drogi do kajuty.