Mężczyzna zmierzył Jaanę spojrzeniem, które jasno mówiło, gdzie ma biurokratyczne procedury. W obecnej sytuacji były one dla niego niewygodnym obowiązkiem, z którego chętnie by zrezygnował na rzecz wydania rozkazu rozstrzelania Fadelessa. Pewnie jeszcze przez kilka dni będzie mu się śnił statek Zeto rozpadający się na kawałki, z błękitnym przekaźnikiem masy w tle, a on będzie budzić się szczęśliwy, dopóki nie zorientuje się, że to tylko sen. Tak, absolutnie nie wyglądał na kogoś kto miałby wyrzuty sumienia z powodu konieczności pozbawienia życia nastolatki, quarianina i... vorcha.
Odsunął się od Pyraka z obrzydzeniem na twarzy, decydując się nie zadawać pytań. Jego wzrok niepewnie błądził od Jaany do Zeto, jakby nie mógł się zdecydować kto nadaje się na partnera do dyskusji. Ale jako że nikt nie zareagował na jego prośbę o zaprowadzenie do ładowni, musiał teraz chyba wyrazić się dosadniej.
- Rozumiem, że nie macie nic wartościowego i jest wam wszystko jedno, czy obcy facet będzie sam chodził po statku, czy nie - uśmiechnął się lekko, podczas gdy jego spojrzenie pozostało chłodne. - W porządku, oprowadzę się sam.
Rozejrzał się w poszukiwaniu drzwi prowadzących do ładowni i wcisnął kontrolkę otwierającą je. Jeśli nikt nie postanowił pójść tam razem z nim, obojętnie wzruszył ramionami i zniknął w środku. Spędził tam trochę czasu, głównie opukując ściany w najbardziej oczywistych miejscach, podczas gdy dwie niemal identyczne asari zerkały do Fadelessa przez śluzę. Nie były zbyt subtelne - odziane w czarne pancerze, z pistoletami przypiętymi do biodra, wcale nie sprawiały przyjemnego wrażenia. Nawet ich tatuaże nie różniły się prawie niczym. W tej przedłużającej się chwili oczekiwania jedna mruknęła coś do drugiej, opierając się z rozdrażnieniem o ścianę. Czyżby to nie był pierwszy statek, jaki przeszukiwali? Podejrzanych statków opuszczających Illium musiało być więcej niż jeden, a ich zaangażowanie podpowiadało, że takich inspekcji zrobili dziś czterdzieści.
Gdy mężczyzna wrócił, na jego twarzy widoczna była mieszanka zażenowania i dezorientacji. Grzebał w swoim omni-kluczu, jakby coś wybitnie mu się nie zgadzało.
- Co jest do cholery - mruknął sam do siebie, po czym uniósł głowę w stronę swoich towarzyszek. - Sygnał dochodził stąd. Jestem przekonany. Jeszcze chwilę temu...
Jedna z asari westchnęła z frustracją i machnąwszy ręką, odwróciła się, by zniknąć gdzieś z oczu zgromadzonych. Druga jednak tylko przyłożyła dłoń do twarzy w geście rozpaczy. To nie mógł być pierwszy statek, na który się wprosili i nie pierwszy, na którym już tym razem na pewno znajdował się ładunek. Nic dziwnego, że myśl o zapłacie kolejnym niesłusznie poszkodowanym była dla mężczyzny nie do zniesienia.
- Chciałbym jeszcze przejść się po pozostałych pomieszczeniach - rzucił z rezygnacją. - Jeśli można.
Nie czekając na odpowiedź zaczął od zbrojowni, potem przechodząc powoli po mesie i rozglądając się uważnie. Jego ciężkie kroki rozbrzmiewały w ich uszach głośno na tyle, że mogli się tylko zastanawiać co przeżywa Rose, która słyszy to wszystko bezpośrednio nad swoją głową.
- Z całą pewnością zauważylibyście, gdyby znalazło się tu z wami kilkadziesiąt kilo czerwonego piasku - mruknął, wciąż skanując okolicę w poszukiwaniu zaginionego lokalizatora. - Nie wierzę... co do cholery jest z tym sprzętem - wyłączył omni-klucz i z irytacją uderzył w nadgarstek, jakby kilkakrotne stuknięcie w urządzenie mogło sprawić, że magicznie zacznie odbierać sygnał. - Jesteście tak nietypową załogą, że mówienie tego, co zaraz powiem prawdopodobnie mija się z celem, ale jeśli okaże się, że cokolwiek tu gdzieś ukrywacie, będziecie mieli bardzo duże nieprzyjemności.
Wyświetl wiadomość pozafabularną