Odsunął się na kilka kroków uśmiechając trochę do siebie, trochę do niej i przeszedł parę kroków by zająć swoje poprzednie miejsce na fotelu. Po drodze jeszcze uzupełnił sobie kieliszek i opadł miękko na siedzenie. Słyszał gdzieś na dole ludzi powoli powracających na swoje miejsca, zresztą ciężko byłoby nie zauważyć takiego tłumu. Na balkonie naprzeciwko pojawiła się z powrotem Nicole. Czyli przyszła tutaj dla muzyki. Rodriguez odchrząknął cicho spoglądając w dół i zastanawiając się jak długo jeszcze potrwa ta część koncertu zanim będzie mógł spokojnie wyjść na zewnątrz odetchnąć trochę świeżym powietrzem. Nie spieszyło mu się w żadnym wypadku a teraz dodatkowo czuł się jeszcze bardziej pewny siebie. Zresztą nie było się wcale czemu dziwić po tym, czego przed chwilą był świadkiem.
- A kto powiedział, że nie potrafię się skupić na dwóch rzeczach jednocześnie? – Skomentował patrząc na Evę znad kieliszka unosząc przy tym brew. Gdyby się uprzeć ktoś uważny mógłby nawet dostrzec chwilowy błysk w oku, który świadczył jedynie o tym, że bardziej pewnego swojego celu Rodriguez już być nie mógł. Gdzieś na dole rozległ się drugi dzwonek, więc Diego zaczął spokojnie stukać palcami w podłokietnik przyglądając się rudowłosej z półuśmiechem przyklejonym do ust. Wino w istocie smakowało wybornie i Brazylijczyk nie pamiętał, kiedy ostatnim razem tak dobrze piło mu się alkohol w czyimś towarzystwie.
- Zatem Ilium, Nos Astra, filharmonia – powiedział po kilku za długich jak na niego sekundach milczenia. Na dole wciąż jeszcze widzowie zajmowali swoje miejsca i póki co Diego nie musiał szeptać. Spodziewał się, że przez dalszą część koncertu przyjdzie mu milczeć albo chociaż nie odzywać się niepytanym i w sumie taki właśnie miał zamiar. Jakby nie patrzeć jego plan również zakładał to by na moment stracić intensywne zainteresowanie kobietą a przenieść je na sztukę. – Nie spotkałem cię tutaj wcześniej, nie widziałem na bankietach ani tutaj ani w innych częściach galaktyki, bo z pewnością bym to zapamiętał.
Przez moment do wspomnień Rodrigueza znów wdarł się Kosh i wszystkie związane z nim atrakcje. Wtedy też zapowiadało się bardzo ciekawie i Diego mógł stamtąd wrócić w podwójnie dobrym humorze gdyby nie cała akcja z Bainesem i rodzinne sentymenty. Diego zawiesił spojrzenie w powierzchni napoju i przez moment pozwolił sobie przemyśleć to, co działo się na tamtym bankiecie. Dopiero przed wczoraj kupił nowy zegarek, nie pamiętał czy miał możliwość odebrania go wtedy na Koshu czy nie. Uciekł stamtąd szybciej niż się zjawił i nie chciał się zastanawiać nad podobnymi rzeczami, a przecież zawsze mógł sobie kupić nowy. Ten, który obecnie miał na ręce był chyba najdroższym nabytkiem tego typu w kolekcji biznesmena. Złota bransoleta o próbie numer 999 może i za bardzo rzucała się w oczy, ale przecież o to właśnie chodziło Rodriguezowi.
- Ciekawi mnie w takim razie, czym się zajmujesz? – zapytał w chwili kiedy gdzieś na dole rozległ się trzeci dzwonek i jeszcze tylko pojedyncze osoby napływały do sali zajmując swoje miejsca. W końcu zawsze trafiali się jacyś spóźnialscy, zawsze.