Jeszcze przed oficjalnym zebraniem, zgodnie z poleceniem kapitana Belforda wystosowano kurtuazyjne zaproszenie do doktor Baskal oraz propozycję towarzystwa samego Bleysa w drodze na pokład Hekate. Odpowiedź była dość... oschła. Lub po prostu rzeczowa, zależy jak na to spojrzeć. Zaida uprzejmie podziękowała za zainteresowanie, zapewniła jednak, że wystarczy jej numer doku - nie ma potrzeby, by kapitan fatygował się po nią osobiście. I choć jej słowom trudno było odmówić uprzejmości, przesłanie było dosyć jasne - nie doktor Baskal nie życzyła sobie podobnej atencji i wyraźnie bardziej preferowała pozostanie przy wyznaczonych rolach, bez żadnej własnej inwencji. Tak, nieoczekiwany gość Hekate mógł mieć kij tu i tam.
W każdym razie, korzyścią odmowy Baskal było przynajmniej to, że Belford mógł na spokojnie zająć się odprawą. Zebrawszy wszystkich zainteresowanych w sali nie musiał się spieszyć - godzina to dość czasu, by ustalić wszystko, co potrzeba.
Pierwsza dyspozycja dotyczyła samej fregaty, na której pracować miał Oman Zithra. Znalezienie stosownych informacji chwilę zajęło, gdy jednak Asteria zaczęła mówić, okazało się, że warto było czekać. WI ewidentnie też udowodniła swą wartość - zapewne nie po raz pierwszy.
- To jeden z okrętów szpicy Tanığı, pełniący rolę wsparcia i zaplecza technicznego. W bardziej tradycyjnym podziale to statek eskortowy, nie zwiadowczy. Bardzo silnie opancerzony, chroniony między innymi zmodyfikowanym pancerzem Silaris. Systemy uzbrojenia, w kontekście roli fregaty, niestandardowo rozbudowane. Trzysta dwadzieścia metrów długości, 48 osób w załodze. Dość wolny jak na swoją klasę, maksymalna prędkość poniżej przeciętnej dla standardowych fregat. - Asteria zamilkła na chwilę, analizując kolejne dane. - To nowa jednostka, choć Tanığı posiadała wcześniej inną o tej samej nazwie. Możliwe, że obecny model jest zmodyfikowaną wersją swojego poprzednika, nie jednostką zupełnie nową. W rejestrach widnieją jednak nowe dane i kody identyfikacyjne, są w użyciu od roku, dziesięciu miesięcy i sześciu dni.
Ponowne milczenie oddzieliło dane na temat Teheranu od informacji dotyczących obecnej lokalizacji Omana.
- Nic tam nie ma - stwierdziła Asteria krótko. - Brak stałych obiektów, profil promieniowania w normie. Najbliższa grupa asteroid oddalona o standardową godzinę lotu. - Istniało bardzo wiele zwrotów bardziej skomplikowanych i profesjonalnych, by określić odległość, WI nauczyła się już jednak, że ludziom nie warto życia utrudniać. Stąd taka a nie inna skala odległości - najłatwiejsza do pojęcia i wyobrażenia sobie. - Sensory nie wskazują niczyjej obecności, "Teheran" wciąż może być w drodze.
Informacje podane przez Asterię potwierdził także Norton - po analizie posiadanych, najbardziej aktualnych map nie miał nic do dodania. Rzucił coś o jakiejś niedawnej, bliżej niesprecyzowanej potyczce z piratami w tamtym rejonie, była to jednak raczej ciekawostka - coś, co przeczytał któregoś ranka w extranecie, a co bez większego powodu skojarzyło mu się ze wspomnianą lokalizacją.
- Wygląda to na zwykłe miejsce przystankowe - podsumował mężczyzna. - Teren wystarczająco neutralny, by zmienić pokłady bez jednoczesnej zmiany kursu. Gdziekolwiek nie udawałby się później "Teheran", wszędzie będzie mu po drodze.
Tymczasem oddelegowana do pracy Iria od dłuższej chwili wpatrywała się już w skupieniu w ekran własnego omni-klucza. Zmarszczone brwi świadczyły o wysiłku, z jakim wiązało się przydzielone jej zadanie - najwyraźniej znalezienie potrzebnych informacji nie było tak proste, jak można by zakładać.
- Tożsamość Baskal to nie jest tajemnica, widnieje w każdej z naszych ogólnie dostępnych baz. To wprawdzie same ogólniki - data, miejsce urodzenia, wykształcenie, stan cywilny - ale wygląda to tak, jak gdyby nie było po prostu nic większego, co znaczyłoby o jej wartości. Może naprawdę zawdzięczać wszystko swojemu intelektowi. - Durate wzruszyła ramionami. - W każdym razie, uczestniczyła dotąd w sześciu dużych projektach badawczych, sama prowadziła dwa z nich - a to tylko u nas, w Cerberusie. Przedtem było tego jeszcze więcej, ale nazwy badań nic mi nie mówią. Może poza tym, że wszystkie skupiają się na badaniach strukturalnych nad mięśniami i unerwiającą je siecią. To już jednak zostało powiedziane.
Kobieta odetchnęła głęboko.
- Obecny projekt to prace nad pełną protezą ręki. Nie jestem w tej dziedzinie specjalistką, schematy koncepcyjne wyglądają jednak na znacznie bardziej zaawansowane od wszystkich dotąd używanych modeli. Opis... No, łatwy język to to nie jest, w każdym razie wychodzi na to, że Baskal chce zbliżyć się nie tylko do pełnego oddania funkcji naturalnej ręki, ale wręcz do poprawienia jej charakterystyki. Skrócenie czasu reakcji poprzez pobudzenie przekaźnictwa, poszerzenie zakresu odbieranych bodźców w celu umożliwienia wykonywania mikroruchów... Nie wiem, o co chodzi, ale brzmi nieźle. Projekt ten jest stosunkowo świeży, zaczął się jakieś półtora roku temu. W ekipie poza Baskal jest jeszcze czterech specjalistów od biotechnologii, dwóch chirurgów kończyn, neurolog i neurochirurg, oraz jacyś asystenci. W sumie czternaście osób w głównym zespole - podsumowała, unosząc wzrok na Belforda.
- I jeszcze "specyficzne metody pracy". Mówiąc w skrócie, Baskal nie słynie z humanitaryzmu, prezentuje raczej postawę "po trupach do celu". Wiele jej decyzji było bardzo ryzykownych - i tylko kontrowersyjnych. Największym echem odbił się poprzedni projekt, kiedy to wskutek jakiejś decyzji Zaidy straciliśmy trójkę czynnych agentów. Przedobrzyła im z lekami, albo coś w tym stylu. W każdym razie, sama Baskal skomentowała to wtedy stałym czynnikiem ryzyka. Nie odsunięto jej od pracy, bo mimo wszystko jest świetnym specjalistą. Wycofanie jej z badań byłoby większą stratą niż zgon trójki agentów. - Oficer chrząknęła cicho. - Natomiast z Tanığı... Z tym jest trudniej, ciężko dobrać się do konkretów. Potrzebuję więcej czasu, bo teraz mam tylko ogólniki, dokładnie te same, które już nam przekazano. Nie mamy uprawnień do szczegółów umów handlowych, musiałabym trochę pokombinować. - Iria wbiła w Belforda pytające spojrzenie. Lojalność wobec kapitana z pewnością wystarczyłaby, by kobieta wkroczyła na mniej legalne ścieżki, by dotrzeć do poszukiwanych informacji - pytanie tylko, czy Bleys rzeczywiście taki rozkaz wyda. Igranie z organizacją-matką, tym bardziej, gdy był nią Cerberus, było ryzykowne - pytanie więc, czy teraz podejmowanie takiego ryzyka było im potrzebne do szczęścia.
Na koniec, gdy Crimson otrzymała już informację o poszerzeniu uprawnień, zapadła cisza. Nikt nie wyrywał się z własnymi przemyśleniami bo - być może - posiadali zbyt mało informacji, by jakiekolwiek mieć. W gruncie rzeczy to wszystko wyglądało normalnie - podejrzenia o granie na dwa fronty nie były w Cerberusie nowością, bo co i raz trafiał się agent, który podobnych zabaw próbował. Weryfikacja plotek była więc czymś, co w organizacji praktykowało się dość regularnie i dopóki na horyzoncie nie pojawią się bardziej konkretne dane, bardziej zastanawiające argumenty czy bezpośrednie oznaki niecodzienności, póty załodze trudno było podchodzić do tego jakoś szczególnie. Pewnie, nie tym zajmowali się na co dzień, z drugiej jednak strony w organizacji byli nie od dziś - wszyscy wiedzieli, jak wygląda życie trójgłowego psa i zdawali sobie sprawę, że konieczność utajniania swych działań była silnym bodźcem uzasadniającym delikatną paranoję.