- W korytarzu jest przejście do magazynu części, może jeszcze tam są – mechanik niechętnie wyrwał się ze swojego świata.
Gdy po dłuższej chwili wszyscy włożyli maski i zebrali wyjęte ze schowków plecaki przyszła pora na najtrudniejszą część planu. Dwóch ochroniarzy, wyglądających na najsilniejszych ustawiło się przy drzwiach z zamiarem ograniczania ilości wlewającej się wody. Tymczasem ich kolega zamaszystym ruchem przekręcił klamkę i odskoczył łapiąc się najbliższego fotela.
W chwili gdy drzwi się uchyliły do środka natychmiast wlała się niepowstrzymana fala wody. Oddelegowani do kontroli żywiołu ochroniarze niewiele mogli zrobić, pozycja w jakiej znajdowały się drzwi przechylała szalę przewagi w stronę morza. Trzymając się foteli grupa mogła się tylko modlić by fala nie przyniosła ze sobą jakiegoś drapieżnego okazu lokalnej fauny lub niebezpiecznego przedmiotu, zmniejszając ich szanse na przetrwanie.
Ku przerażeniu Irene poziom wody podnosił się błyskawicznie, od ud po klatkę piersiową by w ciągu kilkunastu sekund całkowicie zakryć jej głowę. Po niespełna trzydziestu sekundach poziom wody wyrównał się na tyle by można było wypłynąć z pomieszczenia.
Mając na uwadze ograniczony zapas tlenu w maskach nie zwlekając od razu podzielili się na wcześniej ustalone zespoły i ruszyli na poszukiwania. Już na pierwszy rzut oka widać było jak wielkie zniszczenia poczyniła fala we wnętrzu jachtu. Płynąc w stronę kuchni Matt i Iris natknęli się na salon, który jeszcze niedawno musiał być przytulnym zakątkiem. Jednak teraz w upiornym świetle, z trudem przedzierającym się przez warstwy wody, wpadającym przez rozbite okno widać było jedynie zniszczone, połamane sprzęty. Niestety ku ich rozpaczy jedyne przejście prowadzące do kuchni postało całkowicie zablokowane przez meble, które siła żywiołu wcisnęła do wąskiego korytarza. Pozostawione przez wodę szpary były zbyt małe by nawet szczupła osoba, jak Iris zdołała się przez nie przecisnąć. W normalnych warunkach być może pokusiliby się o próbę usunięcia przeszkody, jednak teraz oznaczało to jedynie marnotrawstwo czasu i tlenu.
Na szczęście droga do kajut załogi stała otworem, chociaż dostanie się do niech wymagało od grupy wpłynięcia do bliższej dna części statku i skorzystania z glowsticków by rozproszyć panujący tam mrok. Wszyscy natychmiast rozpłynęłi się po kolejnych przedziałach w poszukiwaniu ubrań, przedmiotów osobistych a przede wszystkim butów, które jeszcze nadawały się do użycia. Kątem oka Irene zauważyła, jak turianin wskazuje dużą sportową torbę po czym otwiera ją i wrzuca do środka wyszperane gdzieś buty. Idąc za jego przykładem rudowłosa pospiesznie zgarnęła do wyciągniętej spod łóżka torby kolejne dwie pary butów i trzy bluzy z logo firmy ochroniarskiej. Już teraz widziała, że będą na nią za duże, ale jak się nie ma co się lubi…
W pewnej chwili uwagę Irene zwrócił kanciasty kształt rzucony niedbale w kącie korytarza przez wdzierającą się do środka wodę. Gdy podpłynęła bliżej i uchyliła wieczko jej oczom ukazała się kunsztownie zdobiona butelka niewątpliwie bardzo drogiego alkoholu.
Wyświetl wiadomość pozafabularną