- Mogę cię pobić, jeśli z tym poczujesz się lepiej - odparła złośliwie, przypominając mu o tym nieistotnym fakcie, że po tym, jak zrzucił drobną i bezbronną kobietę z wózka, ona nadal zdołała zrobić mu krzywdę. Nieszczególnie dużą, choć pałała żądzą mordu, ale zawsze.
- A - mruknęła tylko, orientując się, że faktycznie usłyszała już odpowiedź na swoje pytanie. Przetarła twarz dłonią, próbując się do końca obudzić. Jutro, to znaczyło, że miała dużo czasu na doprowadzenie się do stanu używalności. I może znalezienie tu kogoś, kto pożyczy jej choćby eyeliner, albo kredkę do oczu. Miała wrażenie, że wygląda teraz jak kret. Nie pamiętała, kiedy ostatnio wychodziła gdziekolwiek bez makijażu. Oczywiście, doskonale wiedziała że dla żadnego z obecnych tu mężczyzn nie miało to znaczenia, bo oni ledwo zauważali pewnie, że Lex ma twarz, a Roy to już w ogóle nie ogarniał pod tym względem życia, ale na pewno poczułaby się trzysta razy lepiej. Westchnęła.
- Roy chrapie. I pierdzi w nocy - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, wydymając usta z niezadowoleniem. Przeniosła spojrzenie na brata, udając sfrustrowaną, choć w jej oczach błyszczało rozbawienie. Wolała spać z nim, niż z obcymi ludźmi. Przynajmniej jemu mogła zaufać, przy nim zasnąć spokojnie. Najwyraźniej nie podzielał jej zdania, widocznie niezbyt zachwycony.
- Marzy mi się prysznic i coś normalnego do jedzenia - przyznała.
Dwa dni na chwilę obecną wydawały się wiecznością. Dwa dni w towarzystwie brata i Hogartha. Coś czuła, że będzie miała większą ochotę, by palnąć sobie w łeb, niż przez cały ostatni dzień. Gdy Keegan się roześmiał, spojrzała na niego ze zdziwieniem. A zdziwienie przerodziło się w przerażenie, kiedy zupełnie źle zrozumiał jej ostatnie pytanie.
- Nie, nie, nie - wyprostowała się, wyciągając palec wskazujący w stronę rozmówcy. - Ja na następne kilka godzin miałam dwa plany: pierwszy zakładał zebranie się i wylot stąd do Nowego Orleanu. Drugi zakładał, że znajduję łóżko i przesypiam w nim następne dziesięć lat. Jak chcesz, żebym gdziekolwiek teraz poszła i robiła coś konstruktywnego, to musisz mnie bardzo dobrze przekonać. Chętnie się dowiem, na jakiej technologii pracujecie, ale czy to musi być teraz? - z powrotem skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, marszcząc brwi podejrzliwie. - Czy teraz będziesz wykorzystywał fakt, że jesteś wyższy rangą, żeby zmuszać mnie do rzeczy, których nie chcę robić? To kurewsko niesprawiedliwe, tak tylko chciałam powiedzieć. Jestem podporucznikiem od siedmiu minut, nie jestem na to gotowa.
Opadła na oparcie, rozkładając ręce w rezygnacji. Przeniosła wzrok na brata, który wyglądał, jakby nie miał nic przeciwko. Skąd ci ludzie mieli tyle energii. Może dostali leki, których Lex nie dano, bo w końcu była na detoksie. A może właśnie to fakt, że psychotropy wypłukiwały się z jej organizmu, zostawiał ją w stanie takiej bezsilności i zmęczenia fizycznego. Nigdy nie próbowała ich odstawić, więc nie wiedziała jakie to miało skutki. Tak czy inaczej, czuła się bardziej zmęczona, niż po ciężkiej libacji. A takich w życiu przeszła sporo i wcale nie czuła się po nich fantastycznie. A może po prostu miała dłuższą dobę, niż oni. To też by miało sens, biorąc pod uwagę, że ostatnio spała na Hekate, prawie trzydzieści godzin temu. No i teraz, w szpitalu, ale to się nie liczyło.