- Trochę tak. To mógł być ktoś z B. To mógł być ktoś mający kontakty w B, albo będący stopniem przewyższającym oficerów kierujących komórką, ale to mniej prawdopodobne. To jakaś poszlaka, ale te oddziały są większe niż by się wydawało - odpowiedziała, unosząc rękę by odgarnąć włosy z twarzy. Omni-klucz zniknął na chwilę, wyczuwając ten ruch. Druga ręka była zajęta przez naczynie, które odruchowo skierowała do ust, żeby napić się zawartości. - Równie dobrze to Bryant mógł mieć kontakty w B, niezależne i je wykorzystać, co czyni naszą poszlakę gówno wartą.
Wypuściła powietrze z ust, przenosząc szklankę do drugiej ręki, dezaktywując tym samym urządzenie na dobre. Wsparła głowę na dłoni, opierając się o siedzenie, z wzrokiem wbitym w bliżej nieokreślony punkt koło turiańskiej głowy.
- Tak. Korweta, mniejsza od tego - odpowiedziała, rozglądając się po wnętrzu mesy. Elpis nie przypominała budową wojskowego statku, a brak ogromnego wyposażenia skutecznie zmniejszał jej gabaryty, przeznaczając więcej miejsca na przestrzeń życiową. Crescent z drugiej strony, statek Khouriego, wielkością stanowił może jej trzy czwarte, ale jego wnętrze było znacznie mniejsze i ciaśniejsze. - Udało nam się ją naprawić gdy nadeszły psy. Najpierw zajęły się tymi, którzy byli na zewnątrz, kiedy nasz technik kończył pracę.
Jej głos był zimny, ale wzrok zdradzał więcej niż tonacja. Złamany, przypominał pęknięte lustro o bursztynowej barwie, w którym Viyo dostrzegał swoje zniekształcone odbicie.
- Myślałam, że mu się udało. Wyszedł z atmosfery i nadał sygnał SOS, który próbowaliśmy przesłać w pierwszej kolejności - poprawiła się z goryczą w głosie, obracając w dłoni szklankę, która przeważyła, przykuwając spojrzenie niebieskowłosej bardziej niż turiańskie tęczówki. Jej zachowanie wydawało się być nasycone poczuciem winy, przezierającym przez chłód słów. - A potem spadł na AZ-102 ze mną i innym porucznikiem na pokładzie.
Najbardziej obfity fragment listy był częścią akt Volyovej, którą wyświetliła na grafitowym omni-kluczu Etsy, podświetlając nazwy statku tam, gdzie się pojawiły. Bardzo wczesny raport datowany był na zaledwie dzień po dacie operacji Vigil.
Do raportu załączony był urywany fragment SOS, nagrany jeszcze na powierzchni planety. Kokpit statku, w którym stała opancerzona postać, stał koło śluzy, przez którą do kamery docierał biotytczny blask otaczającego okrętu pola, powstrzymującego atakujące zwierzęta przed pogrążeniem korwety w błotnistej pułapce lub wtargnięciem do środka.(...) Według porucznik Volyovej, Niezłomny na skutek nieznanej awarii systemu zasilania nie był w stanie opuścić planety AZ-99 przed nadejściem tamtejszej nocy. Porucznik Lerson nie stwierdziła problemu natury mechanicznej napędu po wstępnej diagnozie i przystąpiła do diagnostyki systemu.
Porucznik Volyova zeznała, że systemy statku nie wykrywały awarii aż do chwili startu, co pozostawiło niewystarczającą ilość czasu na naprawę.
(...)
Porucznik Lerson udało się zresetować system napędu i uruchomić Niezłomnego już po nadejściu nocy. Porucznik Volyova zeznała, iż nie pamięta większości drogi powrotnej, na skutek odniesionych obrażeń i wyczerpania fizycznego. Powód zboczenia z trasy do Przekaźnika Masy statku nie został wskazany. Istnieje prawdopodobieństwo, iż usterka była zbyt poważna na naprawę polową, dezaktywując systemy napędu Niezłomnego w okolicach ostatniej planety układu, AZ-102, łapiąc okręt w grawitacyjną pułapkę skalistej planety.
- Bryant zostawił za sobą w cholerę poszlak. Wydobycie statku nie było potrzebne, biorąc pod uwagę to, ile by kosztowała akcja poszukiwawcza - odezwała się niebieskowłosa, z wzrokiem utkwionym w grafitowy omni-klucz, w małą miniaturkę nagrania. Jej szczęki zaciśnięte były w ogarniającej ją złości. - Niektóre zagadki zostaną zagadkami - dodała, uśmiechając się krzywo, bez cienia tego uśmiechu odbitego w oczach. Uniosła szklankę do ust, opróżniając ją w dwóch łykach i odkładając na blat z hukiem. W jej oczach były łzy wywołane silnym alkoholem, które zniknęły chwilę później.
- Dostawca z jedzeniem wchodzi do doku - głos SI odbił się od ścian ciemnej mesy, wybijając Volyovą z rytmu bardziej samym pojawieniem się niż treścią, którą przekazywał. Wzdrygnęła się, nieprzyzwyczajona do syntetycznego głosu przerywającego ciszę w chwili, w której wydawał się wręcz niewłaściwy.