Sfrustrowane westchnięcie kobiety sprawiło, że przyjrzał się jej w milczeniu. Przesuwał wzrokiem po twarzy ledwo widocznej za szybką wizjera i po ustach zaciśniętych w wąską linię, dopiero po chwili orientując się w powodzie jej westchnięcia. Jedna z ich pierwszych szczerych rozmów stanęła mu przed oczami, gdy oboje znajdowali się w kapsule medycznej Elpis i jej uwaga o odsłanianiu sekretów, gdy przesuwał wzrokiem po parametrach opisujących jej organizm, które WI wyrzucała na wyświetlacz komory. Nie tylko jej myśli były jej własnymi - ceniła sobie swoją prywatność jak każdy, a może nawet i bardziej.
- Nie czytałem twoich akt - powiedział krótko, wypowiadając na głos jej myśli. Zdjęcie znalezione na extranecie pochodziło sprzed czasów, gdy miał do nich dostęp, który nawet teraz pilnowała przed nim Etsy.
Oparł potylicę o lodową ścianę, chwytając krzyżyk w dwa palce i unosząc go na wysokość swojej twarzy. Obrócił go między opuszkami, pozwalając by srebrne refleksy odbijały słabe światło omni-klucza oraz kryształowe fragmenty za jego plecami. Drobny łańcuszek przesuwał się po rękawicy, matowiejąc pod wpływem temperatury.
- Jedna z ludzkich kobiet eksperymentujących przy moich rodakach więzionych na AZ-99 zakochała się w torturowanym turianinie i uwolniła go z ośrodka, uciekając i fałszując własną śmierć. To jej tropem podążyliśmy na Lyesię - powiedział, wpatrując się w drobny wisiorek. - To ona nieświadomie rozpętała zarazę, próbując znaleźć lekarza, który by go wyleczył. Nazywała się Tanya. Tanya i Tiberius.
Fragmenty z miasta na Illium stanęły mu przed oczami, na krótką chwilę ukazując się w całej swojej okazałości. Korytarz ciągnący się w nieskończoność do zamkniętych na końcu drzwi, ciała szabrowników, których zastrzelił po drodze, odległe ryki yaghów rozbijających atrium.
- Mogłem ocalić albo ją, albo swoją towarzyszkę, inne Widmo. - Zamknął krzyżyk w dłoni, po czym opuścił ją i wsunął błyskotkę z powrotem do ładownicy, tam gdzie było jej miejsce od paru miesięcy. Wzruszył ramionami, obracając twarz w stronę Mayi, a jego usta przeciął ponury uśmiech, który nie sięgnął jednak oczu. - Tak jak mówiłem: niewielka jest różnica między ludźmi, którzy zginęli pod tobą, a przez ciebie. Nawet jeżeli nigdy ich nie poznałeś.
Szary blask omni-klucza rozjaśnił się nieco, po czym znowu przygasł. Pełganie grafitu po ścianach rzucało nieregularna, ruchome cienie na ich samych, skrywając kontury i bezruch. Turianin przekrzywił głowę, słuchając opowieści Mayi, nawet jeżeli wyrażała własne myśli zdawkowo i z trudem. Zanurzanie się we wspomnienia przypominało kroczenie po gruncie skrytym za warstwą ciemnej wody, w którą z każdym krokiem można było się niespodziewanie zapaść. Miłe obrazy mieszały się z tymi, które pozostawiło w głowie kobiety AZ-102.
- Może wracała z waszego powodu - zauważył pod adresem Carrie, opierając przedramię z powrotem o kolano, ale na jego ustach pojawił się cień uśmiechu. Oddział Volyovej przypominał niektóre oddziały Hierarchii, gdzie żołnierze zgrali się ze sobą na tyle, że zaczynali stanowić rodzinę. Nie wątpił, że Maya i jej ludzie żyli w podobny sposób.
Przyglądał się jej w milczeniu, gdy odwróciła głowę, ukrywając przed nim spojrzenie. Cisza ponownie wypełniła na kilka uderzeń serca pomieszczenie, nim Widmo sięgnął ponownie do ładownicy przy pasie pancerza. Tym razem jednak innej, zawierającej coś innego, coś co nie powinno należeć do niego. Lód zatrzeszczał, gdy obrócił się nieznacznie, wyciągając zamkniętą dłoń ku Volyovej.
- Wystaw dłoń.
Dopiero, gdy niebieskowłosa to uczyniła, otworzył własną, pozwalając by zamarznięty nieśmiertelnik osunął się wraz z łańcuszkiem na jej rękawicę.