Pomieszczenia prywatne nie zmieniły się od kiedy Vex był w nich po raz ostatni. Wysyłając krótkie potwierdzenie do Irissy, mógł spodziewać się jej już na miejscu, lecz minęło dobre pięć minut nim przeszła przez inne drzwi niż te, których użył on by dostać się do środka - teraz, tak jak i poprzednio, gdy zaprowadziła go tu Tela Vasir.
- Porucznik Viyo, miło was widzieć - jej usta wygięły się w idealnie dopracowanym, politycznym uśmiechu, do którego łatwo było przywyknąć. Widniał na twarzy większości polityków występujących przed kamerami lub opinią publiczną. - Mam nadzieję, że urlop się wam przysłużył.
Podeszła wolno do mężczyzny, dłonie splatając ze sobą za plecami. Nie wyglądała na uzbrojoną, choć na pewno gdzieś pod jej zewnętrznym odzieniem przypięty był generator tarcz. Widma Vasir nie było bym im potowarzyszyć, byli więc zupełnie sami.
- Na Palavenie dość dużo się działo w tym czasie. Zresztą, na Cytadeli jeszcze więcej - westchnęła bezgłośnie, z niewypowiedzianą frustracją. Ciężko było ocenić, czy również jest wyćwiczona, czy w pełni rzeczywista. Wpatrywała się w Viyo bez żadnej krępacji. - Słyszałeś co się wydarzyło. Bardzo smutne wieści, z pewnością, choć przyznam, że wywołały we mnie pewne uczucie ulgi. To okrutne, odczuwać to i jeszcze się do tego przyznawać, ale cały incydent na AZ-99 był bardzo delikatną sytuacją, mogącą zmienić wszystko na obecnej arenie politycznej. Również dla ciebie mogło to mieć poważne reperkusje.
Odwróciła się, kończąc swoją uważną obserwację, by ruszyć powoli do przodu, przechadzając się po małym, choć schludnym pokoiku z iluminatorem prezentującym wnętrze Prezydium oglądane z jednego z okręgów - obraz może wybrany losowo, a może pod wpływem decyzji Irissy.
- Będę z tobą szczera, Vexariusie. Patrząc na tę sytuację, w zależności od tego, jak się zakończyła, mogłeś wznieść się bardzo wysoko lub upaść bardzo nisko - zatrzymała się, uśmiechając w nieco inny, bardziej realistyczny sposób do turianina. - Jak myślisz, zakończyła się dla ciebie w dobry, czy w zły sposób?