Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

[FRANCJA] L'appel du Vide

1 lut 2024, o 14:54

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Obietnica kobiety zawisła w powietrzu. Jego serce chciało się uchwycić tego zapewnienia i przyciągnąć je do siebie, tuląc do siebie niczym największy skarb i traktować niczym księżyc, który niespodziewanie wyszedł zza chmur podczas najczarniejszej z nocy, oświetlając drogę dalej, ale umysł wiedział lepiej. Umysł pamiętał. Ale połowa drogi nie była tylko pustymi słowami z jego strony - chociaż przyjął obietnicę Mayi z bezpiecznym dystansem kogoś stojącego za wysokimi murami i ostrożnie obserwującym zbliżającą się nieznajomą, to jednocześnie pozwolił bramom uchylić się odrobinę. Dać kredyt zaufania i szansę na to, że oboje znajdą nowy, wspólny punkt w tej podróży - pozwalając nadziei zapuścić swoje korzenie na nowo, ale pod powściągliwym, czujnym wzrokiem wymierzonych w nią zabezpieczeń i dyskretnego uzbrojenia.
Westchnął cicho, gdy jej palce odnalazły jego policzek, a zarazem sięgnęły do uczuć i emocji sprzed tych czterech miesięcy, przywołując je tym jednym, prostym gestem. Ogromny ciężar na jego barkach zaczął się kruszyć i rozsypywać w pył, gdy na tą krótką, ulotną chwilę wszystko wydawało się niemal takie samo jak wcześniej - jakby przebudził się z niekończącego się koszmaru, w którym tkwił całe lata i nagle mógł odetchnąć chłodnym, wieczornym powietrzem, a świat ponownie nabrał sensu. Uniósł własną dłoń, przykrywając jej własną i przez chwilę przytrzymując ją przy swojej twarzy, spoglądając przez dzielącą ich niewielką odległość, a także odwzajemniając spojrzenie tęczówek, które w końcu zatrzymały się na jego własnych. Znajome krzywizny jej twarzy, bladość skóry zaróżowionej od mrozu zaciskającego na nich swoje objęcia, cienkie blizny odcinające się na policzku oraz kąciku ust... Gdyby nie obsydianowe oczy, które spoglądały na niego z miejsca, w którym kiedyś lśniło miodowe złoto, to wszystko byłoby takie jak kiedyś. I wszystko mogło się okazać tylko złym, złym snem.
Ale nim nie było.
Nie wiedział jak odpowiedzieć na wypowiedziane słowa Mayi, ale odwrócił odruchowo wzrok. Jakaś jego część chciała ukryć się pod swoim starym ja i zażartować, że nie wie skąd jej przyszedł do głowy taki pomysł, natomiast inna pragnęła mruknąć, że to naturalna kolej rzeczy, gdy twój świat wali się w gruzy, a wszystko w co wierzyłeś rozpada się w pył i popiół. Jeszcze kolejna chciała zauważyć, że nie mogło być inaczej, bo żałoba - nawet niewypowiedziana i nienazwana - zawsze boli po stracie tych, na których najbardziej ci zależy. Mógł też po prostu przytaknąć, ale wiedział, że nie było to tak naprawdę pytanie, więc ostatecznie nie powiedział nic, patrząc tylko w bok, na śnieg gromadzący się na krawędzi budynku oraz kryształowe płatki znikające za brzegiem dachu; gdy z ust kobiety wydobyły się wyszeptane przeprosiny, westchnął tylko ponownie, czując jak ostatni pył z pozostałości ciężaru zostaje zabrany z wiatrem i wrócił spojrzeniem ku twarzy kobiety.
Ujął łagodnie tą jej dłoń, która znajdowała się przy jego twarzy, po czym odsunął ją od siebie - zdecydowanie, ale delikatnie. Przesunął ją niżej, składając krótki pocałunek na jej palcach, po czym opuścił ją na kolana, wciąż trzymając jednak lekko w swojej własnej - niczym końcówkę liny ratunkowej, która stanowiła jedyny punkt łączący go między głębią oceanu, a ludźmi utrzymującymi go na powierzchni. Nie odsuwając się, ale wracając na ścieżkę na której się znaleźli, gdy tkwienie we śnie sprzed czterech miesięcy stało się zbyt bolesne i zbyt mocno groziło zawaleniem się wzniesionych umocnień.
- Nie ja jeden - powiedział smutno. - I nie jestem jedynym, kto chciał usłyszeć te słowa oraz kto potrzebował poznać tą perspektywę - dodał miękko. Tak jak zawsze wiedział, że Etsy przysłuchuje się i przygląda życiu, które toczyło się dookoła niego, gdy był poza okrętem, tak teraz nie był pewien czy wciąż było tak samo - chociaż miał na to nadzieję. Tak jak Maya wcześniej wywoływała w nim ambiwalentne uczucia, tak i SI pokazała, że czasami łatwiej było się odciąć od bodźców zewnętrznych, które wprowadzała historia sprzed czterech miesięcy w jej moduł emocjonalny. A obiecał jej, że decyzja co do dalszych losów będzie wspólna, chociaż jego elektroniczna towarzyszka wcześniej planowała pozostawić ją w jego dłoniach.
- Wiesz, że będę chciał cię wypytać o wszystko co pamiętasz ze swojego spotkania z Zheng oraz waszych rozmów, prawda? - powiedział cicho po dłuższej chwili, ale nie nachalnie. Nie musiała to być opowieść na teraz, szczególnie gdy mróz zimy wkradał się pod ubranie Mayi, a reszta niepokoiła się co do ich zniknięcia. - Ale ty też pewnie będziesz miała mnóstwo pytań... Wiele pozmieniało się na Arae. - Zawiesił głos, uświadamiając sobie, że ogrom tego czasu miał wpływ nawet na drobne różnice, których kobieta nie miała szansy doświadczyć. - Na Elpis.
Wypuścił z siebie powietrze, również już otwarcie błądząc wzrokiem po twarzy niebieskowłosej biotyczki. Po obrzeżach snu i wspomnień, które go tęsknie przypominały.
- Czy jesteś gotowa już do powrotu? - zapytał miękko, chociaż jego spojrzenie otwarcie padło na chwilę na niewiadomy dysk informacyjny, który wciąż trzymała w jednej dłoni - zadając niewypowiedziane pytanie, które czekało na swoją kolej, a także drugie, o to czy było coś jeszcze, co chciała poruszyć.

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [FRANCJA] L'appel du Vide

1 lut 2024, o 23:40

Wyświetl wiadomość pozafabularną Ta cisza była inna od pozostałych. Zamiast melancholii, smutku wspomnień i goryczy rozstania, wypełniała ją obietnica. Chwila milczenia Widma przeciągała się do nieskończoności, rozdzierając serce mężczyzny w dwóch różnych kierunkach. Niebieskowłosa nie cofała dłoni, choć ta spoczęła nieruchomo na jego policzku. Jej obsydianowe spojrzenie z uwagą śledziło emocje, które migały w zielonych tęczówkach. Nie musiały zmienić barwy by dostrzegła różnice chowające się w ich głębi.
To, co było między nami, było kruche. Nie było powrotem do tego, co było kiedyś, nie było powrotem do historii dokładnie w miejscu, w którym się skończyła. Sto trzynaście dni oddaliło ich od siebie tak mocno, że wydawałoby się, że całe metry dzieliły siedzącą obok niego kobietę i choć dostrzegał jej sylwetkę z daleka, i wydawała się tak znajoma, jak kiedyś, nie sposób było zignorować odległości.
Łzy na jej policzku zaschły, lub zamarzły w otaczającym ich chłodzie. Pozostawiły po sobie wyłącznie błyszczące ścieżki przecinające zaróżowioną skórę. Mimo ciężaru słów, które wypowiadała, mimo tego emocjonalnego dystansu, który ich dzielił, kąciki jej ust uniosły się lekko w górę pod wpływem pocałunku. Jej zimne ręce przypominały o upływającym czasie tak samo, jak ciemniejące niebo nad ich głowami. Zacisnęła je mocno na jego dłoni, gdy pozwolił, by obie opadły w stronę ziemi.
- Wiem. Muszę z nią porozmawiać - westchnęła, a jej skupiony wzrok na moment znów stał się nieobecny. Etsy nie dawała po sobie poznać, że słucha - jeśli to robiła, postanowiła zachować swoje komentarze na później. - Ale zrobię to.
Oderwała od niego spojrzenie, przenosząc je na dysk trzymany w dłoni. Rozwarła palce, ujawniając go przed światem w pełnej okazałości. Trzymała go tak długo, tak mocno, że jego krawędzie odbiły się bladymi znakami na wnętrzu jej dłoni.
- Mówiłam prawdę. Tam, w stacji medycznej - szepnęła. - Nie pamiętam nic. Pamiętam... Łódź w Cordovej. Ale nie było na niej Reeda. Była tylko Zheng.
Wypuściła powietrze z ust, hamując frustrację, która znów usiłowała znaleźć ujście. To, jak potoczyło się jej spotkanie z Zheng i w którym momencie pojawił się w nim Reed pozostawało kolejną z nieuchwytnych informacji, a jednak uparcie wpatrywała się w przedmiot, który trzymała.
- Nie jestem - przyznała cicho, znów lekko się uśmiechając. Choć uśmiech sugerował, by była w tym jedynie połowa prawdy, jej głos znów zdradził napięcie. - Ale weź to.
Wyciągnęła dłoń dzierżącą chip w jego stronę. Mały przedmiot był ciemnoszary, nie miał żadnego podpisu i przypominał typowy dysk przenośny, który można było kupić w byle sklepie technicznym za kilka kredytów.
- Zabrałam ze sobą ten nadajnik. Ten, który dałeś mi na AZ-102 - przyznała, unosząc ich splecione dłonie. Wypuściła jego rękawicę z objęć własnych palców, obracając ją wierzchem do góry i złożyła w niej przedmiot. - Nie potrafiłam obejść zabezpieczeń Etsy. Ale udało mi się sparować go z innym urządzeniem, do którego wysyłał moją pozycję co piętnaście sekund.
Dłonią położyła nacisk na jego palce, by te zamknęły się na schowanym we wnętrzu jego dłoni chipie. Jedyna informacja, jedyna poszlaka, która była w stanie obejść jej brak pamięci, zapisana w drobnym, prozaicznym przedmiocie.
- Nie wiem, kiedy go znaleźli ani kiedy przestał rejestrować. Dane są zaszyfrowane - dodała, wpatrując się w jego zamkniętą dłoń. - Twój omni-klucz może je odblokować.

@Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [FRANCJA] L'appel du Vide

2 lut 2024, o 14:23

Opuścił wzrok na chip, który wsunęła do jego dłoni. Rozluźnił palce, przyglądając się niewielkiemu przedmiotowi leżącemu we wnętrzu rękawicy i słuchając słów kobiety w ciszy. Niepozorne urządzenie było swojego rodzaju pierwszym, fizycznym potwierdzeniem jej opowieści oraz intencji, które kierowały nią na samym początku - gdy odchodziła do Zheng, ale ze świadomością, że być może nie robi tego na zawsze. Jakaś jej część pamiętała o zagrożeniu oraz niebezpieczeństwie, w które się pchała, nawet pomimo desperacji kierującej jej krokami niczym lalkarz pociągający za nitki przytwierdzone do nadgarstków, karku i kostek. Wystarczająco, by zabrać ze sobą nadajnik. Wystarczająco, by dla bezpieczeństwa zostawić za sobą szlak okruchów, który chociaż z pewnością nie prowadził bezpośrednio do celu, to przynajmniej wyznaczał nowy kierunek w cieniu tego, którym biotyczka podążała cztery miesiące temu. Wątła poszlaka dzięki której ponownie mógłby wkroczyć na drogę, na której znajdowały się ślady wydeptane przez Reeda, ale nie był pewien czy była to najlepsza rzecz, którą mógłby teraz zrobić.
Odkąd jego losy splotły się z losem łowcy, zawsze był o kilka kroków za nim. Zawsze podążał po zostawionych przez niego tropach i chociaż było coś w nieustępliwości faktu, że ilekroć Reed spoglądał za siebie, mógł mieć pewność, że na horyzoncie będzie majaczyć gdzieś turiańska sylwetka, to oznaczało to również, że zawsze będzie zbyt późno, by cokolwiek z tym zrobić. Zawsze będzie wchodził w pułapki zastawione przez mężczyznę i zawsze ostatecznie będzie tym, który się broni. Odkrycie istnienia Abrahama oraz porwanie Sonyi było pierwszą szansą na to, żeby wysunąć się na prowadzenie - było nadzieją na to, by wreszcie wyprowadzić ofensywę i odwrócić role, zaskakując Donovana. Zwabić go na swój teren, na swoje warunki.
Powrót na ścieżkę, na której łowca znajdował się aż cztery miesiące temu, wydawał się tego dokładnym przeciwieństwem.
Chociaż z pewnością było to coś, na co miała ochotę Maya, bo chociaż Reed znajdował się na tej drodze, to tak samo było z jej zaginionymi wspomnieniami. Idąc nią mogła rozjaśnić nieco mrok zasnuwający sto trzynaście dni jej życia, nawet pomimo tego, że Vex wiedział, że cokolwiek tam znajdzie, złamie jej serce jeszcze bardziej.
- Zastanawiałem się w jaki sposób opuściłaś Cordovę, żeby nie zostawiać żadnych śladów - odezwał się po chwili, a z jego gardła wyrwało się ciche westchnięcie. Nie potrafił sobie przypomnieć czy w ogóle rozpatrywał możliwość wykorzystania łódki, ale w tej chwili wydawało się to najmniej istotnym szczegółem ze wszystkiego czego się dowiedział, więc tylko pokręcił lekko głową, tym drobnym gestem odsuwając od siebie te myśli.
- Próbowaliśmy wykorzystać ten nadajnik, żeby cię znaleźć, ale był nieaktywny - kontynuował cicho. Kiedy płatki śniegu zaczęły spadać na dysk, ponownie odruchowo zacisnął na nim palce, żeby uchronić go przed działaniem mrozu i wilgoci - nie chcąc, by to co w sobie zawierał, uległo zniszczeniu z tak trywialnego powodu. - Dziękuję. Sprawdzimy to, ale nie teraz.
Obrócił chip w dłoni i wsunął go ostrożnie do ładownicy.
- Muszę najpierw dać go Isaacowi do obejrzenia w odizolowanym środowisku. - Podniósł wzrok na Mayę, podłapując jej spojrzenie. W jego własnym nie było oskarżenia ani podejrzliwości wycelowanej w jej stronę, co mogły sugerować jego słowa, ale nie tym się kierował - a jedynie neutralnie stwierdzał swoje intencje, pozwalając na chwilę przejąć pałeczkę swojemu pragmatycznemu doradcy. Jego metaforyczne zabezpieczenia dyskretnie przejęły prezent dostarczony pod bramy, uprzejmie podziękowały i wycofały się wraz z nim w cień schronienia za murami, żeby prześwietlić go na wszystkie możliwe sposoby. - Ten chip był w twoim posiadaniu nawet gdy byłaś pod kontrolą Reeda i nie wiemy co się z nim działo, w okresie którego nie pamiętasz. Jeżeli Donovan znalazł nadajnik, to niewykluczone, że dowiedział się również o istnieniu tego dysku, być może wymuszając na tobie prawdę. Na jego miejscu zostawiłbym go u ciebie lub odłożył go na miejsce w którym go znalazł, ale wgrał wcześniej na niego coś paskudnego, wiedząc, że jeżeli kiedykolwiek zaistnieje szansa, że mu uciekniesz i do mnie wrócisz, to rzucę się na tą informację bez zastanowienia. - I kiedyś zapewne tak by było. Ale wiele się od tamtego momentu zmieniło. - Już wcześniej próbował zaatakować Etsy specjalnie przygotowanym pod nią wirusem, z którym nie mogła sobie sama poradzić, więc nie zamierzam ryzykować i wpuścić do jej sieci czegoś podobnego.
Zamilkł na chwilę, uświadamiając sobie, że to "wcześniej" było dokładnie tym samym momentem, w którym wyszło na jaw, że Maya wciąż żyje. Tym samym, w którym niemal pozabijali się tuż przed grodzią blokującą dostęp do Etsy.
- Ale na pewno obejrzymy jego zawartość, gdy potwierdzimy, że jest bezpieczny. Razem - dodał po chwili, łagodniejszym tonem.

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [FRANCJA] L'appel du Vide

3 lut 2024, o 14:36

Niebieskowłosa nie odzywała się, obracając w głowie jego słowa. Cokolwiek chowało się na chipie, mogło być dla nich wskazówką, lub jedynie odsłonić rany, o których obecności nie miała jeszcze pojęcia. Nie wyglądało jednak na to, by była na tym w pełni skupiona - choć przekazała mu swój chip i poinformowała go, że sama nie wie, co znajduje się na nim, przytaknęła głową gdy odroczył tę kwestię na później, nie napierając, by zrobił to tu i teraz.
- Nie miałam go ze sobą. Nadajnik przesyłał lokalizację do urządzenia, które schowałam w Cordovej. Dzisiaj tam byłam i znalazłam je tam, gdzie je schowałam. Zgrałam zawartość na chip, który trzymasz. Nie wydaje mi się, żeby Reed go znalazł - przyznała, ale z pewną dozą ostrożności. Nie miała pewności i nie mogła jej dać Widmu. - Ale niech lepiej ktoś go sprawdzi. Nie chciałabym, żeby znowu coś się stało.
Ugryzła się w język, ale wydawało się, że na końcu tego zdania chowało się przeze mnie, które powstrzymała przed wydostaniem się na zewnątrz. To, że nadajnik, który miała ze sobą został znaleziony prędzej czy później było pewnością. Jedynie to, jak wiele wiedział Łowca na temat tego, gdzie wysyłał swój sygnał, pozostawało tajemnicą. Ostatecznie, zabezpieczenia Etsy mogły działać na ich korzyść, skoro Volyovej nie udało się jej ich zdjąć. Może lokalizacja urządzenia, z którym sprężony był nadajnik, nie mogła być wyśledzona w drugą stronę - a może Reed nie zakładał, że Viyo nie miał pojęcia, gdzie udała się Maya. Możliwości było tysiące.
Obróciła głowę, przenosząc wzrok na ciemniejącą panoramę Paryża. Ażurowa konstrukcja w pewnym momencie ich rozmowy rozjarzyła się setką światełek schowanych w jej konstrukcji. Symbol miłości zapalił się jako pierwszy, podczas gdy miasto wokół niego nadal tkwiło w trybie dziennym w obliczu słabiej świecącego słońca.
- Schowałam go w bucie. Nie nadawał też cały czas, tylko w interwałach. Pomyślałam, że jeśli gdzieś mnie zabrali, może ta lokalizacja będzie tu zapisana. Może ci się przyda - dodała, przenosząc wzrok na zamknięty w jego dłoni chip. - Nam.
Westchnęła lekko, obracając się w miejscu. Choć siadła znów przodem do widoku miasta, podwijając nogi pod siebie, nadal znajdowała się tuż obok Widma. Objęła nogi rękoma, chowając się przed działaniem zimnego wiatru.
- Czy to złe, że nie chcę tam jeszcze wracać? - szepnęła po krótkiej chwili. Jej głowa przysunęła się bliżej, opierając o ramię siedzącego obok turianina, choć wzrok pozostał skupiony na świecie przed nimi. - Poleciałabym do portu kosmicznego. Kupiła bilet na pierwszy, lepszy lot. Może trafiłaby nam się rajska wyspa - dodała, uśmiechając się lekko do własnych myśli. - Może moglibyśmy odetchnąć.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [FRANCJA] L'appel du Vide

4 lut 2024, o 14:10

Biorąc pod uwagę, że Reed nieustannie znajdował się parę kroków przed nimi i był poszukiwany przez niemal całą przestrzeń Rady, szansa na to, że nadajnik Mayi pozostał niewykryty, nie była zbyt duża. Łowca zawsze był ostrożny i zawsze miał jakiś plan - gdyby było inaczej, Castor nie pozostałby sekretem tak długo nim zwykły przypadek i turiańska nieustępliwość wyciągnęły go na światło dzienne. Jedyna nadzieja była w tym, że człowiek miał teraz zwyczajnie zbyt wiele na głowie, gdy jego świat się zawalił i stał się jedną z najbardziej poszukiwanych osób w tej części galaktyki, przez co zacznie popełniać błędy. Przeoczenie nadajnika mogło być jednym z nich, ale nie musiało. Vex już dawno porzucił trzymanie się nadziei, gdy chodziło o takie szczegóły - szczególnie gdy w grę wchodził Reed. Historia ostatnich czterech miesięcy, jeżeli ukrywała się wewnątrz chipu, równie dobrze mogła okazać się kolejną ślepą uliczką lub co gorsze, nową pułapką.
Jedno ze słów Mayi zwróciło jednak na siebie jego uwagę.
- Byłaś w Cordovej? - zapytał po chwili milczenia. - Widziałaś się ze swoimi rodzicami?
Znał odpowiedź na to pytanie, ale i tak je zadał. Elena i Arkadij próbowali zamknąć ten rozdział swojego życia z Mayą, a pusty grób niebieskowłosej był tego żywym dowodem - nawet jeżeli Vex miał przeczucie, że było to bardziej podyktowane wolą kobiety niż jej męża, który mniej wolał skupić się na leczeniu ran, a bardziej na trzymaniu nadziei.
- Nie byłem na twoim pogrzebie - odezwał się zdawkowo, podobnie jak ona błądząc wzrokiem po linii budynków oraz powoli zapadającego zmroku. Tamte wspomnienia było jednak zbyt delikatne, by chciał do nich wracać, więc zamiast tego odciął się od nich wysokim murem. - Ale kilka tygodni temu zaprosili mnie do siebie na kolację. Odmówiłem, ale po tym, gdy odkryliśmy, że żyjesz, zamierzałem powiedzieć o tym Arkadijowi, gdy cię odbijemy. Nadal chciałbym to zrobić, bo jestem mu winien chociaż tyle.
Utrata Mayi, potem jej powrót wraz z Widmem, a potem kolejna utrata były nieustannie toczącym się kołem uzyskiwania nowej nadziei, a potem ponowną jej stratą dla Volyowych. I o ile rozumiał Elenę, która chciała w końcu odnaleźć spokój poprzez akceptację odejścia swojej córki, tak jakaś jego część podejrzewała, że Arkadij ulepiony był z innej gliny i wolał wiedzieć o ponownym "ożyciu" Mayi. To czy zachowałby to w tajemnicy przed żoną, pozostawało już oddzielną kwestią, ale w końcu nie byłby to pierwszy sekret, który mężczyzna tak skutecznie utrzymywał przed swoją rodziną.
Znając Mayę, nie zdziwiłby się jednak, jeżeli wolałaby zachować swój powrót w tajemnicy przed najbliższymi.
Spoglądał na ażurową wieżę, która zalśniła światłem pośrodku pustego placu. Strzelista konstrukcja przyciągała wzrok, a jej lampy zaczęły jako pierwsze odsuwać od siebie mrok; turianin nie znał się na symbolice tego ludzkiego miasta, chociaż chodzenie po nim przez ostatnie godziny dało mu pewien pogląd na to, jak było postrzegane przez innych. Poczuł dotyk policzka kobiety na swoim ramieniu i westchnął cicho, ponownie odczuwając lustrzane odbicie utraconej przeszłości - niczym echo, które wróciło z powrotem do swojego źródła, słabsze, ale wciąż wyraźne.
Jej słowa przyniosły ze sobą jednak coś jeszcze - to samo co rozlewało się czarną plamą po jego wspomnieniach, wypaczając te, które kiedyś przez parę godzin należały do najszczęśliwszych i najspokojniejszych jakie doświadczył, by ostatecznie jednak stać się najostrzejszym z noży wbitych w jego klatkę piersiową.
- Wciąż możesz to zrobić - odezwał się po długiej chwili ciszy, obserwując jak kolejne światła zapalają się powoli na ulicach i wewnątrz domów. W przeciwieństwie do niej, nie potrafił się uśmiechnąć do tej myśli, bo już raz przyniosło mu to wyłącznie cierpienie. - Ale nie ja. Zbyt wiele osób na mnie polega, zbyt wiele problemów wciąż czeka, żeby do mnie wrócić. Nie potrafiłbym tego zrobić. Niektórym nie jest pisane, by mogli odetchnąć.
Snucie marzeń było jedną z pierwszych rzeczy, które w nim umarły i jedną z ostatnich, które zaakceptował, gdy świadomość tego, że jego przyszłość będzie wypełniona wyłącznie przeznaczeniem spędzonym na tropieniu Reeda na koniec świata i czasu, zapadła w nim na dobre, gdy spotkał się z nim w sercu Wieży Cytadeli. Ostatnim razem, gdy pozwolił sobie patrzeć optymistycznie w przód i tworzyć wspólnie z biotyczką wizje radosnej, wspólnej przyszłości, było w Cordovie. I rana, która po tym została, była zbyt głęboka, by mogła się zaleczyć.
- Ale to ładne marzenie.

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [FRANCJA] L'appel du Vide

6 lut 2024, o 01:25

Wiele z tematów ich rozmowy wymagało głębszego przemyślenia, zastanowienia się nad odpowiedzią, ale gdy tylko spytał o jej rodziców, Volyova pokręciła głową tak szybko, tak gwałtownie, że mógł domyślić się jej nastawienia do tego pomysłu.
- Nie - mruknęła, wzruszając lekko ramionami. - Nie wiem, czy chcę z nimi rozmawiać. Nie wiem... nie wiem nawet, na ile to, teraz, jest trwałe.
Westchnęła pod nosem, z uporem wpatrując się w błyszczące światła ażurowej konstrukcji. Paryż ożywiał się nocą - gdy światła promów i budynków z wolna zaczęły się zapalać, odcinały się od ciemnoszarego nieba, na którego tle wcześniej niknęły kadłuby okrętów.
- Kolejny pusty grób - zauważyła gorzko, z przebłyskiem frustracji w głosie. - Moja matka ma w tym wprawę.
Nie byłaby to pierwsza córka Eleny, której ciało nie spoczęło w ziemi. Wspomnienie siostry zabarwiło czarne tęczówki siedzącej obok niego kobiety, ale było krótkie, ulotne. Nie pozwoliła swoim myślom wrócić w te rejony i choć podarowała mu klucz do bramy, szczelnie zamknęła ją gdy tylko zmienili temat na inny.
- Nie chcę - odrzuciła po krótkiej chwili milczenia. Wiatr smagał ich twarze, domagając się reakcji - ruszenia w tym kierunku lub innym, we wspólnym lub osobnym. Zawahała się, szukając odpowiednich słów. - Nie o to mi chodziło.
Odsunęła swój policzek od jego ramienia, prostując. Jej ciało zadrżało, jakby nagle poddało się działaniom wiatru na szczycie L'appel du Vide. Jej buty zachrzęściły na kamiennym dachu gdy podniosła się z ziemi, lekko otrzepując swój płaszcz.
- Wracajmy - poprosiła, chowając dłonie pod pachy by uchronić je przed mrozem. Śnieg przykrył powierzchnię wokół nich i w miejscu, w którym siedzieli, pozostała jedyna, czarna i pusta plama. - Grace na pewno się martwi.

@Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [FRANCJA] L'appel du Vide

9 lut 2024, o 22:16

Skinął głową w milczeniu, gdy Maya od razu odpowiedziała co myśli na temat ponownego spotkania z rodzicami. Chociaż podejrzewał, że byliby o wiele bardziej wyrozumiali niż on i przyjęliby ją z otwartymi ramionami, to byłaby to kolejna z trudnych rozmów, które niebieskowłosa musiałaby odbyć. Szczególnie, gdyby okazało się, że jej ozdrowienie miało być tymczasowe - tak jak dziesiątki innych terapii, którymi była poddawana jej bliźniaczka wiele lat temu. Nadzieja potrafiła być obustronnym ostrzem, a rodzina Volyowych wiele razy oberwała już tym mniej pozytywnym końcem.
- Twój ojciec sprawiał wrażenie człowieka, któremu nie musiałabyś nic mówić, a i tak by zrozumiał - zauważył po chwili, przez krótką chwilę wspominając myślami spotkanie z Arkadijem i pierwsze dni po tym, gdy Maya niespodziewanie wróciła do domu. Chociaż biotyczka unikała swojej matki, to Rosjanin był tym, który poszedł za nią na górę - zamiast pytań oferując po prostu swoją bliskość. - Ale masz rację. To twoja decyzja - dodał bez nacisku, przenosząc wzrok z jej twarzy na panoramę Paryża. Gdyby przyszłość Mayi była o wiele bardziej pewna niż to, co posiadali teraz, to nie zastanawiałby się zbyt wiele i sam skontaktował z Arkadijem - w ramach wdzięczności za wsparcie z Arae oraz zrozumienie, którym rodzice kobiety obdarzyli go zarówno gdy ją przyprowadził, jak i później, gdy odeszła. Ale było inaczej. A potencjalne narażanie ich na ponowne odwrócenie się losu i nawrót śmiertelnej choroby kobiety, który na nowo złamałby ich wolę, było ostatnim czym chciałby ich obarczać.
Pusty grób stanowił natomiast dowód tego, jak mogłaby zareagować Elena. Ale było tak jak powiedziała wcześniej... Niektóre rany potrzebowały czasu, żeby się zaleczyć, a nigdy nie mogły zacząć tego robić, jeżeli im się na to nie pozwoliło. Po tym co usłyszał od Mayi o bezkompromisowej walce Eleny z losem, gdy chodziło o jej siostrę bliźniaczkę, jej słowa odnośnie pochowania swojej drugiej córki brzmiały nieco zbyt ostro, ale nie jemu było to osądzać. Może tak jak Maya miała dość widma nieuchronności jedynego zakończenia, które było jej pisane, może tak jej matka nie potrafiła już dłużej walczyć z przeznaczeniem po tym jak najpierw straciła Rosę, a potem jej siostrę.
Im później się robiło, tym bardziej światełka miasta zaczynały przypominać rój świetlików budzących się do życia. Kolejne lampy zapalały się na ulicach, kolejne okna rozświetlały się blaskiem włączanego oświetlenia w mieszkaniach pobliskich kamienic... Kiedy Maya w końcu się poruszyła, drgnął lekko, wyrwany z zamyślenia i swobodnego błądzenia zmęczonego umysłu. Podparł się dłonią o ziemie i również się podniósł, prostując ze zgrzytem schłodzonego pancerza; tak długo trwał w bezruchu od początku ich rozmowy, że jego mięśnie teraz odezwały się tępym bólem, który przez kilka chwil ogniskował się w starych i nowych bliznach - w nogach, między żebrami, na przedramieniu pokrytym siateczką pajęczynowatych pęknięć.
- Pewnie tak, ale raczej to mi się za to dostanie - odezwał się po chwili milczenia, przenosząc wzrok z powrotem na kobietę. Pomimo swoich słów, na jego usta wpłynął cień uśmiechu. - Grace niezbyt za mną przepada.
Przyglądał się jej przez kilka chwil, błądząc wzrokiem po bladej twarzy - zmarzniętej, wciąż otoczonej echem smutku i ciemnymi włosami - na uderzenie serca odpływając myślami poza obecną chwilę, gdy świadomość tego, że Maya stoi obok niego, wciąż żywa i niemal taka sama jak dawniej, uderzyła w niego z zaskoczenia, przebijając się przez mury na moment nie dłuższy niż pojedyncze mrugnięcie, ale wystarczający żeby zostawić za nimi dziwne, malutkie i niemal zapomniane uczucie ciepła we wnętrzu klatki piersiowej.
- Wezwę nam taksówkę - powiedział po paru sekundach, sięgając do omni-klucza. - Etsy, wszystko w porządku na Arae? - dodał, tym razem kierując swoje słowa do komunikatora.

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [FRANCJA] L'appel du Vide

10 lut 2024, o 17:51

Rodzice Volyovej pozostawali tematem, który w ich wspólnej historii został poruszony na poważnie tylko raz - i to na bardzo krótko. Jeden, błogi dzień, który podarowała im Maya najwyraźniej musiał im wystarczyć, bo kobieta nie wyglądała na zainteresowaną powrotem do rodzinnego domu. Wspomnienie jej ojca sprawiło, że ta zawahała się na chwilę i choć nie przekonało jej to do zmiany zdania, kąciki jej ust drgnęły w górę.
- To prawda. Zrobiłby dla mnie wszystko - przyznała, jakby z lekką niechęcią na końcu języka. Jakby Elena była tego zupełnym przeciwieństwem i o ile Arkadij nie powiedziałby ani jednego słowa na powrót niebieskowłosej gdyby ta tego sobie nie życzyła, jej matka z pewnością miała inne plany.
Ojciec Volyovej zbudowany był z innej gliny. Przy żywiołości i pasji jej matki, stanowił kamienną podporę - osobę odtrącającą negatywnie wpływające na sytuację emocje na rzecz parcia na przód i szukania rozwiązania. Nawet pomimo tak bolesnej straty, wywiązał się ze swojej obietnicy i choć każdy wolałby przestać, zaszyć się w domu i na powrót opłakać już drugie dziecko, mężczyzna oddał się pracy.
Wiatr smagał ostrzej gdy wstali. Śnieg zacinał w ich twarze, sprawiając, że kobieta odwróciła się tyłem od ażurowej konstrukcji, osłaniając przed agresywnymi warunkami atmosferycznymi.
- Grace nie przepada za nikim - parsknęła śmiechem, machnięciem ręki zbywając jego obawę. - Powinieneś zobaczyć, jak traktuje innych lekarzy w instytucie.
Etsy nie pokazywała po sobie, czy przysłuchiwała się ich rozmowie, czy nie. Gdy aktywował swój komunikator, zareagowała jednak natychmiast jak z jego pomocą zwrócił się do niej osobiście.
- Tak - odpowiedziała lakonicznie, uspokajając zszargane nerwy Widma. Odezwała się w jego słuchawce. - Nasz więzień nie ruszył się z kajuty. Nikt nie zjawił się w doku, żeby go odbić.
Taksówka wymagała od niego dwukrotnego potwierdzenia, że ma odebrać ich z dachu L'appel du Vide, co wiązało się z trzykrotnie większym kosztem przejazdu niż gdyby zeszli na sam dół z pomocą kilku różnych wind, które były w budynku. Gdy jednak wzbiła się na ich wysokość, nie była oklejona reklamami, a miała zwykłą, zgrabną budowę.
Jej wnętrze było ciepłe i suche. Volyova westchnęła, wciskając się do środka jako pierwsza, byle dalej od chłodu, w którym wydawałoby się, że tkwili całymi godzinami.

Wróć do „Ziemia”