Abraham, chociaż znajdował się teraz wiele setek kilometrów dalej, wciąż wyciągał ku nim swoje macki, trzymając córkę w objęciach lat spędzonych na wymuszaniu na niej swojej woli. Jej odmowa niestety nie zaskoczyła Vexa, ujawniając tylko tą warstwę wpływu terroryzującego ją starca, której wcześniej przebłyski dostrzegł - w jej uległym podążaniu za rozkazami, zakłopotaniem gdy nie wiedziała gdzie w ogóle szukać swojego ubrania do wyjścia z domu, strachu w oczach ilekolwiek razy ten padał na jego osobę lub wszystko dookoła.
- Wiedza, którą twój ojciec zabronił ci się dzielić, może uratować wielu ludzi. Chociaż podejrzewam, że Abrahamowi nie robi to różnicy. Nie jest dobrym człowiekiem - odezwał się po chwili milczenia, ale tym razem bez nienawiści w głosie, która pojawiała się niechciana ilekroć wspominał mężczyznę, a jedynie z cieniem zmęczenia. - Ale mam przeczucie, że ty jesteś.
Ciężko było sobie wyobrazić, żeby ktoś z rodziny Reedów mógł się poszczycić tym mianem, a Widmo nie miał niczego czym mógłby poprzeć to twierdzenie, poza tym jednym gestem ofiary próbującej uchronić swojego prześladowcę, ale być może terror Abrahama miał tą jedną, jedyną zaletę, że uchronił jego córkę przed podążeniem w kroki swojego brata lub ojca. Z drugiej strony jednak nie było zbyt zaskakujące, gdy ofiara przemocy ostatecznie podążała w przyszłości po krokach tego, który ją maltretował wcześniej.
- Widma mają ten przywilej, że są ponad prawem zwykłej policji i Przymierza - powiedział, gdy kolejne słowa kobiety do niego dotarły, budząc nowe podejrzenia. Jakaś jego cyniczna część chciała zganić go za to, że użył tego słowa, bo było jasne, że taki odludek jak stary Reed będzie gardził policją i jej unikał, ale inna, ta bardziej paranoidalna, uchwyciła się tego elementu układanki, próbując dostrzec czy za "tymi dla których pracuje policja" czai się jakaś nowa, niebezpieczna siła, czy było to tylko echo Castora lub wyimaginowanego przez Abrahama wroga. Vex uciszył jednak je obie. - Wyłapują i karzą właśnie takich jak ci, którzy mogą kontrolować zwykłą policję i trzymać ją w kieszeni.
Przyglądał się kobiecie jeszcze chwilę, ale gdy schowała twarz w kolanach, westchnął cicho. Nie wiedział czy był to zabieg małego dziecka, które chciało odmówić odpowiadania na pytania czy Sonia faktycznie była zmęczona, ale prawda była taka, że po tym wszystkim co się wydarzyło, miała do tego prawo. A pomimo sugestii Grace, on nie potrafił się zmusić do tego, żeby twardo wymusić na niej odpowiedzi strachem i terrorem - tak samo jak traktował ją stary Reed.
W końcu jaki był w tym wszystkim sens, jeżeli zmieniłby się w niego?
Dopił w ciszy zawartość szklanki i podniósł się z krzesła.
- Przepraszam, masz rację. To był dla ciebie męczący dzień - powiedział miękko. - Odpocznij, prześpij się. Zjedz jak będziesz gotowa. Jeżeli będziesz czegoś potrzebować lub chciała się czegoś dowiedzieć, powiedz to głośno lub zastukaj w drzwi, a ktoś podejdzie ci pomóc - dodał, nie wdając się w szczegóły. Nawet gdyby chciał podzielić się z nią wiedzą o istnieniu Etsy, to sama idea tłumaczenia jej czym jest SI, wydawała się równie trudna co wyciągnięcie z niej odpowiedzi.
Wybierając cierpliwość ponad siłę, ruszył do wyjścia, zostawiając kobietę w swojej małej twierdzy. Sam natomiast skierował się do mesy, zamierzając tam przeczekać następne kwadranse do spotkania z Mayą oraz z pozostałymi.